poniedziałek, 18 listopada 2013

Zbuntowany książę - Celine Kiernan


Tytuł oryginału: The Rebel Prince
Seria/cykl wydawniczy: Trylogia Moorehawke 3
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 28 lutego 2012
„- Pan musi być bratem Jego Wysokości, prawda? - zapytała Maria Raziego. - Przepraszam za tę bezpośredniość, ale doprawdy nie mogę się doczekać, aż zostaniemy sobie przedstawieni. Alberon poczerwieniał. Wynter uśmiechnęła się pod nosem. Oto jak w subtelny sposób można zrugać kogoś za brak manier.

Trudno jest się rozstawać nie tylko z ludźmi, ale również z książkami - albo bardziej bohaterami, z którymi zżyliśmy się na przestrzeni kilku tomów. Starałam się zwlekać jak najdłużej z sięgnięciem po ostatnią część Trylogii Moorehawke, ale w końcu nadszedł ten moment - z jednej strony czułam podekscytowanie, a z drugiej smutek. Wiedziałam, że wystarczy parę godzin, abym dowiedziała się jak zakończy się ta fascynująca przygoda, jaką mogłam przeżyć dzięki Celine Kiernan. Nie miałam żadnych oczekiwań - po prostu starałam się wmieszać w tłum, nie krytykować wszystkiego, a bardziej obserwować, uczyć się i poznawać. A było co - nowe postacie, zmiana otoczenia, a towarzyszyło temu zwiększenie tempa akcji. Jak więc wypadł tom trzeci?

Wynter Moorehawke i Razi po latach rozłąki mają możliwość spotkać się ze swoim starym przyjacielem zabaw i bratem, a teraz następcą tronu - Alberonem. Nie wiedzą czego mogą się po nim spodziewać, ale jedno jest pewne - pod maską zbuntowanego księcia kryje się dobry i pełen miłości dorosły człowiek, który pragnie ochronić królestwo. Dla Wynter jego plany są niedorzeczne, ale w końcu zdaje sobie sprawę z tego, że dobrze przemyślane i mające szansę się ziścić. Lady Protektor będąc w pobliżu Alberona jest ograniczona dworskimi etykietami, jednak nawet one nie powstrzymują jej od śmiałego i szczerego wyrażania swych opinii. Czy Krwawa Maszyna naprawdę przyczyni się do zawarcia sojuszów? Możecie być pewni, że pytania będą się mnożyć, a czasu do uzyskania na nie odpowiedzi będzie coraz mniej!

To, co zasługuje na szczególną uwagę w tej części to bez wątpienia relacje i rozmowy pomiędzy Wynter, Razim i Alberonem, na które czekałam już od pierwszego tomu. Właściwie - nie mogłam się doczekać, kiedy zamienią ze sobą chociaż parę słów. Autorka przedstawiła je tak jak każdy miłośnik tej trylogii by tego oczekiwał - było naturalnie, czasami groźnie, ale przede wszystkim zabawnie. Dworskie etykiety, które ponownie stały się obowiązkiem dodawały tylko uroku i przypominały o tym co nieuchronne - ochronie królestwa.

Bardzo spodobało mi się to, że pisarka postanowiła nie rozdzielać plemienia Merronów z Wynter i Razim, ponieważ dzięki temu mogłam ich lepiej poznać i wyrobić sobie o nich jakieś zdanie oraz zobaczyć jak zachowują się wśród innych ludów. Muszę przyznać, że pomysł Celine Kiernan był genialny - zmiana otoczenia wpłynęła nie tylko na nich, ale również innych i bardzo często dochodziło do bardzo ciekawych sytuacji. Tak jak w przypadku poprzednich części, i tutaj autorka zastosowała język Merronów, nawiązała do ich tradycji i pokazała jak ogromne znaczenie mają dla nich pewne symbole. Wątek im poświęcony uważam za jeden z najbardziej fascynujących w całej trylogii - rzadko kiedy można przeczytać o postaciach tak odmiennych, a jednocześnie podobnych do innych. Nie zapomnijmy również o Christopherze - zabawnym, sarkastycznym, nie przejmującym się ustalonymi normami mężczyźnie, dzięki któremu powieść ożywa jeszcze bardziej.

Różnobarwni bohaterowie, piękny, a wręcz plastyczny język, podtrzymane napięcie, a co za tym idzie brak monotonii i nudy - to tylko garstka pozytywnych cech, za które można pokochać nie tylko Zbuntowanego księcia, ale również całą Trylogię Moorehawke. Ważną rolę odgrywają tutaj postacie, wierzenia, którym autorka musiała poświęcić wiele czasu, aby oddać to w tak wierny sposób. Niektórych scen nie da się wyrazić słowami, trzeba je samemu przeżyć i zobaczyć, dlaczego twórczość Celine Kiernan jest w większości polecana przez czytelników w wielu krajach. Przegapienie takiej przygody jest grzechem samym w sobie! ;)
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

Trylogia Moorehawke:


Zatruty tron | Królestwo cieni | Zbuntowany książę

6 komentarzy:

  1. Mam na półce dwie pierwsze części trylogii i co raz bardziej mnie ona kusi. Może w świeta zrobie sobie z nimi maraton ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam nigdy o tej trylogii, ale już sam wstęp do tej recenzji bardzo mnie zachęcił. Zacznę się za nią na pewno rozglądać, bo wydaje mi się, że warto, a sam opis fabuły zapowiada całkiem niezły klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiada i też taki jest, przynajmniej według mnie. A druga część jest najlepsza. <3

      Usuń
  3. Pierwsza część nadal przede mną. Zabieram się za nią już od.. hmm, jakiegoś roku i ciągle nie mogę jej przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o tej trylogii, ale niestety nie dam rady się za nią zabrać, ponieważ mam tak dużo innych serii do nadrobienia, że czuje się już przytłoczona tym wszystkim

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie skończyłam tą serię: mi też się mega podobało!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz pozostawić po sobie jakiś ślad - proszę przeczytaj post wyżej, żebyś wiedział/a przynajmniej, co komentujesz. =)