Świat po Wybuchu musi wyglądać dość dziwnie. Nie wiedziałam tylko, że aż tak. Wyobraźcie sobie miejsce całe w gruzach, w którym mieszka szesnastoletnia dziewczyna wraz z innymi zmutowanymi, którym udało się ocaleć. Każdy z nich próbuje przeżyć w przerażającej rzeczywistości, a Pressia musi jeszcze uciekać przed poborem do militarnej organizacji.
Jest też sterylna Kopuła, w której wszyscy są bezpieczni. To Czyści, którzy mieli szczęście i uciekli przed Wybuchem. Jednym z nich jest Partridge, który zaczyna odkrywać prawdę i ucieka przed ojcem. Spotkanie tej dwójki może zmienić wszystko...
Pamiętam okres, kiedy Nowa Ziemia ukazała się na polskim rynku wydawniczym i jak było o niej głośno. Kiedy wszyscy o niej mówili i pisali, że jest świetna, że trzeba ją koniecznie przeczytać i że na pewno skradnie nasze serca. To wszystko minęło, a ja dopiero teraz się za nią zabrałam. I wiecie co? Nie skradła mojego serca, ani nie wywarła jakiegoś ogromnego wrażenia, na co bardzo liczyłam po tych wszystkich opiniach. Była po prostu dobra, bez żadnych fajerwerków i nie wiadomo czego jeszcze. Co jednak sprawiło, że tak dużo osób pokochało tę historię?
Wydaje mi się, że za tym wszystkim stoi warsztat pisarski Julianny Baggott, która pisze naprawdę genialnie. Rzuca się to w oczy już po kilku pierwszych stronach - budowanie klimatu, rzeczywistości, opisy postaci, dialogi, wszystko jest naprawdę dopracowane. Jednak pomimo takiej umiejętności i tak sprawnego kreowania świata przedstawionego, było wiele fragmentów, które mnie nudziły. Autorka nie potrafiła mnie wciągnąć przez pierwszą część książki w opisywaną historię. Ciekawie zaczęło być dopiero w połowie.
Na początku nie mogłam również przekonać się do bohaterów, którzy w wyniku Wybuchu zostali złączeni z różnymi przedmiotami, osobami, bądź zwierzętami. Rozumiem, że to taki gatunek powieści i nie powinnam na to narzekać, ale naprawdę nie pasowało mi coś takiego i nie potrafiłam sobie czegoś takiego wyobrazić. Musiałam się do tego przyzwyczaić, ale nadal uważam, że jest to bez sensu.
Podobało mi się za to przedstawienie historii z perspektyw kilku postaci, nie tylko tych głównych. Dzięki temu miałam szansę obserwować, co dzieje się w różnych częściach wykreowanego świata i poznawać różne punkty widzenia. Warto wspomnieć też o relacjach pomiędzy bohaterami - według mnie były one naprawdę super ukazane i często nie do końca oczywiste. Przynajmniej jeśli chodzi o wątek miłosny.
Nowa Ziemia, jak wspomniałam wcześniej, jest książką dobrą, która ukazuje przerażający świat, ale moim zdaniem nie jest jakoś specjalnie szokująca, ani wciągająca. Plusem jest precyzyjność języka i sposób, w jaki autorka przedstawia czytelnikom obrazy. Jednak na to, by powieść skradła moje serce potrzeba czegoś więcej.
Ocena 4/6
„Można znaleźć piękno, jeśli wystarczająco mocno się go szuka.''
„Można znaleźć piękno, jeśli wystarczająco mocno się go szuka.''
Widziałam ją w bibliotece,ale za bardzo mnie do niej nie ciągnęło ;-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam "Nową ziemię", tak samo jak "Nowego przywódcę", czyli drugi tom i obie bardzo mi się podobały. Żałuję, że póki co nie doczekamy wydania trzeciego tomu w Polsce :c
OdpowiedzUsuńMoże za jakiś czas zdecydują się jednak wydać, bo trochę kiepsko wydać 2 tomy, a ostatniego nie.
UsuńCzytałam już kiedyś recenzję tej książki i od tamtej pory mam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się niemal pod każdym słowem Twojej recenzji. Posiadanie tej książki jest jednym z moich nierealizowanych książkowych marzeń, ale wrażenia z lektury są niezapomniane.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Również słyszałam wiele pozytywnych recenzji, jednak również też negatywne. Mimo to sama muszę się sparzyć, po prostu muszę się przekonać jaka ona jest.
OdpowiedzUsuńJakoś po premierze, kiedy był wspominany przez ciebie, szał na tę książkę, miałam w planach ją kupić. Ba! Obydwa tomy miałam w koszyku w jakiejś tam księgarni internetowej, ale wtedy wyszła jakaś książka, którą chciałam bardziej i po prostu zrezygnowałam z Baggott, a później o niej zapomniałam. I w tej chwili już nie jestem przekonana, czy chcę sięgać po ten cykl. Bo nawet jeśli autorka fajnie pisze, mam trochę przesyt dystopii i w ogóle i wydaje mi się, że bardziej by mnie to męczyło, niż relaksowało. Zwłaszcza jeśli są nudniejsze momenty.
OdpowiedzUsuńAle nie mówię NIE. Może kiedyś. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Jak piszesz, książka nie jest rewelacyjna, temetyka też do końca do mnie nie przemawia, więc raczej ją sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńJa również słyszałam o tej książce bardzo dużo dobrych opinii, sama nie wiem dlaczego jeszcze jej nie przeczytałam. Zdecydowanie muszę to zrobić w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://alejaczytelnika.blogspot.com/ ;)
Hejka! To znowu ja. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :) http://alejaczytelnika.blogspot.com/2015/06/liebster-blog-award-1.html
UsuńMoże kiedyś sięgnę, na razie w kolejce czeka zbyt wiele powieści ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mimo różnych opinii coś mnie do tej książki ciągnie :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Mam tę książkę na półce już od kilku dobrych lat, ale jakoś bardzo mnie do niej nie ciągnie. Pewnie kiedyś przeczytam, ale nie spodziewam się fajerwerków. ;)
OdpowiedzUsuńMasz tak samo jak ja z nią miałam :D
UsuńJeśli wpadnie mi w ręce to z przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMi również ciężko było przyzwyczaić się do bohaterów, jeśli jednak wpadnę na drugi tom, to z chęcią go przeczytam. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie wiem, czy po drugi tom sięgnę. Nie ma ostatniego, więc nie jestem pewna czy ma to sens :3
UsuńJuż od dawna mam na nią chęć, gdy w końcu znajdę na nią jakąś ciekawą promocję to z pewnością ją zakupię! :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę powieść już jakiś czas temu, więc nie wiem, jak odebrałabym ją teraz. Ale wtedy mi się podobała. :) I zdecydował o tym nie styl, tylko właśnie ten pomysł, ci ludzie stopieni z przedmiotami czy z dziećmi (matki były świetne, najlepiej je zapamiętałam). Polubiłam też główne bohaterki i El Capitana. Potem pojawił się wątek miłosny (chyba nieunikniony we współczesnych powieściach młodzieżowych, niestety) i to mnie trochę zniechęciło.
OdpowiedzUsuńDo mnie właśnie ten pomysł nie przemawiał. Chociaż faktycznie matki zapadają w pamięć :)
UsuńDla mnie "Nowa Ziemia" to jedna z najlepszych młodzieżówek w klimacie dystopii i postapo. Julianna Baggott wykazuje się nie tylko dobrym warsztatem, ale też pomysłem i dojrzałością - nie uległa schematom, nie stworzyła czegoś powtarzalnego. Bohaterowie są dobrze skonstruowani, wątki miłosne nie są powciskane na siłę, a do tego wszystkiego dzięki posłowiu widzimy, że to książka, w której rzeczywiście o coś chodzi. :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, ledwo dobrnęłam do końca tej powieści, nie przemówiła do mnie w ogóle. Ale tak jak wspomniałaś zwracam honor za warsztat, bo tu nie ma absolutnie nic do zarzucenia autorce ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zatracona-w-innych-swiatach.blogspot.com/
Hej :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś zechciała odpowiedzieć na moje pytania:
http://przystanek-bookstock.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-x3.html
Książka jak dla mnie była miłym zaskoczeniem, czytałam ją dość szybko i z zapałem, jednak 3 tom jest za górami, za lasami xDD
OdpowiedzUsuńChętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuń