wtorek, 14 października 2014

Coś do ukrycia - Cora Carmack

„Byłem samotny jak najbardziej oddalony od drzwi kibel w męskim akademiku.''

Dwa miesiące temu przeczytałam tom pierwszy serii Cory Carmack - Coś do stracenia. Nadal dokładnie pamiętam jak wyglądało czytanie tamtej książki - co chwilę wybuchałam histerycznym śmiechem i wycierałam policzki mokre od łez ze śmiechu. Nie potrafiłam wtedy robić przerw w czytaniu i przeczytałam powieść tego samego dnia, którego ją zaczęłam. Dlatego też tego mniej więcej oczekiwałam od drugiej części tego cyklu - Czegoś do ukrycia. I muszę przyznać, że kontynuacja spodobała mi się bardziej, chociaż była mniej zabawna. 

Max Miller to dziewczyna, którą kręcą tatuaże, piercing, ufarbowane na wściekłą czerwień włosy i niegrzeczni chłopcy. I wszystko byłoby z tym okej, gdyby nie nagła wizyta jej rodziców w knajpie, w której właśnie znajduje się ze swoim obecnym wytatuowanym facetem z tunelami w uszach. Bo problem polega na tym, że Max opowiedziała im, że spotyka się z miłym i poukładanym gościem, którego poznała w bibliotece... Jedynym wyjściem z sytuacji jest znalezienie w ciągu trzech minut kogoś, kto odegra rolę zmyślonego przez Miller chłopaka. 

To teraz wyobraźcie sobie jakim zbiegiem okoliczności będzie to, że w tym samym miejscu, co Max znajduje się Cade (tak ten Cade!). Właśnie przeniósł się do Filadelfii, by studiować na Temple, jednak nie układa mu się zbyt dobrze. Nie potrafi przestać myśleć o Bliss, nie może dostać w miarę normalnej roli, a na dodatek Garrick ma w planach się oświadczyć. No i właśnie przez to wszystko poukładany Cade postanawia odegrać rolę wyznaczoną przez nieznaną mu wcześniej Max Miller. W końcu jest aktorem, więc z łatwością powinno mu przyjść udawanie uczuć.
Wspomniałam na początku, że Coś do ukrycia jest mniej zabawne niż Coś do stracenia, ale nie aż tak, że mogłabym w jakimś stopniu uznać to za wadę. Bo nadal czyta się książkę z uśmiechem na twarzy, są momenty w których nie można przestać się śmiać. Druga część też znacznie różni się od pierwszej. Bo o ile o tamtej mogłam napisać, że to książka - komedia, tak tutaj nie bardzo. Drugi tom jest jakby mądrzejszy, bogatszy i zawiera w sobie ważną historię, która może nawet poruszyć. 

Cora Carmack świetnie wykreowała głównych bohaterów - Max i Cade'a. Ona z zewnątrz zbuntowana, odważna i waleczna, w środku skrywa tajemnicę z przeszłości, którą nie chce dzielić się z innymi. Ale to właśnie ona ją w jakimś stopniu ukształtowała. On, który zawsze pozwala odchodzić ludziom ze swojego życia - teraz postanawia to zmienić. Podobała mi się w nich naturalność - nie byli perfekcyjni i bezbarwni, a dzięki swoim historiom z przeszłości przekonali mnie do siebie. Są też inni, ale sami ich poznacie i zobaczycie jak wpływają na tę dwójkę. 

Coś do ukrycia jest mniej przewidywalne niż Coś do stracenia. Poprawiło się również pod względem literówek i zauważyłam jedynie dwie. Jest tutaj mniej fragmentów erotycznych, a autorka nadal trzyma się bezpiecznej granicy, dzięki czemu nie ma jakiejś niepotrzebnej wulgarności. Jedyne do czego mogę się przyczepić w tej książce to kilka zdań, które wypowiedziała główna bohaterka i które były totalnie bez sensu. Jakby autorka chciała nam bardziej uświadomić, że ta postać serio jest taka oh i ah. A przecież nie musiała, bo tym tylko osiągnęła efekt odwrotny do zamierzonego.

Coś do ukrycia jest naprawdę bardzo dobrą powieścią i mam nawet większą ochotę wpychać ją w ręce każdemu kogo spotkam niż w przypadku poprzedniego tomu. Czytajcie, śmiejcie się i dobrze się bawcie! :)
Ocena 5/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Jaguar.

9 komentarzy:

  1. Nie mogłam nie słyszeć o tych książkach, ale nie miałam żadnej z nich jeszcze w ręce. Może byłaby to dość fajna lekturka. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę odstrasza mnie cytat, który tu zamieściłaś. Nie, dziękuję, nie lubię takich książek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka minut temu skończyłam czytać "Coś do stracenia" i szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia, ale kusisz mnie tą częścią:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda tylko, że te książki są takie drogie :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro zachwalasz to poczytam, chociaż ten cytat mi się nie spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę sięgnąć po tę serię, czuję że mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam mniej pozytywne recenzje tej książki, jednak nie chciałam z niej rezygnować. A skoro Tobie podobała się nawet bardziej niż pierwsza, to tym bardziej mam nadzieję, że w moim przypadku będzie podobnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojeeej! To znaczy, że autorka ewoluowała, skoro stworzyła coś mądrzejszego i... bogatszego. :) Dobrze. :) Mimo, że "Coś do stracenia" jeszcze nie przeczytałam, to już WIEM, że pokocham tą powieść. Nie ma opcji, żeby tak się nie stało. :) A później od razu kupuję "Coś do ukrycia" i czekam na trzecią część. :) Która o ile dobrze się orientuję, już wkrótce?
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz pozostawić po sobie jakiś ślad - proszę przeczytaj post wyżej, żebyś wiedział/a przynajmniej, co komentujesz. =)