Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura faktu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura faktu. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 września 2014

Dryland - Konrad Piskała

„To stało się straszne! Oni nie lubią dobrze zjeść, nie lubią muzyki, filmów, piłki nożnej, seksu. Jedyne, co lubią, to zabijać - kpi po wyjściu ojca.''

Somalia to państwo, o którym chyba każdy z nas mało wie, albo nie wie nic. Właśnie ta niewiedza zmotywowała mnie do sięgnięcia po książkę Konrada Piskały Dryland. Chciałam dowiedzieć się czegoś o tym tajemniczym i zapomnianym przez świat miejscu, o ludziach, którzy tam żyją i ich zwyczajach, codziennych zajęciach. Wcześniej nie czytałam tego typu książek, więc nie do końca umiałam sprecyzować czego tak naprawdę od niej oczekuję. Jednak lektura jej, a bardziej historie, które opisuje autor mną wstrząsnęły i wywołały wiele skrajnych emocji.

Konrad Piskała przedstawia losy Somalijczyków, którzy mieszkają w Polsce, ale również sam wyjeżdża do Afryki, by zobaczyć Somalię i poznać ją jak najlepiej. Przeprowadza wywiady i wsłuchuje się w opowieści mieszkańców, którzy są urzędnikami, dzieciakami z domu dziecka, przemytnikami, uciekinierami. Ci ostatni mimo dobrego życia na Zachodzie postanowili wrócić do kraju, w którym wszystko jest bezsensowne. Pomimo szarej rzeczywistości, autor zabiera czytelników w podróż, która zmienia nasze myślenie. Pisze o woli przetrwania Somalijczyków, o ich nadziei, która nie znika, o ich prawdziwej ocenie sytuacji w kraju i próbach jej zmiany.

Muszę przyznać, że początek czytało się trudno. Nie potrafiłam wczuć się w klimat tego reportażu i zrozumieć za bardzo, o co w nim chodzi. Później, kiedy przyzwyczaiłam się do stylu pisania autora, lektura wydała się łatwiejsza i coraz bardziej wciągała. Czasem zdarzały się co prawda fragmenty, w których się gubiłam z natłoku dziwnych nazw mieszkańców Somalii, czy konfliktów pomiędzy różnymi klanami, ale ogólnie większa część książki poświęcona została innym, ciekawszym zagadnieniom.
Dryland to książka, którą tworzą przede wszystkim mieszkańcy Somalii albo osoby, które tam kiedyś mieszkały. Czytanie o ucieczkach Somalijczyków do Europy, o wojnie i jej skutkach, czy też ciągłym zabójstwom nie było łatwe, bo nie do końca umiałam wyobrazić sobie to, że ludzie potrafią robić takie straszne rzeczy sobie nawzajem. Historie, które przytacza Konrad Piskała nie były dla mnie obojętne, a ciekawiły, wzruszały, wywoływały czasami na twarzy uśmiech.

Dopełnieniem reportażu są fotografie, które przedstawiają miejsca odwiedzane przez autora, ale też bohaterów, z którymi przeprowadzał rozmowy. Szkoda tylko, że nie są kolorowe, jednak plus za to, że w ogóle jakieś są - dzięki nim łatwiej było mi wyobrazić sobie pewne rzeczy i poznać bliżej Somalię.  Bardzo podobało mi się to, że w książce zostały pokazane nie tylko te złe strony państwa widma, ale również te dobre. Bo dużo osób kojarzy ten kraj z piratami, wojnami i głodem, zapominając o tym, że żyją tam normalni ludzie, którzy marzą o lepszej przyszłości.

Na mnie Dryland Konrada Piskały wywarł dość spore wrażenie i jestem pewna, że nie zapomnę tej książki tak łatwo. Kilka dni po jej przeczytaniu nadal o niej rozmyślałam i zastanawiałam się, co dzieje się teraz z tymi osobami, z którymi rozmawiał autor. Jest to z pewnością warta uwagi książka, którą może nie każdy powinien przeczytać, ale na pewno osoby, które w jakimś stopniu interesują się Afryką, czy miejscami, o których nie można się zbyt wiele dowiedzieć.
Ocena 5/6
Recenzja napisana dla portalu A-G-W.info.
http://www.a-g-w.info/home

piątek, 7 marca 2014

Tajemnica Filomeny - Martin Sixsmith


Tytuł oryginału: The Lost Child of Philomena Lee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 18 lutego 2014 
 „- Wiem, zachowuję się irracjonalnie. Mam w sobie coś takiego… – Zamyślił się na chwilę. – Mam w sobie coś, czego nie umiem kontrolować. Skłonność do samozagłady. Jakaś ponura cząstka mnie samego niszczy wszystko, co dobre w moim życiu, szepcząc, że nie jestem tego wart.”

Historie pisane przez życie należą do tych najciekawszych i najbardziej zapadających w pamięć. Tak również było w przypadku Tajemnicy Filomeny, po którą postanowiłam sięgnąć od razu po obejrzeniu zwiastuna filmu. Nie mogłam się doczekać momentu, w którym siądę i zacznę czytać. Miałam wrażenie, że opowieść bardzo mi się spodoba i tak też się stało, bo nie mogłam się od niej oderwać pomimo tego, że łatwo się jej nie czyta. To jedna z tych książek, które po przeczytaniu nadal żyją wewnątrz nas, o których nieustannie rozmyślamy.

Filomena Lee zachodzi w ciążę jako nastolatka, a rodzina wysyła ją do klasztoru w Roscrea, gdzie zakonnice opiekują się kobietami, które według nich popełniły w swoim życiu ogromny błąd. Bohaterka musi odpokutować swój grzech ciężko pracując w pralni i modląc się. Swoje dziecko widzi zazwyczaj dopiero na koniec dnia, wtedy może go poznawać, bawić się z nim, rozmawiać. Kiedy Anthony kończy trzy lata, zostaje odebrany matce, sprzedany amerykańskiej rodzinie i wywieziony z Irlandii. Filomena pod przymusem sióstr musi zrzec się praw do dziecka i zapewnić, że nie będzie próbowała go nigdy odszukać. Jednak kolejne pięćdziesiąt lat spędza na rozmyślaniu o nim, a w końcu i poszukiwaniu nie wiedząc, że i on pragnął poznać swoją prawdziwą matkę. Michael, bo tak nazwali go przybrani rodzice, został jednym z najlepszych waszyngtońskich prawników. Był zajęty pracą, ale nieustannie miał wrażenie, że w jego życiu kogoś mu brakuje. Ukrywał przed całym światem swoją prawdziwą osobowość, a przez niewiedzę o tym, czy Filomena go kiedykolwiek kochała, nie potrafił do końca sprostać wyzwaniom współczesnego świata.

Może zacznę od tego, że po książce spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że będę czytała o historii Filomeny, o jej próbach odnalezienia syna, czy wytłumaczeniu tej tytułowej tajemnicy. No i owszem, to też znajdziemy w powieści, ale naprawdę w niewielkim stopniu. Bo autor przede wszystkim skupia się na pokazaniu czytelnikom jak mogło wyglądać życie Michaela. I właśnie to, według mnie jest dużo lepsze od tego, czego na początku oczekiwałam. Jesteśmy obserwatorami jego całego życia - od dzieciństwa, przez dorastanie i dorosłość. Dzięki temu dostrzegamy to, jak się zmieniał, w jakim stopniu uległa zmianie jego postawa wobec świata i przede wszystkim ludzi. Sami wyciągamy wnioski, a znając jego historię dochodzimy do tego, co było przyczyną jego decyzji oraz staramy się przewidzieć jakie będą tego skutki.

Martin Sixsmith poruszył w tej pozycji wiele trudnych, ale i ważnych tematów, które nadal są aktualne - takie jak homoseksualizm, któremu poświęcił dość sporo uwagi, czy też samej adopcji (chociaż wtedy polegało to na czymś zupełnie innym niż obecnie). Autor kreując postać Michaela wgłębił się też w jego psychikę i to jak czuł się on wewnątrz siebie - jak odrzucony przez matkę mężczyzna, który boi się nawiązywać bliższe więzi z kimkolwiek na swojej drodze życiowej. Muszę przyznać, że to szczegółowe oddanie uczuć głównego bohatera było jednym z ciekawszych elementów tej książki. Jednak nie wszystko co z tą postacią jest związane mi się podobało, ponieważ czytanie o dorosłym, politycznym życiu Michaela było dla mnie lekko nużące z racji tej, że nie interesują mnie takie zagadnienia i mało o nich wiem.

Pisarz wyciągając tę historię na światło dzienne pokazał całemu światu, co działo się kilkadziesiąt lat temu w Irlandii oraz nieufność sióstr i brak zainteresowania ich w udzieleniu jakichkolwiek informacji, które mogłyby pomóc wielu ludziom. Martin Sixsmith pomimo tego, że obarcza winą kościół jako instytucję, to sama książka nie ma wydźwięku antyreligijnego, co nawet można zauważyć po postawie samej Filomeny, która do dzisiaj jest osobą wierzącą (widać to również w zwiastunie filmu z Judi Dench).

Jestem pod ogromnym wrażeniem Tajemnicy Filomeny i bardzo cieszę się z tego, że postanowiłam ją przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji, która myślę, że będzie idealnym dopełnieniem całej tej historii. Autor napisał opowieść, która z pewnością skłania do refleksji, która intryguje i zapada głęboko w pamięć. Myślę, że naprawdę warto dać jej szansę i jestem pewna, że nie będziecie zawiedzeni. To piękna i pasjonująca historia, która wzrusza, ale i też zachwyca. 
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Jeśli jeszcze nie widzieliście, to polecam zobaczyć:

piątek, 27 lipca 2012

Serce tygrysicy - Aisling Juanjuan Shen


Tytuł oryginału: A Tiger's Heart
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: lipiec 2012
,,Pamiętaj tylko, że twój los jest w twoich rękach. Możesz mieć nad nim władzę, jeśli rzeczywiście tego chcesz.''

Kraje azjatyckie już od dawna mnie interesują, więc kiedy napotykam się na książkę, której fabuła rozgrywa się właśnie tam, nie mogę jej nie przeczytać. Dlatego kiedy zobaczyłam w zapowiedziach ,,Serce tygrysicy'' wiedziałam, że powieść muszę przeczytać, a kiedy dowiedziałam się, że jest to powieść autobiograficzna moja chęć posiadania jej, zwiększyła się tysiąckrotnie. W końcu wpadła w moje ręce i... nie mogłam się od niej oderwać.

Bohaterką książki jest sama autorka - Aisling Juanjuan Shen, która rozpoczyna swą historię (po epilogu) będąc małą dziewczynką. Przybliża nam, jak już od samego urodzenia inni uważali ją za kłopotliwe dziecko, po raz pierwszy za to, że urodziła się w Roku Tygrysa (1974), a później doszły do tego inne mniej lub bardziej znaczące powody. Według ludzi z wioski nie umiała kompletnie nic; ani sadzić ryżu, ani gotować, czy zajmować się zwierzętami. Shen jednak miała swoje marzenia - skończyła gimnazjum, dostała się do college'u, dostała po nim pracę. Mimo tego nie czuła się szczęśliwa i postanowiła dalej podążać za swoimi marzeniami. Dotarła do Południowych Chin, gdzie spotkało ją wiele przygód, niekoniecznie przyjemnych i na samym końcu, dopięła swego.

Nie oceniałam nigdy książki autobiograficznej, więc właściwie nie wiem co zrobić. Czy potraktować ją jako normalną powieść i wymienić jej wady i zalety, czy może w ogóle nie wystawiać końcowej oceny? Bo jak mogę ocenić kobietę, która przeszła naprawdę wiele, a ja nawet nie znam prawdziwego życia i nie doświadczyłam tego co ona? Wiem jednak to, że historia Aisling wciągnęła mnie już od pierwszej strony mimo swej brutalności i niesprawiedliwości ze strony całego świata. Czytając, nie mogłam uwierzyć w to, że tak naprawdę wyglądało życie tej dziewczyny i że spotykała takich złych ludzi na swej drodze.

Prawdziwa opowieść została spisana prostym językiem, dzięki któremu szybko i łatwo czytało się tę pozycję. Bohaterowie książki zostali idealnie wykreowani, dlatego właśnie lepiej można było sobie wyobrazić ich i to, że oni gdzieś są, pracują, żyją. Shen, główna postać non stop mnie zaskakiwała i bardzo często miałam ochotę na to, by zmieniła swoje postępowanie, zmieniła się na lepsze. Ale przecież tak właśnie zrobiła kiedy miała ku temu okazję, prawda? :)

,,Serce tygrysicy'' to wstrząsająca opowieść o kobiecie, która uciekła z Chin do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia, to również historia o dążeniu do zrealizowania własnych marzeń i o tym, że nigdy nie możemy się poddawać. Aisling Juanjuan Shen doskonale poradziła sobie ze spisaniem tej smutnej i zarazem pięknej przygody jaka ją spotkała. Każdy może ją teraz podziwiać, że rozdrapała stare rany i umiała o tym otwarcie opowiedzieć całemu światu.
Ocena 6/6, 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Pani Ani i wyd. Prószyński i S-ka! :)

A tutaj dokument o autorce (polecam obejrzeć!:)):

poniedziałek, 4 lipca 2011

Najdalsza podróż - Constanze Köpp

 ''To nie jest temat dla młodego, zdrowego człowieka takiego jak ty!''
''Najdalsza podróż'' autorstwa Constanze Köpp, powstała, dzięki rozmowom autorki z małą córeczką i wizytom w hospicjum dla dzieci. Będąc dzieckiem zadajemy wiele pytań, a gdy dorośli nie chcą odpowiedzieć nam, lub odpowiadają wymijająco, jesteśmy bardziej ciekawi. Tematem trudnym dla wszystkich, niezrozumiałym dla dzieci jest śmierć. To o niej rodzice nie chcą nam nic powiedzieć, uważają, że jesteśmy za młodzi na taką rozmowę. Ale czy aby na pewno?

Główną bohaterką jest dziewczynka o imieniu Franny, która choruje na nieuleczalną chorobę. Opowieść opowiedziana jest, kiedy Franny przebywa w niebie, jak przypomina sobie swoje życie na ziemi. Dziewczynka wspomina jak walczyła z chorobą, jak dojrzewała, jak poznawała co to jest śmierć, jaką miała wspaniałą przyjaciółkę i rodzinę. Będąc w niebie widzi Klarę, swoją ukochaną koleżankę, rodziców oraz siostrę. Bohaterka zadaje dużo pytań, jednak nie na wszystkie uzyskuje odpowiedź...

Książka wzrusza czytelnika i zachęca do refleksji nad trudnymi pytaniami dotyczącymi wiary, duszy, nadziei. Przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Główna bohaterka będąc nastolatką wiedziała dużo więcej niż jej rówieśnicy, była bardziej dojrzalsza, bo wiedziała, że pewnego dnia umrze i korzystała z życia jak tylko mogła. Dzięki temu wszystko przeżywała głębiej, cieszyła się z każdej chwili każdego dnia. Opowieść ta daje nam nadzieję, ponieważ niebo opisane przez Franny to dom, gdzie nie ma zła. 
''Najdalsza podróż'' sprawi, że przestaniemy milczeć o sprawach trudnych, a rodzicom doda odwagi w rozmowie z dziećmi. Polecam tę książkę wszystkim, bo mimo że jest smutna, nie wywoła u nas łez spływających po policzkach. Książka ta da nam do myślenia, na pewno. Polecam!

Moja ocena 5/6
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję wydawnictwu esprit!