niedziela, 31 sierpnia 2014

Bestia - Alex Flinn

„Piękna rzecz jest cenna, nieważne, ile kosztowała. Ci, którzy nie potrafią dostrzec w swoim życiu wartościowych rzeczy, nigdy nie będą szczęśliwi.”

Niby nie powinno się oceniać książek po okładce, a i tak większość ocenia. Tak samo jest z wyglądem ludzi - nie oszukujmy się, każdy z nas zwraca mniej więcej uwagę na to, kto jest jak ubrany i ogólnie jak wygląda. Niektórzy, zazwyczaj nastolatkowie, jednak czasami trochę przesadzają. I właśnie o takim postępowaniu, a bardziej o jego konsekwencjach w życiu jest książka Alex Flinn, inspirowana Piękną i Bestią.

Kyle Kingsbury był przystojny, miał pieniądze, dziewczynę - idealne życie. Teraz jednak jest bestią - nie wilkiem, niedźwiedziem czy innym zwierzęciem. Może chodzić na dwóch łapach, ma kły i pazury. Pewna wiedźma rzuciła na niego czar, ale podarowała mu dwa lata, w ciągu których może go zdjąć. Nie jest to łatwe, gdy nie przypomina się człowieka i gdy przyjaciele się od niego odwracają. W Bestii chłopak, który był Kylem opowie wam dlaczego stał się potworem i jak wyglądała jego walka z samym sobą.

Sięgając po tę książkę nie do końca wiedziałam czego się po niej spodziewać, ale kiedy zaczęłam ją czytać byłam zawiedziona po kilku pierwszych rozdziałach. Wiedziałam, że dużo osób uwielbia tę powieść i miałam nadzieję, że mnie również w jakiś sposób zachwyci. Ale nie zachwyciła. Doczytałam do 84 strony i zadawałam sobie pytanie, czy to ze mną jest coś nie tak czy z tą historią. Później była ponad 180 któraś, gdzie zaczęło był trochę ciekawiej, a dopiero około 200 strony wciągnęłam się w opowieść autorki.
Oprócz tego, że mnie trochę wynudziła, to miała trochę denerwujących bohaterów. Kyle'a, który później zmienił nie tylko imię, ale i siebie - jego myślenie i początkowe zachowanie było no cóż... idiotyczne i wyglądało to tak, jakby wiedźma zabierając mu piękno, zabrała przy okazji mózg. Później na szczęście zaczął przypominać normalnego chłopaka, którego nawet da się polubić, ale początkowy Kyle... NIE. Jego przyjaciele też zachowywali się dziwnie i ogólnie większa część tej książki była do granic możliwości absurdalna i nie potrafiłam się wczuć w tę historię. Była też przewidywalna, skończyła się dokładnie tak jak myślałam. Okej, jest inspirowana Piękną i Bestią, ale powinna zaskakiwać.

Przed 200 stroną zaczęłam lubić tę powieść. Czytanie jej nie było już nudne i denerwujące, a przyjemne. Alex Flinn pisze prosto i lekko i często nawiązuje w swojej książce do innych, znanych dzieł. Bardzo mi się to podobało, bo większości z nich nie czytałam, a w jakiś sposób poprzez postaci zachęciła mnie do tego, by po nie sięgnąć. Fajna jest również przemiana głównego bohatera, który zaczyna dostrzegać w życiu coś więcej niż tylko pieniądze i piękne rzeczy. Zaczyna rozumieć, że najważniejsze i najpiękniejsze kryje się w środku, a nie z zewnątrz.

Bestia to książka przeciętna, która rozkręca się dopiero w połowie. Gdybym miała przeczytać ją teraz od nowa, to nie zrobiłabym tego. Jest dużo lepszych powieści, po które warto sięgnąć, a ta niknie w tłumie. Bo nie wyróżnia się tak naprawdę niczym szczególnym - czyta się ją średnio dobrze (do połowy się ją raczej męczy), ma trochę dziwnych bohaterów i jest przewidywalna. I może uczucie, które musi się narodzić ma swój jakiś urok i przyjaźń, która rozkwita też została pokazana w ciekawy sposób, to jednak odradzam, jeśli nie lubicie romantycznych historii kończących się wiadomo jak.
Ocena 3+/6

wtorek, 19 sierpnia 2014

Słuchamy w wakacje {2}

Cześć! Ponad miesiąc temu pojawił się post związany z muzyką (Słuchamy w wakacje) i stwierdziłam, że mogę taki zrobić też w tym miesiącu. Niby wakacje już się kończą, ale jeszcze trochę przecież wolnego nam zostało. :) Dzisiaj zebrałam ze sobą albumy, które będą najbardziej kojarzyć mi się z tymi dwoma miesiącami wolnymi od szkoły.

Indila, Mini World - zaczęło się od Dernière Danse, ale kiedy usłyszałam S.O.S tooo nie mogłam przestać tego słuchać. Dopiero później zapoznałam się z całym albumem, który jest naprawdę fajny i taki lekki, wakacyjny. No i ładny francuski, ale trudny. Nadal męczę i wszyscy mają chyba jej dość, tylko nie ja :3.
 .

Lykke Li, I Never Learn - dwa lata temu miałam fazę na tę wokalistkę i powróciła ona w te wakacje, chyba właściwie jakoś niedawno. Jej kawałki dość szybko wpadają w ucho, fajnie się przy nich czyta, biega i nawet nic nie robi. Śpiewać też można. I Never Learn, Silverline, Love Me Like I'm Not Made of Stone spoko są. ^^
.

Anathema, Distant Satellites - album jakoś średnio pasuje klimatem do wakacji, ale ja jakoś dość często go słuchałam podczas czytania, sprzątania albo gdy szłam do koleżanki czy kiedy była burza. No i świetnie się sprawdza, gdy za oknem jest ponuro i deszczowo. Najbardziej podoba mi się piosenka o takim samym tytule co album, ale nie mogę jej znaleźć na yt, więc macie tę:
.

Z takich pojedynczych utworów macie ten i ten. Przez ostatnie dni za to mam upośledzenie muzyczne, bo jakoś nie potrafię się do niczego przekonać, ale pewnie minie. :) Miesiąc temu też swoją wakacyjną listę stworzył Rafał z Far from home, więc jeśli jesteście ciekawi to zajrzyjcie, tutaj.
Miłego dnia!

niedziela, 17 sierpnia 2014

Filmowo {16}

_____________________________________________________________

Niezgodna (2014)
W metropolii wzniesionej na ruinach Chicago idealne społeczeństwo budowane jest na zasadzie selekcji. Każdy nastolatek musi przejść test predyspozycji określający jego przynależność do jednej z pięciu grup. Jeśli nie posiadasz żadnej z pięciu kluczowych cech, będziesz żyć na marginesie. Jeśli zaś masz więcej niż jedną z nich, jesteś NIEZGODNYM i czeka cię całkowita eliminacja. Chyba że – tak jak Beatrice – uda ci się uciec i znaleźć drogę do podziemnego świata ludzi, którzy zdecydowali się rzucić wyzwanie bezdusznemu systemowi. Beatrice musi znaleźć w sobie dość odwagi, by zaryzykować wszystko w walce o to, co kocha najbardziej.
Miałam obejrzeć dopiero po przeczytaniu książki, ale nie wytrzymałam. :3 W sumie nawet fajnie, bo nie porównywałam filmu do książki i naprawdę fajnie się go oglądało. Nie da się przy nim nudzić, chociaż chwilami jest przewidywalny. Podobała mi się gra aktorska - nie była sztuczna, a każdy odegrał swoją rolę bardzo dobrze. No i Cztery (Theo James)! 
Ocena 8/10
_____________________________________________________________
  
 Pożądanie (2014)
Elsa (Sophie Marceau) to utalentowana i odnosząca zawodowe sukcesy pisarka. Pierre (François Cluzet) jest żonatym i prowadzącym szczęśliwe życie rodzinne prawnikiem. Losy obojga przetną się, kiedy wspólny przyjaciel pozna ich ze sobą na ceremonii zamknięcia targów książki. To, z pozoru niewinne spotkanie, przerodzi się w trudną do opanowania fascynację. Pierre, mimo uczucia jakim darzy swoją żonę Anne, nie może przestać myśleć o pięknej nieznajomej. Elsa, świeżo po burzliwym rozwodzie, niechętna wchodzeniu w nowe relacje, wciąż jest pod wrażeniem nieznajomego. Czy wzajemna fascynacja od pierwszego wejrzenia przerodzi się w coś więcej?
Co się robi, gdy pociąg jest po północy? Idzie się do kina. Wybrałam z koleżankami ten film ze względu na aktora, który grał w Nietykalnych (Francois Cluzet). No i był raczej średni. Za dużo wyobrażeń głównego bohatera, a przez to nie wiadomo za bardzo o co chodziło. Fajny jest klimat Pożądania, muzyka i relacje postaci. 
Ocena 5/10
_____________________________________________________________

 Choć goni nas czas (2007)
Miliarder Edward Cole i mechanik z klasy średniej Carter Chambers żyją w dwóch różnych światach. Pewnego dnia spotykają się w jednej sali szpitalnej i dochodzą do wniosku, że są dwie rzeczy, które ich łączą: chcą robić rzeczy, o których zawsze marzyli, a nie zdążyli ich zrealizować oraz odkryć kim tak naprawdę są. Wyruszają wspólnie w podróż ich życia, odkrywają przyjaźń i uczą się jak najpełniej przeżyć życie.
Komedia o umieraniu, która nie tylko bawi, ale i wzrusza. Przyjemnie się ją ogląda i jest naprawdę dobra, a jednak czegoś mi w niej zabrakło. Sama do końca nie wiem czego. Tak czy siak - polecam, bo jest serio super, no i nawet sama obecność Morgana Freemana i Jacka Nicholsona powinna Was zachęcić do obejrzenia. 
Ocena 8/10
_____________________________________________________________

 Przekręt (2000)
Film złożony z kilku opowieści, które splatają się wokół historii o handlu diamentami. Fabuła opowiada poza tym o walkach psów, kradzieży samochodów, walce na pięści i upodobaniach środowiska przestępczego. Zawikłana intryga kryminalna służy ukazaniu barwnego świata ekscentrycznych postaci - wśród których odnajdziemy gangsterów, szefów mafii, bokserów i Cyganów.
Miałam dwa podejścia do tego filmu i dopiero drugie zakończyło się sukcesem. Nie każdemu spodoba się Przekręt, nie każdy zrozumie żarty bohaterów. Na mnie wywarł spore wrażenie i świetnie się przy nim bawiłam. Stephen Graham, Jason Statham, Brad Pitt - razem tworzą ciekawy i dość zabawny zespół. 
Ocena 8/10
_____________________________________________________________


Marina Abramović: artystka obecna (2012)
Marina Abramović - ikona body artu i performance'u - jest supergwiazdą świata sztuki. Córka jugosłowiańskich partyzantów, od 20 lat mieszka w Nowym Jorku, od 40 lat poddaje swoje ciało ekstremalnym doświadczeniom, a widzów/uczestników swoich dzieł wprowadza w różne stany emocjonalne. Artystka konsekwentnie redefiniuje to, czym jest i czym może być sztuka współczesna, a jej narzędziem jest własne ciało, którego granice i wytrzymałość bezwzględnie testuje.
Miałam napisać oddzielną recenzję o tym obrazie, bo wywarł na mnie ogromne wrażenie, ale chyba nie do końca umiałabym napisać o nim więcej niż kilka zdań. To film biograficzny, o kobiecie, która tworzy sztukę współczesną, a jej medium jest jej ciało. Na początku to co robi przeraża, później fascynuje, wzrusza i pozostawia po sobie jakiś ślad. Nie dla każdego to jest sztuką, osoba Mariny wywiera wiele kontrowersji, ale nie jest też dla nikogo obojętna. Mnie najbardziej zaskoczyła jej naturalność i szczerość, którą pokazała podczas najważniejszej w jej życiu wystawy. Jeśli ciekawią Was tego typu filmy czy osoby, to polecam.
Ocena 9/10
_____________________________________________________________

Opisy filmów pochodzą ze strony: http://www.filmweb.pl/

Oglądaliście coś stąd? :) Możecie polecić też filmy, które ostatnio udało Wam się zobaczyć, bo nie mam pomysłu co obejrzeć :P

piątek, 8 sierpnia 2014

Top 10: książki, które powinny mieć swoje adaptacje filmowe

Dawno nie było Top 10, a że teraz czytam Annę Kareninę i niedługo jadę nad morze na parę dni, to nie chciałam robić zbyt długiej przerwy w dodawaniu postów, bo później trudniej byłoby mi znowu tu wrócić. Dlatego dzisiaj kolejna odsłona akcji wymyślonej przez Klaudynę. :)

Książki, które powinny mieć swoje adaptacje filmowe. Do ekranizacji podchodzę trochę sceptycznie, bo nie wszystkie są takie jak sobie to wyobrażam podczas czytania, jednak teraz przekonuję się do nich coraz bardziej. No i w sumie ostatnio powstaje ich coraz więcej, są zwolennicy i przeciwnicy, a ja stoję tak gdzieś pośrodku. Nie przedłużam, lista:

INVOCATO - AGNIESZKA TOMASZEWSKA
Kilka dni temu przeczytałam tę książkę znowu i dopiero teraz ją bardzo, bardzo polubiłam. Autorka stworzyła całkowicie inny i dziwny świat samobójców, gdzie są bohaterowie z krwi i kości, których nie da się nie polubić i którzy musieli przygarnąć do swojej drużyny dziewczynę, która wydawać by się mogło - do nich w ogóle nie pasuje. Można się pośmiać, pozastanawiać o co tak naprawdę pisarce chodziło i myślę, że film mógłby wypaść fajnie, gdyby zrobił to ktoś naprawdę się na tym znający.

KRONIKI ŻELAZNEGO DRUIDA - KEVIN HEARNE
Ktoś znający ponad 2000-letniego druida Atticusa chyba się temu nie dziwi. Jestem ciekawa jak wyglądałby świat stworzony przez Kevina na wielkim ekranie, no i duet Atticusa i Oberona! I bogowie, wiadomo.

GRIM. PIECZĘĆ OGNIA - GESA SCHWARTZ
Gargulce. I kilkaset stron przeniesionych na ekran. Pewnie nie wyszłoby to do końca, ale pomarzyć zawsze można, nie? Poza tym może dzięki filmowi książka stałaby się bardziej popularna i więcej osób by po nią sięgnęło. Bo jest cudowna i już nie mogę doczekać się drugiego tomu. Więc film mógłby być.

MARINA - CARLOS RUIZ ZAFON
Widziałam, że niektórzy wybierali Cień wiatru, ale ja wolę Marinę, która ma swój specyficzny klimat Barcelony, wąskich uliczek i przerażającej historii. Oczami wyobraźni widzę jak postaci z książki biegają pomiędzy pewnymi miejscami, uciekają, rozmawiają. I duża szansa, że wyszłoby świetnie!

SIEWCA WIATRU - MAJA LIDIA KOSSAKOWSKA
Książkę czytałam kilka lat temu i mało z niej pamiętam, ale gdyby ktoś stworzył z tej historii dobry film, to aw. Zapewne mogłabym go oglądać wtedy wiele razy. Bo powieść Kossakowskiej, będąca fantasy jest świetna i baardzo ciekawa.

TRYLOGIA MOOREHAWKE - CELINE KIERNAN
Intrygi na dworze królewskim, średniowiecze, przyjaźnie, a w tym wszystkim pan Garron i inni ulubieni bohaterowie. Z jednej strony chciałabym ekranizację, z drugiej nie - bo pewnie nie wyszłoby to tak super, mogliby wybrać nie takich aktorów jak trzeba itd. Ale no, trylogia jest super.

ŻELAZNY DWÓR - JULIE KAGAWA
Gdyby za ekranizację odpowiedzialny był Tim Burton, to nie musiałabym się raczej niczego obawiać. Po tym jak oczarował Alicją w Krainie Czarów, tutaj myślę że też mogłoby być tak aw.

WYCIECZKA NA TAMTEN ŚWIAT - A. I S. LITWINOWIE
Zabawna powieść kryminalna przeniesiona na ekran mogłaby wypaść fajnie. A ta tym bardziej. Dużo akcji, ciekawe przygody, ucieczka i zabawne dialogi. :)

Z CIEMNOŚCIĄ JEJ DO TWARZY - KELLY KEATON
Ta książka jest naprawdę fascynująca, ciekawa i szybko się ja czyta. A no i ma tak dziwnych i wyróżniających się bohaterów, że nie da się o nich zapomnieć. Dlatego właśnie chciałabym zobaczyć kiedyś tę powieść przeniesioną na ekran.

NEVERMORE. KRUK - KELLY CREAGH
Inspiracja twórczością Edgara Allana Poego i stworzenie historii, która będzie tajemnicza, mroczna i dziwna jak sam Poe. To się udało, a przynajmniej w pierwszej części. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie byłoby tak super jak jest to opisane w książce, może nawet wyszłoby coś w ogóle niefajnego, ale i tak obejrzałabym film, gdyby powstał.

No dobra, to chyba tyle. Gapienie się na książki i myślenie o tym, czy na pewno chciałabym zobaczyć ekranizację tej, a nie tamtej - przypomniało mi o wielu, które czytałam dawno temu. Nie wymieniałam tu powieści, które są teraz ekranizowane, albo będą, czy coś. Bo chyba te wyżej wymienione raczej nie mają i chyba teraz nie będą miały, o ile wiem. :) A jak jest u Was? Lubicie kiedy Wasze ulubione książki mają swoje adaptacje filmowe? Czekacie na jakieś?
 

Przypominam, że znajdziecie mnie na: instagramie, twitterze i fejsie. :)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Dla Ciebie wszystko - Katarzyna Michalak

Data premiery: 28-08-2014
„Gdy pokochasz miejsce, które nazwiesz domem, staje się ono czymś więcej niż czterema ścianami, w których zamknięta jest twoja historia, ale i marzenia na przyszłość.''

Odwiedziłam Wiśniowy Dworek, razem z Anią weszłam do Jabłoniowego Wzgórza z W imię miłości i przyszła kolej na ponowne spotkanie z bohaterami obu tych książek, których drogi przetną się w powieści Dla Ciebie wszystko. Muszę przyznać, że od dawna czekałam na kontynuację pierwszej wymienionej przeze mnie pozycji, która stała się jedną z moich ulubionych lektur. Byłam strasznie ciekawa tego, co dzieje się u postaci, które tak bardzo polubiłam. Teraz wiem i dowiedziałam się tego chyba za szybko - bo od razu po odebraniu egzemplarza od listonosza. 

Ania Kraska jest młodą lekarką, którą poznałam już wcześniej jako rudowłosą, dziesięcioletnią dziewczynkę. Jest również czteroletni, porzucony chłopczyk, który znajduje się w szpitalu. Ania nie potrafi przechodzić obok niego obojętnie jak inni i traktować go jako problem, którego trzeba się pozbyć. Za wszelką cenę chce mu pomóc... Jednak nie tylko ona, bo na jej drodze stanie pewien znany haker, którego szuka cały świat. Ponownie spotkałam Ariela, tajemniczego Daniela i wielu innych bohaterów, których tak bardzo polubiłam w Wiśniowym Dworku i W imię miłości.

Kiedy odebrałam egzemplarz przedpremierowy od listonosza, chciałam przeczytać tylko prolog, naprawdę. Ale z prologu zrobił się pierwszy rozdział, a z niego drugi i trzeci i... Ostatni. Nie potrafiłam odłożyć nowej powieści Katarzyny Michalak nawet na chwilę. Parę godzin później była ona już przeczytana, a ja siedziałam i nie wierzyłam w to, że skończyłam ją tak szybko. Nie miałam wrażenia, że siedzę i czytam, tylko, że jestem tam w środku razem z bohaterami i przeżywam wszystkie ich niesamowite przygody. Ale dlaczego były one tak krótkie?!


Najbardziej spodobało mi się to, jak autorka splotła losy postaci z obu książek. Anię wcześniej znałam jako dziecko, a teraz jest już dorosłą kobietą. Za to w życiu Daniela i Ariela nie zmieniło się zbyt dużo i zacznie to ulegać zmianie w tej powieści. Kiedy pisarka pokazywała coraz więcej dobrze mi znanych bohaterów - ja coraz bardziej się uśmiechałam, bo zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo za nimi tęskniłam. Tęsknić za fikcyjnymi osobami - przecież można! A za tymi z Dla Ciebie wszystko tym bardziej. Ich kreacja wyszła naprawdę rewelacyjnie - byli wyraziści i barwni, a dzięki temu nieobojętni.

Prosty, lekki język i swobodny styl to coś, za co można polubić twórczość Katarzyny Michalak. Gdy do tego doda się klimat tych powieści, wychodzi nam coś naprawdę dobrego. Chory chłopczyk, codzienne zmartwienia, starzenie się, dorastanie, umieranie, miłość, problemy z prawem - to tylko ułamek tego, co można spotkać na kartach Dla Ciebie wszystko. Obyczajówka, sensacja, romans... Idealne połączenie na lato, które chwilami może przyprawić o lekki zawrót głowy przez to, że wszystko dzieje się tak szybko, a z drugiej strony wolno. Brzmi to trochę bez sensu, ale zrozumiecie, gdy sięgniecie po tę pozycję!

Dla Ciebie wszystko to książka, która mnie bezapelacyjnie oczarowała. Pokochałam ją i bohaterów całym sercem i nie umiem wyobrazić sobie tego, że nie ma kolejnej części  - albo, że nigdy może jej nie być! Spędziłam z nią cudownie czas i będę wracać do niej zapewne wielokrotnie. Może i jest chwilami przewidywalna, a postaci zachowują się czasami dziwnie, ale nie zmienia to faktu, że warto ich poznać. Bo naprawdę warto! 
Ocena 5+/6
Książka otrzymana od Wydawnictwa Literackiego.

sobota, 2 sierpnia 2014

Coś do stracenia - Cora Carmack

„Ktokolwiek powiedział, że przygody na jedną noc są proste i nieskomplikowane, nigdy nie spotkał chodzącej katastrofy imieniem Bliss.''

Nigdy nie przypuszczałabym, że aż tak bardzo może spodobać mi się zwykła obyczajówka - no może nie do końca taka zwykła. Kiedy jakiś czas temu przeczytałam opis powieści Coś do stracenia, stwierdziłam, że może być to coś fajnego, czego dawno nie czytałam i postanowiłam po nią sięgnąć. Nie potrafiłam długo koło niej przechodzić i jej nie zacząć czytać. Zaczęłam. Przepadłam na parę godzin i od dawna nie bawiłam się tak nieźle, jak w przypadku tej pozycji.

Poznajcie Bliss Edwards, która studiuje na ostatnim roku aktorstwa w college'u. Ma przyjaciół, jest miła, poukładana, ale ma pewien problem. Jako jedyna z grona znajomych dziewczyn jest dziewicą i postanawia za wszelką cenę to zmienić. Przed odebraniem dyplomu. Ma dość prosty plan - pójść do pubu, poznać przystojnego nieznajomego, spędzić z nim noc i nigdy więcej się z nim nie spotkać. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem - Bliss spanikowana zostawia bardzo atrakcyjnego i prawie nagiego faceta w swoim łóżku. Robi to pod totalnie abstrakcyjnym pretekstem. Następnego dnia okazuje się, że mężczyzna, którego porzuciła i którego miała już nie spotkać jest jej nowym wykładowcą.

Naprawdę nie przypuszczałam, że ta powieść będzie taka zabawna. Opinie o tej książce są przeróżne, ale chyba większość zgadza się w jednym - można przy niej się świetnie bawić. Ja płakałam ze śmiechu i nie potrafiłam usiedzieć cicho, kiedy przeczytałam o kolejnej wpadce głównej bohaterki. To coś takiego, jak ktoś przede mną wywali się na lodzie, a ja nie potrafię powstrzymać się od śmiechu, chociaż powinnam. Ale chyba sami wiecie, że czasami się nie da. Przy Coś do stracenia można tarzać się po podłodze ze śmiechu i nic nie robić sobie z min zwątpienia rodziny. Co z tego, że pomyśleli, że brakuje mi piątej klepki. Kto by się przejmował.

Cora Carmack stworzyła też fajnych bohaterów. Przede wszystkim wspomniana wcześniej Bliss, która może i wkurzała czasami, ale dzięki swojej ciapowatości była po prostu... urocza i taka normalna. Kolejnym jest Garrick, który był dla mnie największym zaskoczeniem, bo myślałam, że będzie arogancki i złośliwy - co często się zdarza, a mi trochę się to znudziło. Jest za to odpowiedzialnym i porządnym facetem, który ma swoje granice. Razem tworzą zgrany duet, w którym raz coś się psuje, innym razem ulega poprawie, ale jest ciekawie!

Podobały mi się również fragmenty z nutką erotyzmu, w których autorka nie przesadzała i nie było niepotrzebnej wulgarności. Było pikantnie i uczuciowo. To też nasuwa pewien przedział wiekowy i chyba jasne jest, że dwunastolatki nie powinny sięgać po tę książkę. Minusem Coś do stracenia jest z pewnością lekka przewidywalność i to, że większość rzeczy szło zbyt łatwo i jakoś trudno było w niektóre uwierzyć. Dziwne było również zachowanie głównej bohaterki, a raczej sprawa najważniejsza - utrata dziewictwa, tak jakby uważała, że te, które go nie stracą pochodzą z epoki dinozaurów. Rozumiem, że w Ameryce jest inna mentalność ludzi i zachowują się trochę inaczej, no ale bez przesady. Na koniec literówki. Myślałam, że zwariuję od ciągłego wypisywania stron, na których są te błędy.

Coś do stracenia to książka-komedia, którą właśnie tak powinno się traktować. Jeśli ktoś weźmie ją na poważnie, to zmarnuje sobie tylko czas, bo książka się wtedy w ogóle nie spodoba. Spędziłam z nią kilka godzin i z pewnością nie są one stracone. To powieść, którą pochłania się tak szybko jak tabliczkę czekolady i nie da się od niej oderwać, dopóki się nie skończy. Niedługo wychodzi drugi tom i gdy tylko będę miała możliwość go przeczytać, to zrobię to jak najszybciej!
Ocena 4+/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Jaguar.

piątek, 1 sierpnia 2014

Magiczna gondola - Eva Völler

„Możliwości nie było zbyt wiele. Na ile mogłam to ocenić - najwyżej cztery. Raz: byłam martwa i znalazłam się w ogniu piekielnym. Dwa: ktoś mnie nafaszerował narkotykami. Trzy: to jakiś film. Cztery: zwariowałam.” 

Szansa odwiedzenia Wenecji kusiła mnie już od dobrych kilku miesięcy, ale za każdym razem zabierałam się za coś innego. Magiczna gondola postała sobie u mnie od grudnia i przykuwała wzrok jak tylko się dało. Ale w końcu te wszystkie (no, prawie) pozytywne recenzje i zachęcanie innych do sięgnięcia po nią, sprawiły, że w końcu przeczytałam. Muszę przyznać, że autorce wyszło całkiem okej - ale o tym za chwilę.

Anna spędza wakacje w Wenecji, w której zwiedziła już wszystkie kościoły, zabytki, uliczki... I się nudzi. Na jednym ze spacerów zauważa czerwoną gondolę i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w tym mieście wszystkie gondole są czarne. Niedługo potem dziewczyna razem z rodzicami ogląda paradę historycznych łodzi i zostaje wepchnięta do wody. Wyciąga ją przystojny chłopak na pokład czerwonej gondoli. Gdy próbuje wejść na pomost, wszystko rozpływa się Annie przed oczami...

Podróże w czasie nigdy jakoś specjalnie mnie nie kręciły - wolałam poczytać o wampirach, wilkołakach i innych dziwnych stworzeniach, niż o tym, że bohaterowie przenoszą się ze współczesności do wcześniejszych epok. Dlatego po tego typu powieści sięgam bardzo rzadko. Jednak Magiczna gondola okazała się całkiem fajną lekturą, przez którą płynie się lekko i przyjemnie. Nie ma może bardzo dynamicznej akcji, ale nie da się też nudzić czytając ją.

Największym atutem książki są bohaterowie - ich kreacje są wyraziste i barwne. Anna to dziewczyna, której nie da się nie polubić - jest odważna, inteligentna i pomimo tego, że znalazła się w wieku, o którym nie wie zbyt wiele, jakoś potrafi sobie poradzić. Poza tym jej cięty język i uparte dążenie do celów wiele razy mnie rozśmieszało i poprawiało humor. Drugą ciekawą postacią jest młody mężczyzna o imieniu Sebastiano. Na początku nie wiedziałam za bardzo co o nim sądzić, ale z czasem się do niego przekonałam. Jest wiele innych bohaterów, zarówno tych dobrych jak i złych, o których nie da się zapomnieć, ale musicie poznać ich sami!

Bardzo spodobało mi się również to, w jaki sposób Eva Völler przedstawiła piętnastowieczną Wenecję - opisy były plastyczne i działały na wyobraźnię. Autorka jest znawczynią tego miasta, więc myślę, że dość sporo można dowiedzieć się dzięki lekturze Magicznej gondoli. Minusem jest za to z pewnością brak informacji o podróżach w czasie, albo ich niewielka ilość. Nie dowiedziałam się na jakiej zasadzie to działa i dlaczego tak, a nie inaczej - myślę jednak, że zmieni się to w drugiej części. Zabrakło mi tutaj też punktu kulminacyjnego, chociaż może  i był, ale pisarka nie potrafiła tego przedstawić jakoś bardziej dynamicznie i tak, bym miała ochotę z niecierpliwości krzyczeć. Miałam nadzieję na coś bardziej zaskakującego, a było tak... zwyczajnie.

Magiczna gondola nie zachwyciła mnie jakoś specjalnie i też nie stała się jedną z ulubionych książek, ale uważam, że warto dać jej szansę. Przynajmniej dla samej Wenecji, która została tak ciekawie tutaj przedstawiona. Za jakiś czas pewnie sięgnę po drugi tom, aby lepiej poznać świat stworzony przez autorkę i, by zobaczyć, co słychać u bohaterów.
Ocena 4+/6