Stuck in Love, w Polsce znany jako Bez miłości ani słowa (nie pytajcie, dlaczego wolę oryginalną nazwę) jest filmem, na który wpadłam trochę przez przypadek. Sama o nim wcześniej nie słyszałam, co jest trochę dziwne ze względu na aktorów, którzy w nim grają. Lily Collins, Nat Wolff, Logan Lerman, Greg Kinnear - kiedy zaczęłam oglądać i zobaczyłam ich na ekranie, zaczęłam przypominać sobie, że już gdzieś ich widziałam. Niektórych nawet w kilku produkcjach. A sam obraz naprawdę zasługuje na uwagę!
Opowiada o dość popularnym pisarzu przeżywającym po trzech latach nadal swój rozwód, przez który przestał pisać oraz jego dzieciach, które stawiają pierwsze kroki w tworzeniu powieści, opowiadań i wierszy. Nastolatkowie oprócz tego mają standardowe problemy miłosne, z którymi muszą nauczyć sobie radzić oraz rodzinne, których nie do końca potrafią zrozumieć.
Film po przeczytaniu opisu raczej średnio zachęca do jego obejrzenia. Pisząc ten tekst, zdałam sobie sprawę z tego, że gdy zaczęłam oglądać Stuck in Love, nie wiedziałam o czym będzie, chociaż zazwyczaj staram się zapoznać ze zwiastunem albo czymkolwiek, co jest związane z danym obrazem. Jednak muszę przyznać, że fajniej jest nie wiedzieć, bo wtedy jest większa szansa, że coś może zaskoczyć. Tak jak mnie aktorzy, opowiadana historia, muzyka.
Wszystko w tej produkcji jest piękne, urzekające i ogląda się ją z ogromną przyjemnością. Snuta opowieść może wydaje się być bardzo schematyczna, ale tak naprawdę ma ona swoje przesłanie i dzięki niemu film zostaje w pamięci na długo. Warto zwrócić również uwagę na problemy, które są w nim poruszane, bo według mnie zostały przedstawione w naprawdę świetny sposób. Ilość wątków nie przytłacza, ale jest ich dość sporo, by nie nudzić się podczas oglądania i wyczekiwać finału historii.
Najbardziej w Stuck in Love podobały mi się relacje pomiędzy bohaterami i ich rozmowy, których aż chciało się słuchać. Aktorzy genialnie poradzili sobie z odegraniem swych ról i widać, że bardzo zżyli się ze swoimi postaciami. A najpiękniejszą sceną jest zdecydowanie ta z udziałem piosenki Elliotta Smitha Between the Bars. Musicie ją koniecznie zobaczyć!
Ocena 9/10
Obejrzałam połowę filmu i strasznie się na nim wynudziłam, a szkoda bo naprawdę fantastycznie się zapowiadał!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem angielski tytuł jest o wiele lepszy niż polski.
Świetna recenzja.
Szkoda, mnie wciągnął już od początku:)
UsuńOglądałam ten film jakieś pół roku temu i zrobił na mnie identyczne wrażenie, jak na tobie. Po protu się w nim zakochałam ♥ Śmiałam się płakałam, wszystko! Jednak w głównej mierze film zachęcił mnie (mało że do refleksji) do zapoznania się z twórczością aktorską Nata Wolffa. Poważnie, kochałam jego rolę w tym filmie, więc tym bardziej się cieszę, że zagra on główną rolę w ekranizacji Papierowych Miast ♥ Kogo spotkam w kinie na premierze?
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę doczekać się Papierowych Miast. A aktor faktycznie jest super:)
UsuńUwielbiam <3 Mam słabość do filmów z książkami w tle, ale tutaj to tylko bonus. Świetna historia i relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami.
OdpowiedzUsuńOglądałam dawno temu właśnie ze względu na aktorów, którzy tam grają. Pamiętam, że było to uroczy i sympatyczny film ;>
OdpowiedzUsuńZaryzykowałabym stwierdzenie, że to jeden z moich ulubionych filmów. Oglądałam go już kilka razy, a i tak nie mam dosyć i często wracam do swoich ulubionych fragmentów. Nie wiem co takiego ten film w sobie ma, ale podnosi mnie na duchu i napawa jakąś dobrą energią... co prawda dorzucając przy tym nieco melancholii, jednak koniec końców wychodzi mi to na dobre. No i "Between the bars"... wspaniały, poruszający utwór. To taki mój mały skarb, który podrzucam znajomym, gdy pytają o coś do posłuchania; ale tylko takim, którzy na niego zasługują :D Gdyby nie ten film i ta wzruszająca scena (a ja rzadko się wzruszam!) pewnie nigdy nie miałabym okazji poznać tej piosenki.
OdpowiedzUsuńDobra, koniec już tych ochów i achów ;)
Super, że Tobie też się tak podoba. Ja na pewno do niego będę wracać, bo jest świetny <3 A piosenka wow, też jej wcześniej nie słyszałam, a teraz katuję ^^
UsuńJa katowałam ją do tego stopnia, że w pewnym momencie musiałam zrobić sobie przymusowy odwyk z obawy, że w końcu mi się znudzi ^^
UsuńChyba też będę musiała :D
UsuńZapisuję tytuł, rzeczywiście motyw przewodni przyciąga książkoholików. Z chęcią obejrzę, nie podejrzewałam, że to tak dobry film. Po kilku zdaniach dotyczących fabuły wcale tego nie podejrzewałam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spodoba! :)
UsuńBrzmi świetnie! Obejrzę, mam nadzieję. Tytułem polskim rzeczywiście się nie popisali. Uwielbiam Lily Collins, więc bardzo chętnie zobaczę ją w tym. :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy się spodobał!:)
UsuńZgadzam się, bardzo fajny film. :) Oglądałam go już jakiś czas temu i bardzo przypadł mi wtedy do gustu, chyba w te wakacje obejrzę go jeszcze raz. ;)
OdpowiedzUsuńOh.. MAz racje! Cały film jest fantastyczny a szczególnie ta scena o której napisałaś. Muszę obejrzeć go sobie jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńWidziałam i uwielbiam! Właściwie to oglądałam go dawno, może nawet rok temu, więc czuję się usprawiedliwiona, że w tym momencie chcę sobie powtórzyć seans. :D Mnie urzekł duet Lily&Logan, wyglądali razem cudownie, w dodatku historia ich bohaterów mnie zauroczyła. Była taka... ładna. Zwłaszcza, że bohaterka Lily przechodziła przemianę i strasznie przypominała mi mnie charakterem. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak ci się film podobał! :)
Pozdrawiam,
Sherry
'Stuck in love' to zdecydowanie jeden z moich ulubionych filmów. I tak naprawdę sama nie wiem dlaczego, przecież scenariusz nie powala,a jednak kiedy zatraciłam się w nim po raz pierwszy ok. rok temu zachwycił mnie i ten zachwyt trwa to tej pory. Aktorzy muzyka, zdjęcia pokochałam wszystko...
OdpowiedzUsuń