czwartek, 31 stycznia 2013

Styczeń w skrócie - podsumowanie

Wywiązuje się z postanowień noworocznych, przynajmniej staram się i podsumowanie miesiąca jest właśnie jednym z nich. Wcześniej go nie było bo nie widziałam w tym sensu, do szczęścia nie było mi to potrzebne, aby wszystko sobie gdzieś zapisać - ile książek przeczytałam itd. Teraz jednak będę to robić, aby wiedzieć mniej więcej jak wypadłam w danym miesiącu. Nie zakładam sobie, że mam czytać tyle i tyle, ponieważ wtedy to nie sprawia przyjemności. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę i przedstawię kilka najciekawszych pozycji z danego okresu, przypomnę o czymś co może Wam umknęło.

Będąc przy tym chcę też wytłumaczyć pewną kwestię, a dotyczy ona wyzwań. Wiem, że je robicie i większość mnie ciekawi, ale nie lubię narzucać sobie, że powinnam jeszcze to i to. Jasne, czytam fantastykę itd., niemniej jednak nie kręci mnie to i w tych zabawach brać udziału nie będę. :) Wszystkim jednak życzę powodzenia!

Przeczytanych książek - 8:
  • do recenzji - 7
  • z własnej półki - 0
  • e-booki - 1
Najlepsze książki stycznia (kolejność przypadkowa):
Inne warte uwagi:
Przeczytane: Zbrodnia i kojot, Kevin Hearne; Chłopcy, Jakub Ćwiek.

Statystycznie:
  • odwiedzin w styczniu - ponad 7 100 
  • odwiedzin ogólnie -  61 705
  •  czytelników/obserwatorów - 317
  • 65 like'ów na FB
Ponadto wczoraj zorganizowałam konkurs, w którym można wygrać książkę Gwiazd naszych wina (baner po lewej stronie). A dzisiaj dodałam zdjęcie zdobyczy książkowych, które możecie zobaczyć tutaj. Dziękuję za komentarze, odwiedziny i wszystkie miłe słowa! =)

A jak u Was wypadł styczeń po względem ilości przeczytanych książek?

Zdobycze książkowe {15}

Ostatni dzień stycznia i jednocześnie zapowiadający się w dwa posty (z tym). W każdym bądź razie jest stos, którego nie było.. jakiś czas. No i zastanawiam się też dlaczego aparat leży w szafie,a ja robię zdjęcie telefonem i one nie są ładne. Lenistwo dobiega zenitu, a ja potrzebuję bardzo ferii! Więc mam wymówkę, ale od następnego razu będą one w miarę normalne, yay <3 I pytanie - kto jeszcze odlicza do w pełni zasłużonych ferii? Chodzenie ponad miesiąc po swiętach jest tragicznie męczące, nie?
***
Przechodząc do stosu, z lewej strony od góry widzimy Zmysłową grę, z wymiany na LC. Bogowie muszą być szaleni to egz. recenzencki od Fabryki (czytajcie, czytajcie i kochajcie jak ja! :D), Gwiazd naszych wina (niesamowita powieść!) też przedpremierowy ale od Bukowego. Kolejną jest Przez burze ognia (dalej nie mogę uwierzyć że mam ^^) od Moondrive'a, Chłopcy od sqn (miała być dzisiaj recenzja, ale będzie jutro), Blask i Nevermore: Cienie przyszły od Jaguara.
Prawa strona - zaczynamy od kalendarza Pawlikowskiej, dostałam od rodziny i jest bardzo inspirujący :). Królowa musi umrzeć właśnie się czyta i jest na razie dziwnie, ale zobaczymy jak będzie dalej, od Dreams. Syrena, Królestwo Cieni i Studnia wieczności od Publicat. <3 Widać też styczniowy numer NF, ale w tym roku ich omawiać nie będę. :)

Zapomniałam na zdjęcie wziąć Pięknych Istot i płyty Calvina Harrisa, którą dostałam na urodziny, bo miałam chwilową fazę na jego kilka kawałków, w sumie teraz też mam od czasu do czasu. :> Poza tym mam duże zaległości i naprawdę potrzebuję ferii (powtarzam to milion razy dziennie z nadzieją, że szybciej minie).
I macie bardzo pozytywną piosenkę na te pochmurne i męczące dni. :)
DO PÓŹNIEJ! =)

środa, 30 stycznia 2013

KONKURS książkowy!


Gwiazd naszych wina !KONKURS!

Obiecałam, że na dniach zrobię konkurs, w którym będziecie mieć możliwość wygrania ''Gwiazd naszych wina'' - książkę o której ostatnio jest bardzo głośno, która zbiera same pozytywne recenzje i którą jak czytałam bardzo chcecie przeczytać! Jednej osobie to ułatwię, ponieważ mam dla Was jeden egzemplarz. Wystarczy zrobić tylko kilka rzeczy i trzymać kciuki, żeby dopisało szczęście. :)

Zachęcam do przeczytania fragmentów powieści i mojej recenzji (będą potrzebne Wam w rozwiązaniu zadania konkursowego, bądź zachęcą do udziału w konkursie):


Co należy zrobić?
W komentarzu pod tym postem podać adres e-mail, nick/pseudonim (osoby anonimowe) i rozwiązanie zadania konkursowego, które jest wręcz banalne. :)

Zadanie konkursowe:
Przeczytaj fragmenty książki ''Gwiazd naszych wina'' (linki do nich podałam wyżej) i wybierz z nich jakiś cytat, który zwrócił w jakimś stopniu Twoją uwagę, sprawił że nie możesz doczekać się momentu, w którym sięgniesz po tę powieść. Wybrany cytat umieść w komentarzu wraz z danymi, które wymagam i są podane wyżej ^^ (Cytaty mają pochodzić tylko i wyłącznie z tych fragmentów)
PS. Cytaty mogą się powtarzać, jeden cytat może spodobać się piętnastu osobom i nic się nie stanie. Jeśli nie znajdziecie lepszego, podajcie ten który już ktoś podał. :]

Dodatkowe informacje:
Konkurs organizuję z wydawnictwem Bukowy Las, wygraną jest ''Gwiazd naszych wina''. Wyniki konkursu podam w dniu premiery, czyli 6 lutego w okolicach godz. 22. Dlatego konkurs trwa do 6 lutego do godz. 15:30. :)  Osoby, które spełnią wszystkie warunki, wypisane wyżej, wezmą udział w losowaniu, w którym zostanie wylosowana jedna osoba, do której trafi ta powieść. Książka zostanie wysłana w ciągu tygodnia do zwycięzcy. 

+ Będzie mi bardzo miło, gdy wstawicie na swoje blogi poniższy podlinkowany do tej notki baner. Nie jest to jednak obowiązkowe i nie ma za to dodatkowych losów. =)

ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA! 
W razie jakiś wątpliwości, piszcie bo mogłam o czymś zapomnieć. :)

wtorek, 29 stycznia 2013

Top 10: Pisarze, z którymi chciałabym wybrać się na kawę


Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień. Dzisiaj pora na.. najważniejsze książki mojego życia :)
Dzisiaj przyszła pora na autorów, więc będą to (jak zaraz zobaczycie) Ci, którzy napisali najciekawsze książki :D

1. Agnieszka Grzelak
Wybrałam tę pisarkę, ponieważ jestem zachwycona i oczarowana światem jaki stworzyła w swoim cyklu Blask Corredo i chciałabym porozmawiać o nim trochę dłużej, dowiedzieć się więcej rzeczy i posłuchać o życiu bohaterów jeszcze raz. :)

2. Hanna Cygler
Trylogię o Zosii Knyszewskiej pochłonęłam błyskawicznie i nie tylko ja, bo poleciłam ją babci, cioci, i każdy był zachwycony. Dlatego myślę, że spotkanie wyglądałoby ciekawie i mogłabym posłuchać jak powstała ta historia, skąd czerpała inspiracje..

3.Katarzyna Michalak
Bo mimo tego, że przeczytałam jej dopiero jedną powieść, to nadal mam ''głód'' na książki tej autorki i zapytałabym z pewnością jak ona to robi :D 

4. Jodi Picoult
Uwielbiam w jej twórczość i to, że podejmuje się naprawdę trudnych tematów i wykorzystuje je tak, że z wielką ciekawością czytamy, obserwujemy i analizujemy wszystkie wydarzenia i wyciągamy z tego wnioski. Potrafi wzruszyć, rozśmieszyć i nauczyć. Myślę, że dzięki takiemu spotkaniu dowiedziałabym się wielu ważnych informacji.

5. Markus Zusak
Złodziejka książek jest dla mnie książką wybitną i bardzo chciałabym poznać autora tej pozycji. Mogłabym porozmawiać i rozszerzyć wiedzę o Śmierci i co skłoniło go do napisania tak innej i niesamowicie pięknej, ale równocześnie wzruszającej historii.

6. Carlos Ruiz Zafon
Zaczęło się wszystko od Mariny, przy której nie wiedziałam co właściwie się ze mną dzieje. Czytając zakończenie myślałam, że się pomyliłam i czytam coś innego, bo strasznie mnie wkurzyło i zasmuciło. Cień wiatru oczarował. Podoba mi się jego styl, język i dosłownie wszystko, więc chciałabym aby poprowadził mnie ulicami Barcelony i po prostu.. mówił :)

7. Cassandra Clare
Ponieważ bezgraniczna miłość do książek zaczęła się od Darów Anioła, to po przeczytaniu ich wpadłam w wir czytania no i nadal w nim trwam. Chciałabym wypytać o Jace'a i wszystko co z nim związane, o cały ten świat i inne nowe pomysły. Z pewnością też wyrzuciłabym jej to, że kontynuowanie trylogii nie było dobrym pomysłem. :]

8.Rachel Caine
Wampiry z Morganville ubóstwiam, mimo że mam stanowczo za długą przerwę od nich i nie jestem na bieżąco. Oczarował mnie Myrnin z różowymi kapciami *__* i inni bohaterowie. Poza tym wygląda na miłą i bardzo pozytywną. :)

9. Lauren Kate
Upadli to cykl, w którym jestem obłędnie zakochana (czy też w Danielu, jak wolicie). Porozmawiałabym z nią o miłości, aniołach, jej wizjach i nowych pomysłach.

10. J. K. Rowling
Nie wychowałam się na HP, zaczęłam czytać go całkiem niedawno, ale bardzo chciałabym usłyszeć od niej samej skąd się to wszystko wzięło i dzięki temu poczułabym się tak, jakbym była w Hogwarcie <3

***
Jak widzicie, podzieliłam ich na trzy grupy - w pierwszej polskie autorki, dalej zagraniczni - ale w drugiej są Ci, którzy piszą bardziej książki ''dorosłe'', a w trzeciej dla młodzieży i nie tylko - ogólnie pojęta fantastyka. :) Oczywiście mogłabym wymienić mnóstwo autorów, ale nie z każdym wybrałabym się na kawę, bo sądząc po książkach byłoby to za mało zabawne i ciekawe spotkanie. :D
PS. Jutro postaram się zrobić konkurs na blogu, o ile nie wykończy mnie szkoła. Trzymajcie kciuki! :P

I nutka, którą słucham i słucham i wywołuje u mnie taakie! emocje:

niedziela, 27 stycznia 2013

Gwiazd naszych wina - John Green


Tytuł oryginału: The Fault in Our Stars
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania:  6 lutego 2013!
,,-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.''

Są książki, które polecają wszyscy dookoła, wystawiają najwyższe oceny, a gdy je czytamy, czujemy się oszukani, bo okazują się nudne, mało oryginalne i na pewno nie takie, jakimi je wszyscy opisywali. Ale są jeszcze powieści, które nie bez powodu otrzymały niezliczoną ilość nagród i zostały przedstawione jako te najlepsze roku poprzedniego. To lektury, które zapadają na długo w pamięć, wywołują w czytelniku wiele skrajnych emocji i często opowiadają o trudnych, bolesnych tematach, których sami unikamy. Gwiazd naszych wina należy do tej drugiej grupy, a na dodatek ma wiele innych plusów, które sprawiają, że czasami warto zaufać rekomendacji New York Timesa, czy chociażby Wall Street Journal.

Hazel jest szesnastolatką, która ciężko choruje i żyje dzięki pewnej terapii, która nie uratowała jej życia, a przedłużyła je. Całe dnie spędza z książką w ręku lub na oglądaniu America’s Next Top Model. Nie jest podobna do swoich rówieśniczek i nie ma tych samych priorytetów co one, nie uczęszcza do szkoły, nie koleguje się z nikim. Zamyka się w sobie i zamiast walczyć, zaczyna się poddawać. Wtedy wkracza jej mama, proponując aby poszła na spotkanie grupy wsparcia dla chorej młodzieży. Dziewczyna oczywiście się buntuje, ponieważ uważa, że nie potrzebuje tego i wszystko jest z nią w porządku. Jednak kiedy zauważa, że jej argumenty nie przekonują nikogo, postanawia tam pojechać. Wtedy właśnie w jej życiu następuje nagły zwrot - na spotkaniu poznaje tajemniczego i seksownego chłopaka, który cały czas się na nią gapi. Augustus nieustannie ją czymś zaskakuje, a ponadto ma niezwykłe poczucie humoru, dzięki któremu Hazel odzyskuje wiarę w siebie i zaczyna dostrzegać to, na co wcześniej nie zwracała uwagi. Bohaterka zadaje sobie pytania, na które będzie szukała odpowiedzi: Czym są choroba i zdrowie? Co znaczy życie i śmierć?

źródło
Od kilku miesięcy czytając zagraniczne blogi i oglądając vlogi, natykałam się na recenzje książki Johna Greena The Fault in Our Stars, w których dosłownie wszyscy polecali, zachęcali i pozytywnie się o niej wypowiadali. Później obejrzałam trailer, który wrzucił Bukowy Las na swoją tablicę i właśnie wtedy dowiedziałam się, że powieść ukaże się za kilka miesięcy w Polsce! Bardzo byłam tym faktem podekscytowana, ponieważ słuchając tyle zalet tej historii, miałam ogromną ochotę, zagłębić się w losy głównych bohaterów i odkryć to, co sprawiło, że świat zwariował na punkcie Hazel i Augustusa. Powieść tę wyróżniono wieloma nagrodami, przetłumaczono na kilkadziesiąt języków i na jej podstawie nakręcono film. A to tylko część sukcesów Gwiazd naszych wina.

John Green jest znanym autorem bestsellerów, jego debiutancka powieść Szukając Noel porównywalna jest do Buszującego w zbożu. Publikował jeszcze inne, ale to ta wydana jako ostatnia [Gwiazd naszych wina], przyniosła mu ogromną popularność. Otrzymał wiele nagród literackich, m.in.: Edgar Award, Printz Honor i Printz Medal. Obecnie mieszka z żoną i synem w Indianapolis.

Nikogo nie zdziwi na pewno to, że napiszę o tej książce same dobre rzeczy, prawda? Sięgając po tę pozycję miałam wysokie oczekiwania, ponieważ już sam fragment wzbudził we mnie pewne emocje, a jeszcze przed tym, wszystkie razem wzięte opinie. Spodziewałam się wspaniałej historii z równie wspaniałymi bohaterami i innymi elementami i taką też otrzymałam. Fabuła jest z pewnością nietypowa, bo mimo że temat ten wałkowany jest od dawna i wielu autorów próbuje na różne sposoby, pisać na jego podstawie jakieś historie, to ta tutaj pomimo tego jest inna. Jest opowiedziana zupełnie na nowo, całkowicie innym sposobem, który powinien zachwycić wszystkich. Przede wszystkim autor odważnie i wnikliwe prezentuje nam oblicza choroby, dzięki czemu możemy z bliska przyjrzeć się o co w tym chodzi i uzmysłowić sobie, że wcześniej nie mieliśmy tak bliskiego kontaktu z kimś chorym. Bo właśnie takie się ma wrażenie czytając Gwiazd naszych wina. Wspomnieć trzeba też, że nie spotkamy tutaj nieustannego smutku i pewnej melancholii i rozważań o śmierci - pisałam, że powieść czymś różni się od innych. Jest nie tylko odważna, wnikliwa, ale też dowcipna. 

Bohaterowie są kolejnym, silnym atutem tej powieści, dzięki niesamowicie interesującej kreacji. Stanowią solidną podstawę historii, ponieważ autor wykreował ich na nietuzinkowe i podchodzące do swojego życia z pewnym dystansem osoby. Są z pewnością bardzo realistyczni, mają swoje wady i zalety - dzięki temu łatwo jest nam zrozumieć ich sposób myślenia. Dowiadujemy się od nich, co może sprawić im przykrość, bo to ''normalni'' ludzie zazwyczaj nieświadomie popełniają błędy, które osoby chorujące odbierają całkowicie źle. Jako naciągane współczucie, bo tak wypada, nagłe czułości, bo dzięki temu poczują się lepiej. Tak to nie działa. Hazel jest całkowitym przeciwieństwem dziewczyn, które na co dzień widuję, ponieważ posiada swoje dwie strony - jedną całkowicie zamkniętą, poetycką, drugą - zwyczajnej nastolatki, która namiętnie ogląda America’s Next Top Model i pewnego dnia zaprzyjaźnia się z intrygującym Augustusem. Chłopak nieustannie rozbawiał mnie swoim poczuciem humoru, ale w połączeniu z Hazel wprowadzali w melancholijny klimat, gdzie zastanawiałam się nad odpowiedziami na pytania, które co chwilę sobie zadawałam. Warto zwrócić uwagę również na Isaaca (przyjaciela Augustusa), który potrafi przyłączyć się do tej dwójki i tworzyć zgrany zespół, który w swoim towarzystwie czuje się najlepiej.

Gwiazd naszych wina to powieść, która porusza do głębi. Przedstawia życie na pozór zwyczajnych nastolatków, ale taszczących za sobą ogromny ciężar - nieuleczalną chorobę, która zatruwa im całe życie. John Green odważył się przedstawić tę historię nie tylko w sposób, który zmusza do refleksji, ale też taki, gdzie będziemy mogli się pośmiać wraz z postaciami i poczuć się przez chwilę szczęśliwi jak oni. Kiedy przeczytałam ostatnie pięćdziesiąt stron, nie wiedziałam czy mam wstać, czy siedzieć czy płakać. Powiedziałam: Wow, to było piękne! Czy polecam? Oczywiście! Jest to niezwykła, głęboka, zabawna i zmuszająca do tego, aby podnieść głowę i ujrzeć to co mamy, zamiast narzekać na brak jakiejś rzeczy. Zachęcam naprawdę z całego serca do przeczytania historii, która zmienia patrzenie na świat i uzmysławia nam, czym tak naprawdę jest choroba, zdrowie, życie i śmierć..
Moja ocena 6/6, 10/10
Za książkę dziękuję wyd. Bukowy Las!

***
Tutaj macie pierwszą część fragmentu Gwiazd naszych wina, a tutaj drugą. Ponadto przypominam, że książka będzie miała swoją premierę już 6 lutego! I przed premierą na blogu pojawi się konkurs (pod koniec stycznia), dlatego zachęcam do zaglądania i wypatrywania. :) 

sobota, 26 stycznia 2013

Nowości i zapowiedzi {9}

NOWOŚCI
_____________________________________________________________
Córka wiedźmy, Paula Brackston
Premiera: 25 styczeń 2013
Bellona 
Jednocześnie romans historyczny i opowieść z gatunku fantasy, która doskonale wpisuje się w Erę Wodnika, wprowadzając czytelnika w niebezpieczny, choć fascynujący świat magii i ziołolecznictwa. Jej bohaterce, osobie wyjątkowo niezależnej, udaje się przeżyć zarazę, polowanie na czarownice i wojny, po to, by wreszcie uwolnić świat od zła.
Akcja powieści rozpoczyna się w roku 2007, z chwilą, gdy bohaterka, Elizabeth Anne Hawksmith, przybywa do Wierzbowej Zagrody. W owym czasie ma trzysta osiemdziesiąt cztery lata, lecz wygląda na osobę pięćdziesięcioletnią, silną i sprawną.
W chwili zapomnienia używa magii, na przykład do naprawienia zawodnego silnika samochodu. Kobieta nie wchodzi w bliższe relacje z sąsiadami, szczególnie unikając przedstawicieli kleru. Jej niechęć do kontaktów z ludźmi udaje się przełamać nastoletniej Tegan, dziewczynie pełnej radości życia, która wyraźnie nie przystaje do rówieśników. To dzięki niej przenosimy się w przeszłość i poznajemy wcielenia Elizabeth. Dowiemy się, jak wiedźma radziła sobie w hrabstwie Wessex w 1627 roku – w czasach zarazy i polowań na czarownice – następnie w XIX wiecznym Londynie, gdzie grasował Kuba Rozpruwacz, a także w ogarniętej wojną Flandrii w roku 1917.
Powieść można postrzegać jako opis odwiecznej relacji nauczyciela i ucznia, w której wiedza magiczna przekazywana jest bezpośrednio z pokolenia na pokolenie. Udowadnia ona również starą prawdę, że „ludzie boją się tego, czego nie potrafi ą wyjaśnić”, jak w przypadku polowań na czarownice. Nawet współczesna fascynacja magią i właściwościami ziół i kamieni, pozornie oświecona Era Wodnika, nie pozwala umieścić nad drzwiami szyldu reklamującemu usługi magiczne. Ta gorzka refleksja Elizabeth uświadamia, jak daleka droga czeka współczesny świat, by mógł przyjąć rzeczy odmienne.

 Spojrzenie elfa, Katrin Lankers
Premiera: 24 styczeń 2013
Dreams
Kiedy Mageli poznaje tajemniczego Erina, wyczuwa, że chłopak jest inny. Nieznajomy pociąga ją jednak coraz bardziej. Dziewczyna balansuje na granicy jawy i sennych marzeń, coraz bardziej tracąc poczucie rzeczywistości. Gdy chłopakowi grozi niebezpieczeństwo, Mageli musi podjąć decyzję: czy może go uratować wierząc w moc swoich snów?
Erin nie spuszczał z niej oczu – pod wpływem tego hipnotycznego spojrzenia rozum odmawiał Mageli posłuszeństwa.
– Jesteśmy do siebie tak niezwykle podobni – powiedział. – A jednocześnie tak bardzo różni. Jakbyśmy żyli w dwóch całkiem odmiennych światach. Ja w mojej krainie elfów a ty w świecie…
– Ludzi – dokończyła Mageli.
– Ludzi – potwierdził Erin, jakby dla niego ten świat był równie dziwny, co dla niej kraina elfów. – Utracona ojczyzna – wymruczał tak cicho, że dziewczyna nie była pewna czy w ogóle to usłyszała.

 Kruk, Alison Croggon
Premiera: 24 styczeń 2013
Galeria Książki
Fascynująca opowieść rozwija się ku punktowi kulminacyjnemu, a brat głównej bohaterki odkrywa własny ukryty dar oraz rolę, jaka przypadła mu w walce z Mrokiem.
Hem jest sierotą i żyje w ciągłym zagrożeniu, dopóki nie spotyka Maerad, która okazuje się jego utraconą przed laty siostrą. Dziewczyna ma jednak do wypełnienia własne przeznaczenie. Hem trafia do złotego miasta Turbanska, gdzie poznaje nauki bardów i zaprzyjaźnia się z tajemniczym białym krukiem. Kiedy miasto atakują armie Mroku, chłopak wraz ze swym opiekunem Salimanem i Zeliką uciekają, by dołączyć do walczących z najeźdźcą. To wówczas nawiedza go wizja, z której dowiaduje się, że on także ma do odegrania rolę w powierzonej Maerad misji rozwiązania zagadki Drzewnej Pieśni.
Alison Croggon, rozwijając w Kruku historię opowiedzianą w Darze i Zagadce, tworzy zdumiewający swym pięknem świat, na który pada złowieszczy cień ciemności. Świat, w którym Maerad i Hem muszą przygotować się do stoczenia ostatecznej bitwy w obronie Światła.

ZAPOWIEDZI
_____________________________________________________________
 Przez ciebie, Emily Hainsworth
Premiera: 29 stycznia 2013
Amber
Była miłością jego życia.
Czy – żeby ją odzyskać – jego miłość pokona granice niemożliwego?
Osiemnastoletni Camden nie potrafi się pogodzić ze śmiercią swojej dziewczyny. Viv była wszystkim co dobre w jego życiu: pomagała mu się pozbierać po kontuzji, która położyła kres marzeniom o piłkarskiej karierze.
Była przy nim, kiedy rozpadła się jego rodzina. Oddałby wszystko, żeby choć raz zobaczyć ją znowu.
Codziennie przychodzi w miejsce, gdzie rozbił się jej samochód.
I pewnego dnia widzi dziewczynę…
To nie Viv, ale – choć to brzmi kompletnie nieprawdopodobnie – nieznajoma może mu pomóc znów ją spotkać… w świecie, w którym Viv nadal żyje.
Lecz w tym świecie wszystko wygląda inaczej, a Viv nie jest tą dziewczyną, jaką Cam zapamiętał. Wkrótce pozna szokującą prawdę i będzie musiał zdecydować: zostać z ukochaną czy ją opuścić, zanim drzwi pomiędzy ich światami zamkną się na zawsze…


Ciemnorodni, Alison Sinclair
Premiera: 31 styczeń 2013
Bellona 
Ciemnorodni obawiają się magii oraz wszystkiego, co jest z nią związane. Wierzą jednak, że magię można zabić – znika ona z powierzchni ziemi wraz z magiem, który się nią para. Ale czy uda im się ją pokonać? Rewelacyjna, trzymająca w napięciu pierwsza część trylogii – przez znawców określana jedną z najlepszych w dziejach fantasy! 

***
Szukałam i nie mogłam znaleźć więcej propozycji na ten tydzień, które by mnie jakoś zaciekawiły. W sumie to najbardziej interesują mnie nowości tego tygodnia, a nie przyszłego. :D Najchętniej zabrałabym się za romans historyczny z elementami fantasy, czyli Córkę wiedźmy. Spojrzenie elfa wydaje się być na swój sposób oryginalne i fajne, ale czy takie będzie? To się okaże po Waszych recenzjach, bo ja w planach na ten czas jej nie mam. Co do zapowiedzi - pomysł napisania Przez ciebie nie wydaje mi się oryginalny, bo już gdzieś to było, w Ciemnorodnych to samo, ale ta druga mnie baaardzo interesuje! =) A jak z Wami jest? :>

Recenzja Gwiazd naszych wina pojawi się jednak jutro, bo dziś nie ma już sensu jej dodawać. ^^

piątek, 25 stycznia 2013

Fragment: ''Gwiazd naszych wina'' John Green [część 2]

Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy imieniem Philip. Odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głównie na czytaniu (zwłaszcza ukochanej książki) i oglądaniu „America's Next Top Model”. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot o 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

Gwiazd naszych wina Johna Greena jest wnikliwa i odważna, zabawna i ironiczna. Autor, pisząc o nastolatkach, ale nie tylko dla nich, w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.

 FRAGMENT CZĘŚĆ DRUGA 
(Kilka dni temu udostępniłam Wam część 1, którą możecie przeczytaj tutaj)

– Nazywam się Augustus Waters – oznajmił. – Mam siedemnaście lat. Półtora roku temu zawarłem przelotną znajomość z kostniakomięsakiem, ale dziś przyszedłem tutaj na prośbę Isaaca.
– A jak się czujesz? – zapytał Patrick.
– O, świetnie. – Augustus Waters uśmiechnął się kątem ust. – Jak na rollercoasterze, który cały czas jedzie w górę, przyjacielu.
Gdy nadeszła moja kolej, powiedziałam:
– Jestem Hazel. Mam szesnaście lat. Guz tarczycy z przerzutami do płuc. Czuję się dobrze.
Godzina mijała szybko. Omawiano walki, zwycięskie bitwy w wojnach skazanych na przegraną. Żywiono się nadzieją. Wychwalano i potępiano rodziny. Uzgodniono, że przyjaciele po prostu tego nie rozumieją. Popłynęły łzy. Zaoferowano pocieszenie. Ani Augustus Waters, ani ja nie odzywaliśmy się, dopóki Patrick nie zaproponował:
– Augustusie, może zechciałbyś podzielić się z grupą swoimi obawami.
– Moimi obawami?
– Tak.
– Boję się zapomnienia – wyznał bez chwili wahania. – Boję się tego niczym ślepiec ciemności.
– Za wcześnie na takie uwagi – wtrącił Isaac z lekkim uśmiechem.
– Wyraziłem się niedelikatnie? – zafrasował się Augustus. – Potrafię być ślepy na uczucia innych ludzi.
Isaac zaśmiał się, ale Patrick uniósł palec w karcącym geście.
– Augustusie, proszę, wróćmy do ciebie i twoich walk. Powiedziałeś, że boisz się zapomnienia?
– Tak – potwierdził chłopak.
Patrick wyglądał na zagubionego.
– Czy, hm, czy ktoś chciałby jakoś to skomentować?
Nie chodziłam do normalnej szkoły od trzech lat. Moimi najlepszymi przyjaciółmi byli rodzice. Trzecim przyjacielem był pisarz, który nie miał nawet pojęcia o moim istnieniu. Należałam do osób raczej nieśmiałych, nie do takich, które w klasie ciągle siedzą z ręką w górze.
.
A mimo to tym razem postanowiłam się odezwać. Niepewnie podniosłam dłoń i Patrick, wyraźnie zachwycony, natychmiast zawołał:
– Hazel!
Na pewno uznał, że się wreszcie otworzyłam, że staję się Częścią Grupy.
Popatrzyłam na Augustusa Watersa, który odwzajemnił moje spojrzenie. Oczy miał tak błękitnie, że aż przejrzyste.
– Nadejdzie czas – zaczęłam – gdy wszyscy będziemy martwi. Nadejdzie czas, gdy nie pozostanie ani jeden człowiek, który by pamiętał, że ktokolwiek kiedykolwiek żył czy że nasz gatunek czegokolwiek dokonał. Nie pozostanie nikt, kto by pamiętał Arystotelesa lub Kleopatrę, a co dopiero ciebie. Wszystko, co zrobiliśmy, zbudowaliśmy, napisaliśmy, wymyśliliśmy albo odkryliśmy, pójdzie w zapomnienie, a to – wykonałam szeroki gest – zupełnie straci sens. Może ta chwila nadejdzie szybko, a może jest odległa o miliony lat, ale nawet jeśli przetrwamy śmierć naszego słońca, nie będziemy istnieć wiecznie. Był czas, gdy organizmy nie miały świadomości, i nadejdzie czas, gdy znów będą jej pozbawione. Nie myśl o tym, że zapomnienie jest nieuniknione. Wierz mi, że wszyscy tak robią.
Dowiedziałam się tego od wspomnianego wcześniej trzeciego najlepszego przyjaciela, Petera van Houtena, żyjącego w odosobnieniu autora Ciosu udręki, książki w moim mniemaniu najbliższej Biblii. Peter van Houten był jedynym znanym mi człowiekiem, który zdawał się (a) rozumieć, jak to jest umierać, lecz (b) jednak nie umrzeć.
.
Kiedy skończyłam, zapadła dość długa cisza, a ja patrzyłam, jak na twarz Augustusa wypełza uśmiech – nie krzywy uśmieszek chłopaka, który chciał wyglądać seksownie, gdy się we mnie wgapiał, ale prawdziwy uśmiech, wręcz za szeroki na jego twarz.
.
– Niech to gęś! – powiedział cicho. – Niezły z ciebie numer.
Żadne z nas nie odezwało się więcej do zakończenia spotkania. Na koniec musieliśmy wszyscy wziąć się za ręce i Patrick odmówił modlitwę.
– Panie Jezu Chryste, zebraliśmy się tutaj w Twoim Sercu, dosłownie w Twoim Sercu, ponieważ dotknęła nas choroba. Tylko Ty znasz nas tak dobrze, jak my znamy siebie. Poprowadź nas ku życiu i światłu przez ten czas próby. Modlimy się za oczy Isaaca, za krew
Michaela i Jamiego, za kości Augustusa, za płuca Hazel, za krtań Jamesa. Modlimy się, byś nas uzdrowił i byśmy odczuli Twój pokój i Twoją miłość, która przekracza wszelkie zrozumienie. Nosimy w sercach tych, których znaliśmy i kochaliśmy, a którzy odeszli do Twego domu: Marię, Kade’a, Josepha, Haley, Abigail, Angelinę, Taylor, Gabriela…
Lista była długa. Wielu ludzi na tym świecie już zmarło. I podczas gdy Patrick monotonnym głosem odczytywał litanię imion z kartki papieru, ponieważ była za długa, żeby nauczyć się jej na pamięć, ja z zamkniętymi oczami starałam się zachować modlitewny nastrój, ale przede wszystkim wyobrażałam sobie dzień, w którym moje imię znajdzie się w tym zestawieniu, na samym jego końcu, gdy wszyscy już przestają słuchać.
.
Kiedy Patrick umilkł, wygłosiliśmy tę durną mantrę – BĘDĘ ŻYŁ DZIŚ NAJLEPIEJ, JAK POTRAFIĘ – i spotkanie dobiegło końca. Augustus Waters dźwignął się z krzesła i podszedł do mnie. Chód miał tak samo krzywy jak uśmiech. Był ode mnie znacznie wyższy, ale stanął w pewnej odległości, więc nie musiałam odchylać głowy, by spojrzeć mu w oczy.
.
– Jak się nazywasz? – zapytał.
– Hazel.
– A pełne nazwisko?
– Hazel Grace Lancaster.
Już miał powiedzieć coś więcej, kiedy podszedł do nas Isaac.
– Poczekaj chwilę – poprosił Augustus, unosząc palec, a potem zwrócił się do kolegi: – Było znacznie gorzej, niż uprzedzałeś.
– Mówiłem ci, że to przygnębiające.
– To po co bierzesz w tym udział?
– Nie wiem. Może trochę pomaga?
Augustus spytał go na ucho, myśląc, że nie usłyszę:
– Czy ona często tu przychodzi?
Nie dosłyszałam odpowiedzi Isaaca, ale Augustus rzekł:
– Rozumiem. – Ujął przyjaciela za oba ramiona i cofnął się pół kroku. – Opowiedz Hazel, co się wydarzyło w klinice.
Isaac oparł się dłonią o stolik z przekąskami i skupił na mnie spojrzenie swojego wielkiego oka.
– Dobra. Poszedłem rano do kliniki i wyznałem chirurgowi, że wolałbym być głuchy niż ślepy. A on na to: „To nie działa w ten sposób”, więc ja: „Tja, rozumiem, że to tak nie działa. Mówię tylko, że wolałbym być głuchy niż ślepy, gdybym miał wybór, choć przecież wiem, że go nie mam”. A facet odpowiedział: „Dobra wiadomość jest taka, że nie będziesz głuchy”. Odrzekłem więc: „Dziękuję za zapewnienie, że nie ogłuchnę z powodu raka oka. Mam wielkie szczęście, że taki intelektualny gigant jak pan zgodził się mnie operować”.
– Prawdziwy kozak – uznałam. – Postaram się zachorować na nowotwór oka, żeby tylko go poznać.
– Powodzenia. No dobra, muszę lecieć. Czeka na mnie Monica. Chcę się na nią napatrzeć, póki mogę.
– Gramy w Counterinsurgence jutro? – zapytał Augustus.
– No pewnie. – Isaac okręcił się na pięcie i wbiegł na górę, przeskakując po dwa stopnie naraz.
Augustus odwrócił się do mnie.
– Dosłownie – powiedział.
– Dosłownie? – zdziwiłam się.
– Znajdujemy się dosłownie w Sercu Jezusa – wyjaśnił. – Myślałem, że to kościelna piwnica, a tymczasem to dosłownie Serce Jezusa.
– Ktoś powinien mu o tym powiedzieć – zauważyłam. – Chyba niebezpiecznie jest trzymać w swoim sercu młodzież chorą na raka.
– Sam bym mu powiedział – wtrącił Augustus – ale niestety dosłownie utknąłem w Jego Sercu, więc mnie nie usłyszy.
.
Zaśmiałam się. Pokręcił głową, spoglądając na mnie.
– Co? – zapytałam.
– Nic – odrzekł.
– To dlaczego tak na mnie patrzysz?
Uśmiechnął się półgębkiem.
– Bo jesteś piękna. Lubię patrzeć na pięknych ludzi, a jakiś czas temu postanowiłem nie odmawiać sobie prostych życiowych przyjemności. – Zapadła krótka niezręczna cisza. Augustus przebił się przez nią. – Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że wszystko i tak skończy się zapomnieniem, jak przed chwilą wyjątkowo klarownie wyłożyłaś.
Parsknęłam, westchnęłam czy może odetchnęłam, co i tak zabrzmiało jak kaszlnięcie, po czym zaprotestowałam:
– Nie jestem…
– Przypominasz zbuntowaną Natalie Portman. Natalie Portman z filmu V jak vendetta.
– Nie widziałam go.
– Naprawdę? – zdziwił się. – Piękna, rozczochrana dziewczyna zadziera z władzami i wbrew własnej woli zakochuje się w pewnym mężczyźnie, choć wie, że ma on kłopoty. Czy to nie brzmi jak twoja biografia?
Flirtował każdą sylabą. Mówiąc szczerze, ekscytował mnie. Nie wiedziałam nawet, że faceci mogą mnie ekscytować – nie w ten sposób, nie w rzeczywistości.
Obok nas przeszła jakaś młodsza dziewczynka.
– Jak leci, Aliso? – zapytał.
Uśmiechnęła się i wymamrotała:
– Cześć, Augustusie.
– Dziewczyna z Memoriala – wyjaśnił. Memorial był dużym szpitalem klinicznym. – A ty gdzie się leczysz?
– W Dziecięcym – odrzekłam, a mój głos zabrzmiał dużo słabiej, niż tego chciałam. Augustus pokiwał głową. Najwyraźniej rozmowa dobiegła końca. – No cóż… – powiedziałam, niepewnie wskazując głową schody, które miały nas wyprowadzić z Dosłownego Serca Jezusa. Przechyliłam wózek i ruszyłam. Augustus pokuśtykał obok mnie. – Do zobaczenia następnym razem – zasugerowałam.
– Powinnaś go obejrzeć – oznajmił. – To znaczy film V jak vendetta.
– Dobra. Postaram się.
– Nie. Ze mną. W moim domu – wyjaśnił. – Teraz.
Zatrzymałam się.
– Ledwie cię znam, Augustusie Watersie. Równie dobrze możesz maniakalnie mordować ludzi siekierą.
Pokiwał głową.
– Słusznie, Hazel Grace. – Minął mnie. Jego szerokie ramiona rozpychały zieloną koszulkę polo. Plecy miał proste, choć lekko przechylał się w prawo, z powodu protezy nogi, jak się domyśliłam. Kostniakomięsak czasami odbiera kończynę, żeby sobie spróbować człowieka. A jak mu posmakuje, bierze też resztę.
Poszłam za nim na górę, ale zostałam w tyle. Poruszałam się powoli, gdyż wchodzenie po schodach nie stanowiło ulubionego ćwiczenia dla moich płuc.
Potem wyszliśmy z Jezusowego Serca na parking. Wiosenne powietrze osiągnęło chłodną stronę doskonałości, a późnopopołudniowe słońce niebiańsko raniło nasze oczy[1].

[1]        Nawiązanie do wiersza Emily Dickinson Bywa światła Pochylenie.


Mama jeszcze nie przyjechała, co wydało mi się dziwne, ponieważ do tej pory zawsze na mnie czekała. Rozejrzałam się i zauważyłam, jak wysoka, kształtna brunetka wgniata Isaaca w kamienną ścianę świątyni, całując go zaborczo. Znajdowali się na tyle blisko, że moich uszu dobiegały specyficzne dźwięki, które wydawali, a także słyszałam, jak on powtarza: „Zawsze”, a ona odpowiada: „Zawsze”.
 .
Nagle koło mnie stanął Augustus i szepnął:
– Oni mocno wierzą w zasadę Publicznego Okazywania Uczuć.
– O co chodzi z tym „zawsze”? – Siorbanie zyskało na intensywności.
– To ich motto. Będą się  z a w s z e  kochali i tak dalej. Ostrożnie szacując, powiedziałbym, że w ciągu ostatniego roku użyli tego słowa jakieś cztery miliony razy.
.
Podjechały kolejne dwa samochody, do których wsiedli Michael oraz Alisa. Zostaliśmy tylko ja i Augustus, obserwujący Isaaca i Monicę, którzy poczynali sobie coraz śmielej, jakby wcale nie opierali się o ścianę miejsca kultu. Isaac sięgnął do jej piersi pod koszulką i zaczął ją miętosić, trzymając dłoń nieruchomo i poruszając tylko palcami. Zastanawiałam się, czy to może być przyjemne. Wcale tak nie wyglądało, ale postanowiłam wybaczyć Isaacowi, ponieważ miał niedługo stracić wzrok. Zmysły muszą się nasycić, póki człowiek czuje jeszcze głód i tak dalej.
.
– Wyobraź sobie, że po raz ostatni jedziesz do szpitala – odezwałam się cicho. – Po raz ostatni w ogóle jedziesz samochodem.
Nie patrząc na mnie, Augustus odparł:
– Psujesz mi nastrój, Hazel Grace. Usiłuję obserwować pierwszą miłość z jej cudowną nieporadnością.
– Wydaje mi się, że on sprawia jej ból – zauważyłam.
– Tak, trudno orzec, czy próbuje ją podniecić, czy wykonać badanie piersi. – W tym momencie Augustus Waters sięgnął do kieszeni i wyjął – Panie, zlituj się – paczkę papierosów. Otworzył ją i włożył papierosa do ust.
– Ty tak na poważnie? – zdumiałam się. – Uważasz, że to jest fajne? O Boże, właśnie wszystko zniszczyłeś.
– Jakie wszystko? – zainteresował się, patrząc na mnie. Niezapalony papieros zwisał z kącika jego nieuśmiechniętych ust.
– Całą sytuację, kiedy to chłopak, który nie jest nieatrakcyjny, nieinteligentny czy nie do zaakceptowania w jakiś szczególnie widoczny sposób, gapi się na mnie, rozumie niewłaściwe użycie dosłowności, porównuje mnie do aktorek i zaprasza do swojego domu na film. Ale oczywiście musi istnieć jakaś hamartia, a twoja polega na tym, że, mój Boże, chociaż miałeś cholernego raka, płacisz korporacji za szansę na to, aby wyhodować sobie kolejnego. O mój Boże! Zapewniam cię, że problemy z oddychaniem wcale nie są fajne. Totalnie się rozczarowałam. Totalnie.
 .
– Hamartia? – zapytał, nadal z papierosem w ustach, przez co zaciskał zęby. Niestety miał piękną linię szczęki.
– Tragiczna skaza – wyjaśniłam, odwracając się od niego. Ruszyłam do krawężnika, zostawiając Augustusa z tyłu, i wtedy usłyszałam, że nieopodal rusza jakiś samochód. To była mama. Pewnie czekała, żebym się z kimś zaprzyjaźniła czy coś w tym rodzaju.
Czułam, jak narasta we mnie ta dziwna mieszanina rozczarowania i złości. Nawet nie wiem tak naprawdę, co to było za uczucie, tylko że mnie przepełniało i że chciałam walnąć Augustusa, a równocześnie wymienić moje płuca na takie, które potrafią być płucami. Stałam w trampkach na samej krawędzi krawężnika z kulą na łańcuchu w postaci zbiornika z tlenem i dokładnie w chwili, gdy mama podjechała, poczułam, jak ktoś chwyta mnie za rękę.
 .
Wyrwałam dłoń, ale odwróciłam się do niego.
– Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz – powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. – A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.
– Metafora – powtórzyłam z powątpiewaniem. Mama czekała.
– Owszem, metafora – zapewnił.
– Czyli wybierasz swoje zachowania ze względu na ich metaforyczny wydźwięk… – podsumowałam.
– O, tak. – Uśmiechnął się. Szerokim, głupkowatym, prawdziwym uśmiechem. – Głęboko wierzę w metafory, Hazel Grace.
Odwróciłam się do samochodu. Zastukałam w okno. Otworzyło się.
– Idę na film do Augustusa Watersa – powiedziałam. – Proszę, nagraj dla mnie kilka kolejnych odcinków maratonu ANTM.

2


Augustus prowadził katastrofalnie. Zarówno zatrzymywaniu, jak i ruszaniu towarzyszyło gwałtowne szarpnięcie. Pas toyoty SUV wrzynał się w moje ciało za każdym razem, gdy Augustus hamował, a moja głowa leciała w tył, gdy przyspieszał. Być może byłam zdenerwowana – w końcu jechałam z obcym chłopakiem do jego domu, boleśnie świadoma tego, że moje beznadziejne płuca utrudnią wszelkie próby obrony przed niechcianymi awansami – ale prowadził tak zaskakująco fatalnie, że właściwie nie myślałam o niczym innym.
 .
Przejechaliśmy może półtora kilometra w szarpanym milczeniu, zanim się usprawiedliwił:
– Trzy razy oblałem egzamin na prawko.
– Nie mów!
Zaśmiał się, kiwając głową.
– No cóż, nie mam odpowiedniego wyczucia w protezie, a nie potrafię nauczyć się wciskać gaz lewą nogą. Lekarze twierdzą, że większość osób po amputacjach nie ma problemów z jeżdżeniem, ale… rozumiesz. Nie ja. W każdym razie wybrałem się na egzamin po raz czwarty i szło mi tak jak teraz. – Pół kilometra przed nami światło zmieniło się na czerwone. Augustus wdepnął hamulec, a ja zawisłam w trójkątnych objęciach pasa bezpieczeństwa. – Przepraszam. Przysięgam, że staram się być delikatny. No i pod koniec egzaminu byłem pewien, że znowu oblałem, a tymczasem instruktor powiedział: „Jazda z tobą jest nieprzyjemna, ale bezpieczna w sensie technicznym”.
– Nie wiem, czy się z nim zgadzam – odpowiedziałam. 

***
Przypominam, że pierwszą część fragmentu możecie przeczytaj tutaj i dowiedzieć się kilku innych informacji o książce. Poza tym (jak już pisałam) spodziewajcie się konkursu, w którym do wygrania będzie ta książka i jutro (ew. w niedzielę) recenzji Gwiazd naszych wina. Premiera powieści jest już 6 lutego! Od siebie dodam jeszcze tylko tyle, że naprawdę warto zakupić tę pozycję, ponieważ jest.. piękna. (:
I trailer książki: 

czwartek, 24 stycznia 2013

Wiśniowy Dworek - Katarzyna Michalak


Seria/cykl wydawniczy: Seria owocowa tom IV
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: listopad 2012
,,- Najpierw ochrona, potem... potem zamówimy do pokoju butelkę wódki i karton soku. I przekąski. Będziesz opowiadała o wszystkim, co mnie w życiu ominęło, a ja będę próbowała to znieść. Na trzeźwo nie zdołam.''

Bloga prowadzę ponad rok i przez ten czas nieustannie przed oczami migały mi okładki książek Katarzyny Michalak, które wywoływały uśmiech na twarzy, ale nic poza tym. Czytałam Wasze recenzje, od których biła radość i szczerość, a mimo to po te powieści nie sięgnęłam. Sama właściwie nie wiem dlaczego, skoro byłam naprawdę zachęcona. Dlatego któregoś deszczowego dnia, kiedy nadarzyła się okazja, aby przeczytać Wiśniowy Dworek i napisać coś o nim, zgodziłam się nawet nie przeczytawszy opisu. Mój wzrok przyciągnęła okładka, która przypomina o wiośnie, o cieple i pewnej melancholii i to właśnie dzięki tym czynnikom rozpoczęłam swoją przygodę z twórczością tej pisarki. Przygodę, którą będę kontynuować, ponieważ we wszystkim się zakochałam, dosłownie. 

Danusia jest nauczycielką w wiejskiej szkole, która kocha to co robi, a dzieci odwdzięczają jej się tym samym - są przy niej pełni energii i próbują być jak najlepsi.  Jej azylem jest Wiśniowy Dworek, w którym może spokojnie poczytać książkę, pomarzyć.. Nie wyobraża sobie życia w wielkim mieście. W Warszawie mieszka Danka - szefowa międzynarodowej korporacji, która twardo stąpa po ziemi i nigdy nie pokazuje po sobie chwili słabości. Uważa, że życie na wsi nie jest dla niej przeznaczone, ponieważ życie toczące się powoli i otaczająca zewsząd przyroda nie jest w jej stylu. Dzieli je od siebie dosłownie wszystko, ale przeszłość w końcu da o sobie znać.. I tajemniczy mężczyzna, który wywróci ich życie do góry nogami.

,,- Minie - poprawił mnie z powagą. - Jutro minie. Do tego czasu masz odpoczywać.
- Ale ja jestem wypoczęta! Nic nie robię od ponad dwóch tygodni! Leżę, jem, czytam. A ty skaczesz dookoła mnie jak nadgorliwa kwoka.''

Wiśniowy Dworek to powieść, którą przeczytałam w sobotę i od tamtej pory nieustannie o niej myślę. Nawet próbowałam przestać - sięgnęłam po inną pozycję, ale i tak wróciłam do świata stworzonego przez Katarzynę Michalak i mam nieodpartą chęć, ponownie zagłębić się w tę historię. Historię, która wywarła na mnie tak skrajne emocje, że polecam ją wszystkim dookoła. I przepraszam, jeśli robi się to nudne, ale po prostu chcę, aby inni też odczuli to, co ja kiedy się śmiałam i wkurzałam, kiedy zgrzytałam zębami ze zniecierpliwienia i kiedy nie mogłam powstrzymać płynących po policzkach łez. Po lekturze tej cudownej, wspaniałej i ciepłej powieści miałam wrażenie, że nabrałam się czegoś, bo w środku czułam się źle. Chciałam więcej i nie mogę się wprost doczekać kiedy skosztuję kolejną porcję książek tej pisarki.

,,Dzieciaki są przeurocze! Jakie one mają teksty! Wczoraj Józio wypalił, że jego rodzice poznali się na odchodach.
- Co?!
- Na odchodach. Pierwszomajowych.''

Język jest prosty, a jednocześnie poetycki i chwytający ze serce, bo czytając ma się wrażenie, że każde słowo ma ogromne znaczenie. Fabuła obfituje w niespodziewane zwroty akcji, a gdy do tego dorzucimy świetnie wykreowanych bohaterów otrzymamy prawdziwy majstersztyk. I tak też rzeczywiście jest. Autorka połączyła ze sobą osoby całkowicie różne od siebie, pochodzące z innych środowisk, a jednocześnie bliskie swemu sercu. Danusia i Danka - to dzień i noc - pierwsza nieśmiała i pełna miłości do wszystkiego co ją otacza, druga zimna, nieufna, bez problemu idzie jej walnięcie kogoś w twarz, kto na to zasłuży, nie bawi się w ceregiele i jest szczera do bólu. Mężczyzna to bohater, który Was z pewnością zaskoczy wiele razy, a mimo to polubicie go. Jest tajemniczy i zimny, ale dla pewnych osób potrafi zrobić wszystko. Jak tu nie podziwiać tak świetnie wykreowanych postaci?

Wiśniowy Dworek polecam Wam całym sercem, które skradła swą powieścią Kasia Michalak. To książka, którą przeczytam ja, mając lat szesnaście, trzydzieści i sześćdziesiąt. Sami więc widzicie, że nie jest przeznaczona tylko dla określonej grupy wiekowej. To nie żaden romans, to historia, która posiada swoje drugie dno, ukazujące prawdziwe oblicze miłości, przyjaźni i innych ważnych wartości. Czyta się ją błyskawicznie, a wiem o czym mówię, bo nie można od niej odejść, do chwili gdy nie przeczyta się ostatniego słowa. Chociaż wtedy też nie można, bo nie wiadomo co po przeczytaniu ma się ze sobą zrobić. Najlepiej pójść po następną pozycję tej autorki, ale pojawia się dość duży problem, gdy jest to niemożliwe.. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po Wiśniowy Dworek, nawet jeśli nie czytaliście poprzednich części (tak jak ja na przykład), ponieważ ta jest o innych bohaterach, opowiada całkiem nową historię. Na koniec stawiam 6 i żałuję jedynie tego, że nie mogę więcej!
Moja ocena 6/6, 10/10
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego dziękuję!
 
Blog autorki - tu (polecam serdecznie zajrzeć!)

Seria owocowa:
Rok w Poziomce | Lato w Jagódce | Powrót do Poziomki | Wiśniowy Dworek

wtorek, 22 stycznia 2013

Fragment: ''Gwiazd naszych wina'' John Green [część 1]


Gwiazd naszych wina, John Green

 Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy imieniem Philip. Odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głównie na czytaniu (zwłaszcza ukochanej książki) i oglądaniu „America's Next Top Model”. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot o 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

Gwiazd naszych wina Johna Greena jest wnikliwa i odważna, zabawna i ironiczna. Autor, pisząc o nastolatkach, ale nie tylko dla nich, w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.

•polska premiera 6 lutego
•od ponad roku bestseller „New York Timesa”
•powieść roku 2012 wg „Time”
•autor roku wg „Entertainment Weekly”
•laureatka najważniejszej nagrody czytelników w USA: Goodreads Choice Awards 2012
•nr 1 „Wall Street Journal”
•polecana przez „Booklist”
•przekład na kilkadziesiąt języków
•wkrótce film w produkcji Fox 2000
•świetne recenzje w „The Guardian”, „New York Timesie”, National Public Radio, „Huffington Post”, „Washington Post”, na GoodReads i in.

FRAGMENT
„Gwiazd naszych wina”
John Green
Przełożyła Magda Białoń-Chalecka

1

Pod koniec zimy siedemnastego roku mojego życia mama stwierdziła, że wpadłam w depresję. Zapewne doszła do tego wniosku, bo rzadko wychodziłam z domu, spędzałam długie godziny w łóżku, ciągle czytałam tę samą książkę, mało co jadłam i całkiem sporo wolnego czasu, którego miałam w nadmiarze, poświęcałam na rozmyślania o śmierci.
 .
W każdej ulotce, na każdej stronie internetowej i w ogóle we wszelkich materiałach dotyczących raka wśród efektów ubocznych choroby zawsze wymieniana jest depresja. Lecz tak naprawdę ona nie jest skutkiem ubocznym raka. Depresja jest skutkiem ubocznym umierania. (Zresztą rak też jest skutkiem ubocznym umierania. Właściwie prawie wszystko nim jest). Tak czy siak, mama uznała, że potrzebuję pomocy, więc zawiozła mnie do lekarza rodzinnego, doktora Jima, który przyznał, że rzeczywiście tonę w totalnie obezwładniającej depresji klinicznej, a zatem należy zaordynować mi odpowiednie leki, a ponadto wysłać mnie na cotygodniowe zajęcia grupy wsparcia.
 .
Do grupy, której skład bezustannie się zmieniał, należeli młodzi ludzie na różnych etapach rozwoju choroby nowotworowej. Dlaczego jej skład się zmieniał? Efekt uboczny umierania.
Oczywiście, spotkania grupy były koszmarnie przygnębiające. Odbywały się co środa w podziemiu kościoła episkopalnego, mieszczącego się w kamiennym gmachu zbudowanym na planie krzyża. Siadaliśmy wszyscy w kręgu, w samym środku tego krzyża, dokładnie tam, gdzie nałożyłyby się na siebie dwie belki i gdzie znalazłoby się serce Jezusa.
Zwróciłam na to uwagę, ponieważ Patrick, lider grupy wsparcia i jej jedyny pełnoletni uczestnik, na każdym koszmarnym spotkaniu mówił o uświęconym Sercu Jezusa i o tym, jak to my, młodzi chorzy na raka, siedzimy dokładnie w samym jego środku i tak dalej.
 .
A oto jak przebiegały spotkania w Sercu Bożym: sześcioro, siedmioro albo dziesięcioro nastolatków wchodziło/wjeżdżało na wózkach do sali, raczyło się nędznym poczęstunkiem złożonym z ciasteczek i lemoniady, siadało w Kręgu Zaufania i wysłuchiwało Patricka, który po raz tysięczny relacjonował przygnębiającą historię swojego życia, czyli mówił o tym, że miał nowotwór jąder i lekarze uważali, że umrze, ale nie umarł, i proszę – oto on, nadal żywy, zupełnie dorosły, w kościelnej piwnicy, w sto trzydziestym siódmym najładniejszym mieście Ameryki, rozwiedziony, uzależniony od gier komputerowych, niemający przyjaciół, ledwie wiążący koniec z końcem dzięki eksploatowaniu swojej nowotworowej przeszłości, mozolnie dążący do zdobycia dyplomu magisterskiego, choć on i tak nie poprawi jego perspektyw zawodowych, czekający, jak my wszyscy, na miecz Damoklesa, niosący wyzwolenie, któremu umknął wiele lat temu, gdy rak odebrał mu oba jajka, lecz oszczędził to, co tylko najbardziej wspaniałomyślny człowiek mógłby nazwać życiem.
 .
I TY TEŻ MOŻESZ MIEĆ TYLE SZCZĘŚCIA!
 .
Potem się przedstawialiśmy: Imię. Wiek. Diagnoza. I jak się dzisiaj czujemy. Jestem Hazel, mówiłam, gdy nadchodziła moja kolej. Szesnaście lat. Pierwotnie rak tarczycy, z imponującą satelitarną kolonią od dawna osiadłą w płucach. I czuję się dobrze.
 .
Gdy już prezentacje obeszły całe kółko, Patrick zawsze pytał, czy ktoś chciałby się podzielić swoimi przeżyciami. I wówczas zaczynało się prawdziwe pandemonium wsparcia: wszyscy opowiadali o sile, walce i wygrywaniu, o remisji i tomografii. Muszę oddać sprawiedliwość Patrickowi: pozwalał nam też mówić o śmierci. Ale większość obecnych nie umierała. Większość miała dożyć wieku dorosłego, tak jak on.
(Co oznaczało, że wszystko to było podszyte sporą dozą rywalizacji, ponieważ każdy chciał pokonać nie tylko nowotwór, ale też pozostałych obecnych w sali. Zdaję sobie sprawę, że to nieracjonalne, ale kiedy ci oznajmiają, że masz na przykład dwadzieścia procent szans na przeżycie pięciu lat, włącza się matematyka i uświadamiasz sobie, że to jak jeden do pięciu… Rozglądasz się więc i kalkulujesz tak, jak by to zrobiła każda zdrowa osoba: muszę przeżyć czworo z tu obecnych).
 .
Jedynym pozytywnym akcentem na tych spotkaniach był chłopak imieniem Isaac, chudy młodzieniec o pociągłej twarzy i prostych, jasnych włosach opadających na jedno oko. To właśnie oczy były jego problemem. Trafił mu się jakiś fantastycznie nieprawdopodobny nowotwór oczu. Jedno usunięto mu, gdy był dzieckiem, a teraz nosił koszmarnie grube okulary, przez które jego oczy (i to prawdziwe, i to szklane) wyglądały na nadnaturalnie ogromne, tak jakby cała głowa składała się głównie z gałek ocznych. Z tego, czego zdołałam się dowiedzieć przy tych rzadkich okazjach, kiedy Isaac dzielił się przeżyciami z grupą, nawrót choroby stanowił śmiertelne zagrożenie dla jego drugiego oka.
Porozumiewaliśmy się z Isaakiem niemalże wyłącznie za pomocą westchnień. Za każdym razem, gdy ktoś rekomendował nową dietę antynowotworową, wdychanie zmielonej płetwy rekina czy coś w tym rodzaju, chłopak zerkał na mnie i wzdychał dyskretnie. Ja nieznacznie kręciłam głową i wzdychałam w odpowiedzi.
.
A zatem grupa wsparcia była kompletnie denna i po kilku tygodniach na samą myśl o niej miałam ochotę kopać i wrzeszczeć. Akurat tej środy, kiedy miałam poznać Augustusa Watersa, siedziałam na kanapie z mamą i oglądałam trzeci etap dwunastogodzinnego maratonu z poprzedniego sezonu America’s Next Top Model (który, prawdę mówiąc, już widziałam, ale co tam), wszelkimi sposobami usiłując się wykręcić od wyjścia z domu.
 .
Ja: Odmawiam chodzenia na grupę wsparcia.
Mama: Jednym z symptomów depresji jest brak zainteresowania formami aktywnego spędzania czasu.
Ja: Proszę, pozwól mi oglądać America’s Next Top Model. To jest aktywne spędzanie czasu.
Mama: To jest pasywne spędzanie czasu.
Ja: Mamo! Proszę.
Mama: Hazel, jesteś już nastolatką, nie małym dzieckiem. Musisz mieć przyjaciół, wychodzić z domu i prowadzić normalne życie.
Ja: Jeżeli chcesz, żebym była nastolatką, nie posyłaj mnie na grupę wsparcia. Kup mi fałszywy dowód osobisty, żebym mogła chodzić do klubów, pić wódkę i brać haszysz.
Mama: Zacznijmy od tego, że haszyszu się nie bierze.
Ja: Widzisz, wiedziałabym takie rzeczy, gdybyś załatwiła mi fałszywy dowód.
Mama: Pójdziesz na grupę wsparcia.
Ja: Błeee!
Mama: Hazel, zasługujesz na normalne życie.
To zamknęło mi usta, choć nie bardzo rozumiałam, jak uczestniczenie w spotkaniach grupy wsparcia wpasowuje się w definicję „normalnego życia”. Zgodziłam się pójść – jednak najpierw wynegocjowałam prawo do nagrania półtora odcinka programu, który miał mnie ominąć.
 .
Chodziłam na grupę wsparcia z tych samych powodów, z których pozwalałam pielęgniarkom po zaledwie półtorarocznej edukacji truć mnie chemikaliami o egzotycznych nazwach: chciałam zadowolić rodziców. Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.

Mama zaparkowała na okrągłym podjeździe z tyłu kościoła o 16.56. Udawałam, że poprawiam coś przy butli z tlenem, żeby zyskać chociaż sekundę.
– Chcesz, żebym ci to zaniosła?
– Nie trzeba – odrzekłam. Cylindryczny zielony zbiornik ważył tylko kilka kilogramów, a poza tym i tak ciągnęłam go za sobą na małym metalowym wózku. Butla dostarczała mi dwa litry tlenu na minutę za pośrednictwem wąsów tlenowych – przejrzystej rurki, która rozdzielała się na karku, zawijała za uszami i ponownie łączyła pod nosem. Całe to urządzenie było niezbędne, ponieważ moje płuca w roli płuc spisywały się beznadziejnie.
– Kocham cię – powiedziała mama, gdy wysiadłam.
– Ja ciebie też, mamo. Do zobaczenia o szóstej.
– Zaprzyjaźnij się z kimś! – zawołała przez opuszczone okno, kiedy się oddalałam.
.
Nie chciałam jechać windą, ponieważ jazda windą w grupie wsparcia to czynność symptomatyczna dla Ostatnich Dni. Zeszłam więc po schodach. Wzięłam sobie ciastko, nalałam trochę lemoniady do plastikowego kubka, a potem się odwróciłam.
Patrzył na mnie chłopak.
Na pewno nigdy wcześniej go nie widziałam. Był wysoki i smukły, choć muskularny. Plastikowe krzesełko, jakich używają dzieci w podstawówce, wydawało się pod nim śmiesznie małe. Miał mahoniowe włosy, proste i krótkie. Wyglądał, jakby był w moim wieku, może o rok starszy. Siedział, opierając się kością ogonową o krawędź krzesła, w pozie agresywnie niedbałej, z jedną dłonią do połowy wsuniętą do kieszeni ciemnych dżinsów.
.
Odwróciłam wzrok, nagle świadoma swoich rozlicznych niedoskonałości. Miałam na sobie stare dżinsy, które niegdyś były obcisłe, ale teraz wisiały w niewłaściwych miejscach, oraz żółtą koszulkę z emblematem zespołu, którego już nawet nie lubiłam. Do tego ta fryzura: byłam ostrzyżona na pazia i nawet się nie pofatygowałam, żeby przed wyjściem przeczesać włosy szczotką. Co więcej, miałam śmiesznie okrągłe policzki – efekt uboczny terapii. Wyglądałam jak proporcjonalnie zbudowana osoba z balonem zamiast głowy. Nie wspominając o opuchniętych kostkach u nóg. Znów zerknęłam na niego i okazało się, że nadal mnie obserwuje.
 .
Przyszło mi do głowy, że nareszcie rozumiem, dlaczego to się nazywa  k o n t a k t  wzrokowy.
Weszłam w krąg i usiadłam przy Isaacu, w odległości dwóch krzeseł od tamtego chłopaka. Znów zerknęłam. A on wciąż na mnie patrzył.
Powiem wprost: był przystojny. Jeśli nieatrakcyjny chłopak uporczywie się w ciebie wgapia, to w najlepszym wypadku uznajesz jego zachowanie za krępujące, a w najgorszym za formę napastowania. Ale przystojny chłopak… no cóż.
 .
Wyjęłam telefon i nacisnęłam przycisk, żeby sprawdzić godzinę – 16.59. Krąg zapełnił się nieszczęśnikami w wieku od dwunastu do osiemnastu lat, a potem Patrick rozpoczął od modlitwy o pogodę ducha: „Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego”. A ten facet nadal się we mnie wpatrywał. Poczułam, że się rumienię.
W końcu uznałam, że najodpowiedniejsza strategia to też zacząć się gapić. Przecież chłopaki nie mają monopolu na takie zachowanie. Zatem wpiłam się w niego przenikliwym wzrokiem, podczas gdy Patrick po raz tysięczny opowiadał o swojej bezjajeczności i tak dalej. Rozpoczęliśmy pojedynek na spojrzenia. Po chwili przystojniak uśmiechnął się i wreszcie zwrócił swoje błękitne oczy w inną stronę. Kiedy znów na mnie popatrzył, uniesieniem brwi oznajmiłam: „Ja wygrałam”.
Wzruszył ramionami. Patrick mówił dalej, aż w końcu nadszedł czas na przedstawienie się.
.
– Isaac, może ty będziesz dzisiaj pierwszy. Wiem, że czekają cię trudne chwile.
– Tja – potwierdził Isaac. – Na imię mi Isaac. Mam siedemnaście lat. I wygląda na to, że za kilka tygodni przejdę operację, po której stracę wzrok. Nie żebym narzekał czy coś, ponieważ wiem, że wielu z nas ma gorzej, ale cóż, bycie ślepcem jest do bani. Jakoś daję radę dzięki pomocy mojej dziewczyny. I takich przyjaciół jak Augustus. – Skinął głową w stronę chłopaka, który w ten sposób zyskał imię. – No i tak… – westchnął. Patrzył teraz na swoje dłonie, które złożył w kształt tipi. – Nic nie można na to poradzić.
– Możesz na nas polegać, Isaacu – odezwał się Patrick. – Powiedzcie to Isaacowi. Wszyscy monotonnym głosem wyskandowaliśmy:
– Możesz na nas polegać.
.
Następnie przyszła kolej na Michaela. Dwanaście lat. Białaczka. Od zawsze chorował na białaczkę. Czuł się dobrze. (A przynajmniej tak twierdził. Przyjechał windą).
Lida miała szesnaście lat i była dość ładna, by nasz przystojniak mógł zawiesić na niej oko. Była stałą członkinią grupy – miała właśnie długi okres remisji nowotworu wyrostka robaczkowego. Do tej pory nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle istnieje. Powiedziała – jak za każdym poprzednim razem, kiedy brałam udział w spotkaniu – że czuje się  s i l n a. Odebrałam to jako przechwałkę, czując, jak delikatny strumień tlenu łaskocze mnie w nozdrza.
.
Jeszcze pięć innych osób musiało się przedstawić, zanim dotarliśmy do niego. Uśmiechnął się lekko. Głos miał niski, chrapliwy i zabójczo seksowny.
***
Już za kilka dni umieszczę część drugą fragmentu książki ''Gwiazd naszych wina'', będzie też przedpremierowa recenzja i konkurs, w którym ktoś z Was wygra tę pozycję, która zapowiada się naprawdę bardzo dobrze. Przeczytajcie fragment, opis i jestem pewna, że Was zaciekawi! :)