sobota, 29 czerwca 2013

Nowości i zapowiedzi {23}: ZAPOWIEDZI WAKACYJNE

ZAPOWIEDZI WAKACYJNE

Zwycięzca bierze wszystko #3, Aneta Jadowska
Premiera: 12 lipca 2013
Fabryka Słów
Jest kilka spraw do załatwienia nim nastanie Sąd Ostateczny. “Heaven can wait”.
Boże Narodzenie nie cieszy jak dawniej, kiedy nad głową wisi ci archanielski miecz, niestabilny emocjonalnie diabeł i zakontraktowana zabójczyni. W dodatku nadchodzi rewolucja, od której wyniku zależy zbyt wiele, by nie spróbować interwencji…
Na załamania przyjdzie czas, gdy opadnie bitewny pył.
Dora Wilk robi co musi i nie zamierza pokornie czekać, aż wypełnią się boskie wyroki. Czas wyciągnąć miecz i rozciągnąć kilka mięśni, bo jeden pierzasty tyłek jest wart przetrzepania. A wściekłej wiedźmy nie powstrzyma nawet Abbadon.


 Kijem i mieczem #5, Kevin Hearne
Premiera: 23 lipca 2013
Rebis
Piąta księga cyklu KRONIKI ŻELAZNEGO DRUIDA – serii o Atticusie O’Sullivanie, ostatnim driudzie i najśmieszniejszym, najbardziej zwariowanym i najbardziej zapadającym w pamięć bohaterze urban fantasy od czasów Harry’ego Dresdena!
Po dwunastu latach nauki Granuaile jest wreszcie gotowa, by podwoić światową populację druidów. Wystarczy tylko, że Atticus splecie ją z ziemią… Tymczasem jednak, choć jedni bogowie już szykują z tej okazji cenne podarunki i uczty, inni nie cofną się przed niczym, by druidzi stali się gatunkiem wymarłym. I tak Atticus, Oberon i Granuaile lądują, chcąc nie chcąc, u podnóża góry Olimp, po czym z przerażeniem stwierdzają, że wrogowie zmienili się nie wiadomo kiedy w wymagających przyjaciół, nie wszystkie psy są kochane, nie wszystkie wiewiórki bezużyteczne, bywają koty współpracujące z psami, krasnoludy lepiej, żeby nie goliły brody, a klauny nie chodziły do sklepów sportowych. Czas na walkę kijem i mieczem.


 Bunt Bogini #3, Josephine Angelini
Premiera: 18 lipca 2013
Amber
Ich przeznaczeniem jest odwieczna nienawiść.
Ich pragnieniem – wieczna miłość.
Teraz Helena musi ostatecznie wybrać pomiędzy dwoma ukochanymi…
Wspaniała opowieść o uczuciu, niebezpieczeństwie, mitologii i odkrywaniu samej siebie. – MTV
Ekscytujący finał romantycznej trylogii wypełnionej miłością, nienawiścią i zemstą greckich bogów.
Helena Hamilton, pozornie zwyczajna szesnastolatka z amerykańskiego miasteczka, jest potomkinią Heleny Trojańskiej. Poznała już swoje przeznaczenie i rolę, jaką ma odegrać w planach bogów. Wie, że musi co noc przemierzać Podziemie, by zapobiec krwawej wojnie i uwolnić swoją rodzinę od klątwy.
Do tej pory dodawała jej sił miłość Lucasa. I pomoc tajemniczego Oriona, który podczas wędrówek przez mityczną krainę umarłych stał się jej tak bliski. Lecz teraz Przepowiednia ostrzega Helenę, że ktoś, komu ufa, jest zdrajcą…
Helena wciąż nie jest pewna, czy kocha Oriona, czy Lucasa. Rozdarta pomiędzy uczuciem do nich obu musi teraz ostatecznie zdecydować. I raz jeszcze zejść do Hadesu, żeby wyrwać ukochanego z królestwa śmierci…
 *** 
Książki, które będę musiała mieć po wakacjach i z pewnością je przeczytam. :>

Przez pustynie na ośnieżone szczyty... - Wojciech Lewandowski


Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 9 stycznia 2013
„Jaszczurek dodaje mi otuchy, pokpiwając, że nie jestem na wycieczce dla dziadków. To działa mobilizująco.''

Żeby napisać dobrą i ciekawą podróżniczą książkę, trzeba naprawdę uwielbiać opisywany przez siebie kraj czy obszar. Obowiązkowo jest wiedzieć o nim naprawdę sporo i umiejętnie nam te informacje przekazać, wplatając je w najbardziej ekscytujące fragmenty. Najlepiej jest czytać dzienniki z wypraw, ponieważ wtedy przenosimy się razem z autorem do tamtejszej teraźniejszości i możemy zasmakować tego egzotycznego życia. Zobaczyć jak czuł się autor i o czym myślał pod szczytem Aconcagui, czy pod jednym z najwyższych wulkanów świata - Chimborazo w Ekwadorze.

Wojciech Lewandowski w książce Przez pustynie na ośnieżone szczyty... opowiada nam o górach Ameryki Łacińskiej i wyjaśnia, które tereny do niej należą oraz z czego taki podział wynikł. Przedstawia również dobre i złe strony ''zbieractwa'' szczytów. Najważniejszą częścią tej pozycji są jednak opowieści o tropikalnych lasach, tajemniczej i nieznanej nam przyrodzie, wulkanach, przypadkowych spotkaniach z ludźmi pełnymi pasji oraz o górach i trudnej wspinaczce na nie. Autor wraz z towarzyszami pokazuje jak zdobył jedne z najwyższych szczytów Ameryki Południowej, idąc śladami Pierwszej Wyprawy Andyjskiej z lat 30. XX wieku.

Na szczególna uwagę zasługuje samo wydanie książki, bo tak jak w przypadku innego reportażu, o którym pisałam wcześniej - W świecie jurt i szamanów, tak i tutaj czytanie i oglądanie sprawiało ogromną przyjemność. Zdjęcia dołączane do pozycji podróżniczych są obowiązkowym elementem, dzięki któremu możemy łatwiej zrozumieć zachwyt autora, nad  wydawać by się mogło zwyczajnym kwiatkiem. Opowieść jest przesycona prawdziwymi emocjami, które automatycznie przechodzą na nas i sami mamy nieodpartą chęć towarzyszyć pisarzowi w jakiejkolwiek przygodzie. Bardzo spodobało mi się nawiązywanie do historii, czy dzielenie się z czytelnikami codziennymi i życiowymi zdarzeniami. 

Przez pustynie na ośnieżone szczyty to książka dla osób fascynujących się światem oraz dla tych, którzy chcieliby wyjechać w przyszłości właśnie w Andy - jestem przekonana, że ta pozycja pomoże wam w jakimś stopniu i dzięki niej dowiecie się naprawdę wielu przydatnych rzeczy. Przeżyjecie niesamowite chwile, a kiedy opowieść będzie dobiegała końca, postanowicie tam pojechać, albo przeczytać ją od nowa. Uważam, że relacja z tych podróży jest warta uwagi, ponieważ nie tylko uczy nas wiedzy o nieznanym nam świecie, ale również motywuje do odbycia swojej wymarzonej wędrówki, niekoniecznie tej za granicami naszego kraju. Przyjrzymy się chociażby Bieszczadom...
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.

czwartek, 27 czerwca 2013

Studnia wieczności - Libba Bray


Tytuł oryginału: The Sweet Far Thing
Seria/cykl wydawniczy: Magiczny krąg III
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2010
„Nigdy nie zrozumiem twojej gotowości, żeby się położyć i umrzeć. Nie mam dla ciebie współczucia, skoro nawet nie chcesz spróbować o siebie walczyć.”

Zazwyczaj jest tak, że wszystko się kiedyś kończy, nawet nasze ukochane przyjaciółki życia jakimi są książki. Kilka dni temu zakończyłam swoją przygodę z trylogią o nazwie Magiczny krąg, którą szczerze polubiłam i z pewnością kiedyś do niej wrócę. Pamiętam jak rozpoczęłam czytać pierwszy tom - bałam się, że jako jedynej nie spodoba mi się, a z drugiej strony cała byłam podekscytowana faktem, iż poznam coś nowego, zupełnie innych bohaterów i świat, o którym mogłabym rozmyślać w nieskończoność.

Nie chcę zdradzić Wam żadnych szczegółów z tej części, dlatego też opisu nie będzie, bo byłoby trudno napisać coś bez spojlerów, a jest na pewno dużo osób, które nie czytały nawet pierwszej części. Ciekawych jednak tym o czym jest ten tom, zapraszam tutaj. 

Zapoznałam się z wieloma opiniami na temat tej serii - jedni uważają, że dwójka jest najlepsza, a inni że to przy trójce uwydatniają się wszystkie emocje i to ona jest najciekawsza i najbogatsza. Są też tacy, którym początek historii, czyli Mroczny sekret podoba się najbardziej i ja właśnie do takich należę. Bo choć tam było tak naprawdę najmniej Kartika, to Gemma wydawała mi się postacią dużo ciekawszą i bardziej egzotyczną niż tą, którą jest na sam koniec opowieści. Całość była bardziej mroczna i tajemnicza, bo nic nie wiedzieliśmy i snuliśmy tylko jakieś niewyraźne domysły, które najczęściej nie sprawdzały się w nawet najmniejszym stopniu. Później miałam wrażenie, że to wszystko spowszechniało, a podróże do Międzyświata nie sprawiają tyle radości co wcześniej, tylko bardziej irytują.

Może to być spowodowane chęcią władzy i większej sławy wśród nie tylko dorosłych, ale samych przyjaciółek głównej bohaterki. Samo to uważam za dziwaczne, bo autorka kreowała je na wielkie pomocniczki, które zrobiłyby wszystko dla panny Doyle, a tutaj nagle wyskakuje z takim czymś. Przyjaźń pociąga za sobą pewne zasady i obowiązki, a ta tutaj okazała się dla mnie lekko sztuczna. No i ta końcówka, przed którą wszyscy mnie ostrzegali, że będę płakać - nie płakałam, ale zrobiło mi się smutno i nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Od samego początku miałam jakąś tam nadzieję, że w końcu wydarzy się coś więcej i wydarzyło, ale nie tak jak bym tego chciała.

Za to pozytywnie zaskoczyła mnie Kirke i panna McCleethy, ponieważ w życiu nie przypuszczałabym że potrafią powiedzieć takie słowa, albo zrobić coś takiego! Zostawiając bohaterów, chciałabym skupić się na innych pozytywnych aspektach tej książki. Warto wspomnieć o klimacie powieści, który jest niepowtarzalny i towarzyszy nam od samego początku do samego końca. Czasami czujemy go bardziej, czasami mniej ale zawsze gdzieś tam jest. Ponadto poznajemy XIX - wieczną Anglię i porównujemy ją do tej współczesnej, a będąc w miejscach opisanych w książce, mamy wrażenie, że przed chwilą przebiegła przed nami niesforna Gemma, a w oddali przejechał powóz z końmi.

Studnia wieczności to powieść, która żyje własnym życiem i prowadzi nas przed drogi zwodnicze jak i te radosne oraz pełne spełnionych marzeń. Jestem pewna, że wejdziecie na każdą z nich i wiele innych, ponieważ cała trylogia potrafi każdego, nawet tego najwytrwalszego czytelnika mocno zmylić. Gorąco zachęcam do wejścia w świat szeleszczących spódnic i wielu tajemnic!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

Trylogia Magiczny krąg:


Mroczny sekret | Zbuntowane anioły | Studnia wieczności

środa, 26 czerwca 2013

Wyniki konkursu z Bukowym Lasem!

Zapewne z wielką niecierpliwością wyczekujecie momentu, w którym podam kto wygrał książkę Johna Greena, a ja Wam zdradzę to pod sam koniec. (Teraz pewnie wszyscy zjadą na sam dół i nici z mojego pisania, ale no trudno, może tu kiedyś wrócicie :D). Zadanie było trochę inne i muszę się przyznać, że wcześniej się z nim nigdzie nie spotkałam - ale może Wy już tak? Cytaty to jedne z tych ważniejszych czynników, które decydują o tym czy sięgnę po daną powieść, a jako że lubię się pośmiać w trakcie czytania to patrzę również na te zabawne. To dlatego zaczęłam czytać Nocną Łowczynię, Wampiry z Morganville i wiele innych książek. Więc chciałam, abyście się podzielili swoimi tymi naj naj zabawnymi nie tylko ze mną, ale ze wszystkimi którym chciało się czytać Wasze odpowiedzi. Nie wszystkie mnie rozbawiły, ale może dlatego że każdy z nas ma inny humor i śmieje się z czegoś innego, albo może to wynikać z faktu, że nie znam danej książki i całego kontekstu, a znając go śmiałabym się do łez? Jak to często bywa. :) Może za to innym spodobało się to i dzięki Wam zapragnął przeczytać jakąś pozycję... Ale możecie być pewni, że moja lista książek do przeczytania się niemiłosiernie wydłużyła przez te cytaty. Nie wiem czy jest to dobre, czy też nie bo jest ich już i tak dużo, ale może gdzieś koło osiemdziesiątki mi się uda je wszystko ogarnąć?

Wracając do samego konkursu - oprócz czynników, o których wspomniałam wyżej, postanowiłam dać Wam takie a nie inne zadanie, ponieważ śmiech kojarzy mi się z wolnością. A osoby, które przeczytały Papierowe miasta wiedzą, że było do niej nawiązanie. Śmiechem wprowadziłam Was w nastrój książki, w której zostało podjętych wiele ważnych tematów, może nie tak dobrze jak w przypadku Gwiazd naszych wina, ale dalej dobrze. Są problemy nastolatków, z którymi większość z nas może się utożsamić i spróbować je omijać czy też zwalczać. Przybijać pinezki na mapie do celu, wolności. Czytając tę pozycję automatycznie wpada się w melancholię i waży się każde nawet to z najmniejszą ilością liter słowo. Chciałabym, aby Wszyscy kiedyś przeczytali choć jedną lekturę spod pióra Johna Greena. Komu przypadnie zaszczyt mieć u siebie własny egzemplarz Paper towns?

Powtarzało się wiele książek, z których wypisywaliście cytaty, a te najczęściej podawane to: Dary Anioła, Harry Potter, Drugi przekręt Natalii, Felix, Net i Nik, Ostatnie poświęcenie, Ja,diablica & Ja, anielica oraz pozycje Stephena Kinga, Terry'ego Pratchetta, Ricka Riordana. Wobec tego wypadałoby je znać... :D No okay, już nie przedłużam bo zaraz poobrzucacie mnie kamieniami i nie będę w stanie wysłać książki. Kto wygrywa? Wygrywa ktoś taki z taką odpowiedzią:
 Żeby nie było żadnych niezgodności, nie brałam pod uwagę tych 4 ''pozaprogramowych'' cytatów, które nawiasem mówiąc również są śmieszne, ale tylko te dwa pierwsze. Wkleiłam całą odpowiedź, może Wam się humor poprawi :D Zaraz prześlę wiadomość na e-mail w sprawie adresu i od razu prześlę Papierowe miasta
Wszystkim dziękuję za udział, a w przyszłości postaram się zorganizować coś większego! :) Dziękuję również wydawnictwu Bukowy Las za udostępnienie książki.

Karminowy szal - Joanna M. Chmielewska


Wydawnictwo: MG
Data wydania: 17 kwietnia 2013
 „Kiedy myśli o innym tacie, czuje się jakoś tak dziwnie. Bo to chyba źle chcieć innego tatę, niż się ma.''

Lubię powieści, w których przeplatają się tematy trudne z tymi sielankowymi. Tak jest właśnie w nowej książce Joanny M. Chmielewskiej, od której oczekiwałam świetnego powrotu do Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem. Z twórczością autorki zapoznałam się po raz pierwszy będąc w podstawówce - Historia srebrnego talizmanu pokazała mi nieznany świat, w którym zawarte były ważne wartości. Drugie spotkanie odbyło się rok temu, tym razem z opowieścią dla dorosłych, a trzecie kilka dni temu. Muszę przyznać, że każde z nich było bez wątpienia udane i jestem pewna, że po pozycje tej pisarki mogę sięgać w ciemno bo i tak będzie się je świetnie czytać.

Trzy kobiety, wspólna przeszłość i jeden cel. Marta, Maria i Magda przyjaźniły się w dzieciństwie, ale później ich drogi się rozeszły. Co ich połączyło po tylu latach? Tajemnica, którą każda z nich skrywała i w pewien sposób wpłynęła na ich życie... Tym razem postanawiają zakończyć to co prześladowało ich myśli i zamknąć pewien dział ich historii. Omawiać swoje plany i dzielić się swoimi przeżyciami i doświadczeniami będą w znanej wszystkim Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem.

Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam że prędzej czy później ją przeczytam ze względu na powrót do starych bohaterów i ten niecodzienny klimat, który potrafi stworzyć jedynie Joanna M. Chmielewska. Muszę się jednak przyznać, że na początku nie wiedziałam dokładnie o co w tej historii chodzi i jak się rozwinie - jednak po dwudziestu stronach wszystko zaczęło się wyjaśniać, a ja strona za stroną coraz bardziej wgłębiałam się w losy głównych postaci i odnajdywałam osoby z Sukienki z mgieł! Świetnie było dowiedzieć się, co u nich słychać i jak potoczyło się to wszystko. Kreacja kobiet, wokół których tak naprawdę wszystko się kręci wypadła całkiem interesująco, ponieważ nie były zwykłymi i zapłakanymi duszyczkami, ale pomimo wielu przeżyć miały w sobie to coś, co nie pozwalało o nich zapomnieć. Cieszę się, że pisarka postawiła jednocześnie na wyrazistość i subtelność.

Czytelnicy, którzy czytali pozycje Chmielewskiej wydane przez wydawnictwo MG, będą wiedzieć że są zawarte w nich tematy trudne jak i te codzienne, zabawne, refleksyjne - dzięki takiej różnorodności powieści nabierają charakteru i nie nudzą. Tak jest w przypadku Karminowego szala, który mnie rozbawiał, zaskakiwał, smucił i skłaniał do rozmyślań.

Ja osobiście tę pozycję uważam za świetną i poleciłabym ją Wam niezależnie od tego, czy znacie Sukienkę z mgieł, czy też nie. Jest to odmienna opowieść, w której został zawarty zupełnie inny problem i jestem przekonana, że sprawdzi się idealnie na wszelkie wyjazdy wakacyjne. Spotkanie z Martą, Marią i Magdą zaliczam jako jedno z udanych i wyczekuję kolejnych takich spod pióra tej pisarki. Polecam!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu MG.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Więzień Labiryntu - James Dashner


Tytuł oryginału: The Maze Runner
Seria/cykl wydawniczy: Więzień Labiryntu I
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 9 listopada 2011
„Wrota za nim zamknęły się z głośnym hukiem, odbijając się echem po pokrytych bluszczem kamieniu, niczym śmiech szaleńca w szpitalu dla obłąkanych.”

Porównywanie nowych książek do tych znanych i cenionych ostatnio stało się bardzo popularne i w większości przypadków mija się z celem. Staram się omijać szerokim łukiem takie pozycje, ponieważ już wiele razy się na takim czymś sparzyłam. Robię jednak wyjątki kiedy widzę, że inni w miarę pozytywnie ocenili daną powieść. Tak było w przypadku Więźnia Labiryntu określonego jako najlepszą trylogię od czasu Igrzysk Śmierci. Ale czy aby na pewno? Z pewnością jest to przemyślane i dobrze skonstruowane dzieło, ale jednak czegoś w nim zabrakło.

Thomas budzi się w windzie, całkowicie nieświadomy jak się w niej znalazł i jaka była jego przeszłość. Nie wie też co to za miejsce, ale budzi w nim lęk... Okazuje się, że trafił do świata, w którym żyją chłopcy - nazywają to miejsce Strefą - bezpieczną przestrzenią otoczoną ogromnymi murami, za którymi znajduje się tajemniczy i przerażający Labirynt. Cała grupa nie wie tak naprawdę, po co się tu znalazła i jaki jest ich prawdziwy cel. Zaczęli jednak realizować pewien plan, który polega na zapoznawaniu się z Labiryntem i jego zmiennością, próbują rozwiązać zagadkę, której rozwiązaniem może będzie wyjście i wolność... Jednak całą harmonię zaburza przybycie dziewczyny, która przyniosła ze sobą wiadomość - od teraz nic nie będzie takie jak kiedyś. To pierwszy przypadek, kiedy trafia tu jakaś kobieta i list od nieznanych ludzi. Na dodatek Thomas przeczuwa, że dziewczyna ma z nim coś wspólnego i są kluczem do rozwiązania tajemnic Labiryntu. Co zrobią, gdy wrota się nie zamkną, a czasu będzie coraz mniej?

Historię przedstawia nam obserwator wszechwiedzący, który idealnie odwzorowuje każdy szczegół nieznanego świata, emocje bohaterów i uczucia nimi targające. Dzięki takiemu zabiegowi autor nie skupiał się tylko na głównym bohaterze, ale również na tych mniej znaczących - wobec tego więcej wiedzieliśmy i łatwiej było nam zrozumieć wiele sytuacji czy zachowań. Muszę jednak ponarzekać - bo pomimo tego iż emocje gdzie tam są, to nie ma ich tyle, abym mogła zrozumieć porównanie serii do Igrzysk Śmierci, z których wręcz się one wylewały. Miałam wrażenie, że autor trochę złagodził to wszystko. Było wiece scen, w których można było podnieść dawkę adrenaliny i przekazać ją czytelnikom, ale niestety tego nie zrobił.

I kończą się wady książki. Przyczepiłam się, a teraz przychodzę do Was i będę chwalić Więźnia Labiryntu jak tylko się da! Wiem, że macie milion pięćset sto dziewięćset innych pozycji, które czekają na was, płacząc z półek i patrząc maślanymi oczyma, ale cóż poradzić... Tę powieść musicie poznać! Zacznijmy od samego świata, w którym to wszystko się rozgrywa - jest inny od tych, z którymi miałam wcześniej styczność. Jest mroczno - tajemniczo - przerażający, a przy tym ma w sobie jakieś ukryte piękno, którego nie do końca umiem zdefiniować. No bo jak tu mówić o pięknie, kiedy grasują tam w nocy żelazne obrzydlistwa, czekające na Twój błąd i mające przeogromną ochotę Cię przemielić i zjeść? Uroki Labiryntu i jego ukryte oblicze może zafascynować wielu czytelników i ja teraz do nich z pewnością należę.

Muszę przyznać, że pomimo porównania książki Jamesa Dashnera do innych cykli, ja zostałam oczarowana jego oryginalnością. Autor wykorzystał swoją bogatą wyobraźnię, którą przelał na papier i powołał do życia nietuzinkowych bohaterów, którzy pozostają w nas jeszcze długo po przeczytaniu całej historii. Jestem niezmiernie ciekawa tego, co wydarzy się w kolejnej części i nie ukrywam, że poprzeczkę postawiłam jej wysoko. Zobaczymy jak będzie dalej, a tymczasem zachęcam do sięgnięcia po tę pasjonującą książkę!
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Tutaj macie zwiastun książki z polskimi napisami.

wtorek, 18 czerwca 2013

KONKURS z humorem!


Papierowe miasta
!KONKURS!
 Już kilka dni po premierze nowej książki Johna Green'a, a mowa tu o Papierowych miastach. Już po raz drugi organizuję konkurs z wydawnictwem Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję. Tym razem nie będziecie szukali ciekawych cytatów we fragmencie tej powieści, ale wypisywali swoje najśmieszniejsze, najbardziej zabawne cytaty z przeróżnych książek - to będzie Wasz wybór. Dlaczego takie zadanie? Bo śmiech kojarzy mi się z wolnością, a ta powieść trochę do niej nawiązywała. :) To teraz skupmy się bardziej na zasadach i dokładnych zadaniu konkursowym:

Co należy zrobić?
W komentarzu pod tym postem podać adres e-mail, nick/pseudonim (osoby anonimowe) i rozwiązanie zadania konkursowego.
.
Zadanie konkursowe:

 Wypisz dwa najbardziej zabawne według Ciebie cytaty z książek. Obok cytatów napisz z jakich książek pochodzą oraz ich autora.
.
Dodatkowe informacje:
Konkurs organizuję z wydawnictwem Bukowy Las, wygraną jest książka ''Papierowe miasta''. Konkurs trwa do 25 czerwca 2013 roku do północy. Wyniki podam następnego dnia i proszę, żeby osoby które się zgłoszą wypatrywały w swoich skrzynkach pocztowych wiadomości - prośbę o adres pocztowy, na który wyślę tę pozycję. Wygrywa jedna osoba, której cytaty najbardziej mnie rozśmieszą. =)
.
+ Będzie mi bardzo miło, gdy wstawicie na swoje blogi poniższy podlinkowany do tej notki baner. Nie jest to jednak obowiązkowe.
 ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Dni krwi i światła gwiazd - Laini Taylor


Tytuł oryginału: Days of Blood and Starlight
Seria/cykl wydawniczy: Córka Dymu i Kości II
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 8 stycznia 2013

 „(...)wspomnienia są jak muchy, można je odgadnąć, ale nic ich nie powstrzyma przed powrotem”

Karou jest siedemnastoletnią dziewczyną, która w końcu poznała prawdę o sobie, o tym kim tak naprawdę była i jest. To czego się dowiedziała nie ułatwia jej życia, a bardziej je komplikuje... Uświadamia sobie, że pokochała wroga, który ją zdradził. Wobec takiego obrotu wydarzeń postanawia pomścić swoją rasę i odpokutować za to, co kiedyś zrobiła. W tym samym czasie Akivia poszukuje swojej ukochanej, o której zaginął słuch. Z determinacją szuka po niej śladów i próbuje ją odzyskać, ponieważ możliwa jej śmierć jest dla niego nieprawdopodobna. Zarówno ona jak i on mają nadzieję na lepszy świat i na to, że uda im się go uratować. Czy jednak będzie to możliwe, nie zależy wyłącznie od nich...

Dni krwi i światła gwiazd to kontynuacja Córki dymu i kości, po której spodziewałam się naprawdę wiele, a za co tym idzie miałam dość wysokie wymagania. To zapewne na tym się przejechałam i książkę odebrałam znacznie gorzej niż inne osoby, które ją czytały. Pierwszy tom mnie zachwycił swoją oryginalnością, delikatnością, romantycznością i postaciami niezwykle barwnymi i charakterystycznymi. Tutaj te elementy dalej gdzieś widać, ale nie tak wyraźnie jak tam. Wielki minus wędruje do grafika, który zepsuł oprawę - nie ma co słodzić, bo jest tak czy siak brzydka. Popatrzcie na jedynkę, dziewczynę z niebieską maską - wygląda to przeuroczo, a tutaj? Na pewno nie zachęci do sięgnięcia,  a przecież jej celem jest zwrócenie na siebie uwagi.

Wydaje mi się, że Laini Taylor uwielbia opisy, bo tutaj dialogów było naprawdę niewiele, a przez to całość czytało się powoli i ze znużeniem. Oczywiście pewne fragmenty były ciekawe i nostalgiczne, ale przecież całość nie opiera się tylko na tym. Musi być gdzieś ta akcja, to tempo, które powinno przyspieszać z rozdziału na rozdział, żebyśmy mieli czas na zaaklimatyzowanie się w tym świecie, a później przeżycie wspaniałej przygody. To odbiera urok tej opowieści, a szkoda bo liczyłam na to, że będzie tak samo jak w przypadku pierwszego tomu, a nawet i lepiej.

Historia została przedstawiona głównie z punktu widzenia dziewczyny - chimery (Karou) i chłopaka - anioła (Akivy), dzięki czemu mogłam ponownie poobserwować ich zachowania czy targające nimi emocje. Cieszę się, że autorka postanowiła kontynuować ten zabieg, ponieważ na podstawie tomu pierwszego i drugiego mogłam zobaczyć, jak zmieniali się bohaterowie i świat widziany ich oczami. O ile w Córce dymu i kości relacje ich łączące były ciepłe i sprawiały radość, tutaj budziły smutek i zaskoczenie.

Najmocniejszym atutem tej powieści jest jednak motyw przeistaczania dusz w chimery - to czym zajmował się Brimstone - Dealer Marzeń, a teraz jego pracę przejmuje Karou. Byłam niezwykle ciekawa, o co tak naprawdę w tym chodzi, na czym to polega i w końcu moja ciekawość została zaspokojona. Samo pojawienie się istoty tak naprawdę z kilku rzeczy, jest dla mnie nieprawdopodobne, a sam pomysł tego rytuału bez wątpienia oryginalny. Ponadto w tej części pisarka przybliżyła nam również życie samych aniołów i chimer - ich rasy, podziały, umiejętności oraz spojrzenie na konflikt oczami mniej znaczących postaci.

Dni krwi i światła gwiazd to powieść dobra, ale niestety zaniżająca poziom serii. Sięgną po nią z pewnością ci, których pierwsza część oczarowała tak jak mnie. Tylko trzeba pamiętać o tym, żeby nie wymagać od niej wiele, ponieważ możecie się zawieść i gorzej odebrać lekturę. Ogromnym plusem są nowi bohaterowie, wątki, dzięki czemu cykl w pewien sposób się rozwija i nie stoi w miejscu. Do kontynuacji podejdę z mniejszym entuzjazmem i wymaganiami, ale z chęcią zapoznam się z nowymi pomysłami autorki. Tylko niech Laini Taylor oszczędzi nam tych długich jak w Pustyni i w puszczy opisów!
Moja ocena 4/6, 6/10

Córka dymu i kości:
  Córka dymu i kości | Dni krwi i światła gwiazd

niedziela, 16 czerwca 2013

Filmowo {14}

_____________________________________________________________

Ostatnia piosenka (2010)
Życie siedemnastoletniej 'Ronnie' (Miley Cyrus) zostaje wywrócone do góry nogami po wstrząsającej informacji o rozwodzie rodziców i przeprowadzce ojca (Greg Kinnear) z Nowego Jorku na Tybee Island w Georgii. Trzy lata później bohaterka nadal czuje złość i alienuje się od rodziców. Matka (Kelly Preston) uważa, że najlepszym pomysłem dla córki, będzie wyjazd do ojca i spędzenie z nim lata. Ojciec Ronnie, były pianista i nauczyciel, wiedzie spokojne życie pochłonięty tworzeniem dzieła sztuki, które stanie w centrum lokalnego kościoła.
Są filmy, które mogę oglądać w nieskończoność i nigdy mi się nie znudzą, nadal będę przeżywała wszystko tak, jakbym obraz widziała po raz pierwszy w życiu. Tak mam z Ostatnią piosenką, obejrzaną już trzy razy, przy której śmieję się i płaczę - a wtedy wszystkie emocje eksplodują i nie mogę z nimi nic już zrobić. Niektórzy krytykują grę aktorką Miley czy Liama, ale dla mnie zagrali niesamowicie i naprawdę prawdziwie - gdyby było na odwrót, nie uroniłabym ani jednej łzy. Żałuję trochę, że nie zaczęłam od książki, ale ona jeszcze przede mną... Wam polecam z całego serca ten film.
Ocena 10/10
_____________________________________________________________

 Samsara (2011)
Po 20 latach od nakręcenia kultowej "Baraki" Ron Fricke powraca na srebrny ekran fenomenalnym obrazem "Samsara". To poetycki film bez słów, zapierająca dech podróż przez 25 krajów i kultur z porywającą muzyką Lisy Gerrard i Dead Can Dance w tle. Film kręcono przez 5 lat, wyłącznie na taśmie 70 mm, co wpłynęło na jego wyjątkową wartość estetyczną. Sam tytuł zaś wywodzi się z sanskryckiego określenia nieustannego przepływu i powtarzającego się cyklu narodzin , życia, śmierci i odrodzenia. "Samsara" to wizualna i dźwiękowa uczta, której nie można przegapić.
Kultowej Baraki nie oglądałam, ale nic nie stało mi na przeszkodzie, żebym miała nie obejrzeć Samsary, która zauroczyła mnie już po zobaczeniu zapowiedzi. Zaciekawiła mnie również forma - tylko obraz i dźwięk - bez słów. Wydawać by się mogło, że będzie nudno, ale nie było. Zamiast tego siedziałam z otwartymi szeroko oczami i nie mogłam napatrzeć się na to co widzę, na to jaki świat jest piękny, ale też niesprawiedliwy i brudny. Dla osób kochających sztukę - film będzie rewelacyjną ucztą dla oka.
Ocena 10/10
_____________________________________________________________

 Piękne Istoty (2013)
Piękne istoty to film oparty na pierwszej części powieści autorstwa Kami Garcii oraz Margaret Stohl. Opowiada historię szesnastoletniego Ethana Wate'a, który mieszka na południu Stanów Zjednoczonych. W małym miasteczku Gatlin w Karolinie Południowej czas stanął w miejscu, a ludzie ciągle postrzegają wojnę secesyjną poprzez pryzmat "północnej agresji". Jednakże pierwszego dnia kolejnego roku szkolnego Wate (Alden Ehrenreich) spotyka tajemniczą Lenę Duchannes (Alice Englert), siostrzenicę lokalnego odludka (Jeremy Irons), a także... dziewczynę swoich marzeń. Ethan szybko odkrywa, że Lena nie jest typową nastolatką, a ich rodzący się związek nie opiera się tylko i wyłącznie na fizycznym przyciąganiu, lecz również na tajemniczej więzi, która już niedługo zmieni ich życie.
Pamiętacie jak oceniłam książkę, na podstawie której nakręcono film? Spodobała mi się średnio, minusy i plusy się zrównoważyły i jakoś to wypadło, a jak jest w tym przypadku? Bardzo podobnie do pierwowzoru. Nadal wkurzający główny bohater, który wpycha się w życie Leny, ale za to piękne kreacje, charakteryzacja, widoki i gra aktorska stoją na wysokim poziomie. Film wypada lepiej niż powieść - dlatego polecam. :)
Ocena 6/10
_____________________________________________________________

Spotkania na krańcach świata (2007)
Antarktyda w filmie Herzoga znajduje nowy wymiar i znaczenie. Południowe krańce naszego świata są magnesem dla plejady gwiazd nauki, którym znudziła się postindustrialna cywilizacja codzienności. Naukowcy pracują tu dla ludzkości, która wkrótce ma opuścić Ziemię. Reżyser stawia pytania o to, kim są, jakie są ich marzenia. Jego bohaterowie są dość ekscentryczni. Elektryczne gitary na dachu stacji naukowej oddalonej o dziesiątki kilometrów od głównego miasteczka, to tylko jeden z wielu przykładów ich indywidualizmu. Hydraulik, wywodzący się z królewskiej rodziny Azteków czy filozof pracujący jako operator koparki, to inny przykład elitarności tego miejsca. Swoboda, z jaką o swojej pracy i jej wyjątkowym charakterze opowiadają, fascynuje i odzwierciedla ich wewnętrzną wolność. W Mc Murdo, głównej bazie naukowej, która przypomina miasteczko górnicze, nadal stoi dom zbudowany w 1901 roku przez pierwszych zdobywców Antarktydy, Scotta i Shackletona. Herzog pokazuje materiały archiwalne, nadając drugi wymiar oglądanej teraźniejszości.
Jest wiele osób, których fascynuje świat, ale słyszałam o niewielu, którzy o Antarktydzie myśleliby pozytywnie. Jasne, że jest tam zimno, ale też pięknie i fascynująco, bo mało ludzi tam dotarło. Herzog przybliża nam ten kontynent i pokazuje jego indywidualizm oraz liczne ciekawostki. Warto zobaczyć chociażby po to, żeby więcej wiedzieć o tym niedostępnym dla nas zakątku świata. Niezwykły obraz.
Ocena 10/10
_____________________________________________________________

Opisy filmów pochodzą ze strony: http://www.filmweb.pl/
Filmy oglądam na stronie http://zalukaj.tv -
_______________________________________________________

Nowości i zapowiedzi {22}

NOWOŚCI
***

Siedem minut po północy, Patrick Ness
Premiera: 12 czerwca 2013
Papierowy Księżyc
Odważna, pełna czarnego humoru, głęboko poruszająca opowieść o chłopcu, jego ciężko chorej matce i niezapowiedzianym, potwornym gościu.
Jest siedem minut po północy, gdy trzynastoletni Conor budzi się i odkrywa, że za oknem jego sypialni czai się potwór.
Jednak to nie tego potwora Conor się spodziewał – sądził, że odwiedzi go raczej ten z dręczącego go koszmaru, powtarzającego się niemal każdej nocy od dnia, kiedy matka chłopca rozpoczęła leczenie.
Potwór z jego podwórka jest inny. Sędziwy. I dziki. I chce czegoś od Conora. Czegoś niebezpiecznego i przerażającego.
Żąda prawdy.
Na podstawie ostatniego pomysłu wielokrotnie nagradzanej pisarki Siobhan Dowd – która zmarła na raka i nie mogła sama napisać tej historii – Patrick Ness stworzył mroczną, przejmującą powieść o nieszczęściu i stracie, a także o potworach: tych realnych i tych wyobrażonych.
 Opiekunka Grobów, Melissa Marr
Premiera: 11 czerwca 2013
Replika
W niezwykle spokojnym miasteczku Claysville dochodzi do brutalnego morderstwa. Maylene Barrow, kobieta pielęgnująca wszystkie cmentarze w mieście, zostaje znaleziona we własnej kuchni w kałuży krwi. Ale szeryf nie przeprowadza śledztwa.
Do Claysville przybywa Rebeka, przybrana wnuczka Maylene. Z lotniska odbiera ją Byron, syn przedsiębiorcy pogrzebowego, zakochany w niej bez pamięci. Obydwoje mają za sobą osiem lat życia poza miasteczkiem, unikania siebie i rozmów o wzajemnej miłości, obydwoje też odczuwają niezrozumiałą ulgę, wkraczając w granice Claysville.
Wydarzenia przyspieszają, zdarzają się kolejne brutalne napaści, a Rebeka i Byron zaczynają odkrywać, że ich miasteczko rządzone jest w myśl dość niezwykłych zasad. Dowiadują się też, że dziedzicznie przypadają im obojgu bardzo ważne funkcje, zapisane w dziwacznym kontrakcie sprzed 300 lat. Ona musi przejąć po zmarłej babci funkcję Opiekunki Grobów, a on – po ojcu – rolę Grabarza i jej opiekuna. Spokój i bezpieczeństwo Claysville zależą od tego, czy ta para wypełni swe role starannie.
„Opiekunka Grobów” to romantyczny horror albo romans z elementami grozy w tle. Para głównych bohaterów musi odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie: czy kochają się, bo tak za nich ustalono, czy też ich miłość jest autentyczna i pomoże im w misji utrzymania ładu w świecie zmarłych.
 Joyland, Stephen King
Premiera: 6 czerwca 2013
Prószyński i S-ka
Jeden z najpopularniejszych pisarzy wszech czasów powraca!
Devin Jones, student college’u, zatrudnia się na okres wakacji w lunaparku, by zapomnieć o dziewczynie, która złamała mu serce. Tam jednak zmuszony jest zmierzyć się z czymś dużo straszniejszym: brutalnym morderstwem sprzed lat, losem umierającego dziecka i mrocznymi prawdami o życiu – i tym, co po nim następuje. Wszystko to sprawi, że jego świat już nigdy nie będzie taki sam…
Życie nie zawsze jest ustawioną grą. Czasem nagrody są prawdziwe. Bywają też cenne.
Pasjonująca opowieść o miłości i stracie, o dorastaniu i starzeniu się – i o tych, którym nie dane jest doświadczyć ani jednego, ani drugiego, bo śmierć zabiera ich przedwcześnie.
 ZAPOWIEDZI
***

 Cień i kość, Leigh Bardugo!!!
Premiera: 19 czerwca 2013
Papierowy Księżyc
„Cień i Kość”, amerykańskiej autorki Leigh Bardugo to jeden z największych bestsellerów młodzieżowego fantasy ostatnich lat. Książka trafiła na listę bestsellerów New York Timesa, prawa wydawnicze zostały sprzedane do kilkunastu krajów, a prawa do wersji filmowej wykupił sam producent filmów o Harrym Potterze. „Cień i Kość” to pierwszy tom trylogii Grisza, która urzeka niezwykle barwnym światem i wciągającą miksturą przygód, magii i emocji.
Ravka, niegdyś potężna i dumna, jest dziś otoczona przez wrogów i rozdarta przez Fałdę Cienia: pasmo nieprzeniknionej ciemności, w której czają się przerażające potwory. Niespodziewanie pojawia się nadzieja: samotna, młodziutka uciekinierka jest kimś więcej, niż się wydaje…
Alina Starkow nigdy w niczym nie była dobra. Kiedy jednak pułk, z którym podróżuje przez Fałdę, zostaje zaatakowany, a jej najlepszy przyjaciel Mal odnosi ciężkie rany, Alina musi coś zrobić. Odkrywa w sobie uśpioną moc, która ratuje Malowi życie – moc, która może też okazać się kluczem do wyzwolenia wyniszczonego przez wojnę kraju.
Potęga ma jednak swoją cenę.
Przemocą oderwana od wszystkiego, co jej znane, Alina trafia na dwór królewski, aby uczyć się na Griszę, członkinię władającej magią elity pod wodzą tajemniczego Darklinga.
W tym pełnym przepychu świecie nic nie jest takie, jakim się wydaje. Podczas gdy światu grozi ciemność, a całe królestwo liczy na nieujarzmioną i nieprzewidywalną moc Aliny, dziewczyna będzie musiała się zmierzyć z sekretami Griszów… i własnego serca.

Król Cierni, Mark Lawrence
Premiera: 19 czerwca 2013
Papierowy Księżyc
„Król Cierni” Marka Lawrence’a to kontynuacja bestselleru krwistej fantasy „Książę Cierni”, na którą niecierpliwie wyczekują polscy fani. To kolejna bezkompromisowa opowieść o przygodach księcia Jorga Ancratha. W drugiej części epickiej trylogii Rozbite Imperium Mark Lawrence prowadzi swojego młodego antybohatera o krok bliżej do spełnienia jego największej ambicji.
Ziemia stoi w ogniu setki bitew, bo panowie i błahe królątka walczą o Rozbite Imperium. W długiej drodze ku pomszczeniu mordu na matce i bracie książę Jorg Ancrath odkrył, kto kieruje z ukrycia tą niekończącą się wojną. Dostrzegł toczącą się rozgrywkę i poprzysiągł, że zgarnie wszystkie stawki. Najpierw jednak musi rozstawić własne pionki, poznać zasady gry – i nauczyć się je łamać.
Armia sześciu narodów, licząca dwadzieścia tysięcy ludzi, maszeruje na bramy Jorga pod wodzą ukochanego przez lud herosa. Wszyscy porządni ludzie modlą się, by ten nieskalany bohater zjednoczył imperium i uleczył jego rany. Wszystkie znaki wskazują, że tak się stanie. Wszyscy dobrzy królowie wiedzą, że w obliczu przytłaczających przeciwności trzeba ugiąć karku, choćby po to, by ratować lud i ziemię. Ale Jorg nie jest dobrym królem.
Zmuszony stawić czoła nieprzyjacielowi wielokrotnie przewyższającemu go siłą, Jorg wie, że mu nie sprosta w uczciwej walce. Ale Jorg nie ma w planach uczciwej walki.
 Drugi grób po lewej, Darynda Jones
Premiera: 26 czerwca 2013
Papierowy Księżyc
Kiedy najlepsza przyjaciółka obcesowo budzi Charley w środku nocy, każe jej natychmiast się ubierać, a w dodatku rzuca w nią ubraniami, Charley zaczyna się zastanawiać, o co Cookie chodzi. Kapcie-króliczki i skórzana miniówa? W zestawie? Serio?
Cookie wyciąga Charley przemocą i bezskutecznie próbuje upchnąć ją do bagażnika – głównie dlatego, że kostucha się stawia. W końcu jednak wyjaśnia, że jej przyjaciółka Mimi zniknęła pięć dni wcześniej, ale właśnie wysłała do Cookie sms-a z propozycją pilnego spotkania w pewnej restauracji. Na miejscu wprawdzie nie ma Mimi, jest za to pozostawiony przez nią ślad – kobiece imię na ścianie toalety. Na parkingu przed restauracją Charley i Cookie zostają napadnięte przez rozszalałego męża zaginionej, który ostatecznie je wynajmuje, by znalazły jego żonę. Ponoć Mimi zachowywała się podejrzanie, odkąd się dowiedziała, że koleżanka z czasów liceum – ta sama, o której mowa na ścianie – została zamordowana…
Tymczasem Reyes Alexander Farrow (znany również jako Syn Szatana. Tak jest. Dosłownie) opuścił swe cielesne ciało, bo torturują go demony, które pragną tym sposobem zwabić Charley. Reyes nie może do tego dopuścić, bo jeśli demony dorwą Charley, zdobędą portal do nieba… i zrobi się nieprzyjemnie. Czy Charley pogodzi gorące noce z bezcielesnym Reyesem oraz jeszcze gorętsze dni, poświęcane na tropienie zaginionej? Czy Cookie kiedykolwiek wyrobi sobie dobry gust? I czy na świecie jest dość kawy oraz czekolady, by dostarczyć paniom paliwa?
***
Z nowości numerem jeden będzie książka mistrza grozy - S.Kinga Joyland - czytałam kilka opinii i zapowiada się całkiem dobrze (uff :P). Opiekunka Grobów zwróciła moją uwagę dopiero kilka minut temu, opis jest zachęcający i myślę, że książka ma spore szanse na wysoką notę (zobaczymy jednak po recenzjach jak jest serio). Oprócz tych powieści dominują tutaj te z Papierowego Księżyca - dwie ostatnie chcę przeczytać dopiero po zapoznaniu się z pierwszymi tomami, ale za to Cień i kość mam już u siebie, a po przeczytaniu fragmentu zabieram się za całość. A Wam spodobało się coś? 

piątek, 14 czerwca 2013

Podzieleni - Neal Shusterman


Tytuł oryginału: Unwind
Seria/cykl wydawniczy: Unwind
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 17 października 2012
„Jedną z rzeczy, których się uczysz, kiedy żyjesz tak długo, jak ja jest to, że ludzie nie są wyłącznie dobrzy lub wyłącznie źli. Wkraczamy i wychodzimy z krainy ciemności i światła przez całe nasze życie.” 

Współczesny świat funkcjonuje w miarę normalnie dzięki licznym zasadom, prawom, normom, które mają ułatwić nam życie (choć nie zawsze). Nie możemy jednak powiedzieć, że jest nam okropnie źle, ponieważ każdy z nas ma prawo do życia i jako takiej wolności. Co powiedzielibyście na to, że Wasi rodzice mogą podpisać zgodę na podzielenie Was? Pomysł jest przerażający i teraz z pewnością odpowiedzieliście, że oni nigdy by tak nie zrobili. Macie więc szczęście, bo bohaterowie książki, którą dzisiaj chcę Wam przedstawić go nie mieli...

Na początek podzielę się z Wami wydarzeniami, które doprowadziły do wielu buntów i walk pomiędzy państwem, a zwykłymi ludźmi. W wyniki Drugiej Wojny Domowej, która toczyła się o prawa reprodukcyjne pomiędzy Obrońcami Życia, a Zwolennikami Wolnego Wyboru po latach walk podpisano umowę, która była kompromisem dla obu stron. Mówiła ona o tym, że życie od momentu narodzin do lat trzynastu jest nienaruszalne. Pomiędzy trzynastym, a osiemnastym rokiem życia rodzice mogą wyrazić zgodę na podzielenie własnego dziecka - wtedy jego organy zostaną przeszczepione innym ludziom. Specjaliści nie określają tego śmiercią, bo formalnie rzecz biorąc życie dawcy nie dobiega końca.

Pewnego dnia Connor dowiaduje się przez przypadek o tym, że w niedalekiej przyszłości ma zostać jednym z tych, którzy odejdą ze świata, a inni będą udawać, że nie zauważyli jego zniknięcia. Chłopak sprawia wiele kłopotów, ale nie potrafi zrozumieć, jak jego rodzice mogli mu coś takiego zrobić... Risa jest utalentowaną pianistką, ale dla państwa nie wystarczająco utalentowaną, aby móc dalej żyć w domu dziecka. Natomiast Levi jest dziesięciorodnym - został wychowany w religijnej rodzinie i od dziecka wiedział, że zostanie podzielony. Jednak dla niego jest to ważne i jest z tego dumny. Już niedługo drogi trójki bohaterów się ze sobą zwiążą i rozpocznie się walka o wolność...

Sięgając po Podzielonych wiedziałam mniej więcej czego mogą się spodziewać, ale wyobrażając sobie czytanie tej historii, na pewno nie miałam na myśli prawdziwego lęku i chwilami maksymalnego do granic możliwości obrzydzenia. W wielu powieściach emocje uwalniają się dopiero w punkcie kulminacyjnym pod koniec książki, a tutaj już na samym początku zaczęłam się cholernie bać. Chciałam czytać dalej, ale również mogłam z wielką chęcią wywalić całą tę pozycję za okno i o niej zapomnieć. Na początku trudno się przyzwyczaić do tego, że ktoś w ogóle może pomyśleć o takim prawie i takich nieludzkich nakazach. Ale to właśnie ta iskierka adrenaliny popychała mnie z zawrotną prędkością ku końcowi. Końcowi, który zaskakuje o wiele bardziej niż sam początek czy środek opowieści.

Wielu z Was może uważa, że to kolejna głupia historyjka, którą się szybko zapomina. Ale, Moi Kochani - tak nie jest, ponieważ to co przedstawił autor, można samemu zinterpretować na podstawie swojej wiedzy, doświadczeń i tego co się już zobaczyło. Może dokładnie nie chodzi o to, że na świecie dzielą nas - bo tak do końca nie jest, ale są przecież inne przypadki i niesprawiedliwości oraz nieustające walki o niezależność i wolność. To lektura, która pomimo oznaki ''dla młodzieży'', nie jest naiwna, ale potrafi nas zmusić do rozmyślania nad sensem życia i tym co mamy. Bardzo spodobało mi się to, że Neal Shusterman podjął się tak trudnego zadania, jakim było napisanie tej niezwykle prawdziwej i szczerej powieści, którą przeczytać mogą zarówno nastolatkowie jak i dorośli. Zarówno jedni jak i drudzy na pewno znajdą tu coś dla siebie.

Ważnym atutem Podzielonych są również bohaterowie, którzy na naszych oczach ewoluują. Ich sylwetki są bez wątpienia wyraziste, barwne i na swój sposób oryginalne. Nie wtapiają się w tłum, ale wyraźnie się na nim odznaczają nie tylko swoimi zdolnościami, ale również charakterem. Nawet samo to co musieli przejść, stawia ich wyżej niż nas - są dla nas bohaterami z prawdziwego zdarzenia, którzy pomimo upadku potrafili wstać i dalej działać. Warto wspomnieć o mrocznym klimacie powieści, który towarzyszy nam przez całą lekturę i dzięki temu łatwiej jest nam wejść do świata, którym rządzą ludzie bez serc.

Nie wiem jak Wy, ale ja czytając jakąś książkę uwielbiam poszukiwać w niej jakiegoś sensu i znaczenia, ponieważ uważam, że autor nie pisze tylko dlatego, że mu się tak zamarzyło. Miał pewien pomysł i na pewno masę powodów, a może nas chciał czegoś przy okazji nauczyć... Domysłów jest wiele i jestem pewna, że każdy z nas odbiera wszystkie powieści zupełnie inaczej. Podzieleni to właśnie jedna z takich perełek, która wywołuję lawinę emocji, przeraża, ale również pozwala się nią bawić w sposób twórczy i odległy od innych. Książki mają dusze, a ta jest bez wątpienia tego dowodem - warto się o tym przekonać na własnej skórze. Gorąco zachęcam do wejścia w świat, w którym podzielenie wydaje się tak normalne...
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Trailer, polecam zobaczyć:

środa, 5 czerwca 2013

Papierowe miasta - John Green


Tytuł oryginału: Paper Towns
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania:  5 czerwca 2013!
 „Nieważne, jak bardzo życie daje człowiekowi w kość, zawsze jest lepsze niż to drugie”

Ostatnio coraz częściej zaczynam zastanawiać się, co skłania mnie do przeczytania danej książki - okładka, tytuł, a może opis. Lubię też praktykować zasadę, że sięgam po pozycję spod pióra znanego mi już pisarza. I tak też było tym razem. John Green podbił moje serce niesamowicie prawdziwą i piękną powieścią, którą możecie kojarzyć jako Gwiazd naszych wina. Wiedziałam, że będę wypatrywać kolejnych jego dzieł, aby powrócić do odnajdywania nowych znaczeń w słowach powszechnie nam znanych i aby zachwycać się, tą codziennością przedstawioną w zupełnie niekonwencjonalny sposób. 

Quentin Jacobsen to na pozór zwyczajny nastolatek, który nosi w sobie uczucie do całkowicie nieosiągalnej dla niego dziewczyny, Margo Roth Spiegelman. Dzisiaj może mijać ją na korytarzach i nieustannie się jej przyglądać, a ona i tak nie da po sobie poznać, że to zauważa. Jednak dawniej przeżyli wspólną przygodę, której z pewnością żadne z nich nie zapomniało... Pewnego wieczoru do pokoju chłopaka wpada właśnie ona, w dziwacznym stroju  i z planem, w który będzie chciała włączyć Q. Okazuje się, że to co zamierzają zrobić jest całkowicie sprzeczne z naturą Jacobsena - ma się nawet wrażenie, że Margo jest o tym przekonana i robi to wszystko w jakimś konkretnym celu. Po nocy pełnej przygód bohater zaczyna mieć nadzieję na lepsze jutro, na spełnienie kilkuletniego marzenia, na wspólne szczęście...

Następnego dnia Margo nie pojawia się w szkole i w kolejne również nie. Quentin postanawia odnaleźć dziewczynę i zaczyna od wskazówek, które ona specjalnie dla niego zostawiła. Droga do niej nie będzie łatwa, a uświadomienie sobie, że tak naprawdę nikt o niej nic nie wiedział będzie przygnębiające. Nastolatek musi poznać sposób jej działania, myślenia... Pod koniec pokona tysiące kilometrów i przekona się na własnej skórze, że ludzie nie są tymi, za których ich uważamy.

Sięgając po Papierowe miasta w głębi duszy skakałam z radości i byłam bardzo ciekawa nowego pomysłu autora i tego, czy będzie umiał ponownie wywołać całą falę emocji. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że raczej lepiej książki niż Gwiazd naszych wina napisać się nie da. Ale już sam fakt zagłębienia się w to, co napisał mistrz tworzenia historii prawdziwie szczerych, trudnych, a jednocześnie radosnych wywoływało uśmiech na twarzy. Muszę przyznać, że opowieść o nastolatku zachęca do kontynuowania czytania już na samym początku, co uważam za dobry atut tytułu, bo w końcu nie trzeba nudzić się przez połowę, żeby w końcu zrobiło się ciekawie.

Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale to co wychodzi od Greena jest jakby święte. Czytam powieść, a zwracam uwagę na każde zdanie i wiem, że jest ważne. Można wyszukiwać wielu prawd o życiu, wskazówek czy dowcipnych wypowiedzi - a później do nich wracać i w myślach mówić sobie jaki z tego Johna niezły, nowoczesny i zabawny filozof. Nie boi się przedstawić uczuć głównego bohatera, co samo w sobie jest niezwykle intrygujące, jego sekretów i chwilami dziwnych przemyśleń. Przedstawia nam po raz kolejny istotne sprawy, z którymi możemy mieć do czynienia w prawdziwym świecie. I właśnie za to go uwielbiam - realizm pokazany tak, jakby był pouczającą i sprawiającą radość oraz smutek bajką. Bajką, którą chcielibyśmy czytać w nieskończoność i móc przy niej zasypiać, wiedząc że w tym dniu dowiedzieliśmy się czegoś ważnego i go nie zmarnowaliśmy.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o minusach, które są i na które byłam przygotowana (niemniej jednak wolałabym, żeby ich nie było!). Po pierwsze zabrakło mi takich potężnych jak na Greena przystało emocji - bo czytam i mam ochotę płakać i jest mi umiarkowanie smutno, ale wiem, że powinnam przeżywać to bardziej. No i przekręcam ostatnią kartkę i dalej nic... Po drugie historia chwilami nudziła, powtarzanie tych samym czynności i nieustanne: Gdzie może być Margo? - irytowało, było monotonne. Książka mogłaby nie mieć jakiś dwudziestu stron i dobrze by na tym wyszła.

Papierowe miasta to obowiązkowa lektura dla tych, którzy pokochali opowieść o Hazel i Augustusie. Trzeba być przygotowanym na to, że nie będzie drugi raz tego samego i ogromnego - wow - ale będzie radość z samego zaczytywania się tym, co wytworzyło się w głowie autora i zostało przelane na papier. Opowieść na pierwszy rzut oka wydawać się może banalna, ale jest (uwierzcie!) głęboka i ma ukryte w sobie ogromne przesłanie. Po przeczytaniu książek Greena zaczynam wierzyć, że literatura dla młodzieży może nie tylko bawić, ale również uczyć i pokazywać świat takim jakim jest naprawdę, pozostając nadal w wyimaginowanej krainie pięknych słów. Jak najbardziej polecam, warto poznać!
Moja ocena 4+/6, 7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.

Tutaj macie fragment Papierowych miast, a tutaj zapowiedź książki (polecam zajrzeć), od dzisiaj książkę możecie już kupić w księgarniach :>

wtorek, 4 czerwca 2013

Fragment: ''Papierowe miasta'' John Green

Quentin Jacobsen – dla przyjaciół Q – od zawsze jest zakochany we wspaniałej koleżance, zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy.
FRAGMENT
(...)

Był piąty maja, ale równie dobrze mógł to być każdy inny dzień. Moje dni nacechowane były
przyjemną identycznością. Zawsze to lubiłem: lubiłem rutynę. Lubiłem czuć się znudzony. Nie chciałem tego, ale to lubiłem. A zatem piąty maja mógł być dniem jak każdy inny – aż do chwili tuż przed północą, kiedy Margo Roth Spiegelman otworzyła niezabezpieczone siatką okno mojej
sypialni po raz pierwszy, odkąd przed dziewięciu laty kazała mi je zamknąć.

2.
Obróciłem się na dźwięk otwieranego okna i ujrzałem wpatrujące się we mnie niebieskie oczy Margo. Z początku widziałem wyłącznie jej oczy, jednak kiedy mój wzrok przywykł do ciemności, zauważyłem, że Margo ma twarz pomalowaną czarną farbą, a na głowie czarny kaptur.
– Uprawiasz cyberseks?
– Czatuję z Benem Starlingiem.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie, zboku.
Roześmiawszy się z zakłopotaniem, podszedłem do okna i uklęknąłem. Moja twarz znajdowała się teraz kilkanaście centymetrów od jej twarzy. Nie miałem pojęcia, dlaczego Margo tu była, pod moim oknem, w tym stroju.
– Czemu zawdzięczam tę przyjemność? – zapytałem.
Margo i ja nadal byliśmy w koleżeńskich stosunkach, jak sądzę, jednak nie była to komitywa w rodzaju: spotkajmy się w środku nocy z twarzami pomalowanymi czarną farbą. Do tego typu akcji z pewnością miała przyjaciół. Ja zaś nie należałem do ich grona.
– Potrzebny mi twój samochód – wyjaśniła.
– Nie mam samochodu – wyznałem, poruszając tym samym dość drażliwą dla mnie kwestię.
– No to potrzebny mi samochód twojej mamy.
– Masz własny samochód – zauważyłem.
Margo wydęła policzki i westchnęła.
– Zgadza się, ale problem w tym, że rodzice zabrali kluczyki do mojego samochodu i zamknęli je w sejfie, który włożyli pod swoje łóżko, a w ich pokoju śpi Myrna Mountweazel. – To był pies Margo. – A Myrna Mountweazel dostaje cholernego świra, kiedy tylko znajdę się w jej polu widzenia. Jasne, że mogłabym się wślizgnąć do środka, wykraść ten sejf, rozbić go, zabrać kluczyki i odjechać, ale prawda jest taka, że zwyczajnie szkoda zachodu, bo Myrna Mountweazel zacznie szczekać jak opętana, jeśli choćby lekko uchylę drzwi. Więc jak już mówiłam, potrzebny mi
samochód. No i ty musisz prowadzić, bo mam jedenaście spraw do załatwienia dzisiejszej nocy, a co najmniej pięć z nich wymaga kierowcy w pełnej gotowości do ucieczki.
Kiedy przestawałem skupiać wzrok, Margo stawała się samymi oczami, unoszącymi się w eterze. Ale kiedy ponownie koncentrowałem na niej spojrzenie, mogłem rozróżnić kontury twarzy i jeszcze mokrą farbę na skórze. Kości policzkowe Margo tworzyły wraz z brodą trójkątny kształt, a czarne jak smoła wargi układały się w ledwo zauważalny uśmiech.
– Jakieś przestępstwa? – zapytałem.
– Hmm – westchnęła. – Przypomnij mi, czy włamanie z wtargnięciem to przestępstwo.
– Nie – odpowiedziałem stanowczo.
– Nie, to nie jest przestępstwo, pomożesz mi?
– Nie, nie pomogę ci. Nie możesz zwerbować którejś ze swoich służek, żeby cię woziły?
Lacey i/lub Becca zawsze były na każde jej skinienie.
– Ściśle rzecz biorąc, one są częścią problemu – powiedziała Margo.
– Co to za problem?
– Jest jedenaście problemów – odparła nieco zniecierpliwiona.
– Żadnych przestępstw – zaznaczyłem.
– Przysięgam na Boga, że nikt nie będzie ci kazał popełniać przestępstwa.
W tym momencie zapaliły się wszystkie światła wokół domu Margo. Jednym błyskawicznym ruchem wykonała salto przez moje okno i przetoczyła się pod moje łóżko. Kilka sekund później na ganku stanął jej ojciec.
– Margo! – krzyknął. – Widziałem cię!
Spod mojego łóżka dobiegło mnie stłumione „Chryste!”. Margo wyskoczyła spod łóżka, wyprostowała się, podeszła do okna i odkrzyknęła:
– Wyluzuj, tato! Ja tylko usiłuję pogadać trochę z Quentinem. Zawsze mi powtarzasz, jak wspaniały mógłby mieć na mnie wpływ i w ogóle.
– Więc tylko ucinasz sobie pogawędkę z Quentinem?
– Tak.
– To dlaczego masz twarz pomalowaną na czarno?
Margo zawahała się tylko przez moment.
– Tato, odpowiedź na to pytanie wymagałaby wielogodzinnego opisu wcześniejszych wydarzeń, a wiem, że jesteś prawdopodobnie bardzo zmęczony, więc może wróć do…
– Do domu! – zagrzmiał. – W tej chwili!
Margo chwyciła mnie z koszulę, szepcząc mi do ucha: „Za minutę będę z powrotem”, a potem wyszła przez okno.

Gdy tylko wyszła, zabrałem z biurka kluczyki do samochodu. Kluczyki są moje, samochód pechowo nie. Na szesnaste urodziny rodzice wręczyli mi bardzo mały prezent, a ja wiedziałem już w chwili, kiedy mi go dawali, że to kluczyki do samochodu, i niemal się posikałem, bo stale mi powtarzali, że nie stać ich na sprezentowanie mi samochodu. Jednak kiedy wręczali mi to maleńkie, zawinięte w ozdobny papier pudełko, zrozumiałem, że przez cały ten czas mnie zwodzili i że jednak dostanę samochód. Rozerwałem papier i otworzyłem pudełeczko. Rzeczywiście znajdowały się w nim kluczyki. Przy bliższym oglądzie okazało się jednak, że znajdowały się w nim kluczyki do chryslera. Kluczyki do minivana Chryslera. Do tego samego minivana Chryslera, którego właścicielem była moja matka.
– Mój prezent to kluczyki do twojego samochodu? – zapytałem mamę.
– Tom – zwróciła się do taty – mówiłam ci, że będzie sobie robił nadzieje.
– Och, nie zrzucaj winy na mnie – bronił się tata. – Ty po prostu sublimujesz swoją frustrację z powodu moich zarobków.
– Czy ta błyskawiczna analiza nie jest aby odrobinę pasywno-agresywna? – zripostowała mama.
– Czy retoryczne oskarżenia o pasywną agresję nie są w swej naturze pasywno-agresywne? – odparował tata i kontynuowali tę wymianę zdań jeszcze przez dobrą chwilę.
Krótko mówiąc, sytuacja przedstawiała się następująco: miałem dostęp do tego cudu na kółkach, jakim jest najnowszy model minivana Chryslera, wyjąwszy czas, w którym jeździła nim mama. A ponieważ jeździła nim codziennie do pracy, mogłem korzystać z samochodu wyłącznie w weekendy. No, w weekendy i w środku głuchej nocy.
Powrót do mojego okna zajął Margo tylko trochę dłużej niż obiecaną minutę. A mimo to pod jej nieobecność zdążyłem znowu się zawahać.
– Jutro jest szkoła – przypomniałem jej.
– Tak, wiem – odparła Margo. – Jutro jest szkoła i pojutrze też, a rozmyślanie nad tym zbyt długo może doprowadzić dziewczynę do szału. Więc zgoda, jest środek tygodnia. Właśnie dlatego musimy już iść, żeby do rana wrócić.
– No nie wiem.
– Q – powiedziała – Q. Kochanie. Od jak dawna jesteśmy bliskimi przyjaciółmi?
– Nie jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy sąsiadami.
– Chryste, Q. Czy nie jestem dla ciebie miła? Czy nie nakazuję czeredzie moich pachołków, żeby dobrze cię traktowali w szkole?
– Mhm – odmruknąłem z powątpiewaniem, choć szczerze mówiąc, zawsze podejrzewałem, że to właśnie Margo powstrzymywała Chucka Parsona i jemu podobnych przed znęcaniem się nad nami.
Zamrugała. Nawet powieki pomalowała sobie na czarno.
– Q – ponagliła – musimy iść.

Więc poszedłem. Wyślizgnąłem się oknem i z pochylonymi głowami pobiegliśmy wzdłuż ściany mojego domu, aż dopadliśmy drzwi minivana. Margo szepnęła, żebym nie zamykał drzwi – za dużo hałasu – więc przy otwartych drzwiach wrzuciłem luz i odepchnąłem się stopą od betonu,
pozwalając, by minivan wytoczył się z podjazdu. Powoli przetoczyliśmy się obok kilku domów, zanim włączyłem silnik i światła. Zatrzasnęliśmy drzwi i ruszyłem w niekończące się serpentyny ulic Jefferson Park, którego domy wciąż wyglądały na nowe i plastikowe, niczym wioska z klocków zamieszkana przez dziesiątki tysięcy prawdziwych ludzi.
Margo zaczęła mówić:
– Najgorsze jest to, że tak naprawdę wcale im nie zależy; im się po prostu wydaje, że moje wybryki stawiają ich w złym świetle. Nawet teraz, wiesz, co mi powiedział? Powiedział: „Nie obchodzi mnie, jeśli schrzanisz swoje życie, ale nie ośmieszaj nas przed Jacobsenami – to nasi przyjaciele”. Żałosne. Nawet nie masz pojęcia, jak utrudnili mi wydostanie się z tego cholernego domu. Kojarzysz, jak ci w filmach o ucieczce z więzienia wkładają zwinięte ubrania pod koc, żeby wyglądało, że ktoś tam leży? – Skinąłem głową. – No, a moja mama umieściła w moim pokoju przeklętą elektroniczną nianię, żeby przez całą noc mogła słyszeć, jak oddycham podczas snu. Musiałam więc zapłacić Ruthie pięć dolców, żeby spała w moim pokoju, a zwinięte ubrania włożyłam do łóżka w jej pokoju. – Ruthie to młodsza siostra Margo. – Teraz to pieprzona
mission impossible. Kiedyś mogłam się wymknąć jak normalna amerykańska dziewczyna – zwyczajnie wyjść przez okno i zeskoczyć z dachu. Ale, Boże, teraz to jak życie w faszystowskiej dyktaturze.
– Zamierzasz powiedzieć mi, dokąd jedziemy?
– Dobra, najpierw jedziemy do Publixu. Z powodów, które wyjaśnię później, chcę, żebyś zrobił dla mnie małe zakupy. A potem do Wal-Martu.
– Czyli co, wybieramy się na wielką objazdową wyprawę po wszystkich placówkach handlowych środkowej Florydy? – zapytałem.
– Dziś w nocy, kochanie, będziemy naprawiać wiele złego. A także popsujemy trochę dobrego. Ostatni będą pierwszymi; a pierwsi ostatnimi; pokorni posiądą trochę ziemi. Jednak zanim radykalnie zmienimy oblicze świata, musimy pójść na zakupy.
Wkrótce zajechałem pod Publix i zaparkowałem na niemal całkowicie pustym parkingu.
– Słuchaj – rzuciła – ile masz przy sobie pieniędzy?
– Zero dolarów i zero centów – odparłem. Wyłączywszy zapłon, obróciłem się w jej stronę. Margo wcisnęła rękę do kieszeni obcisłych, ciemnych dżinsów i wyciągnęła kilka studolarowych banknotów.
– Na szczęście dobry Bóg nam pobłogosławił – oznajmiła.
– Co to, u diabła?
– Pieniądze na bat micwę, psia mać. Rodzice nie dali mi dostępu do konta, ale znam ich hasło, bo do wszystkiego używają „myrnamountw3az3l”. To sobie wypłaciłam.
Usiłowałem nie dać po sobie poznać ogarniającego mnie podziwu, lecz ona dostrzegła, jak na nią patrzę, i uśmiechnęła się do mnie znacząco.
– Krótko mówiąc – dodała – to będzie najlepsza noc w twoim życiu.
Zapowiedź możecie zobaczyć tutaj.  A recenzję wstawię jutro. Przypominam też, że premiera Papierowych miast jest również jutro. :)