piątek, 31 sierpnia 2012

Stos książkowy {11}, DZIEŃ BLOGA

Hej! :D Jest już koniec miesiąca i postanowiłam wstawić zdjęcia stosu książkowego - już drugiego w tym miesiącu! Dzisiaj dodaję też drugi post, żeby wyrobić się jeszcze w sierpniu. ^^ Zdjęcia robiłam dość długo bo non stop mi coś nie pasowało, a na komputerze okazało się, że wszystko wygląda ok, tylko że usunęłam je i zostało mi tylko kilka. No, ale już nie gadam bez sensu tylko wrzucam fotkę: 
  • Hiszpańska fiesta i soczyste mandarynki, Alex Browning - od Pascala
  • Harry Potter i komnata tajemnic, J.K. Rowling - z biblioteki
  • Burza, Julie Cross - od Bukowego Lasu, recenzja TU
  • Wichrowe wzgórza, Emily Bronte - zakup własny


Tajemnica Noelle - Diane Chamberlain


Tytuł oryginału: The Midwife's Confession
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: sierpień 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
,,Podając kopertę, dotknął jej dłoni. Nie jak mężczyzna dotykający kobietę, lecz jak przyjaciel, który wie, że dokumenty ukryte w kopercie mogą nieodwracalnie zmienić jej życie.''

Noelle będąc nastolatką postanowiła być taka jak jej mama, czyli pomagać kobietom rodzić dzieci. Dlatego najpierw musiała się do tego odpowiednio przygotować, dużo się uczyć, zdać wiele egzaminów i w końcu mogła zostać położną. Wcześniej jednak dowiedziała się czegoś, o czym nie powinna wiedzieć i na studiach spotkała pewną dziewczynę, o której wiedziała coś o czym tamta nie miała zielonego pojęcia. Skrywała tę tajemnicę i jeszcze wiele innych przez wiele lat, a osoby, które sądziły że ją znają - strasznie się myliły..

Emerson i Tara - najlepsze przyjaciółki Noelle nie zdawały sobie sprawy z tego, że może mieć ona jakiekolwiek problemy, a na pewno nie takie, które skłoniłyby ją do popełnienia samobójstwa. Po śmierci tytułowej bohaterki odnajdują zagadkowy list, który skłania je do tego, aby poznać prawdę o kobiecie, którą kochały i z którą spędziły niesamowite chwile w życiu. Prawda jednak okazuje się dla nich bolesna, gdyż uświadamiają sobie, że tak naprawdę Noelle była dla nich obcą osobą, która przez całe życia je okłamywała, aby nie straciły do niej zaufania, czy też by nie cierpiały równie jak ona. Czy uda się Emerson i Tarze odkryć to czego najbardziej się obawiają? Przekonajcie się o tym sami!

Diane Chamberlain jest znaną i wielokrotnie nagradzaną autorką powieści takich jak: Prawo matki, Kłamstwa,  czy też Szansa na życie. Już od jakiegoś czasu zaczęłam zwracać uwagę na książki tej pisarki i kiedy nadarzyła się taka okazja, postanowiłam zmierzyć się z jej twórczością, którą tak wiele osób sobie chwali. I wiecie co? Teraz ja również należę do tego grona, mimo że dopiero mam za sobą jej jedną pozycję, a mianowicie Tajemnicę Noelle, o której dziś trochę napiszę. Przede wszystkim muszę zacząć od tego, że historia strasznie wciąga i czyta się ją błyskawicznie. Zaczęłam ją czytać z postanowieniem, że po kilkudziesięciu stronach zrobię sobie przerwę, a ,,obudziłam się'' po stu osiemdziesięciu i nie mogłam uwierzyć w to, że jestem już tak daleko i to w tak krótkim czasie.

Warto również wspomnieć o kreacji bohaterów, którą uważam za całkiem interesującą, ponieważ możemy poznać z bliska myśli Tary, Emerson, Noelle czy też Anny i dzięki takiemu zabiegowi, mamy całkowicie inne zdanie i inny pogląd na to wszystko niż któraś z postaci. Każdy rozdział był przedstawiony z punktu widzenia innej osoby i to sprawiło, że powieść czytałam z dużym zainteresowaniem i nieustannie autorka czymś mnie zaskakiwała. Dodatkowymi plusami są prosty język i lekki styl pisarki, którymi może oczarować wielu czytelników. I to może właśnie dzięki temu osoby kochające czytać, chcą sięgać po jej kolejne lektury.

Tajemnica Noelle to książka na którą bez wątpienia warto zwrócić uwagę, ponieważ to nie tylko zwykła historia, w której odkrywamy razem z bohaterkami tajemnice Noelle. To również powieść, w której zadajemy sobie wiele pytań i dzięki temu możemy nauczyć się wielu nowych rzeczy, albo wzbogacić swoją widzę o nowe informacje. Autorka zachwyciła mnie, ale nie aż tak, że mogłabym uznać utwór ten z jeden z ulubionych. Uważam, że jest to obowiązkowa pozycja dla fanów pisarki i dla osób, które wcześniej styczności z autorką nie miały, bo może przypaść do gustu każdemu kto lubi tego typu książki. Minusem jest jednak to, że chwilami mogłam przewidzieć pewne wydarzenia, przypuszczać że zdarzy się to i to i tak też często było. Niemniej jednak zakończenie całkowicie mnie zaskoczyło i nie mogłam uwierzyć w to co czytam! Podsumowując, Tajemnicę Noelle uważam za całkiem udaną lekturę i z pewnością sięgnę po inne pozycje Chamberlain, które o ile wiem są równie dobre jak ta, o ile nie lepsze!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Pani Ani i wyd. Prószyński i S-ka! :)

czwartek, 30 sierpnia 2012

Zoo City - Lauren Beukes


Tytuł oryginału: Zoo City
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: sierpień 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
,,Och, kochanie, jestem tylko magiczną baterią, która uczyni ten rytuał jeszcze bardziej potentnym. A może nie zauważyłaś, że twoje shavi jest jaśniejsze za każdym razem, gdy jestem blisko?''

Zadajecie sobie czasami pytanie co skłania Was do przeczytania danej książki? Myślę, że tak i zapewne jest to dobra rekomendacja znajomego, albo okładka-opis-tytuł powieści. Gdy zobaczyłam na własne oczy dziwną, ale też strasznie mnie fascynującą oprawę Zoo City wiedziałam, że muszę to przeczytać, a do tego doszedł później opis, przez który moja ciekawość wzrosła tysiąckrotnie. I tytuł, na który na początku nie zwróciłam uwagi, ale później zaczęłam zastanawiać się co ta pozycja może mieć wspólnego z zoo, zwierzętami. Okazało się, że wiele. Przejdźmy jednak do opisu.

Poznajcie Zinzi December, która nosi na własnych plecach Leniwca, a zarabia na życie dzięki swojemu talentowi do znajdywania zaginionych rzeczy. Kiedy któregoś dnia idzie, aby oddać swojej klientce znaleziony przedmiot, dowiaduje się, że ktoś ją zamordował. Wtedy też podejmuje się nowego zadania/ nowej pracy, która będzie wymagała od niej wiele sprytu. To właśnie przez swój wybór spotka ludzi z Poprzedniego Życia, oszuka wielu ludzi i dowie się czegoś, o czym nikt nie chciałby wiedzieć..

Sięgając po Zoo City nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ponieważ wcześniej nie miałam styczności z twórczością Lauren Beukes, a jak się okazuje ta książka jest jej drugą. Większość osób może zwrócić uwagę na to, że powieść została jedną z najoryginalniejszych i dzięki niej autorka zdobyła jakieś nagrody, ale ja nie zwracałam na to uwagi, bo często się okazuje, że tak naprawdę dana pozycja nie jest warta uwagi, a dostaje dobre rekomendacje. Tym razem muszę się jednak zgodzić z tym, że historia napisana przez pisarkę jest nietuzinkowa i pod jakimś względem też dziwna, ale w pozytywnym słowa tego znaczeniu.

Historię widzimy oczami głównej bohaterki i dzięki takiemu zabiegowi możemy poznać lepiej jej myśli, zdanie na temat otaczającego świata, czy też po prostu wczuć się w jej położenie, które nie należy do najprostszych. Zinzi polubiłam już od samego początku, ponieważ całkowicie różni się od głównych postaci, których spotykałam w innych utworach. Ją każdy zauważy, a w parze z Leniwcem tworzą zgrany duet, obok którego nie można przejść obojętnie. Warto również zwrócić na inne osobowości, chociażby Odiego, który sprawia wrażenie kogoś kim nie jest, czy też bliźniaków całkowicie od siebie różnych. Autorka stworzyła z pewnością wyrazistych barwnych i w ciekawym świetle ukazanych bohaterów, których można zaliczyć do tych najbardziej oryginalnych i dziwacznych.

Zaczęłam od plusów, teraz czas na minusy. Przede wszystkim, kiedy skończyłam czytać Zoo City nadal nie wiedziałam, dlaczego takie a nie inne zwierzę zostaje przydzielone człowiekowi, który popełnił jakieś przestępstwa i co też się z tym wiąże. Zinzi miała Leniwca, ktoś miał wróbla, a jeszcze ktoś inny wiewiórkę - szkoda, że nie zostało to wytłumaczone, bo z chęcią przeczytałabym o tej magicznej więzi. Drugim mankamentem jest, chwilami zbyt duża absurdalność niektórych wydarzeń, przez co w ogóle nie da się w coś uwierzyć i wszystko wydaje się sztuczne i na siłę pisane. I ostatnią wadą jest to, że książkę czyta się dość ciężko ze względu na zagmatwany wątek kryminalny, wiele pytań bez odpowiedzi, czy też slang południowoamerykański utrudniający czytanie. Jednak mimo tych elementów historia mnie zaciekawiła i pytanie *Co będzie dalej?* sprawiły, że pozycję skończyłam i strasznie się z tego cieszę, ponieważ było warto.

Podsumowując, książka mi się podobała i nie żałuję że po nią sięgnęłam. Niektóre rozdziały czytałam z zapartym tchem, a inne mogły mi się dłużyć, a mimo to uważam że przyjemnie spędziłam czas poświęcony tej lekturze. Zoo City nie jest pozycją, którą mogłabym polecić wszystkim, ponieważ nie każdy się w niej odnajdzie. Jeśli chcecie przeżyć niesamowita przygodę, zmierzyć się z kilkoma gatunkami - urban fantasy, z elementami thrillera SF i magii - to jest to idealna pozycja dla Was! Polecam.
Moja ocena 4+/6, 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wyd. Rebis!

wtorek, 28 sierpnia 2012

Lokatorka Wildfell Hall - Anne Brontë


Tytuł oryginału:  The Tenant of Wildfell Hall
Wydawnictwo: MG
Data wydania: marzec 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Czasem spoglądając komuś głęboko w oczy można poznać jego duszę na wskroś i dowiedzieć się o nim więcej w ciągu godziny niż o innych w ciągu całego życia.”

Już od jakiegoś czasu chciałam zacząć czytać książki sióstr Brontë i w końcu mi się udało. Przygodę z tymi pisarkami zaczęłam od Lokatorki Wildfeel Hall i strasznie się z tego cieszę, ponieważ uważam, że dobrze spędziłam czas poświęcony tej lekturze. Dodatkowo nie sądziłam, że autorka może mnie tak oczarować swoim stylem pisania, czy językiem, a do tego jeszcze dochodzą przecież niezwykłe i szokujące zdarzenia, które rozegrały się na kartkach powieści. A o czym i o kim ona opowiada?

O Gilbercie, który poznaje panią Graham niedawno przybyłą wdowę do miasteczka, o której wszyscy zaczynają mówić, czy raczej - plotkować. Bohater na początku nie wydaje się być nią wcale zainteresowany, jednak to się zmienia z biegiem czasu, ponieważ kiedy wszyscy zaczynają stwarzać dziwne historyjki o niej samej, on w nie nie wierzy. Po jakimś czasie między ich dwójką rodzi się coś podobnego do przyjaźni, jednak to też szybko mija, kiedy Gilbert widzi na własne oczy kogoś u boku swej nowej sympatii.. Po tym wydarzeniu zarówno ona jak i on są wstrząśnięci. Mimo to panna Graham pozwala dżentelmenowi przeczytać swój dziennik o tym co ją spotkało i dlaczego jest taka zimna, poważna i stanowcza. To czego dowiaduje się bohater, jest przerażające. Teraz pozostaje zadać pytanie: Jak potoczą się dalsze losy ich dwójki? Mogę jedynie napisać, że zakończenie historii będzie naprawdę ciekawe!

O książce czytałam już wiele pozytywnych recenzji, więc byłam pewna, że mi również się spodoba i tak też się stało. Może na początku (w pierwszej połowie książki) historia  się dłużyła, ale później całkowicie przepadłam i nie mogłam odłożyć pozycji nawet na chwilę, a kiedy już (z wielkim bólem) to zrobiłam to i tak myślami byłam razem z bohaterami. Nie mogłam się od niej uwolnić, a kiedy przewróciłam ostatnią stronę poczułam się źle, bo chciałam jeszcze. Chciałam dowiedzieć się jak będzie wyglądało ich dalsze życie, czy cokolwiek innego, tylko aby tam wrócić.

Lokatorka Wildfeel Hall wywarła na mnie pozytywne wrażenie i nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Jestem pewna, że przeczytam drugą książkę tej pisarki i już mogę domyśleć się, że tamta również może przypaść mi do gustu i wciągnąć w wir wydarzeń jak ta. Anne Brontë posługuje się plastycznym językiem, w którym bez wątpienia można się zakochać. Największym atutem powieści są jednak wyraziści, barwni i ciekawi bohaterowie. Najbardziej charakterystyczną postacią jest Helen Graham, którą szczerze polubiłam, ponieważ umiała przeciwstawić się innym i zacząć podążać dobrą drogą kiedy przyszła na to pora. Może niekiedy irytowała mnie swoim zachowaniem, w którym pouczała innych aby zaczęli wierzyć w Boga i starali się być strasznie dobrymi ludźmi (nie mam nic do tego by innych sprowadzać na dobrą drogę, ale gdyby w tej książce wszyscy zmienili się na takich, byłoby nudno), ale oprócz tego nie mam jej nic do zarzucenia. Polubiłam również Gilberta, który starał się robić wszystko tak, żeby spodobało się to Lokatorce, który nauczył się kontrolować swoje emocje i stał się kimś z kogo można brać przykład. Warto również wspomnieć o panu Huntingdonie, którego nie darzę sympatią, ale za to bardzo podziwiam autorkę za kreację tego bohatera, który jest bez wątpienia najbardziej szalonym i jednym z tych najciekawszych!

Napisałam wcześniej o jednym mankamencie lektury, a teraz wymienię drugi. A są nim błędy, przeważnie to literówki, albo przekręcanie niektórych słów, których teraz nie mogę wypisać, gdyż zapomniałam je sobie zaznaczyć i teraz trudno byłoby mi je wyszukać. Niemniej jednak takie były, ale nie aż tak rażące, aby utrudniało czytanie. 

Uważam, że warto przeczytać Lokatorkę Wildfeel Hall, ponieważ jest to naprawdę interesująca i wciągająca historia, która może zainteresować każdego czytelnika. Powieść tę polecam wszystkim bez wyjątków, gdyż odnajdą się w niej zarówno nastolatkowie jak i dorośli. Anne Brontë stworzyła oryginalnych bohaterów i świat całkiem inny od tego, który teraz znamy. Świat, w którym kobiety nie mogą mieć własnego zdania i są uważane jedynie za własność swojego męża. Jeśli chcecie zobaczyć jak to wyglądało, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Dodatkowo warto wspomnieć o pięknym wydaniu, którego podjęło się wydawnictwo MG - twarda i piękna oprawa - to kolejny element, który powinien Wam uświadomić, że książkę trzeba przeczytać!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MG! :)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Filmowo {7}

Hej! Tym razem udało mi się w niedzielę poświęcić trochę czasu, aby filmowo się pojawiło, co zdarza się rzadko przez moje lenistwo. No ale do rzeczy! :D
_____________________________________________________________

 Nietykalni (2011)
Philippe, bogaty arystokrata, ulega wypadkowi. Zatrudnia jako pomoc domową młodego chłopaka z przedmieścia Drissa, który właśnie wyszedł z więzienia. W skrócie - zatrudnia osobę najmniej nadającą się do tej pracy. Zderzenie dwóch rożnych światów daje początek przyjaźni, równie zabawnej i szalonej, jak i nieoczekiwanej. Wyjątkowy związek, który będzie iskrzył i uczyni ich.... nietykalnymi!
Film mnie oczarował. Chciałam obejrzeć tę komedię już od jakiegoś czasu, ponieważ wiele osób wypowiadało się o niej bardzo pozytywnie i sam opis mnie do tego zachęcił + plakat. Wiedziałam, że mogę spodziewać się czegoś pięknego, śmiesznego, ale że aż takiego.. głębokiego? Nietykalni to nie zwykła komedia, o której można zapomnieć, ponieważ w tym filmie została opowiedziana historia niezwykła i do bólu prawdziwa. Warto też zwrócić uwagę na muzykę, w której od razu można się zakochać - ja słucham tego już od kilku dni. Polecam gorąco!
Ocena 10/10
_____________________________________________________________

 Ostatni samuraj (2003)
Film opowiada o tym, jak żołnierz-weteran Wojny Domowej, Nathan Algren, pod koniec 1870 roku przypływa do Japonii, aby szkolić żołnierzy imperatora Meiji. Ma to być przełamanie wiekowej tradycji, w której ochroną terytoriów zajmowali się wynajęci do tego wojownicy - samurajowie. Wojsko ma być narzędziem do uzyskania przewagi cesarza nad władcami lokalnych prowincji, którzy są niechętni wszelkim zmianom, a zwłaszcza idei zjednoczenia całego kraju. Zupełnie nieoczekiwanie dla samego siebie, Algren wplątuje się w konflikt zbrojny owych przywódców z cesarzem. W trakcie jednej z potyczek Amerykanin zostaje ranny i pojmany przez wojowników. Podczas tego uwięzienia poznaje odwieczny kodeks honorowy samurajów i ich lidera imieniem Katsumoto. To wydarzenie zmienia jego poglądy i sprawia, że od tej pory wie on już po czyjej stronie konfliktu ma stanąć... 

W końcu udało mi się go obejrzeć i nie żałuję, ponieważ krajobraz Japonii od razu mnie zauroczył, muzyka też no i sama fabuła, która wciąga, dzięki czemu film się nie dłuży i ogląda się go z wielką przyjemnością. Na pewno wrócę do niego jeszcze nie raz - a Wam (jeśli jeszcze nie widzieliście) - polecam.
Ocena 9/10
_____________________________________________________________

 Czekając na wieczność (2010)
Emma i Will byli najlepszymi przyjaciółmi w dzieciństwie. Ich drogi rozeszły się. Teraz, kiedy serial Emmy spadł z anteny, a jej ojciec jest ciężko chory, dziewczyna powraca do rodzinnej miejscowości. Will również postanawia powrócić do miejsca, w którym dorastał, by wyznać dziewczynie od dawna skrywane uczucia.Czy jednak Emma jest na to gotowa? 
Film jest strasznie przewidywalny i chwilami może się dłużyć, ale oprócz tego uważam, że jest całkiem dobry. Nie żałuję czasu, który poświeciłam aby go zobaczyć. Uważam, że to jeden z tych przyjemniejszych melodramatów jakie udało mi się obejrzeć. Największym atutem Czekając na wieczność jest naprawdę dobra muzyka. Warto zwrócić uwagę też na bohaterów, których kreację uważam za całkiem interesującą - największe jednak wrażenie wywarli na mnie: Will (Tom Sturridge), rodzice Emmy i brat Willa. Jeśli nie macie pomysłu jaki film wybrać, wybierzcie ten. :)
Ocena 6/10
_____________________________________________________________

 Za młodzi na ślub (2007)
Nastolatkowie Max Doyle i Jessica Carpenter są parą od kilku lat. Po skończeniu liceum i wbrew woli rodziców postanawiają się pobrać. Oboje wybierają się do college'u, jednak tylko Jessica zostaje przyjęta na uczelnię. Po ślubie Max podejmuje pracę na budowie. W ich związku pojawiają się problemy. 
Przyznaję się - film obejrzałam tylko dlatego, że gra w nim Nina Dobrev, główna bohaterka dobrze znanego wszystkim serialu - Pamiętników Wampirów. Za młodzi na ślub nie podobał mi się praktycznie w ogóle, o ile jeszcze Dobrev jakoś ratuje całość to wszystko inne psuje. Jest nudny i przewidywalny. Raczej nie polecam.
Ocena 3/10
_____________________________________________________________
Opisy filmów pochodzą ze strony: http://www.filmweb.pl/
Filmy oglądam na stronie http://zalukaj.tv - :)
_______________________________________________________

piątek, 24 sierpnia 2012

Nowa Fantastyka 8/2012


TESTUJEMY POTTERMORE - HARRY POTTER PODBIJA ŚWIAT
Konwent 2.0: Polcon nadchodzi, Podrzucki naukowo o mutantach, Opowiadanie Neala Stephensona, Burzliwe dzieje ,,Pamięci Absolutnej'', Lincoln vs. Wampiry: Fenomen mashupów, Głowa Busha na patyku - cenzura w Hollywood.

Co miesiąc prezentuję Wam magazyn Nowej Fantastyki, więc teraz też nie będzie inaczej. W ostatnim numerze artykuły niezbyt przypadły mi do gustu, ale tym razem jest zupełnie inaczej! Nawet sama okładka zachęca do przeczytania czasopisma, na której widnieje sam jak Harry Potter. Przejdźmy jednak do rzeczy.. We wstępie tradycyjnie krótki tekst Jakuba Winiarskiego, tym razem zatytułowany ,,Marketin 6.0?'' Jak myślicie, o czym może być?

FELIETONY
Po przedstawieniu zapowiedzi książkowych (,,Saga o Rubieżach''), filmowych (,,Merida Waleczna'') i tych komiksowych (,,House of M'') natykamy się na felieton Jakuba Ćwieka ,,(Nie)Kibic siedzi z dala...'', w którym wspomina coś o sporcie, dlatego jeśli tego typu tematy Was interesują - zachęcam! Kolejny z cyklu Rady dla piszących Michaela J.Sullivana, tym razem o zaufaniu czytelnikowi - lekcja dla zaawansowanych. Dalej można przeczytać tekst Rafała Kosika, w którym pokazuje nam, że ''Ingerencja z góry'' wcale nie była potrzebna, aby przetransportować posągi ważące kilkadziesiąt ton kilka tysięcy lat wcześniej. Natomiast Jerzy Rzymowski przedstawia nam kolejny już serial tym razem ,,American Gothic'', a Łukasz Orbitowski film pt. ,,Incident at Loch Ness''. Według mnie felietony napisane są na wysokim poziomie, czyta się je z wielką przyjemnością, a przede wszystkim - ciekawością.

TEMATY Z OKŁADKI
Zaczynamy od ,,Chaosu absolutnego'', w którym Marcin Zwierzchowski przedstawia nam jak naprawdę trwały prace nad ,,Pamięcią absolutną'' i czytając ten artykuł możecie być nieźle zaskoczeni, bo to co działo się przed powstaniem filmu jest doprawdy dziwne i śmieszne. W artykule Marka Grzywacza można przeczytać, że.. ,,Cenzura to bzdura'' i dowiedzieć się kilku bardzo ciekawych informacji. Na kolejnych stronach zapoznacie się z ,,Mutantastycznymi'' Wawrzyńca Podrzuckiego - czyli ogółem rzecz biorąc o tym jak to jest z tworzeniem mutantów, czy w ogóle jest to możliwe i też o tym, w których filmach motyw ten został wykorzystany całkiem dobrze.  Teraz główny temat, a mianowicie ,,Więcej Pottera w Pottermore'' - czy słyszeliście wcześniej o stronie poświęconej sławnej serii J.K. Rowling? Jeśli nie, to pora to nadrobić, ponieważ pottermore.com to istna gratka dla fanów Harrego! Sięgając po sierpniowy numer dowiecie się też czym są mashupy i przeczytacie o coraz bardziej popularnych konwentach!

OPOWIADANIA
W ósmym numerze zostało zaprezentowane nam sześć opowiadań - trzy z prozy polskiej i trzy z zagranicznej. Najbardziej spodobał mi się utwór Małgorzaty Wieczorem ,,Lisiczka'' i Tomasza Zawady ,,Mistrz''.  W tym pierwszym oczarowała mnie historia małomównego, samotnego chłopca, który umiał już od samego początku zaprzyjaźnić się z każdym zwierzęciem i wierzył w smoki. Natomiast w ,,Mistrzu'' spodobał mi się kontrast dwóch samurajów - jeden coś potrafił, a drugi nie, a to znowu przeradzało się to w zazdrość. 

RECENZJE
Recenzenci NF tym razem szczególnie polecili następujące książki: ,,Miasteczko Niceville'' C. Stroud, ,,Czaropis. Tom 2'' B. Charlton, ,,Władcę wilków'' J.Cervenaka, ,,Do światła'' A. Diakowa, ,,Nową Ziemię'' J.Baggot i ,,Gamedec. Czas silnych istos. Księga 1'' M.PrzybyłkaZ filmów warto zwrócić uwagę na ,,Niesamowitego Spider-Mana'', a ,,Prometeusza'' należy unikać. 

Podsumowując, sierpniowy numer Nowej Fantastyki zaciekawił mnie i uważam, że trzyma poziom starszych numerów i jest na pewno ciekawszy niż ten wydany miesiąc wcześniej. Ponadto ciekawym dodatkiem jest fragment książki ,,Zoo City'', dzięki któremu może będziecie chcieli ją przeczytać całą? Gorąco zachęcam do sięgnięcia po NF!
Moja ocena: 5
Za magazyn dziękuję serdecznie Panu M. Zwierzchowskiemu z wyd. Prószyński i S-ka!

środa, 22 sierpnia 2012

Santa Olivia - Jacqueline Carey


Tytuł oryginału: Santa Olivia
Seria/cykl wydawniczy: Santa Olivia, tom I
Wydawnictwo: Piąty Peron
Data wydania: marzec 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.

„- Czasami naprawdę zastanawiam się, jak to jest być tobą. - W porządku - odparła. - Ja zastanawiam się, jak to jest być kimkolwiek innym.”

 Santa Olivia to książka po którą sięgnęłam w ciemno, ponieważ w ogóle nawet nie przeczytałam opisu kiedy zgodziłam się na nią wymienić. To dzięki okładce stwierdziłam, że powieść mogę przeczytać, bo w mojej głowie ułożyła się już pewna wizja książki. Otóż byłam pewna, że to historia o zbuntowanej, odważnej i silnej kobiecie wampirzycy czy kimś podobnym. W każdym bądź razie z przekonaniem, że to romans paranormalny zabrałam się za tę pozycję i jakże byłam zaskoczona, kiedy nie zetknęłam się z żadnym wampirem, aniołem czy też wilkołakiem!

Poznajcie Carmen Garron, która mieszka w Santa Olivia - miasteczku odgrodzonym od reszty świata, w którym panują całkiem inne zasady od tych, które znamy i są nam bliskie. Kobieta spotyka na swojej drodze wielu mężczyzn, z którymi i tak będzie musiała się rozstać - przeżyła już to raz i została sama z dzieckiem. Mimo to, gdy poznaje Martina ofiarowuje mu pomoc i tak właśnie rodzi się miedzy nimi uczucie. Mężczyzna jednak nie jest normalnym człowiekiem, a jak się okazuje - owocem inżynierii genetycznej, dlatego odizolowane miasteczko nie jest już dla niego bezpiecznym miejscem. Carmen zostaje sama ze swoim synem i niezwykłym dzieckiem, które lada dzień się narodzi. Loup Garron dojrzewa przy boku swojego przyrodniego brata, który nieustannie czuwa nad nią i nad tym by się nie zdradziła. By nie skakała za wysoko, nie biegała tak szybko jak naprawdę może, nie uczestniczyła w bójkach. Bohaterka od dziecka widziała wielu ludzi, którzy cierpieli przez żołnierzy, dlatego postanawia coś z tym zrobić. W niebezpiecznych akcjach pomagają jej przyjaciele i dzięki nim ludzie zaczynają mieć nadzieję. Jednak wie, że to co robią jest z drugiej strony nierozsądne, ponieważ przez to mogą stracić nawet życie..

Historia wywarła na mnie pozytywne wrażenie i bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ tak jak pisałam wcześniej, spodziewałam się po niej romansu paranormalnego, a otrzymałam coś zupełnie innego, ale za to bardzo ciekawego i wciągającego. Bo powieść czyta się w błyskawicznym tempie, za co należą się gromkie brawa dla pisarki. Jacqueline Carey pisze prostym językiem, a jej styl jest chwilami wulgarny, dlatego pozycję zaliczyłabym bardziej jako tę dla dorosłych. Niemniej jednak nie dziwię się, że autorka zastosowała taki zabieg, ponieważ język i styl idealnie pasują do wydarzeń, które rozgrywają się na kartkach powieści.

Santa Olivia to pierwsza część trylogii o takiej samej nazwie co tytuł, która zbiera coraz więcej wielbicieli i wcale się temu nie dziwię, ponieważ świat stworzony przez autorkę jest tak fascynujący, że nie sposób nie polubić tej pozycji. Ponadto kreacja bohaterów jest bardzo ciekawa, przede wszystkim dlatego, że każda z postaci ma swoją historię, która w jakimś stopniu wpływa na to kim się staną, co zrobią, jaki obiorą cel w życiu. Najbardziej polubiłam Loup, gdyż mimo swej odmienności nie poddawała się i nie udawała kogoś kim tak naprawdę nie jest. Wierzyła w to, że w końcu uda jej się osiągnąć dany cel mimo wielu przeszkód, które stanęły na jej drodze. Inną postacią, o której warto wspomnieć jest Martin, o którym dowiadujemy się niewiele, ale to właśnie od niego zaczyna się cała ta przygoda z utalentowana dziewczyną - w końcu jest jej ojcem. Kolejnymi bohaterami, których szczerze polubiłam są: Tommy i John, o których dowiecie się sięgając po tę lekturę i Carmen, o której już wspominałam wcześniej.

Napisałam co podobało mi się, więc teraz powinnam wspomnieć coś o tym, co nie przypadło mi do gustu. Po pierwsze strasznie irytowała mnie jedna z bohaterek, a mianowicie Pilar, która została stworzona na bezmyślną dziewczynkę zmieniającą swe zdanie tysiąc razy na sekundę. Po drugie miasto odizolowane od reszty świata to coś, co już w literaturze spotkałam dwa razy - pierwszy raz u Kinga, drugi raz u Granta i mimo, że tutaj to było coś innego, to jednak czytając miałam wrażenie, że autorka wzorowała się na mistrzu grozy i specjalnie się nie wysiliła.. Z minusów chyba tyle, chociaż mogłabym jeszcze dopisać to, że świat stworzony przez Carey jest strasznie przytłaczający, co utrudnia czytanie i nie da się książki przeczytać w ciągu jednego dnia, mimo że strasznie wciąga i chce się wiedzieć jakie będzie zakończenie...

Podsumowując, Santa Olivia to powieść, która pozostanie w mojej pamięci na długo, gdyż jest wstrząsająca i uświadamia kilka istotnych rzeczy. Ma wiele plusów, ale też kilka wad, dlatego myślę, że ocena 4 jest najbardziej sprawiedliwa. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, bo naprawdę warto. Myślę, że powinna Wam się spodobać, tymczasem ja będę poszukiwała innych książek tej pisarki. Polecam.
Moja ocena 4/6, 6/10
***
Napisałam! Sama się sobie dziwię, bo ostatnio mam problem z pisaniem recenzji - non stop mi coś w nich nie pasuje i usuwam je, piszę, usuwam i tak w kółko. Dlatego jeśli zauważycie w tej wyżej napisanego coś w ogóle bez sensu - napiszcie :D

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Ukryte - Kimberly Derting


Tytuł oryginału: The Body Finder
Seria/cykl wydawniczy: Ukryte, tom I
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2011
Książka dostępna tutaj: .klik.
,,Bo czułaś - stwierdził rzeczowo. - Wiem, ponieważ ja czułem coś do ciebie, więc nie ma mowy, żeby z tobą było inaczej.''

Wyobraźcie sobie, że idziecie lasem z rodziną, podziwiacie śpiew ptaków, patrzycie pod nogi, aby się nie wywrócić i wciągacie świeże, czyste powietrze. To jest proste, prawda? A gdy dodacie do tamtego coś przerażającego, jak umiejętność wykrywania zwłok przez słyszenie ,,echa''? Czy zastanawiacie się jakie to jest uczucie zobaczyć człowieka, który został zamordowany i zakopany w ziemi? Czy znacie kogoś kto doświadczył czegoś takiego?

Taka właśnie jest Violet, główna bohaterka książki Ukryte, która już w wieku czterech lat zobaczyła na własne oczy zwłoki.. Od tamtej pory minęło kilka lat i dziewczyna nauczyła się jak rozpoznawać nawoływania zmarłych, jak je wyciszać i po prostu móc z tym żyć. Zmieniło się również to, że zaczęła czuć coś do swojego przyjaciela z dzieciństwa i źle się z tym czuje, ponieważ wie że nie może mu tego powiedzieć.. Wtedy to zniszczyłoby ich przyjaźń. To jednak nie jedyny problem nastolatki. W miasteczku grasuje seryjny morderca, a kolejne dziewczyny giną.. Vi uświadamia sobie, że tylko ona może go powstrzymać.. Czy uda jej się wytropić zabójcę? Czy wyjdzie z tego cała i zdrowa?

Sięgając po Ukryte tak naprawdę nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ponieważ nie miałam wcześniej styczności z tą autorką i nie czytałam recenzji o tej książce. Jeśli miałabym być szczera, wcześniej w ogóle nie chciałam czytać tej powieści, gdyż opis nie wydawał mi się na tyle interesujący żeby to robić. Mimo to gdy zobaczyłam ją na promocji w korzystnej cenie stwierdziłam, że może jednak warto spróbować. No i spróbowałam. Czy mi się podobała?

Bardzo! Już od samego początku zostałam wciągnięta w wir wydarzeń, mogłam poczuć się lekko zdenerwowana, ponieważ autorka nie owijała w bawełnę i już na pierwszych stronach dowiedziałam się o darze głównej bohaterki. Później przeniosłam się o kilka lat później, kiedy Vi jest już nastolatką i to tutaj tak naprawdę zaczyna się dziać coś niepokojącego, a mianowicie w spokojnym miasteczku zaczynają znikać dziewczyny.. Kimberly Derting połączyła razem ze sobą kilka wątków, co jest bardzo dobrym zabiegiem, gdyż dzięki temu fabuła mnie nie nudziła i autorka nieustannie mnie czymś zaskakiwała.

Ukryte to książka, która mnie oczarowała od samego początku do końca. Wiem, że innym nie podobało się to, że autorka skupiła uwagę bardziej na miłości nastolatków niż na morderstwach, ale mi to akurat nie przeszkadzało. Według mnie to był akurat plus, ponieważ lubię gdy w książkach jest wątek miłosny, a tutaj był i to taki, w który można bez wątpienia uwierzyć - zwyczajny chłopak i dziewczyna z sekretnym darem. Kreacja bohaterów była barwna i wyrazista, dzięki czemu z łatwością można było wczuć się w ich role czy po prostu postarać się ich zrozumieć. Nie byli wyprani z emocji - czytając czuło się jakby naprawdę żyli i zarażali wszystkich wokół swoimi nastrojami.

Podsumowując, Ukryte to powieść nie tylko dla nastolatków, ale też i dorosłych - myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Styl pisania autorki jest lekki i swobodny, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że dialogi czy zachowanie postaci jest niekiedy sztuczne. Tutaj wszystko było tak jak powinno być. Jestem przekonana, że książka ta również Wam się spodoba, może nie aż tak jak mi, ale przynajmniej trochę. Kiedy skończyłam ją czytać miałam ochotę zacząć od początku, aby poznać wszystko od nowa. Teraz pozostaje mi czekać na tom II, który mam nadzieję ukaże sie naprawdę szybko..
Moja ocena 6/6, 10/10
Trailer (właściwie może być :D):

czwartek, 16 sierpnia 2012

Step Up 4 Revolution (2012)


Pochodzą z Miami na Florydzie. Tańczą na ulicy, w galeriach sztuki i centrach handlowych. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych a każda, nawet najdziwniejsza lokalizacja może stać się parkietem. Nazywają się "The Mob". Grupie przewodzi niejaki Sean. Pewnego dnia chłopak spotyka piękną nieznajomą o imieniu Emily. Dziewczyna przyjechała do Miami aby zostać profesjonalną tancerką. Teraz będzie miała okazję uczestniczyć w czymś więcej niż tylko w zawodach tanecznych - dzielnica członków "The Mob" zagrożona jest wyburzeniem. Jeżeli tancerze nie zaczną działać, to ich rodzinne strony już nigdy nie będą takie jak dawniej. To nie jest tylko rewolucja w tańcu – to taniec stanie się rewolucją!  O marzenia warto walczyć za wszelką cenę.

Jestem przekonana, że znacie (albo chociaż słyszeliście) o filmach Step Up, w których można zobaczyć jak tańczą całkiem zwyczajni ludzie podążający za swoimi marzeniami, albo działający w jakimś ważnym celu. Mimo, że nie są jakoś super ambitne to pokazują ważne wartości, na które warto zwracać uwagę w dzisiejszych czasach. Poza tym wciągają i nie pozwalają oderwać wzroku od ekranu - w końcu nie często widzi się ludzi tańczących aż tak dobrze. Dlatego kiedy zobaczyłam, że w kinach od 27 lipca będzie nowa część strasznie chciałam pójść i zobaczyć film na dużym ekranie - co też zrobiłam i nie żałuję. :>

Od razu mówię, że nie jestem jakimś znawcą filmów i to co teraz tu napiszę nie będzie recenzją tylko czymś zbliżonym do niej (albo i też nie :D). A więc tak - idąc do kina wiedziałam czego mogę się mniej więcej spodziewać, ponieważ wszystkie dotąd części obejrzałam i każda nawet mi się podobała. W jednej więcej było tańca, w drugiej fabuła bardziej skupiała się na miłości. Każda z części miała swój klimat i wyróżniała się czymś innym. Jak jest z 4?

Zaczyna się dość ciekawie - pierwsza akcja grupy ,,The Mob'' na jednej z najbardziej ruchliwych ulic Miami i już tutaj można zacząć podziwiać głównego bohatera, Seana którego gra strasznie przystojny Ryan Guzman. To chyba on przykuł najbardziej moją uwagę i non stop wyczekiwałam aż się pojawi, a kiedy zobaczyłam go w białej koszuli z niebieskim krawatem to myślałam, że zwariuję. :D (Normalna nie jestem!) Poza tym kiedy tańczył czy się uśmiechał, sama się szczerzyłam jak głupia i byłam szczęśliwa, że wszyscy są zwróceni w stronę ekranu ^^

No a teraz tak na serio.. Ogółem film nie nudzi i się nie dłuży (czas trwania - 1h, 39 minut). Liczyłam na to, że będzie pokazane to jak trenują przed swoimi pokazami, ale się czegoś takiego niestety nie doczekałam. Mimo tego ich występy były na swój sposób magiczne, a najbardziej spodobał mi się ten, w którym Emily (Kathryn McCormick) była liderką i tańczyła na stole w restauracji. Ta scena mnie zauroczyła i miałam wrażenie, że przeniosłam się do Wenecji pełnej masek.

Step Up 4 nie zawiódł mnie, bo byłam nastawiona na lekki film, przy którym przyjemnie spędzę czas. Były chwile napięcia, smutku, czy też śmiechu. Muzyka, która leciała kiedy tańczyli nie za bardzo przypadła mi do gustu, ale rozumiem, że o to właśnie chodziło, aby wywołać takie a nie inne emocje widza. Nie nastawiajcie się na to, że film będzie ambitny, bo jeśli z takim założeniem go obejrzycie - zawiedziecie się i to bardzo. Niemniej jednak tak jak już wspominałam w filmie przedstawione są ważne wartości o które warto walczyć. Step Up 4 jest idealnym filmem dla fanów poprzednich części, miłośników tańca czy też osób, które chcą się oderwać od szarej rzeczywistości i zacząć poruszać się w rytmie muzyki.. Polecam!
Ocena 7/10
Opis filmu pochodzi ze strony: http://www.filmweb.pl/

Zwiastun:

środa, 15 sierpnia 2012

Biała jak mleko, czerwona jak krew - Alessandro D'Avenia


Tytuł oryginału: Bianca come il latte, rossa come il sangue
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: październik 2011
Książka dostępna tutaj: .klik.
 „Tak to już jest na tym świecie, że nie zauważa się tego, co ma się najbliżej”

Alessandro D'Avenia został odkryciem włoskiej literatury, kiedy powieść Biała jak mleko, czerwona jak krew stała się bestsellerem. Czytając liczne opinie czytelników można zauważyć pewien schemat - praktycznie każdy znajduje w tej pozycji coś co mu się podoba. Czy to nie dziwne? Mogłoby się wydawać, że to zwykła i nudna książka o miłości i dziewczynie, którą zostawia chłopak. Jednak gdyby tak było, historia opowiedziana przez autora nie zyskałaby tylu zwolenników, a ja nawet nie dowiedziałabym się o niej. Co ma więc w sobie takiego co przyciąga tylu czytelników? O tym nieco niżej.

Poznajcie szesnastoletniego Leo, który zakochuje się w dziewczynie o rok starszej od siebie. Ma na imię Beatrice jest śliczna, a jej włosy są ognistorude. To właśnie jej oryginalność uwiodła go. Bohater, który nie wie jak powiedzieć swojej ukochanej o tym, co do niej czuje, ma przy sobie przyjaciółkę, która potrafi zawsze poprawić mu humor. Leo postrzega wszystko w kolorach barw - miłość jest czerwona, a przyjaźń błękitna. Nieustannie opowiada o tym niezwykłym uczuciu, które nie może go opuścić, a kiedy dowiaduje się, gdzie trafiła jego sympatia, zamienia się w odważnego i rozsądnego chłopaka, który zrobi wszystko aby została.. Nie wie jednak co czuje do niego bliska mu osoba, nie rozumie do końca świata i przed nim jeszcze dluga droga, aby to wszystko przyswoić..

Biała jak mleko, czerwona jak krew rozpoczęła się wierszem I.Calvino ,,Baśnie włoskie: Miłość trzech granatów.'' i po przeczytaniu go wiedziałam już skąd autor wymyślił taki tytuł powieści. Początek książki zaczyna się dość nietypowo, gdyż przez kilka stron są same opisy, w których Leo zapoznaje nas ze swoim dziwnym przypadkiem i wyjaśnia też, dlaczego kolory mają takie ważne dla niego znaczenie. To właśnie całą historię widzimy jego oczami, dlatego czytając miałam wrażenie, że czytam jego pamiętnik. Dzięki takiemu zabiegowi możemy lepiej zrozumieć samego bohatera czy też wczuć się w jego postać. Mogłoby się wydawać, że to on będzie wszystko widział i wiedział, ale tak nie jest, ponieważ nie skupiał całej uwagi na Silvii, swojej przyjaciółce, która dość dobitnie pokazywała mu co do niego czuje..

Alessandro D'Avenia pisze prostym, lekkim, a zarazem poetyckim językiem - można to dostrzec na pierwszy rzut oka, ponieważ kiedy główny bohater zaczyna rozważać wiele ważnych spraw, przedstawia to wszystko w taki sposób, jakby zamienił się na chwilę miejscami z jakimś poetą i zaczął pisać całkiem inaczej: „Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.”. Natomiast gdy wdaje się w liczne sprzeczki, czy rozmawia ze swoimi znajomymi, używa takiego języka jak wszyscy nastolatkowie. Akcja powieści nie mknie od samego początku, tak naprawdę coś zaczyna dziać się po kilkudziesięciu stronach, kiedy chłopak dowiaduje się o chorobie Beatrice. W tym momencie następuje przełom i czuć lekkie napięcie, które będzie nieustannie wzrastać.

Kreacja bohaterów jest interesująca, przede wszystkim dlatego, że każda z postaci jest na swój sposób inna. Leo jest zakochany w dziewczynie, która nic o nim nie wie i postanawia jej pomóc jak tylko może, nawet jeśli oznacza to, że opuści swoich znajomych i opuści się w szkole. Silvia, która musi ukrywać swoje prawdziwe uczucia, czy Beatrice rozumiejąca co się z nią dzieje, ale mająca swoje marzenia, w które bardzo wierzy.

Biała jak mleko, czerwona jak krew to nie tylko powieść o prawdziwej, pierwszej miłości, ale również o wierzeniu w swe marzenia i dążeniu do ich spełnienia. Historia Leo urzekła mnie i skłoniła do myślenia o ważnych wartościach, takich jak: przyjaźń, miłość czy celach, jakie chce się obrać w swoim życiu. Czy polecam tę powieść? Oczywiście! Jestem przekonana, że tak jak mi Wam również się spodoba, a może nawet trafi na listę ulubionych książek? Przekonajcie się o tym sami i zmierzcie się z szesnastoletnim chłopakiem i jego trudną, pierwszą miłością. Polecam gorąco!
Moja ocena 5/6, 8/10

I kawałek, który poznałam dzięki TVD, ale skojarzył mi się z książką: <3

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Pocałunek Anioła - Elizabeth Chandler


Tytuł oryginału: Kissed By an Angel
Seria/cykl wydawniczy: Pocałunek anioła, tom I
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: styczeń 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Kiedy się kogoś kocha, to nigdy nie jest skończone (...) Żyje się dalej, bo tak trzeba, ale nosi się tę osobę w sercu.”

Anioły w literaturze to coś co uwielbia wielu czytelników i ja również należę do tej grupy, mimo że raz się na tym motywie zawiodłam, albo raczej na jednej z autorek. Niemniej jednak większość pozycji jest warta przeczytania i każda w jakiś sposób się wyróżnia. Pocałunek Anioła chciałam przeczytać odkąd zobaczyłam samą okładkę, która mnie oczarowała, ale kiedy zapoznałam się z opisem mój entuzjazm trochę osłabł, ponieważ mogłam przypuszczać, że pozycja ta będzie bardzo schematyczna i może nie przypaść mi do gustu. Mimo to postanowiłam spróbować i jak się okazało tak źle nie było..

Ivy przeprowadza się do nowego miasteczka, zmienia szkołę, a to wszystko dlatego że jej mama postanowiła wyjść za bogatego faceta, którego (ponoć!) kocha. Dziewczyna ma u swego boku dwie przyjaciółki, które nieustannie chcą ją wepchnąć w ramiona Tristana, jednego z największych przystojniaków w szkole.  Po jakimś czasie Ivy i Tris stają się wręcz nierozłączni, do czasu w którym chłopak ginie w wypadku.. On widzi to jak umiera, staje się kimś zupełnie innym, ponieważ ktoś powierzył mu jakąś misję. Kiedy próbuje dowiedzieć się co ma zrobić, odnajduje jeden znaczący szczegół, który oznaczać może tylko jedno  - życie Ivy jest w niebezpieczeństwie.

Najpierw wspomnę o tym, że Elizabeth Chandler to pseudonim literacki, a pisarka naprawdę nazywa się
Mary - Claire Helldorfer. Jest znana z tego, że zajmuje się wieloma gatunkami, niemniej jednak największą sławę przyniósł jej cykl dla młodzieży, którego część pierwszą właśnie recenzuję. Tak jak pisałam wcześniej, sięgając po Pocałunek Anioła przypuszczałam, że powieść ta może być trochę schematyczna, czy też przewidywalna i tak też jest - chłopak ginie w wypadku, dziewczyna jest załamana, pociesza ją ktoś inny.. Mimo to odnalazłam też kilka elementów, które mnie całkowicie zaskoczyły, na przykład samo zakończenie, po którym już od razu chciałoby się przeczytać część drugą.

Autorka miała ciekawy pomysł i stworzyła równie interesujący świat z charakterystycznymi bohaterami. Na pierwszych kartkach czytamy o tym tragicznym wydarzeniu, a później dowiadujemy się o tym co działo się dużo wcześniej. Pomysł wydaje mi się równie ciekawy co dziwny, ale o to pisarce widać chodziło, aby w końcu dojść pod koniec do jakieś wniosku.

Główna bohaterka uważana jest przez niektórych za naiwną, ale większość dostrzega w niej to, że jest piękna. Ivy potrafi grać na pianinie, pięknie śpiewać, ma dobrych przyjaciół i przystojnego chłopaka. Podczas czytania nawet polubiłam dziewczynę, ponieważ wydawała się taka normalna i zwyczajna mimo tego co miała. Najbardziej jednak przypadł mi do gustu Gregory, który był ogółem najciekawszą postacią z tego względu, że mało o nim mogłam się dowiedzieć i ta nutka tajemnicy krążąca wokół niego sprawiła, że z przyjemnością czytałam fragmenty z jego udziałem. Najbardziej irytował mnie Tristan, który dla wielu jest pewnie najlepszy - dla mnie nie jest. Nieustannie wpychał się w życie Ivy, mimo że ona tego nie chciała i ją to bolało. W takich chwilach miałam ochotę się na niego powydzierać, ale niestety nie mogłam.

Pocałunek Anioła - tytuł przywodzący na myśl Anioły, o których w tej książce dowiadujemy się niewiele, a nie na to liczyłam. Sądziłam, że to właśnie te istoty będą głównym wątkiem, a okazało się, że to Ivy jest postacią o której dowiedziałam się najwięcej. Powieść nie jest ambitna, bardziej można nazwać ją jako dobrą, ale nic poza tym. Komu mogę ją polecić? Osobom, które poszukują do czytania czegoś przyjemnego i lekkiego. Pocałunek Anioła nie wyróżnia się niczym specjalnym, dlatego nie oczekujcie po lekturze czegoś świetnego i niepowtarzalnego. Potraktujcie ją jako powieść idealną na chwilę wytchnienia, odprężenia. 
Moja ocena 4/6, /6/10
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie Grupie Wydawniczej Publicat!

sobota, 11 sierpnia 2012

Stos książkowy {10}

Książki, które widzicie wyżej udało mi się zdobyć od początku lipca i strasznie się cieszę, że mam je u siebie już na półce. Stos lewy jest praktycznie cały recenzencki, a stos drugi to wynik promocji, wyprzedaży, wymian i kilka wygranych z konkursów. A teraz szczegółowo:
  • Chińska opowieść, Lucy Gordon
  • Przyjęcie w Londynie, Kim Lawrence
  • Lekarz znikąd, Marion Lennox - wszystkie te powieści wygrałam w konkursie na facebooku wydawnictwa, gdzie wymyśliłam jakiś niedorzeczny wierszyk, ale to szczegół :D
  • Pocałunek anioła, Elizabeth Chandler - od G.W. Publicat, właśnie czytam ^^
  • Serce tygrysicy, Aisling Juanjuan Shen - od Prószyńskiego, recenzja TU.
  • Zoo City, Lauren Beukes - od Rebisu.
  • Deklinacja męska/żeńska, Hanna Cygler - od Rebisu, recenzja TU .
  • Bogini oceanu, P.C. Cast - od G.W. Publicat, recenzja TU .
  • Mroczny sekret, Libba Bray - jak wyżej, recenzja TU .
  • Lokatorka Wildfeel Hall, Anne Bronte - od MG, już się doczekać nie mogę, kiedy zacznę ją czytać! :)
  • Shirley, Charlotte Bronte - od MG i tak samo jak wyżej.
  • Podwójne śledztwo, Diana Palmer - wygrana w konkursie na FC.
  • Powrót do Sewilli. Ślub w Nowym Jorku, &
  • Alessandro D'Avenia - jak wyżej ^^
  • Cień Nocy, Andrea Cremer - wygrana w konkursie.
  • Ukryte, Kimberly Derting - z wyprzedaży w NK.
  • Przyrzeczeni, Beth Fantaskey - jak wyżej, recenzja TU i dodam, że książka jest fenomenalna! :D 

Na koniec piosenka, której nie mogę przestać słuchać:

piątek, 10 sierpnia 2012

Przyrzeczeni - Beth Fantaskey



Tytuł oryginału: Jessica’s Guide to Dating on the Dark Side
Seria/cykl wydawniczy: Jessica, tom I
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2011
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Nic! - wrzasnęłam. - To nie jest twoja sprawa. - Nie - zgodził się Lucjusz. - Robię to dla przyjemności.”

Jessica jest siedemnastolatką, którą czeka już ostatni rok w szkole. Sądzi, że będzie to najszczęśliwszy, najlepszy okres w jej życiu, ale jakże się jednak myli! Pierwszego dnia na przystanku spotyka tajemniczego chłopaka, który jak się okazuje jest uczniem z międzynarodowej wymiany. Poznajcie aroganckiego, przystojnego i natrętnego Lucjusza Vladescu, który twierdzi, że Jessica jest rumuńską księżniczką i są ze sobą zaręczeni na mocy paktu między ich rodami! Dziewczyna uważa go za chorego psychicznie, a on stara się wmieszać w tłum i zrobić jakiekolwiek wrażenie na niej. Anastazja (bo to jej drugie imię) jednak zaczyna zmieniać swoje zdanie na temat Lucjusza i wszystkiego co mówi, ale czy w końcu zdoła w to uwierzyć?

Sięgnęłam po Przyrzeczonych zachęcona opinią jednej osoby i gdyby nie ona, nie przeczytałabym tej powieści i naprawdę wiele bym straciła, ponieważ historia jest fenomenalna!  Kiedy zaczęłam zapoznawać się ze światem siedemnastolatki po prostu przepadłam i zarwałam dla tej pozycji noc. Strona za stroną, a ja czułam się coraz bardziej zdenerwowana, ponieważ chciałam wiedzieć co się wydarzy, jak się to wszystko zakończy. Miłym akcentem były wypowiedzi bohaterów, przez które kilka razy popłakałam się ze śmiechu. Takie coś zdarza się naprawdę rzadko, a śmiech towarzyszący podczas lektury to coś co kocham i zawsze wyczekuję takich fragmentów i często kończy się na tym, że historia dobiega końca, a ja ani razu nie miałam okazji aby się chociażby uśmiechnąć. Tutaj jednak co chwilę kąciki ust unosiły się ku górze i już dzięki temu Przyrzeczeni mogliby zostać jedną z moich ulubionych powieści, a przecież przede mną jeszcze tyle plusów do wypisania!

Historia została przedstawiona z punktu widzenia głównej bohaterki, chociaż od czasu do czasu pojawiają się listy Lucjusza do wuja, w których można dowiedzieć się jakie ma on zdanie na temat swojej narzeczonej i innych rzeczy.  Beth Fantaskey pisze prostym, aczkolwiek chwilami lekko wyszukanym językiem, bo nie zapominajmy o tym, że Lucjusz jest arystokratą, a kolokwializmy dla niego są czymś nowym i dość nietypowym. Autorka stworzyła niesamowity świat, w którym główną rolę odgrywają wampiry jakich wcześniej nie widzieliście. Czytając zdałam sobie sprawę z tego, że jest tak niewiele książek, w których ,,krwiopijcy'' zostają przedstawieni w jakiś ciekawy sposób i za chwilę cieszyłam się z tego, że Przyrzeczni to jedna z nielicznych lektur tego typu.

Po przeczytaniu opisu można już domyśleć się, że będzie to oryginalna i dość nietypowa pozycja ze względu na połączenie zwykłej nastolatki z chłopakiem, który od dziecka był wychowywany na księcia. Lucjusz Vladescu został wykreowany na barwnego i bardzo realistycznego wampira, w którym może zakochać się każda dziewczyna. Autorce należą się duże brawa, ponieważ nie nie zrobiła z niego nudnego i lamentującego wampira, któremu nie udaje się poderwać swojej narzeczonej, a właśnie dzięki temu stał się jeszcze ciekawszy i zabawniejszy. Co można napisać o Jessice? Również stała się moja ulubioną postacią, ponieważ swoich zachowaniem nie irytowała mnie na każdym kroku, co zdarza się bardzo często w powieściach typu paranormal - romance. Dziewczyna jest odważna i nie leci w objęcia księcia już na samym początku, natomiast uważa go za obłąkanego i stara schodzić mu z drogi, co jest o tyle zabawne, że on jej non stop szuka.

Podsumowując, Przyrzeczni to wspaniała, genialna, oryginalna powieść, której bez wątpienia należy się ocena jeszcze wyższa niż maksymalna. Pisarka zabrała mnie do niesamowitego świata arystokratycznych wampirów i zwykłych nastolatków, a podróż tą zapamiętam na długo i na pewno jeszcze nieraz do niej wrócę. Zabawne anegdotki, charakterystyczni bohaterowie, fabuła, która wciąga już od pierwszych stron i błyskawicznie mknąca akcja, to elementy za które pokochałam tę pozycję. Serdecznie polecam!
Moja ocena 6/6, 10/10

Z racji tej, że ostatnio słuchałam Sarah Fimm i czytałam Przyrzeczonych, wrzucam:

wtorek, 7 sierpnia 2012

Mroczny sekret - Libba Bray


Tytuł oryginału: A great and terrible beauty
Seria/cykl wydawniczy: Magiczny krąg, tom I
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: wrzesień 2009
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Rzeczy nie są dobre ani złe same z siebie. Stają się takie przez to, co z nimi robimy.” 

W dzisiejszych czasach wiele osób z wypiekami na twarzy sięga po powieści, w których fabuła rozgrywa się w dawnych czasach, ponieważ dzięki temu możemy poznać i nauczyć się wielu rzeczy w bardzo przyjemny sposób. Duże wrażenie robi na nas kobieta, która nosiła suknię z gorsetem, który był ciasno zawiązany, dlatego że to jest coś innego od tego co znamy na co dzień. Dawniej damy musiały być opanowane, mieć odpowiednią postawę i nienaganne maniery, co również dotyczy się mężczyzn. W XXI wieku raczej tego nie uświadczycie, ale sięgając po Mroczny sekret, będziecie mogli poobserwować szeleszczące suknie, dziewczyny przygotowywane do zamążpójścia, które albo się z tego cieszą, albo się buntują.

Poznajcie główną bohaterkę, Gemmę, która przeprowadza się z Indii do Anglii po tragedii, w której straciła bardzo ważną osobę. Trafia ona do londyńskiej Akademii Spence, w której nie czuje się dobrze, ponieważ obwinia siebie za to co zdarzyło się na drugim kontynencie. Dziewczyna od tamtego strasznego wydarzenia ma wizje, które nie dają jej spokoju, a do tego dochodzi tajemniczy i przystojny Kartik, który podąża jej śladem.. Gemma na początku samotna, później zaprzyjaźnia się z bardzo wpływowymi dziewczętami, które na początku uważała za złe i bezduszne. Przy nich odkrywa swój talent, pochodzenie matki i tajemnicę dwóch dziewczyn, które wybrały złą drogę.

Mary Dowd i Sara Rees - Toome były przyjaciółkami, które łączyła jedna wielka tajemnica z jednej strony piękna, a z drugiej przerażająca. Gemma mogła poznać jedną z tych dziewczyn, dzięki pamiętnikowi, który jej przekazała. Bohaterce pomagają koleżanki odkrywać to co było kiedyś i poznawać zasady wizji, które ich tak oczarowały, że przestały zwracać uwagę na rzeczywistość, to co jest realne i namacalne. Zaczęły żyć w innym świecie. Skutki tego mogą być straszne, a strach wzrasta kiedy dowiadują się całej prawdy o Kirke...

Historię widzimy oczami obserwatora wszechwiedzącego, który zgrabnie przedstawia nam świat epoki wiktoriańskiej pobudzającej wyobraźnię na to co było kiedyś... Libba Bray mimo, że swą powieść osadziła w tamtym okresie nie skupiała swojej uwagi aż tak bardzo na pokazaniu czytelnikowi reguł panujących dawniej, a na zupełnie czymś innym. Pisarka pisząc prostym, aczkolwiek czasami wyszukanym językiem wprowadziła do historii magię, co było doskonałym pomysłem, ponieważ dzięki temu akcja nabrała tępa, co ciągnie za sobą wiele emocji towarzyszących podczas czytania.

Wspomnę teraz o postaciach, które zostały przedstawione w sposób barwny i wyrazisty. Po pierwsze - Gemma, która ma niezwykły talent i nie ulega innym, którzy chcą od niej tego by była posłuszna i grzeczna jak na damę przystało. Taka nie jest, a na dodatek dopuszcza się wielu innych rzeczy, o których wie tylko kilka osób, bo jeśli dowiedziałaby się o tym dyrektorka szkoły, dziewczyna zmarnowałaby sobie przyszłość. Bardzo podobała mi się to jak autorka ją scharakteryzowała i też to, że nie była irytująca, a rozważna w trudnych sytuacjach. Po drugie jej przyjaciółki - Felicity, Pippa i Ann - każda z nich jest na swój sposób inna, każda ma w sobie coś co je wyróżnia. Mimo że na początku nie przepadałam za nimi, w trakcie lektury polubiłam je. Na sam koniec zostawiłam tajemniczego Kartika, o którym tak naprawdę mało dowiadujemy się w tej części, a szkoda bo wydaje się naprawdę interesującą postacią i mam nadzieję, że w tomie drugim dowiem się o nim czegoś więcej.

„Ale przebaczenie... Trzymam się tego niewielkiego okruchu nadziei i tulę go mocno, pamiętając, że w każdym z nas mieszka dobro i zło, światło i ciemność, sztuka i ból, wybór i żal, okrucieństwo i poświęcenie. Każdy z nas jest swoim własnym chiaroscuro, własnym kawałkiem iluzji, który stara się przerodzić w coś konkretnego, coś realnego.”

Pisząc o tej książka nie można pominąć okładki, która jest po prostu piękna i urocza. Patrząc na nią nie możemy domyśleć się, że w powieści zetkniemy się z tematem magii i wizji. Możemy przypuszczać, że będzie to romans historyczny, w którym ktoś ukrywał przed innymi mroczny sekret. Doprawdy, jest to bardzo interesujące, ponieważ takie zmylenie czytelnika może wywołać pozytywne zaskoczenie w trakcie lektury u kogoś, kto nie zapoznał się z opisem.

Mroczny sekret jest powieścią, w której mrok graniczy ze światłością co świadczy o tym, że są dwie strony i teraz pozostaje zadać pytanie: ,,Którą wybierze Gemma?''. O tym przekonacie się sięgając po I tom z serii Magiczny krąg. Libba Bray napisała świetną książkę, która wciąga, ma oryginalnych bohaterów i ciekawie przedstawiony międzyświat. Mankamentami tej pozycji są, tak jak wspomniałam, stanowczo za mało Kartika i chwilami nużąca akcja. Poza tymi minusami byłam zachwycona wszystkim, dlatego powieść staje się jedną z ulubionych. Pozostaje mi ją serdecznie Wam polecić i życzyć miłego czytania.
Moja ocena 5+/6, 9/10 
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie Grupie Wydawniczej Publicat!