Tytuł oryginału: Paper TownsWydawnictwo: Bukowy LasData wydania: 5 czerwca 2013!
„Nieważne, jak bardzo życie daje człowiekowi w kość, zawsze jest lepsze niż to drugie”
Ostatnio coraz częściej zaczynam zastanawiać się, co skłania mnie do przeczytania danej książki - okładka, tytuł, a może opis. Lubię też praktykować zasadę, że sięgam po pozycję spod pióra znanego mi już pisarza. I tak też było tym razem. John Green podbił moje serce niesamowicie prawdziwą i piękną powieścią, którą możecie kojarzyć jako Gwiazd naszych wina. Wiedziałam, że będę wypatrywać kolejnych jego dzieł, aby powrócić do odnajdywania nowych znaczeń w słowach powszechnie nam znanych i aby zachwycać się, tą codziennością przedstawioną w zupełnie niekonwencjonalny sposób.
Quentin Jacobsen to na pozór zwyczajny nastolatek, który nosi w sobie uczucie do całkowicie nieosiągalnej dla niego dziewczyny, Margo Roth Spiegelman. Dzisiaj może mijać ją na korytarzach i nieustannie się jej przyglądać, a ona i tak nie da po sobie poznać, że to zauważa. Jednak dawniej przeżyli wspólną przygodę, której z pewnością żadne z nich nie zapomniało... Pewnego wieczoru do pokoju chłopaka wpada właśnie ona, w dziwacznym stroju i z planem, w który będzie chciała włączyć Q. Okazuje się, że to co zamierzają zrobić jest całkowicie sprzeczne z naturą Jacobsena - ma się nawet wrażenie, że Margo jest o tym przekonana i robi to wszystko w jakimś konkretnym celu. Po nocy pełnej przygód bohater zaczyna mieć nadzieję na lepsze jutro, na spełnienie kilkuletniego marzenia, na wspólne szczęście...
Następnego dnia Margo nie pojawia się w szkole i w kolejne również nie. Quentin postanawia odnaleźć dziewczynę i zaczyna od wskazówek, które ona specjalnie dla niego zostawiła. Droga do niej nie będzie łatwa, a uświadomienie sobie, że tak naprawdę nikt o niej nic nie wiedział będzie przygnębiające. Nastolatek musi poznać sposób jej działania, myślenia... Pod koniec pokona tysiące kilometrów i przekona się na własnej skórze, że ludzie nie są tymi, za których ich uważamy.
Sięgając po Papierowe miasta w głębi duszy skakałam z radości i byłam bardzo ciekawa nowego pomysłu autora i tego, czy będzie umiał ponownie wywołać całą falę emocji. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że raczej lepiej książki niż Gwiazd naszych wina napisać się nie da. Ale już sam fakt zagłębienia się w to, co napisał mistrz tworzenia historii prawdziwie szczerych, trudnych, a jednocześnie radosnych wywoływało uśmiech na twarzy. Muszę przyznać, że opowieść o nastolatku zachęca do kontynuowania czytania już na samym początku, co uważam za dobry atut tytułu, bo w końcu nie trzeba nudzić się przez połowę, żeby w końcu zrobiło się ciekawie.
Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale to co wychodzi od Greena jest jakby święte. Czytam powieść, a zwracam uwagę na każde zdanie i wiem, że jest ważne. Można wyszukiwać wielu prawd o życiu, wskazówek czy dowcipnych wypowiedzi - a później do nich wracać i w myślach mówić sobie jaki z tego Johna niezły, nowoczesny i zabawny filozof. Nie boi się przedstawić uczuć głównego bohatera, co samo w sobie jest niezwykle intrygujące, jego sekretów i chwilami dziwnych przemyśleń. Przedstawia nam po raz kolejny istotne sprawy, z którymi możemy mieć do czynienia w prawdziwym świecie. I właśnie za to go uwielbiam - realizm pokazany tak, jakby był pouczającą i sprawiającą radość oraz smutek bajką. Bajką, którą chcielibyśmy czytać w nieskończoność i móc przy niej zasypiać, wiedząc że w tym dniu dowiedzieliśmy się czegoś ważnego i go nie zmarnowaliśmy.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o minusach, które są i na które byłam przygotowana (niemniej jednak wolałabym, żeby ich nie było!). Po pierwsze zabrakło mi takich potężnych jak na Greena przystało emocji - bo czytam i mam ochotę płakać i jest mi umiarkowanie smutno, ale wiem, że powinnam przeżywać to bardziej. No i przekręcam ostatnią kartkę i dalej nic... Po drugie historia chwilami nudziła, powtarzanie tych samym czynności i nieustanne: Gdzie może być Margo? - irytowało, było monotonne. Książka mogłaby nie mieć jakiś dwudziestu stron i dobrze by na tym wyszła.
Papierowe miasta to obowiązkowa lektura dla tych, którzy pokochali opowieść o Hazel i Augustusie. Trzeba być przygotowanym na to, że nie będzie drugi raz tego samego i ogromnego - wow - ale będzie radość z samego zaczytywania się tym, co wytworzyło się w głowie autora i zostało przelane na papier. Opowieść na pierwszy rzut oka wydawać się może banalna, ale jest (uwierzcie!) głęboka i ma ukryte w sobie ogromne przesłanie. Po przeczytaniu książek Greena zaczynam wierzyć, że literatura dla młodzieży może nie tylko bawić, ale również uczyć i pokazywać świat takim jakim jest naprawdę, pozostając nadal w wyimaginowanej krainie pięknych słów. Jak najbardziej polecam, warto poznać!
Moja ocena 4+/6, 7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.
Tutaj macie fragment Papierowych miast, a tutaj zapowiedź książki (polecam zajrzeć), od dzisiaj książkę możecie już kupić w księgarniach :>
Fabuła bardzo mi się spodobała, choć trochę kiepsko z tym brakiem łez :D John Green kojarzy mi się własnie z takim autorem, który wzbudza w nas największe emocje. Niemniej jestem pewna, że i tak książką będę zauroczona.
OdpowiedzUsuńMi też się właśnie z tym kojarzy, ale to nadal ten sam co wcześniej autor. Przyjemna książka :>
UsuńDo tej pory nie poznałam "Gwiazd naszych wina", ale czuję, że powoli przychodzi mój czas na tą lekturę. Potem zdecyduję czy sięgnę po "Papierowe miasta" :-)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji mam na nią jeszcze większą chęć, a trochę potrwa zanim do mnie dotrze
OdpowiedzUsuńStrach się przyznać, ale nie czytałam jeszcze nic z pod pióra Greena...
OdpowiedzUsuńAle recenzja zapowiada całkiem niezłą książkę, lubię takie, których treść można by było przepisywać i cytować jako sentencję, a ta na taką wygląda ;)
Jeśli będziesz mieć chwilę czasu zajrzyj do mnie na bloga, za mną pierwsza recenzja i przyda mi się krytyka ;)
Okładka z angielską wersją jest świetna. Ja czytałem "Gwiazd naszych..." i byłem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńAch. Bardzo chcialabym przeczytac :3
OdpowiedzUsuńKiedyś po nią na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńNa razie czekam na przeczytanie "Gwiazd naszych wina", ale pewnie zabiorę się kiedyś także za "Papierowe miasta", bo intrygują mnie.
OdpowiedzUsuńW sumie początkowo nie chciałam sięgać po tę serię, ale coraz bardziej się przekonuję do tego :)
OdpowiedzUsuńTo nie seria, to oddzielne powieści. Mają tylko podobną oprawę graficzna :)
UsuńCiekawe czy mi uda się czytać tę książkę bez ciągłego nawiązywania myślami do "Gwiazd naszych wina" i "Szukając Alaski" :)
OdpowiedzUsuńPoszukuję właśnie Gwiazd naszych wina tego autora i mam nadzieję, że mi się uda;)
OdpowiedzUsuńJako, że "Gwiazd naszych wina" niesamowicie mi się podobało, to doczekać się nie mogę momentu w którym "Papierowe miasta" wpadną w moje łapki :D
OdpowiedzUsuńPowtórzę się po raz kolejny: mam w planach ;)Dobrze, że pojawił się taki John Green, który potrafi pisać mądre powieści dla nastolatków.
OdpowiedzUsuńNie myślałam, że mogę nabrać na tę książkę jeszcze większej ochoty niż miałam dotychczas, a jednak po Twojej recenzji tak się właśnie stało, więc obym jak najszybciej miała możliwość przeczytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zachęcam do wzięcia udziału w konkursie na: http://heaven-for-readers.blogspot.com/ :)
Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńhttp://faaantasyworld.blogspot.com/
Sięgnę po nią, gdyż autora sobie cenię. Szkoda, że nie jest takim arcydziełem jak GNW :)
OdpowiedzUsuńTo książka wcześniejsza od TFiOS, więc i autor był na innym poziomie rozwoju. Dużo bardziej od Paper Towns podobało mi się Looking for Alaska. Obie książki grają na podobnych motywach a Miasta są jakby dialogiem z tą wcześniejszą książką. Niestety kolejność wydawania w Polsce mamy jaką mamy, więc książki odbiera się na pewno nieco inaczej czytając je w odwrotnej kolejności powstawania. Dla mnie i tak najlepszą książką Greena jest Looking for Alaska i nie mogę się doczekać polskiej wersji żeby móc ją w końcu wciskać znajomym ;) Bardzo ciekawie o związkach pomiędzy swoimi książkami opowiadał sam autor grając w grę Fifa 2013 - polecam :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=4r4S9iTje0s
Niestety nie miałam jeszcze możliwości przeczytania żadnej z książek Greena. Muszę to zrobię koniecznie, ale w bibliotece są na nie dłuugie kolejki. Gwiazd naszych wina i Papierowe miasta są na liście priorytetowej, więc może dostanę na święta :)
OdpowiedzUsuńhttp://wyznania-bibliofilki.blogspot.com/
Właśnie skończyłam czytać. Mnie zaciekawił trailer filmu i tak sięgnęłam po książkę. Bardzo fajna, najzabawniejsze były opisy relacji i dialogów między Q, Benem i Radarem, a opis sikania do puszki i robienie zakupów w 40 sec. mistrzostwo świata. :)
OdpowiedzUsuń