Tytuł oryginału: Before I fall
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 23 lutego 2011
„(...) uderza mnie, jak dziwni potrafią być ludzie. Widujesz ich każdego
dnia - wydaje ci się, że ich znasz - a potem okazuje się, że nie znasz
ich wcale.”
Mam dość spory problem. Kiedy rok temu kupiłam książkę Lauren Oliver 7 razy dziś, nie mogłam doczekać się, kiedy po nią sięgnę. Minęło kilkanaście miesięcy, zaczęłam ją czytać i zamiast się wciągnąć w historię, męczyłam ją przez kilka tygodni i zastanawiałam się, jakim cudem ta powieść stała się międzynarodowym bestsellerem. Wiecie, nadal nie wiem. I chyba się nie dowiem, ale tak czy siak bardzo się zawiodłam, a mój entuzjazm do autorki i jej twórczości stanowczo opadł. Jedynie końcówka uratowała jako tako to wszystko - ale o tym w dalszej części recenzji.
Poznajcie Sam Kingston, która jest piękną i popularną dziewczyną mającą trzy oddane jej przyjaciółki i chłopaka, którego chciałaby mieć każda jej rówieśniczka. Jej życie jest usłane różami, wydaje jej się, że może mieć wszystko, a jej złe zachowanie przejdzie niezauważone. Tak jest do czasu. Bo jeden z jej wspaniałych dni kończy się nie tak jak sobie zaplanowała... Po nocnej imprezie u jednego ze znajomych budzi się i odkrywa, że znów jest ten sam dzień - piątek 12 lutego. Dzień, który będzie musiała przeżyć jeszcze raz i jeszcze raz i...
Gdyby ktoś powiedział mi, że będę się tak męczyć przy czytaniu tej książki - nigdy nie sięgnęłabym po nią. Zaczęło się ciekawie, ale już po kilku stronach zobaczyłam, że robi się tragicznie nudno. Jeszcze nigdy w życiu aż tak bardzo nie irytowała mnie główna bohaterka - istna lalunia z dobrego domu, której można dosłownie wszystko, włączając w to wyśmiewanie się ze słabszych i niszczenie innym życia. Dodajmy do tego jej koleżanki, które były jeszcze gorsze i chłopaka - o którym nawet szkoda cokolwiek pisać. Cieszę się jednak z tego, że Sam zaczęła się zmieniać, a przy tym jej zachowanie i stosunek do całego świata - bo gdyby tak nie było, zakończyłabym przygodę z tą powieścią po 3 rozdziałach.
Muszę również przyznać, że pomysł autorki, jakim było przeżywanie siedem razy tego samego dnia niezbyt mnie przekonał. Przez to było strasznie monotonnie, zmieniały się tylko pojedyncze zdarzenia i naprawdę odechciewało się zapoznawać z kolejnymi fragmentami. Minusem będą również dialogi pomiędzy bohaterami, które są zbyt proste i infantylne, a czytanie ich źle wpływa na czytelnika. W sumie nie ma się czemu dziwić, kiedy postaciami są nastolatkowie uważający się za panów świata. Niemniej jednak Lauren Oliver mogła postarać się bardziej i oddać te wszystkie sytuacje w normalny, codzienny sposób, jednak ona je jeszcze często wyolbrzymiała, a przez to stawały się sztuczne.
Jedynym naprawdę dużym plusem jest wątek poświęcony Kentowi, który jest nietuzinkową osobą w tej opowieści, na którą warto zwrócić uwagę. Jego obecność wpłynie w jakimś stopniu na zmianę zachowania u Sam. Dziewczyna zda sobie sprawę z tego, co utraciła w swoim życiu - bo nie tylko samą siebie, ale również rodzinę i wartości, które powinny być dla niej najważniejsze. Ostatnie rozdziały wyraźnie pokazują nam te wszystkie relacje, przemyślenia i myślę, że jest to najbardziej interesujące w całej książce.
7 razy dziś to powieść dość przeciętna - nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie kończy się jakoś specjalnie zaskakująco, ma niezbyt ciekawych bohaterów i irytujący język. Z pewnością nie przeczytałabym tej historii drugi raz, jest wiele jeszcze innych, bardziej wartościowych lektur, żeby zawracać sobie głowę właśnie tą. Wiem, że dużo czytelników wręcz uwielbia tę pozycję, ale ja do nich z pewnością nie należę. A wybór sięgnięcia po nią - pozostawiam Wam.
Moja ocena 3/6, 4/10
„[...] jeśli przekroczysz pewną granicę i nic się nie dzieje, to granica traci znaczenie.”
^_^
Mnie ta pozycja podobała się jednak troszkę bardziej ; )
OdpowiedzUsuńMi się podobała troszkę bardziej. Ogółem bardzo lubię twórczość tej autorki!
OdpowiedzUsuńMiałam mieszane uczucia, ale jednak z przewagą pozytywnych ;) podobno miał być film na podstawie tej książki, ale sprawa coś przycichła...
OdpowiedzUsuńPrzez ten rok chyba hodowałaś oczekiwania :( Zgadzam się co do tego, że sam jako bohaterka jest okropna, ale wzięłam to za celowe zamierzenie autorki, żeby później cała przemiana wydawała się... piękniejsza :)
OdpowiedzUsuńZ autorką nie miałam do czynienia i już po pierwszych zdaniach Twojej recenzji doszłam do wniosku, że z tą pozycją raczej się za poznam.
OdpowiedzUsuńMnie się podobała, i to bardzo. Przeczytałam ją nawet 2 razy ;]
OdpowiedzUsuńAkurat kilka dni temu zdobyłam ją poprzez wymianę. Jednak mam nadzieję że będzie mi się podobać. :)
OdpowiedzUsuńMnie autorka ujęła serią Delirium, dlatego jestem bardzo ciekawa tej lektury
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie jest ciekawsza. Mam "Delirium" tej autorki, ale jeszcze nieprzeczytane :)
OdpowiedzUsuńMnie osobiście nawet trylogia "Delirium" nie zachwyciła, więc po tę książkę nie mam zamiaru sięgać. Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego przekonała. Nie mam zamiaru tracić czasu. Wolę przeczytać w międzyczasie coś... mniej nużącego ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja mam osobiście trochę lepsze wrażenia po lekturze tej powieści ;)
OdpowiedzUsuńAno to chyba po nią nie sięgnę, bo potwierdziłaś moje obawy... :/
OdpowiedzUsuńO kurczę, a ja się tak cieszyłam, gdy ją kupiłam! Co prawda to również było kilka a nawet kilkanaście miesięcy temu i jeszcze się za nią nie zabrałam, ale liczyłam na ciekawą lekturę, bo czytałam dużo pozytywnych recenzji, ale cóż... Czasem nie ma co się sugerować zachwytami tłumu, w ten naiwny sposób zawiodłam się ostatnio na kilku książkach. Nie mnie jednak "7 razy..." na pewno przeczytam, żeby wyrobić sobie własną opinię ;)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie akurat się spodoba - tak jak większości czytelnikom. Ja do nich niestety nie należę, bo trochę mnie nudziła fabuła ^^
UsuńOczekiwałam, ze ta książka będzie jednak lepsza...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę autorkę, ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać 7 razy dziś. Mimo nie za pochlebnej recenzji, chciałabym po nią sięgnąć, sama przekonać się jaka jest :)
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie bardzo ciekawi ten pomysł, przeżywanie wciąż tego samego dnia. Lubię ten motyw, więc może nawet kiedyś sprawdzę tę powieść.
OdpowiedzUsuńPomysł brzmi niesamowicie interesująco! Zastanawiam się, czy nie sięgnąć po tę książkę mimo twojej recenzji, bo bardzo mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńPewnie wyjdę na mało ogarniętą osobę, ale nie słyszałam wcześnie "7 razy dziś". Wychodzi na to, że muszę bardziej interesować się tym, co obecnie jest na topie ;)
Pozdrawiam ciepło,
J.
Książka została wydana już jakiś czas temu więc nie masz się czemu dziwić. :) Jeśli pomysł Ci się podoba - to może i całość odbierzesz lepiej niż ja. :>
UsuńAutorkę kojarzę właśnie tylko z serii Delirium. Ta książka wydawała mi się na początku interesująca, zawierająca jakieś drugie dno, jednak właśnie nie wiem, czy tak jak było to w twoim przypadku, nie będzie mnie nudzić. Zwracam dużą uwagę na szczegóły, więc może nie będzie mi aż tak bardzo doskwierać.
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać '7 razy dziś' przed sięgnięciem po serię Delirium - teraz już aż tak bardzo nie chcę. :D
UsuńCzytałam już dawno temu i również nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Średnio przypadły mi do gustu bohaterki.
OdpowiedzUsuńOdkąd tylko pierwszy raz przeczytałam recenzje tej książki, wiedziałam, że nigdy po nią nie sięgnę. Swego czasu panował blokowy szał na tę pozycję, jednak chyba Twoja recenzja jest najbardziej negatywna ze wszystkich, z którymi się spotkałam odnośnie tej lektury. Nie muszę czytać książki, by się z Tobą zgodzić :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie zachęciły do przeczytania tej książki te recenzje :/
UsuńJak dla mnie jedna z najpiękniejszych - opowieść z morałem.
OdpowiedzUsuń