wtorek, 31 grudnia 2013

Listopad i grudzień w skrócie - podsumowanie

http://weheartit.com/
Cześć! Dzisiaj mamy ostatni dzień 2013 roku i większość z nas robi podsumowania minionych miesięcy oraz wymyśla przeróżne postanowienia noworoczne. Ja za to mam krótkie podsumowanie listopada i grudnia, a to większe może wstawię jutro. Spróbuję Was nie zanudzić i szybko przedstawić co ostatnio robiłam, czytałam, oglądałam - a nie jest tego dużo, więc powinno pójść łatwo:).

LISTOPAD - przeczytałam siedem książek. Żadna z nich nie otrzymała ode mnie oceny maksymalnej, niemniej jednak w tym miesiącu w końcu dokończyłam czytać trylogię IŚ! Zakończyłam również swoją przygodę z Trylogią Moorehawke. Najciekawsze książki listopada, które recenzowałam:

GRUDZIEŃ - przeczytałam trzy książki. Cholera. To nawet gorzej niż w kwietniu o.O. Mogę się usprawiedliwić Lalką, której nadal nie skończyłam? A zostało mi 20 stron, tylko że z każdą stroną próbuję walczyć i mi nie wychodzi. Naprawdę nie czytałam wcześniej bardziej męczącej książki. Za to te, które udało mi się przeczytać były świetne. Serio. Marina, o której pisałam na blogu już wiele razy. Dziecko śniegu - opowieść pełna magii, nadziei i wiary. Oraz Hrabina, która mnie pozytywnie zaskoczyła, ale niestety dopiero dzisiaj ją doczytałam i nie zdążyłabym z recenzją.

Jeśli chodzi o filmy, seriale i inne takie, to w sumie nie mam się czym pochwalić. Powtarzałam sobie filmy, które doskonale znam, a nowe włączałam i po kilku minutach wyłączałam. Byłam też w teatrze na Dziadach, ale jakoś niespecjalnie mi się podobało, bo wśród śmiechów, szelestów papierków i rozmów nie da się oglądać sztuki. A jakoś nikt z organizujących tego typu spektakle nie był w stanie uciszyć ludzi. Chciałam wybrać się do kina na W pierścieniu ognia, ale na początku grudnia nie wyszło bo szkoła, a pod koniec - bo zachorowałam. Zaczęłam kilka dni temu oglądać jednak serial, który oglądałam parę lat temu - Skazanego na śmierć i muszę przyznać, że nadal robi na mnie dość spore wrażenie. :) A jak wygląda to u Was?

I na koniec domowe melodie:
Szczęśliwego Nowego Roku!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zdobycze książkowe {21}

Tak trochę kolorystycznie się dobrały, nie? Próbuję na siłę chyba stworzyć zimowy nastrój, bo za oknem mamy wiosnę i trochę mi to nie pasuje. Wiele osób pewnie się z tego cieszy, a ja nie za bardzo. Zima to w sumie fajna pora roku, można pozjeżdżać z górek, powywalać się na lodzie i zmarznąć. Taka odmiana po gorącym lecie i ciepłej jesieni. Minęły też święta i nawet nie wiem kiedy jak i gdzie - w ogóle ich nie czułam, a wróciłam z nich chora i w sumie nadal jestem. Chyba sylwester nie zapowiada się ciekawie. A jak u Was? Dostaliście coś pod choinkę? Pochwalcie się *.*. To teraz przechodzimy do tego normalnego stosu, który duży nie jest, ale parę książek jednak doszło.























Lewa strona:
  • Marina, Carlos Ruiz Zafon - zakup własny. Jedna z moich ulubionych książek, której nie miałam u siebie na półce i w końcu mam. Przeczytana po raz drugi na jakąś dyskusję o niej, która powinna się niebawem odbyć w Lublinie.
  • Carrie, Stephen King - od Prószyńskiego i S-ka. Kolejna książka, którą przeczytałam po raz drugi o.O. Ale chciałąm sobie ją odświeżyć przed wybraniem się do kina na film (miałam o nim napisać i pewnie napiszę - jak nie zapomnę).
  • Piraci północy. Bractwo, Dariusz Domagalski - od Erici. Kolejna niespodziewana przesyłka książki, której nie chciałam czytać.
  • Bohatyr. Smocza cesarzowa, Juraj Cervenak - od Erici. Może pora wziąć się za tę serię?
  • Anna Karenina, Lew Tołstoj - pożyczona od koleżanki. Chcę się w końcu zapoznać z twórczością tego autora i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Prawa strona:
  • Na szczęście mleko..., Neil Gaiman - od BookSenso.
  • Łza, Lauren Kate - prezent urodzinowy. Nie mogę się doczekać aż ją przeczytam, aww <3.
  • Magiczna gondola, Eva Voller - jw.
  • Dziecko śniegu, Eowyn Ivey - od Pascala. Cudowna opowieść, którą będziecie mogli wygrać w konkursie. Możecie się go spodziewać jak wymyślę zadanie :D.
  • Kosogłos & W pierścieniu ognia, Suzanne Collins - zakup własny. Pierwszą część czytałam jeszcze w trzeciej klasie gimnazjum i to ona, według mnie, była najlepsza, najbardziej ciekawa. Druga okazała się odrobinę gorsza - spodziewałam się zupełnie czegoś innego. A trójka, która powinna być częścią napisaną najlepiej taka nie była. A szkoda.
To by było chyba na tyle. Zostało dodać mi jeszcze podsumowanie dwóch miesięcy i całego roku. I może wcisnę jeszcze gdzieś jakąś recenzję. ^_^

niedziela, 29 grudnia 2013

Dziecko śniegu - Eowyn Ivey


Tytuł oryginału: The Snow Child
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 25 października 2013
„Czy jej siostra mogła mieć rację, sugerując, że sami decydujemy o zakończeniach, wybierając smutek bądź radość? A może po prostu okrutny świat dawał i odbierał, dawał i odbierał, miotając się na oślep?''

Baśnie bywają piękne i smutne. Nie zawsze kończą się szczęśliwie i tak jakbyśmy tego chcieli. To najczęściej one uczą dzieci odróżniać dobro od zła oraz przekazują ważne wartości w życiu każdego człowieka. Wszyscy znają opowieść o Czerwonym Kapturku, Jasiu i Małgosi czy chociażby o Kopciuszku. Jednak niewiele osób kojarzy historię o dziewczynce, która pojawia się każdej zimy w sercach starszego małżeństwa. Eowyn Ivey stworzyła powieść, w której rzeczywistość przeplata się ze starą rosyjską baśnią, o której pamięta tylko garstka osób. Odtwarza ją na nowo, a przy tym wplata umiejętnie nowe wątki i tworzy książkę, o której chce się dyskutować.

Jack i Mabel zdecydowali się wyruszyć na Alaskę, by zacząć od nowa swoje życie i zapomnieć o stracie dziecka, którego brak w ich życiu powodował nieustannie smutek i ból. Szukali spokoju, wyciszenia i na początku to otrzymali. Ich życie było bezbarwne i pozbawione jakichkolwiek kolorów. Wszystko się jednak zmieniło, gdy spadł śnieg, to właśnie wtedy u Jacka i Mabel pojawiła się radość z tak zwykłego, wydawać by się mogło zjawiska. Podczas chwil szczęścia postanowili ulepić postać dziewczynki. Następnego dnia figurki nie było, a jedynym co zauważyli to ślady niewielkich stóp i dziewczynkę, która zniknęła za drzewami. To ona zaczęła nadawać ich życiu jakikolwiek sens: jej odwiedziny, krótkie rozmowy, zapach, wygląd. Małżeństwo obdarzyło ją ciepłym uczuciem i traktowało jak członka rodziny...

Dziecko śniegu to powieść, na którą nie zwróciłabym uwagi gdyby nie jej piękna oprawa. Wydaje mi się, że każdy kto ją gdzieś zauważy, po chwili do niej wróci i zacznie czytać opis. Okładka jest jedną z największych zalet tej książki i trudno byłoby mi o niej nie wspomnieć. Drugim czynnikiem, który popchnął mnie do przeczytania tej historii był fakt, iż fabuła rozgrywa się na Alasce - krainie zimna, lasów, dzikiej przyrody. Muszę przyznać, że trochę mnie zaintrygowało to, jak autorka poradzi sobie z opisem tego miejsca i jak przedstawi swoją opowieść o tamtym rejonie. Teraz po przeczytaniu tej pozycji mogę szczerze napisać, że Eowyn Ivey poradziła sobie z tym świetnie i dużo lepiej niż mogłam się tego spodziewać.

Autorka buduje napięcie już od samego początku, gdzie też przedstawia nam tylko ogólny zarys fabuły, a później rozdział za rozdziałem coraz bardziej ją komplikuje, a nowe wątki pokazuje w całkowicie innym świetle. To co najbardziej urzeka w tej książce to codzienność życia starszych ludzi obok których pojawia się dziecko, o którym nie wiedzą zupełnie nic. Postać dziewczynki otoczona jest aurą tajemniczości, a zjawiska których są świadkiem wydają się być dla nich nienaturalne. To sprawia, że czytelnik nie wie w co tak naprawdę wierzy, ale zdaje sobie sprawę z tego, że jest widzem jakiegoś pięknego i spektakularnego spektaklu. 

Eowyn Ivey stworzyła opowieść podzieloną na trzy części. Na początku każdej z nich jest tak jakby zapowiedź całości w formie krótkiego fragmentu baśni. Czytelnik chce wiedzieć czy historia autorki popłynie takim samym torem oraz jak się ona zakończy. Książka o dziewczynce pojawiającej się każdej zimy u Mabel i Jacka wywarła na mnie niezmiernie pozytywne wrażenie i cieszę się, że postanowiłam ją przeczytać. Na pewno nie zmieniła mojego życia, ale myślę, że wniosła do niego odrobinę magii, nadziei i wiary w to, co na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe.

Dziecko śniegu mogę bez wahania zaliczyć do jednych z najlepszych książek tego roku - świadczy o tym nie tylko charakterystyczny język autorki, którym ukazuje nam piękną i dziką Alaskę, ale również różnobarwna kreacja bohaterów, którzy po bliższym zapoznaniu tętnią życiem i energią. To powieść, która pozostaje na długo w nas i ma się ochotę opowiadać o niej nie tylko swoim przyjaciołom, ale ludziom których praktycznie nie znamy. Jestem pewna, że kiedyś wrócę do tej historii i spróbuję poznać ją na nowo, a teraz pozostaje mi zazdrościć tym, którzy mają ją jeszcze przed sobą. Gorąco zachęcam do przeżycia wspaniałej przygody u boku ludzi, którzy mogą nas czegoś nauczyć.
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Pascal.

***
W końcu coś przeczytałam i napisałam recenzję, a blogger nawet normalnie działał! Powinnam na dniach dodać konkurs, w którym do wygrania będzie jeden egzemplarz Dziecka śniegu.:)

niedziela, 22 grudnia 2013

Spóźnione rozwiązanie konkursu i trochę mojego gadania

Hej! Miałam już nie dodawać wyników konkursu na blogu, ale może nie wszyscy zobaczyli, że podałam w komentarzu informację o wynikach na facebooku NP.  Nie mogłam dodać przez ostatnie kilka dni nic na bloga, a z zalogowaniem też miałam problem. W końcu się udało, więc:

Spośród wszystkich zgłoszeń, miałam wylosować jedną osobę i jest nią Rafał z bloga http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/ . Musicie uwierzyć mi na słowo, że wylosowany został jeden z jego numerków. Dziękuję wszystkim za zgłoszenie, już za kilka dni następny konkurs! I gratuluję. :) 

Muszę się też przyznać do tego, że w grudniu nie przeczytałam jeszcze żadnej książki - dlatego nie ma w ogóle recenzji. Przez te wszystkie dni męczyłam i nadal męczę Lalkę (nawet Buszujący w zbożu bardziej mi się podobał... :/). Zaczęłam też Marinę i powinnam ją skończyć w czasie świąt. Właśnie podczas nich mam zamiar przeczytać kilka książek, ale nie wiem czy będę miała dostęp do internetu, żeby dodać jakąś recenzję. 

W razie jakbym miała na blogu się już nie pojawić, to życzę Wam Wesołych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Oraz przypominam o postach z poprzedniego roku powiązanych ze świętami: Świąteczne filmowo & Muzyka na święta.

Pozdrawiam cieplutko.
Cassiel

niedziela, 8 grudnia 2013

KONKURS, wygraj ''Na szczęście mleko...''!

Mam dla Was, obiecany wczoraj konkurs, w którym do wygrania będzie jeden egzemplarz książki Na szczęście mleko... . Pisałam w recenzji, że to pozycja nie tylko dla dzieci. Myślę jednak, że będzie dobrym prezentem świątecznym albo dla kogoś z Was, albo dla kogoś, kogo Wy znacie. W każdym razie, jedna osoba ma szansę zgarnąć tę książkę, a zrobić trzeba naprawdę niewiele.

Konkurs trwać będzie tydzień - do 15 grudnia do północy. W komentarzu musicie:
  1. Zostawić swój adres e-mail - wtedy będę mogła od razu skontaktować się z osobą, która wygrała książkę.
  2. I napisać, jaka była wasza ulubiona bajka bądź książka dzieciństwa. 
  3. Jeśli chcecie mieć większe szanse na wygraną, krótko możecie uzasadnić dlaczego akurat za tą tak przepadaliście będąc maluchami. :)
Osoby, które uzasadnią swój wybór będą miały dwa losy. Zrobię tradycyjne losowanie. Wyniki postaram się podać następnego dnia, a książkę wysłać w ciągu tygodnia od podania wyników. Za egzemplarz do konkursu serdecznie dziękuję BookSenso. :)
Powodzenia!

sobota, 7 grudnia 2013

Na szczęście mleko… - Neil Gaiman


Tytuł oryginału: Fortunately, the Milk...
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 6 listopada 2013 
 „- Ale jeszcze nie jest później - zauważył profesor Steg. - Wciąż jest teraz. Później będzie dopiero później.''

Neil Gaiman to autor, którego praktycznie każdy miłośnik książek kojarzy. Być może znacie jego inne powieści, czytaliście i lubicie, albo może tylko zdajecie sobie sprawę, że ktoś taki jak on jest i tworzy sobie gdzieś w zaciszu domowym kolejne dziwne historie. Ja należałam do tej drugiej grupy osób i w końcu postanowiłam sięgnąć po któreś z jego dzieł, a że nadarzyła się okazja by zapoznać się z niedawno wydaną jego pozycją - zgodziłam się bez wahania. I muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Opowieść może głównie zainteresować młodszych czytelników, ale również ci starsi będą przy niej się dobrze bawić.

Kiedy miałabym opowiedzieć w skrócie, o czym ona jest, odpowiedziałabym, że po prostu o mleku. Ale zapewne tym, nikogo nie zachęciłabym do przeczytania jej. Rozpoczyna się dość zwyczajnie. Mama zostawiła w domu dwójkę swoich dzieci z mężem, wcześniej przekazując pełną listę rzeczy, które muszą zrobić podczas jej nieobecności. Rano, kiedy rodzeństwo chce zjeść na śniadanie płatki z mlekiem, okazuje się, że mleka nie ma. Ich tata więc udaje się do sklepu, jednak jego nieobecność przedłuża się, a oni nie wiedzą co się z nim dzieje. Gdy wraca, opowiada im dziwną historię, w której został porwany przez zielonych i śluzowatych ludzi. W swojej opowieści wspomina o spotkaniu z bogami dżungli, piratami, policją galaktyczną i innymi dziwnymi istotami. Nawiązuje również do mleka, które musiał pilnować i dzięki któremu udało mu się powrócić do domu... 

Muszę przyznać, że sięgając po tę książkę, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Byłam przekonana, że to pozycja przeznaczona tylko i wyłącznie dla dzieci - ale po przeczytaniu wiem już, że nie do końca tak jest. Z pewnością pięcioletniemu dziecku trudno byłoby zrozumieć większość słów, które tutaj występują, chociaż same obrazki mogą w jakiś sposób zaciekawić do poznania historii bohaterów. Wracając do moich wrażeń po lekturze. Uważam ją za niezwykle ciekawą i intrygującą, którą czyta się naprawdę bardzo szybko. Warto również wspomnieć o dynamicznej akcji, dzięki której nie da się nudzić - jedno wydarzenie goni drugie, a główna postać znajduje się nieustannie w jakimś niebezpieczeństwie. Neil Gaiman zabrał mnie do jednego z najdziwniejszych światów fantastycznych, w którym spotkałam różnobarwnych bohaterów, którzy swoimi wypowiedziani nieustannie mnie rozśmieszali.

Na szczęście mleko... to jedna z najbardziej zabawnych i ciepłych opowieści, jaką udało mi się przeczytać w tym roku. Do plusów zaliczyć trzeba również świetne ilustracje Chrisa Riddella, które wiernie odzwierciedlały przygody taty z mlekiem. Bardzo spodobała mi się też  ogromna ilość pomysłów Gaimana i sposób ich przedstawienia. Jestem pewna, że historia skradnie serca nie tylko dzieci, ale również dorosłych.

Moje skradła. Polecam serdecznie.
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję BookSenso.

PS. Jutro na blogu możecie spodziewać się konkursu, w którym do wygrania będzie jeden egzemplarz tej książki. :) 

piątek, 6 grudnia 2013

Nowość: Silos - Hugh Howey

Wydawnictwo Papierowy Księżyc
poleca sensacyjny prezent czytelniczy na święta.

Hugh Howey – Silos

Jeden z największych bestsellerów książkowych ostatnich lat na rynku amerykańskim, sprzedany do ponad dwudziestu krajów. Powieść, która łączy elementy science-fiction, dystopii, postapokalipsy i powieści sensacyjnej w ultra wybuchową mieszankę, która trzyma w napięciu do ostatniej strony.

“Silos” to niezwykły sukces wydawniczy, który zamienił nieznanego autora, publikującego na własny rachunek w światową gwiazdę literatury science-fiction ze szczytów list bestsellerów New York Timesa.

Po wielkim sukcesie “Silosu” prawa do sfilmowania tej niezwykłej powieści zakupił sam Ridley Scott, reżyser takich klasyków jak “Obcy” czy “Łowca androidów”.

“Silos”, który został już mianowany Igrzyskami Śmierci dla dorosłych, to niezwykłe zaproszenie do wyjątkowo wykreowanej rzeczywistości, w której ludzkość zamieszkuje w ogromnym, podziemnym silosie.

Ta powieść odkryje przed Tobą prawdziwy labirynt tajemnic, sekretów i kłamstw i sprawi, że będziesz pochłaniał ją w napięciu do ostatniej strony.

***
W przyszłości, gdy Ziemia stała się toksycznym pustkowiem, przetrwać zdołała ledwie garstka ludzi, zamieszkujących gigantyczny podziemny silos. Odcięci od świata zewnętrznego, wiodą życie pełne nakazów i zakazów, sekretów i kłamstw. By przeżyć, muszą ściśle przestrzegać pewnych zasad. Niektórzy jednak się na to nie godzą. Ci stanowią największe zagrożenie – mają czelność marzyć i śnić, zarażać innych swoim optymizmem. Czeka ich prosta i zabójcza kara: zostaną wypuszczeni na zewnątrz. Jules jest jedną z takich osób. Być może już ostatnią.

Polska premiera – 5.12.2013

SILOS

Jeśli kłamstwa cię nie zabiją, uczyni to prawda...

***
Co myślicie o tej książce? Bo według mnie zapowiada się intrygująco, chociaż porównanie do IŚ robi sie już nudne. Niemniej jednak może to być naprawdę dobra książka. :)
I w końcu blogger zaczyna działać normalnie! Chociaż czcionki nadal się zmienić nie da -.-.