„Starość spojrzała na młodość i aplauz młodości najpierw osłabł, a potem ucichł.”
Każdy z nas chyba lubi wesołe miasteczka - jedni wolą te duże, komercyjne, inni objazdowe, a jeszcze inni chętnie wracają do tych starych, przypominających im swą młodość. Te, gdzie z karuzeli złazi farba, a wszystko skrzypi i trzeszczy. Ma to swój jakiś urok. Gdy do tego wyobrażenia doda się jedno, krótkie, ale bardzo znaczące nazwisko, całość aż krzyczy, aby zagłębić się w ten świat. King. Znacie, kojarzycie? Pewnie, że tak. Z ulgą mogę już zdradzić, że Joyland okazało się tak świetne, na jakie się zapowiadało.
Devin Jones jest studentem, który zatrudnia się podczas wakacji w lunaparku. Niedługo później zostawia go dziewczyna, a praca staje się dla niego ucieczką od złych myśli. Z czasem okazuje się, że zwykłe wakacyjne zajęcie przeradza się w coś większego - bohater dowie się czegoś o brutalnym morderstwie sprzed lat, spotka umierające dziecko, a przy tym uświadomi sobie wiele prawd o życiu, które wielu ludziom umykają. Znajdzie też odpowiedź co następuje po tym, jak umrzemy. Wesołe miasteczko stanie się dla niego cennym doświadczeniem, którego nigdy nie zapomni.
Sięgając po Joyland miałam trochę inne wyobrażenie fabuły, niż to, które dostałam. King najczęściej kojarzony jako król horroru tutaj pokazał czytelnikom coś innego, ale niektórym również dobrze znanego. Ci, którzy znają Zieloną Milę pewnie doskonale wiedzą o co chodzi. Nie jest tak strasznie jak w przypadku powieści To, czy Carrie, ale tutaj poruszane są zupełnie inne problemy, które są równie (albo i nawet bardziej) fascynujące i poruszające.
Muszę przyznać, że Stephen King mnie tą historią niezaprzeczalnie oczarował. Osadził swoją fabułę w większości w wesołym miasteczku, dzięki czemu stworzył ten niepowtarzalny klimat. Pokazał jak sprzedaje się zabawę, jak wygląda to uroczo i pracowicie, a gdzieś w najmniej spodziewanym momencie wsadził kij w mrowisko. Świetne jest również jego poczucie humoru, przez które wiele razy nie mogłam przestać się śmiać i pewne fragmenty czytałam na głos osobom, które były gdzieś blisko mnie. Warto zwrócić uwagę też na podróż w przeszłość - sentymentalną, w której główny bohater przypomina sobie o zespołach jakich słuchał w młodości. Spotkamy tutaj np. The Doors.
Niesamowite w tej powieści jest to, że nie wciąga przez nutkę strachu, ale przez takie zwykłe wartości w życiu każdego człowieka. Pisarz opowiada o miłości, stracie, dojrzewaniu, przyjaźni, kłamstwie i starzeniu się w sposób tak ciekawy i oryginalny, że nie da się oderwać od książki. Historia pomimo, że nie nasza staje się nam bliska, a sami możemy utożsamić się z poszczególnymi postaciami. Bo kreacja bohaterów również wyszła świetnie - są naturalni, mają wady i są takimi zwykłymi ludźmi, których możemy spotkać każdego dnia. Tylko każdy z nich posiada swoją opowieść, której wiele osób może im zazdrościć.
Joyland to jedna z lepszych książek jakie przeczytałam w tym roku, o ile nie najlepsza. Jest idealna na lato i z pewnością wrócę do niej za rok, w wakacje. Na dodatek ma cudowną okładkę zachęcającą już na wstępie do sięgnięcia po tę niezwykłą powieść. Polecam bardzo, bardzo gorąco.
Ocena 6/6
Piękna historia jednego z moich ulubionych autorów. "Joyland" czytałam w zeszłym roku i do dziś kojarzy mi się z wakacyjnym sierpniowym wieczorem. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie! Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Zieloną milę", więc skoro tutaj mamy do czynienia z takim samym Kingiem to z chęcią przeczytam. Bo szczerze, wolę go w tej wersji...
OdpowiedzUsuńMoże nie do końca z takim samym, ale bardziej podobnym do 'Zielonej Mili' niż tych jego mega strasznych powieści;)
UsuńBardzo lubię Kinga - to dla mnie taki autor, którego czytam, gdy nie wiem, po co sięgnąć - jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Wesołe Miasteczka mnie przerażają - pewnie dlatego, że oglądałam mnóstwo horrorów :) No i kocham The Doorsów :)
OdpowiedzUsuńKinga też bardzo lubię, to jeden z moich ulubionych autorów, chociaż dwa razy się zawiodłam na jego książkach. Ale większość ma fajnych i chciałabym kiedyś przeczytać wszystkie. W takim razie 'Joyland' musisz przeczytać! :)
UsuńNie mogę się doczekać kiedy wpadnie w moje łapki! :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo zachęciła mnie do tej książki. Już od jakiegoś czasu chciałam przeczytać jakąś książkę Kinga i chyba właśnie zdecyduje się na ,,Joyland'' :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPolecam, jest świetna. Ja swoją 'przygodę' z Kingiem zaczynałam od jego pierwszej książki - 'Carrie', w której jest ten King jako król horroru:)
UsuńTwórczość Stephena Kinga nie jest mi obca. JUz jak byłam nieco młodsza to zaczytywałam się w jego ksiazki. Jest dla mnie pewnego rodzaju Bogiem jeżeli chodzi o horrory. Tej ksiażki jeszcze nie czytałam, ale mój brat ją ma, wieć nie trudno będzie ja zdobyć.
OdpowiedzUsuńPo "Carrie" sięgnęłam własnie po "Joyland" i mam bardzo podobne odczucia do Twoich. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNic jeszcze Kinga nie czytałam, a mam na niego taaką ochotę, że po "Joyland" na pewno kiedyś sięgnę - mam nadzieję, że jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńMusisz nadrobić to! Od "Joyland" zacząć w sumie możesz bo jest suuper:D
Usuńczytałam i też bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńMnie również bardzo się "Joyland" podobał. Była to moja pierwsza książka Kinga, bo wcześniej nie gustowałam w tego typu literaturze, ale teraz zacznę nadrabiać zaległości ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka była jednym, wielkim rozczarowaniem. Nic w niej tak naprawdę się nie działo - gdzie jest ten King, którego tak uwielbiam? Ten, który podbił moje serce "Zieloną Milą", "Lśnieniem", "Misery" czy "Carrie"? Cholerny zawód, bo tak naprawdę jest tu tylko opis pracy w tym miasteczku, drobna zagadka, która też jakoś tak słabo jest rozwiązana... I to tyle. Dno i mielizna. Gdy sięgam po książki Kinga to nie oczekuję po nim refleksji takich jak u Sparksa, chcę się bać, chcę gryźć paznokcie ze strachu, a nie nudzić się.
OdpowiedzUsuńDla mnie właśnie nie była. Wielkim rozczarowaniem była dla mnie 'Podpalaczka' i 'Rok wilkołaka', książki totalnie bez sensu (pierwsza przypominająca ''Carrie'', a druga to właściwie nie wiem co to było. Za to 'Joyland' według mnie było świetne - jasne, to nie jest ten King, po którym można bać się zostawać samym w domu, albo mieć jakieś nowe dziwne 'obawy' - po przeczytaniu książki 'To' np. do klaunów. Ale 'Joyland' również było świetne - może właśnie patrzyłaś na tę pozycję przez pryzmat tego Kinga, którego każdy kojarzy. :) Ale każdemu podoba się coś innego. Mnie 'Joyland' oczarowało:)
UsuńDla mnie Joyland okazał się być najlepszą powieścią Kinga, ponieważ ja niestety do jego fanek nie należę. Jednak po przeczytaniu tej powieści stwierdziłam, że King jest jak wino - czym starszy, tym lepszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPo protu pisze różne książki i nie każda musi każdemu przypaść do gustu:). Fajnie, że 'Joyland' Ci się spodobało. ^^
UsuńPrzy tej książce było pierwsze moje spotkanie z Kingiem. Jak również ciebie książka mnie oczarowała. Teraz na mojej półce czeka "Miasteczko Salem". Już nie mogę się doczekać aż zacznę ją czytać. :D
OdpowiedzUsuńJeśli mogę się zapytać z ciekawości jaki masz model aparatu? :)
'Miasteczko Salem' czytałam już dawno temu, ale podobało mi się bardzo:)
UsuńCanon EOS 1100D.
Też mam Canona. :D High five! Gdzieś jeszcze wstawiasz zdjęcia robione przez ciebie (oprócz instagrama)? :)
UsuńRaczej nie, mam jakiegoś photobloga ale nic ciekawego tam nie ma. A Ty? :)
UsuńRównież mam photobloga, ale dopiero powoli się rozkręcam, ale także nie ma co tam podziwiać. Muszę w końcu wziąć się ostro za niego. :)
UsuńŚwietna recenzja :) Może w końcu sięgnę po którąś z książek Kinga. Ta zapowiada się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Od tej książki zaczęłam swoją przygodę z tym autorem i chyba źle zrobiłam... no Joyland znacznie różni się od reszty jego powieści - przynajmniej tak czytałam. A ja liczyłam na grozę!
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj w takim razie ''Carrie'' albo ''To'':))
UsuńZ Kingiem jeszcze nie miałam okazji się poznać, bo niestety nie przemawiały do mnie jego tytuły "króla grozy", "króla horrorów", tym bardziej, że ani grozy, ani horrorów nie znoszę. Niemniej jednak, obiecałam sobie sięgać po prozę tych super-popularnych autorów i niestety King figuruje na tej liście. "Joyland" nie ty pierwsza polecasz, już wcześniej znajoma twierdziła, że to tytuł dla mnie bo różni się od tych "STRAAAASZNYCH" książek Kinga. Po twojej recenzji jestem skłonna powiedzieć, że wkrótce wybiorę się po tą pozycję do biblioteki. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry