środa, 4 września 2013

Co wylądowało w lesie Rendlesham? - Mateusz Kudrański


Wydawnictwo: Self publishing
Data wydania: 19 czerwca 2013
,,Gdyby nie porażki, nie mielibyśmy motywacji do walki i zdobywania zwycięstw.''

Są czasem książki, których wcale nie trzeba polecać innym czytelnikom. Jedną z takich jest właśnie powieść Mateusza Kudrańskiego, która zachęca już na wstępie samą okładką, która jest przejrzysta i dość nietypowa, a przy tym niezwykle przykuwająca wzrok. Do tego dodać można bez wątpienia sam opis, który zdradza nam tak naprawdę niewiele, a przy okazji przedstawia świat intrygujący, który od razu chciałoby się poznać. Połączenie humoru, przygody, fantastyki i historii miłosnej również brzmi dość przekonująco, prawda? Teraz więc pozwólcie, że znowu dosłownie przez chwilę odtworzę sobie w głowie najważniejsze wydarzenia i przygody, w których mogłam uczestniczyć. Postaram się też je Wam przekazać w sposób dość mglisty, ale i fascynujący. Bo wydaje mi się, że urokiem opowieści powinnam się podzielić również z innymi. Nie jestem tylko pewna, czy zachcecie do mnie dołączyć... W każdym bądź razie mogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić Wam, że będziecie się naprawdę dobrze bawić!

Jeden dzień. Dzień, który może trwać dłużej niż zazwyczaj. Dzień, który może zmienić dosłownie wszystko i wszystkich. Dzień od którego zależy przyszłość całego świata. Jest rok 1981, a wraz ze zbiegiem okoliczności dwie grupy nastolatków, które od dawna ze sobą rywalizują, wpadają na siebie w dość nietypowym momencie. Wśród nich jest czworo Anglików, para Amerykanów i dwóch braci, którzy są pochodzenia polskiego. Nie zdają sobie sprawy z tego, że będą świadkami niezwykłych wydarzeń oraz, że będą musieli, poświęcić się wzajemnie, aby przeżyć 11 lipca 1981 roku. Będą jednak starali się znaleźć odpowiedzi na wiele pytań - kim były istoty, które ich prześladowały, co tak naprawdę widzieli i dlaczego z tym wszystkim wiąże się wojsko USA?

Mogłabym zaprzeczyć temu, że jestem wielbicielką opowieści inspirowanych naszym codziennym, rzeczywistym świecie, w którym od czasu do czasu mają miejsce dziwne zdarzenia, które trudno jest wytłumaczyć. Najczęściej zostają przemilczane, ponieważ nie ma zbyt wielu argumentów za tym, by dane zjawisko móc potwierdzić. Mogłabym, ale tego nie zrobię, ponieważ uważam, że tego typu historie, choć tylko inspirowane, mogą dać nam trochę do myślenia i pomóc w szukaniu własnego zdania na dany temat. Tak jest również i tutaj, bo powieść Co wylądowało w lesie... nawiązuje w pewnych fragmentach do UFO. Muszę przyznać, że zostało to napisane w sposób naprawdę intrygujący i bardzo mylący, ale to właśnie dzięki temu, że nie potrafimy przewidzieć przyszłości fabuły,  nie nudzimy się podczas lektury.

W książce Mateusza Kudrańskiego oczarowało mnie najbardziej to, że potrafił przelać na papier uczucia bohaterów, które przechodziły później na mnie. Jeśli byli zdezorientowani, przerażeni, czy też czuli strach - ja odczuwałam to samo i starałam się w myślach ich pocieszać. Połączyła mnie z nimi jakaś silna i niewidzialna więź i miałam wrażenie, że są moimi przyjaciółmi, za których mogę oddać życie. Nie byli idealni, to samo nawet mówi jedna z postaci, ale to właśnie te ich wady, nierówności w charakterze spowodowały, że można było im zaufać i dać się poprowadzić w kierunku większej przygody. My też tacy jesteśmy, nieprawdaż? Tak więc, według mnie kreacja dwóch grup rywalizujących ze sobą wypadła znakomicie - nie ma w ich zachowaniu żadnej sztuczności. A ich wzajemna wrogość pozytywnie wpłynęła na odbiór lektury - nie można zarzucić powieści, że jest mało zabawna!

To co wyróżnia Co wylądowało w lesie... to bez wątpienia świeżość, jakiej na polskim rynku wydawniczym dotąd nie było. Bo już od samego początku wyczuwamy dość luźną atmosferę, która z czasem zmienia się w poważniejszą, mroczniejszą, ale i również cieplejszą. Świat został przez autora przedstawiony dość szczegółowo i nie mogę więc marudzić, że zawarto w książce za mało informacji. Było ich dużo, ale zostały rozmieszczone tak, że tylko ułatwiały i umilały czytanie. Jedyne co mogę zarzucić powieści to dość drobne błędy - literówki itp. 

Debiut Mateusza Kudrańskiego należy do tych jednych z najlepszych. Gdybym o tym nie wiedziała, mogłabym napisać, że to doświadczony pisarz - nie popełnia takich błędów, jak większość dopiero początkujących autorów. Jego książka nie jest przeznaczona tylko dla młodzieży, a właściwie mogą czytać ją osoby dużo starsze i jestem przekonana, że będą się bawić przy niej tak samo jak ci młodsi. Historia  opowiedziana została w sposób przekonujący, chwilami żartobliwy, a nawet potrafiła chwycić mnie za serce. Chciałabym kiedyś zobaczyć na półkach w księgarniach inne powieści napisane przez tego debiutanta - jestem niezwykle ciekawa jego nowych pomysłów!
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za możliwość przeżycia niezwykłej przygody dziękuję autorowi książki - Mateuszowi Kudrańskiemu. :)

Was zapraszam do zajrzenia na stronę powieści:
(tam też znajdziecie strony, na których można ją zakupić)

11 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie :) Może kiedyś się skuszę :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A kto Cię namówił do napisania do autora? No ktoo? :3

    Jeśli chodzi o książkę, to bardzo chcę ją przeczytać. Tematyka wydaje się być niezwykle interesująca - faktyczny powiew świeżości. Muszę wkrótce zaopatrzyć się w egzemplarz "Co wylądowało..."! :D

    Pozdrawiam,
    R

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiał się pochwalić przecież XD I musisz też zaopatrzyć się bo książka jest świetna, ale to już wiesz po recenzji.
      Też Cię pozdrawiam :D

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się przeczytać tą książkę, bo bardzo dużo osób ją poleca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tę książkę* *prosi*
      I dobrze robią, widać że warto. :)

      Usuń
  4. Miałam okazję przeczytać ją jeszcze zanim pojawiła się na rynku. Ciekawa i zgadzam się z tym, że to taki powiew świeżości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią bym ją przeczytała. Chyba muszę sobie sprawić egzemplarz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wywiad z autorem i recenzje książki czytałam na blogu Jullie Wellings. Już wtedy bardzo mi się spodobała. Po przeczytaniu Twojej opinii moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna pozytywna recenzja! Ta ksiązka znajduje się już na mojej liście must read, wiec o przeczytanie jej nie musze sie martwic ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka świeża i niebanalna, fabuła składająca się z tego co kocham i czego szukam w książkach - jednym słowem, muszę to przeczytać! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zobaczyła ją pierwszy raz nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale teraz skoro tyle osób poleca, to koniecznie muszę zajrzeć :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz pozostawić po sobie jakiś ślad - proszę przeczytaj post wyżej, żebyś wiedział/a przynajmniej, co komentujesz. =)