„Świat jest moją sceną. Trzymaj się blisko mnie, a dostaniesz gwiazdorską rolę w tym przedstawieniu.''
Moja miłość do świata nocnych istot Richelle Mead nie skończyła się na Akademii Wampirów. Autorka stworzyła nową serię opartą na dobrze nam znanej historii Rose, Dymitra i Adriana. Sama się sobie dziwię, że sięgnęłam po nią dopiero teraz, ale za to przeczytałam trzy części jedna za drugą. Powtórka z AW? Prawie, brakuje tylko trzech tomów. Myślałam na początku, że ten cykl nie spodoba mi się aż tak bardzo, bo nie będzie tu moich ulubionych bohaterów. Guzik prawda. Jest za to Adrian i Sydney. No i okazało się, że Kroniki krwi dorównują poziomem Akademii.
Sydney popadła w niełaskę alchemików za to, że pomagała Rose Hathaway, dampirzycy, która była oskarżona o królobójstwo. Teraz, aby udowodnić swoją niewinność i wierność dla organizacji będzie musiała chronić księżniczkę Jill Dragomir, którą ktoś usilnie próbuje zlikwidować. Zadaniem alchemików jest dbanie o życie ludzi i zacieranie śladów po wampirach. Trzymają równowagę pomiędzy dwoma światami i muszą zawsze swoją pracę stawiać na pierwszym miejscu. Dla Sydney z czasem będzie to trudniejsze - obecność tylu wampirów i dampirów łatwe nie będzie, ale może jej w tym pomóc nie kto inny jak Adrian Iwaszkow...
„Użyłem płynu o sosnowym zapachu. Rozumiesz, posprzątałem. - Wykonał dramatyczny gest w stronę kuchni. - Tymi rękami, które nie plamią się pracą.''
Bardzo podoba mi się to, że autorka postanowiła stworzyć serię, w której główną bohaterką jest Sydney Sage, bo z Akademii Wampirów wiemy o niej tak naprawdę niewiele. Jej postać była owiana tajemnicą, a przez to strasznie intrygowała. Tutaj miałam wrażenie, że to zupełnie inna osoba niż tam - a to dlatego, że czytamy powieść z jej perspektywy i znamy jej wszystkie uczucia i myśli, nawet te najbardziej skryte. Fajne jest w niej również to, że nie wiadomo do końca jak postąpi w danej sytuacji, jaką podejmie decyzję. Najpierw rozsądna i bardzo odpowiedzialna, potem zaczyna się zmieniać.
Teraz wyobraźcie sobie, że do takiej uporządkowanej dziewczyny, Richelle Mead dobrała Adriana, który znany jest z uwielbienia do alkoholu, kontrowersyjnych zachowań i nieobliczalności. Muszę przyznać, że wyszło z tego wiele zabawnych sytuacji, przez które nie mogłam przestać się śmiać. Dzięki tej dwójce nie dało się nudzić, cały czas wynikały jakieś dziwne problemy. A nie można zapomnieć o pozostałych bohaterach, którzy serwują nam kolejne porcje emocji i zabawy. Przybywa ich też z tomu na tom coraz więcej, pojawiają się nowe zagadki i jest coraz ciekawiej!
„Wiesz... - zaczął - w normalnych okolicznościach fakt, że zaprosiłaś mnie do sypialni, byłby wydarzeniem dnia.''
Pisarka nie skupia się wyłącznie na alchemikach i wampirach, a wprowadza również inne organizacje i ludzi z pewnymi zdolnościami. Nie chcę dużo zdradzać, ale możecie być pewni, że świat w Kronikach krwi może okazać się nawet bardziej skomplikowany niż w AW. To co najbardziej lubię w twórczości Mead to jej lekki styl, dzięki któremu przez lekturę się płynie. Nie ma też jakichś zawieszeń i nudnych wątków - całość trzyma się naprawdę nieźle i nie da się oderwać od czytania.
Mogę przyczepić się jedynie do powtarzania tego co już było (tak samo jak w Akademii Wampirów), autorka w drugim tomie przypomina co było w pierwszym, a trzecim co było w drugim. Jest to dobre dla tych, którzy sięgają po kolejne części po paru miesiącach, a dla mnie nie, kiedy sięgam po nie jedna za drugą. Chwilami też irytowała mnie Sydney, która była za bardzo idealna, którą wszyscy chwalili i nie miała żadnych wad. Zaczęło się to z czasem zmieniać, ale sami rozumiecie, że nie ma nikogo idealnego i to wypadło trochę mało realistycznie.
Co nie zmienia faktu, że Kroniki krwi są super! Nie potrafiłam skupić się przez tę serię na nauce i kiedy robiłam sobie przerwy, to cały czas myślałam, co się stanie z bohaterami. Końcówka każdej części została tak napisana, że można się pokroić z ciekawości co będzie dalej... No właśnie. Ja mam ochotę po przeczytaniu Magii indygo, a czwartego tomu jeszcze nie ma. Tak więc, jeśli znacie świat AW polecam bardzo, ale to bardzo: Kroniki krwi, Złotą lilię i Magię indygo.
Książki raczej nie w moim stylu, ale przyznam że prezentują się interesująco.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam żadnej książki autorki, ale mam pierwszy tom - "Kroniki krwi" więc pewnie w końcu po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMusisz koniecznie nadrobić, bo Richelle pisze świetnie. Chociaż na Twoim miejscu zaczęłabym od Akademii Wampirów, wtedy więcej rozumiałabyś w Kronikach krwi i wiedziała. :)
UsuńNa "Akademię Wampirów" mam ochotę już od bardzo dawna, więc najpierw sięgnę po nią, a dopiero później po "Kroniki krwi". Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat teórczości pani Mead, więc coś musi być na rzeczy :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/
Jest na rzeczy :D. Na samym początku nie chciałam czytać jej książek, ale na szczęście dałam się przekonać, bo teraz są jednymi z ulubionych i mogę wracać do nich cały czas. ^_^
UsuńKompletnie nie dla mnie... Pierwsza część tej serii o szkole i wampirach mnie mocno zniechęciła, także kolejnych spotkań z autorką nie planuję.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że nie znasz AW? No ale nie każdemu podoba się taka wizja świata Mead. :D
UsuńBrzmi fajnie, bo lubię tę autorkę i w ogóle zapewne jest zabawnie (Iwaszkow), ale tak szczerze powiedziawszy nie cierpię takich "odgałęzień" serii. Polubiłam "Akademię wampirów" i wiem, że tylko bym się irytowała, że brak moich ulubionych postaci.
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za ciągnięciem serii w nieskończoność, albo opierania się na jakiejś. Ale tutaj o dziwo jest naprawdę bardzo dobrze i ciekawie. Bardzo denerwowała mnie za to druga seria Cassandry Clare opartej na DA. Tutaj jest super :D
UsuńKroniki Krwi dorównują AW? Ja bym powiedziała wręcz, że biją na głowę serię o Rose. Szczerze nienawidziłam części od 4-6 i Rose, która denerwowała mnie do tego stopnia, że chciałam porzucić lekturę. Jakoś przebrnęłam przez cały cykl AW, a kiedy dopadłam Kronik... Zakochałam się. Sydney uwielbiam i nie miałam odczucia takiego jak ty, że była idealna. Bo może tak się wydawało z zewnątrz, ale mając wgląd w jej myśli, czytelnik widział, że ta "idealność" to tylko pozory. Poza tym, nigdy nie lubiłam Dymitra. Irytował mnie i życzyłam mu śmierci, natomiast Adriana pokochałam po pierwszym zdaniu jakie wypowiedział do Rose: "Witaj, mała dampirzyco". :3 NO. W każdym razie, ja sobie czekam na "Silver Shadow", bo "The Fiery Heart" już za mną, przeczytane w oryginale, a skończyło się tak, że po prostu... Piątka to dopiero będzie coś! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Jak mogłaś życzyć Dymitrowi śmierci?! :D Ja lubię Dymitra tak samo jak Adriana, bo obaj są ciekawi i całkowicie różnią się od siebie. Fajnie, że Rose w sumie wybrała Dimkę, bo tutaj, w Kornikach krwi z Adrianem jest fajnie bardzo ^^. Ja jakoś bardziej lubię, albo lepiej - mam sentyment do AW i może dlatego odnoszę wrażenie, że jest odrobinę lepsze. Chociaż widać, że Mead pisze coraz lepiej :D Zastanawiam się czy nie przeczytać przypadkiem nieoficjalnego tłumaczenia 4 części bo umrę z ciekawości... :/
UsuńByłam oczarowana "Akademią Wampirów". Aż sama się sobie dziwię, dlaczego nie sięgnęłam po "Kroniki krwi". Z pewnością niedługo to zrobię.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Zwlekałam tyle, że o matko. I nie wiem dlaczego, bo seria jest super <3
UsuńZaczarowałaś mnie swoją recenzją! Teraz na sto procent przeczytam "Kroniki krwi". Tylko kiedy zdążę? ;D
OdpowiedzUsuńZdążysz, zdążysz, na Kroniki krwi zawsze się znajdzie czas ;D
UsuńPo Twojej recenzji, jeszcze bardziej się ciesze, że już wkrótce będę miała dwa pierwsze tomu na swojej półce. AW mnie oczarowałam, chociaż myślałam, że tak się nie stanie. Jest więc duża nadzieją, iż w tym przypadku będzie tak samo :D
OdpowiedzUsuńKocham AV i Kroniki Krwi są boskie.Blog niezły nie mogę doczekać się ''Srebrnych cieni' super kocham Adrian jest najlepszy <3
OdpowiedzUsuń