wtorek, 30 września 2014

Filmowo {17}

Cudowne tu i teraz (2013)
Sutter Kelly (Miles Teller), popularny uczeń ostatniej klasy liceum, nie ma żadnych planów na przyszłość. Jest w pełni usatysfakcjonowany życiem jakie wiedzie, lubi swoją pracę w sklepie odzieżowym dla mężczyzn, nie stroni od alkoholu i imprez. Wszystko się zmienia, gdy przypadkowo poznaje Aimee Finecky (Shailene Woodley), nietypową miłą dziewczynę.
Opis, który brzmi banalnie nie powinien mnie zachęcić do obejrzenia filmu. Zachęcili aktorzy, którzy w nim grają. Ogólnie rzecz biorąc, przyjemnie się go ogląda, jest uroczy i miły dla oka. Wkurzają za to chwilami sztuczne dialogi bohaterów i taka młodzieńcza głupota. Ale ogólnie, pomimo tego, że jest średni - to miło go wspominam.
Ocena 5/10
_____________________________________________________________

 Pitch Perfect (2012)
Beca (Anna Kendrick), studentka pierwszego roku na Uniwersytecie Barton wstępuje do "The Bellas". Jest to dziewczęcą, szkolna grupa wokalna. Beca wnosi potrzebną dawkę energii do repertuaru zespołu i razem z koleżankami, bierze udział w konkursie kampusu rywalizując z męskim zespołem.
Wszyscy chyba słyszeli o tym filmie i oglądali, tylko ja zrobiłam to jako ostatnia. Nie podobały mi się dziwne sytuacje, które były totalnie bez sensu i nie wiem co miały wnieść do tego obrazu. Bo jeśli humor, to nie wyszło. Ale oprócz tego, Pitch Perfect mi się spodobał. Najbardziej wtedy, gdy to Beca zaczęła coś zmieniać, ale jednak. Nie jest ambitny, ale fajnie się go ogląda.
Ocena 7/10
_____________________________________________________________

 W pierścieniu ognia (2013)
Druga część ekranizacji bestsellerowej trylogii autorstwa amerykańskiej pisarki Suzanne Collins. Po zwycięstwie siedemdziesiątej-czwartej edycji głodowych igrzysk Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) i Peeta Mellark (Josh Hutcherson) muszą odbyć obowiązkowe Tournee Zwycięzców. Podróż ta uświadamia im, że ludzie mieszkający w dystryktach są skłonni zbuntować się przeciwko okrucieństwu władzy.
W pierścieniu ognia jest lepsze pod względem wizualnym od pierwszej części - Igrzysk Śmierci, ale gorsze pod względem akcji i ogólnie wszystkiego. Gdybym nie przeczytała książki, wiele istotnych rzeczy mogłoby mi umknąć. Poza tym miałam do tego filmu dwa podejścia i za każdym razem praktycznie usypiałam, na szczęście druga połowa obrazu była ciekawsza.
Ocena 6/10
_____________________________________________________________

 Jutro idziemy do kina (2007)
Trzech przyjaciół zdaje maturę i stoi na progu dorosłości, a świat zdaje się otwierać przed nimi nieograniczone możliwości. Ich wielkie plany, marzenia zostają skonfrontowane z wybuchem wojny.
Właściwie to nie wiem, dlaczego obejrzałam ten film. Chyba nie miałam pomysłu na żaden inny i padło na ten. Mało już z niego pamiętam, niektóre sceny były ciekawe, inne mniej, było trochę infantylnie, wesoło, smutno. Tak normalnie, bez żadnych specjalnych zaskoczeń.
Ocena 5/10
_____________________________________________________________

 Życie jest piękne (1997)
Niezwykle zabawna i mądra opowieść o miłości, przyjaźni i o tym, że nawet w najgorszych czasach możemy sprawić, że życie jest piękne. Sympatyczny lecz niezamożny Guido zakochuje się w pięknej Dorze. Dziewczyna jest dla niego niedostępna jak księżniczka-pochodzi bowiem z bogatej rodziny i jest zaręczona z pewnym gruboskórnym urzędnikiem. Guido wprowadza w życie najbardziej szalone pomysły byle tylko zwrócić na siebie uwagę. gdy w końcu mu się to udaje, jego szczęście burzy wybuch wojny. Guido znowu wykorzystuje swoją wyobraźnię i poczucie humoru, by oszczędzić swoim bliskim wojennego koszmaru.
Film, który zgarnął 3 statuetki Oscara. Ale to nie one tu są najważniejsze. Nie spodziewałam się, że Życie jest piękne tak bardzo mi się spodoba. Pomimo tego, że traktuje o temacie trudnym, to jest też mądrą komedią, która zaskakuje, śmieszy, ale też i wzrusza. Musicie koniecznie obejrzeć ten film i jestem przekonana, że się nie zawiedziecie! Historia z życia w obozie jest pokazana w zupełnie inny sposób, dzięki czemu nie da się o niej zapomnieć. Gorąco polecam :).
Ocena 8/10
_____________________________________________________________

Opisy filmów pochodzą ze strony: http://www.filmweb.pl/

A Wy, co ostatnio oglądaliście? :)

niedziela, 28 września 2014

Miasto 44 - Marcin Mastalerz

Celowanie. Strzał. Uskok. Celowanie. Strzał. Uskok. Zmiana magazynka. Celowanie. Strzał. Uskok. Celowanie. Strzał. Uskok. Celowanie. Strzał. Hipnotyczny rytm tańca śmierci.''

Od dawna wiedziałam, że będę musiała obejrzeć film Jana Komasy, Miasto 44. Nie tylko zwiastun zachęcił mnie do tego, ale również mnóstwo plakatów w mieście oraz wystawa zdjęć, którą mogłam zobaczyć w wakacje. Nie dało się więc o nim zapomnieć nawet na chwilę, a gdy do tego doszła powieść na podstawie scenariusza - nie wahałam się ani chwili, by po nią sięgnąć. Stwierdziłam, że może być dobrym dopełnieniem obrazu, który zobaczę w przyszłości.

Stefan opiekuje się matką i swoim młodszym bratem - chodzi do pracy i stara się być niewidzialny dla innych. Krytykuje ludzi, którzy narażają własne życie dla ojczyzny. Jednak z czasem zmienia się jego nastawienie do tego typu spraw, tak samo jak odmieniają się losy wielu młodych warszawiaków. Miasto 44 to przede wszystkim opowieść o ludziach, którzy mają swoje marzenia, plany na przyszłość, a pomimo tego działają w konspiracji nie tylko z powodu obowiązku, ale również po to, by pokazać swoim rówieśnikom swoją odwagę i siłę. Nie są świadomi jak wygląda prawdziwe okrucieństwo, jednak nadchodzący sierpień 1994 roku ma im to pokazać.

Książka Marcina Mastalerza zapowiadała się naprawdę obiecująco. Po pierwsze - oprawa, który cieszy oko; piękna, twarda okładka, w środku zdjęcia i śliski papier. Po drugie - sam opis, po którym można spodziewać się ciekawej historii młodych ludzi, którzy stanęli w obliczu powstania, a pomimo tego musieli nauczyć cieszyć się nawet z najprostszych rzeczy. Dlatego kiedy zaczęłam czytać, oczekiwałam powieści, która wywrze na mnie ogromne wrażenie i która wzbudzi we mnie jakieś emocje.
No i raczej nie wzbudziła. Wcześniej słyszałam od innych, że ma za bardzo młodzieżowy język, ale stwierdziłam, że ja tak tego nie odbiorę, bo sama jestem jeszcze nastolatką. Ale nawet to nie pomogło, bo cała historia właśnie przez zbyt proste słownictwo stała się taka... nijaka. Owszem, były fragmenty, które wywołały jakieś zaskoczenie i większe zainteresowanie, ale wiele razy też odkładałam książkę ze znużenia. Wypowiedzi bohaterów były za to tak irytujące i sztuczne, że chwilami nie dało się tego czytać i z trudem przychodziło mi uwierzenie w ich jakąkolwiek prawdziwość.

Miasto 44 to książka, która nie jest ogólnie zła i którą odebrałam nawet dobrze, ale nie mogłam nie zwracać uwagi na pewne jej mankamenty. Ciekawe jest to, że nie odbiega od prawdy historycznej, dlatego wiele osób może dzięki tej pozycji się wiele dowiedzieć, a przede wszystkim młode pokolenie Polaków, które w ogóle nie orientuje się w historii naszego kraju. Dla mnie była to pozycja, której może nie zapamiętam jakoś szczególnie, ale nie uważam czasu poświęconego na jej lekturę za stracony.

Według mnie Miasto 44 jest pozycją dobrą i właściwie tylko tyle. Oczekiwałam po niej naprawdę wiele, a otrzymałam coś co czyta się raz z ciekawością, innym razem ze znużeniem. Marcin Mastalerz najbardziej przekonał mnie opowieściami o młodych ludziach, często dzieciach nie do końca świadomych tego, co robią. Oraz o tych starszych, którzy poświęcają się nie tylko dla kraju, ale również dla przyjaciół, rodziny. Miasto 44 to lekcja historii, której nie powinno się przegapić.
Ocena 4/6
Książka otrzymana od wydawnictwa PWN.

poniedziałek, 22 września 2014

Jaskiniowiec - Jørn Lier Horst

„Samotność nie polega na tym, że człowiek jest sam, tylko na tym, że nie ma za kim tęsknić.''

Samotność na dłuższą metę nie jest fajna, o czym przekonują się bohaterowie książki Horsta. Dzisiaj mało kto zawraca sobie głowę sąsiadami, którzy zostają sami, czy starymi znajomymi. Tak naprawdę stajemy się egoistami, martwiącymi się tylko o własne sprawy, nie patrząc przy tym na ludzi, którzy mieszkają blisko nas. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie to, że to samotność staje się głównym tematem powieści kryminalnej, w której giną niewinne osoby.

Blisko domu komisarza Williama Wistinga zostają odnalezione zwłoki mężczyzny cztery miesiące po jego śmierci. Nikt przez ten czas nie zauważył jego zniknięcia, a on siedział martwy w starym fotelu przed ekranem telewizora. Nic nie wskazuje na to, że mógł paść ofiarą przestępstwa i nikt też nie interesuje się tą sprawą. Jedynie córka Wistinga, Line próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o nieboszczyku i stwarza portret człowieka zapomnianego przez społeczeństwo. Gdy zaczyna pracować nad swoim tekstem, policja odnajduje kolejne zwłoki.

Jaskiniowiec to kryminał, który po opisie nie wydaje się być specjalnie oryginalny, a jednak w tym krótkim streszczeniu jest coś, co zachęca do sięgnięcia po niego. Martwy facet siedzący cztery miesiące przed telewizorem? Właśnie to mnie tak zaintrygowało, że chciałam dowiedzieć się o co tak naprawdę będzie tu chodzić i jak przedstawi to sam autor. Nie czytam dużo kryminałów, a właściwie prawie wcale, dlatego to był kolejny czynnik, aby zapoznać się z tą pozycją. Muszę przyznać, że historia jest naprawdę dobra.
Horst nie słynie z brutalnego stylu, a prowadzi fabułę tak, by czytelnicy sami wyczuwali, że zaraz może stać się coś złego. Ma lekki styl i łatwo jest wczuć się w klimat kryminału, pomimo dość sporej liczby bohaterów czy wątków. Świetne jest również to, że autor tak jakby dzieli się swoim doświadczeniem na łamach książki, ponieważ sam pracował kiedyś jako szef wydziału śledczego, oprócz tego studiował kryminologię, filozofię i psychologię. A to wszystko znaleźć można w poszczególnych rozdziałach Jaskiniowca

Powieści tej zarzucić można lekkie przegadanie - Horst czasami pisał o czymś, co według mnie w żadnym stopniu nie wpływało na fabułę i można byłoby się tego pozbyć. Coś w stylu: Dużo udało mi się dzisiaj zrobić, pomyślała, ustawiając laptop na biurku. Nie do końca była udana również kreacja postaci, ponieważ nie byli oni wyraziści, nie było w nich nic wyjątkowego, co mogłoby przykuć moją uwagę i o nich nie zapomnieć. Po prostu byli, fajnie się o nich czytało, ale zaraz zapewne ich sylwetki i nazwiska rozmyją się w mojej pamięci.

Według mnie Jaskiniowiec to taki idealny kryminał na długie, jesienne wieczory. Nie jest zbytnio wymagający, lekko się go czyta i posiada naprawdę interesujące wątki, np. ten o samotności. Nie trzyma co prawda w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, ale ostatnie rozdziały potrafią przyprawić o zawał serca. Dlatego warto zapoznać się z piórem Jørna Liera Horsta.
Ocena 4+/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Smak Słowa.

sobota, 20 września 2014

Milion słońc - Beth Revis

„Może warto zrezygnować z dobra, jeśli dzięki temu niszczy się także zło.''

Z seriami często jest tak, że kolejne tomy stają się coraz gorsze. Miałam nadzieję, że nie będzie tak w przypadku cyklu W otchłani, bo w końcu pierwsza część wywarła na mnie dość spore wrażenie. Jednak Milion słońc to pozycja, po której spodziewałam się wiele i niestety się zawiodłam. Odyseja kosmiczna zapowiadająca się tak intrygująco, posiadająca tak wiele czynników, z których można było stworzyć świetną kontynuację, stała się po prostu średnią powieścią, którą szybko się zapomina.

Misja Błogosławionego nadal trwa. Po przejęciu władzy przez następcę Najstarszego na statku panuje radość, która znika równie szybko, jak się pojawia. Okazuje się, że załoga skrywa tajemnicę, która ma coś wspólnego z dalszymi losami ich wyprawy. Na dodatek na statku ktoś regularnie morduje kolejnych ludzi, a to może doprowadzić do buntu i niepowodzenia misji. Amy próbuje dowiedzieć się nowych rzeczy o statku dzięki pewnym wskazówkom, a Starszy podejmuje się nowych wyzwań w jego życiu jako przywódcy. Wszyscy zastanawiają się, czy kiedykolwiek dotrą do nowej Ziemi.

Dość długo zabierałam się za przeczytanie tego tomu. Nie wiem do końca dlaczego, skoro W otchłani stało się jedną z moich ulubionych książek. Może obawiałam się, że nie będzie tak kolorowo i ciekawie, jak w przypadku części rozpoczynającej kosmiczną odyseję. I nie było. Początek był nudny, gdzieś w środku zaczęło dziać się coś na tyle interesującego, by nie próbować usnąć podczas czytania. Ale tak naprawdę to dopiero zakończenie jest jakąś mocną częścią powieści.

Nie podobała mi się tutaj również kreacja bohaterów - Starszy stał się taką ciapą życiową, która niby próbuje coś zrobić, ale nie wie do końca jak i popełnia błędy przez swoje słabe punkty. Tak samo Amy. Fragmenty z udziałem ich obojga denerwowały najbardziej ich infantylnością i niepotrafieniem wypowiedzenia tego, co mieli tak naprawdę na myśli. Inne postaci też nie należą do zbytnio udanych, jedynie Orion ratuje jakoś sytuację, ale jego praktycznie rzecz biorąc - nie ma. 

Fajnie za to autorka przedstawiła podążanie za wskazówkami pozostawionymi przez jednego z uczestników misji - dzięki temu dowiedziałam się wielu nowych rzeczy o statku, załodze i poznałam tajemnice, które później decydują o przyszłości całego Błogosławionego. Ciekawym zabiegiem w Milionie słońc jest również zbliżenie czytelnika do pasażerów statku - tzw. Żywicieli. Poznanie ich opinii na temat całego przedsięwzięcia, stanów psychiki, zachowań było dość ciekawe i pozwoliło trochę przewidzieć następne wydarzenia. 

Beth Revis zaczęła świetnie, ale druga część już nie wyszła tak dobrze jak pierwsza. Milion słońc to kontynuacja średnia, którą zapomina się dość szybko. Szkoda, bo miałam nadzieję, że cały cykl zostanie utrzymany na wysokim poziomie, jak w przypadku W otchłani. Pomimo tych minusów, jestem za bardzo ciekawa końca historii Błogosławionego, by zakończyć przygodę z tą serią na tym tomie. Cienie ziemi już na mnie czekają, ale sięgnę po nie dopiero za jakiś czas. 
Ocena 3+/6
Książka otrzymana od GW Publicat.

czwartek, 11 września 2014

Dryland - Konrad Piskała

„To stało się straszne! Oni nie lubią dobrze zjeść, nie lubią muzyki, filmów, piłki nożnej, seksu. Jedyne, co lubią, to zabijać - kpi po wyjściu ojca.''

Somalia to państwo, o którym chyba każdy z nas mało wie, albo nie wie nic. Właśnie ta niewiedza zmotywowała mnie do sięgnięcia po książkę Konrada Piskały Dryland. Chciałam dowiedzieć się czegoś o tym tajemniczym i zapomnianym przez świat miejscu, o ludziach, którzy tam żyją i ich zwyczajach, codziennych zajęciach. Wcześniej nie czytałam tego typu książek, więc nie do końca umiałam sprecyzować czego tak naprawdę od niej oczekuję. Jednak lektura jej, a bardziej historie, które opisuje autor mną wstrząsnęły i wywołały wiele skrajnych emocji.

Konrad Piskała przedstawia losy Somalijczyków, którzy mieszkają w Polsce, ale również sam wyjeżdża do Afryki, by zobaczyć Somalię i poznać ją jak najlepiej. Przeprowadza wywiady i wsłuchuje się w opowieści mieszkańców, którzy są urzędnikami, dzieciakami z domu dziecka, przemytnikami, uciekinierami. Ci ostatni mimo dobrego życia na Zachodzie postanowili wrócić do kraju, w którym wszystko jest bezsensowne. Pomimo szarej rzeczywistości, autor zabiera czytelników w podróż, która zmienia nasze myślenie. Pisze o woli przetrwania Somalijczyków, o ich nadziei, która nie znika, o ich prawdziwej ocenie sytuacji w kraju i próbach jej zmiany.

Muszę przyznać, że początek czytało się trudno. Nie potrafiłam wczuć się w klimat tego reportażu i zrozumieć za bardzo, o co w nim chodzi. Później, kiedy przyzwyczaiłam się do stylu pisania autora, lektura wydała się łatwiejsza i coraz bardziej wciągała. Czasem zdarzały się co prawda fragmenty, w których się gubiłam z natłoku dziwnych nazw mieszkańców Somalii, czy konfliktów pomiędzy różnymi klanami, ale ogólnie większa część książki poświęcona została innym, ciekawszym zagadnieniom.
Dryland to książka, którą tworzą przede wszystkim mieszkańcy Somalii albo osoby, które tam kiedyś mieszkały. Czytanie o ucieczkach Somalijczyków do Europy, o wojnie i jej skutkach, czy też ciągłym zabójstwom nie było łatwe, bo nie do końca umiałam wyobrazić sobie to, że ludzie potrafią robić takie straszne rzeczy sobie nawzajem. Historie, które przytacza Konrad Piskała nie były dla mnie obojętne, a ciekawiły, wzruszały, wywoływały czasami na twarzy uśmiech.

Dopełnieniem reportażu są fotografie, które przedstawiają miejsca odwiedzane przez autora, ale też bohaterów, z którymi przeprowadzał rozmowy. Szkoda tylko, że nie są kolorowe, jednak plus za to, że w ogóle jakieś są - dzięki nim łatwiej było mi wyobrazić sobie pewne rzeczy i poznać bliżej Somalię.  Bardzo podobało mi się to, że w książce zostały pokazane nie tylko te złe strony państwa widma, ale również te dobre. Bo dużo osób kojarzy ten kraj z piratami, wojnami i głodem, zapominając o tym, że żyją tam normalni ludzie, którzy marzą o lepszej przyszłości.

Na mnie Dryland Konrada Piskały wywarł dość spore wrażenie i jestem pewna, że nie zapomnę tej książki tak łatwo. Kilka dni po jej przeczytaniu nadal o niej rozmyślałam i zastanawiałam się, co dzieje się teraz z tymi osobami, z którymi rozmawiał autor. Jest to z pewnością warta uwagi książka, którą może nie każdy powinien przeczytać, ale na pewno osoby, które w jakimś stopniu interesują się Afryką, czy miejscami, o których nie można się zbyt wiele dowiedzieć.
Ocena 5/6
Recenzja napisana dla portalu A-G-W.info.
http://www.a-g-w.info/home

środa, 3 września 2014

Nowe na półce {25}

Czeeść w tym fajnym miesiącu, w którym większość z nas wraca do szkolnych ławek! Wcale tego nie napisałam :D. Powrót do szkoły nie jest tak naprawdę chyba czymś fajnym, nie? Przynajmniej u mnie. Jeszcze maturalna klasa i to, że na każdej lekcji słyszę o tym, co będzie za 8 miesięcy to no... Sami rozumiecie. Tak czy siak - trzeba żyć i pomagają w tym książki. Tak na poprawę humoru - stos! :)

Sześć książek i wszystkie jednego autora. Parę lat temu przeczytałam cztery pierwsze tomy z serii Jutro i bardzo chciałam ją doczytać i mieć pozostałe części u siebie. Niedawno była promocja w Znaku i wyszło tak jak widzicie powyżej. Jutro 5-7 i Kroniki Ellie 1-3, kontynuacja serii Jutro.
Autostopem przez życie kupiłam sobie w empiku (o.O), bo po przeczytaniu recenzji Rafała też chciałam ją mieć i ją kiedyś przeczytać. Moją walkę mam z Matrasa, była chyba trochę przeceniona, a już od jakiegoś czasu mnie bardzo ciekawiła. Jaskiniowiec jest od wydawnictwa Smak Słowa. Dryland przyszedł od AGW. Miasto 44 od OpenGate.

Właśnie czytam sobie Dryland, ale jestem dopiero gdzieś na początku. Na dniach pojawi się recenzja Miliona słońc, bo skończyłam w weekend. :) Napiszcie czy czytaliście coś stąd i co polecacie najbardziej! ^_^

I na koniec takie cudowne coś:
<3 Miłego tygodnia!