Tytuł oryginału: Il giorno in piuWydawnictwo: MuzaData wydania: lipiec 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
„Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a nasze postacie odbijały się na
horyzoncie przed nami. Doszliśmy do granicy, przebudzenia ze snu,
zakończenia bajki. Do momentu zgubionego pantofelka.”
Niektóre okładki przyciągają nasz wzrok tak, że nawet bez przeczytania opisu, wiemy że daną książkę przeczytamy. Ja tak miałam z pozycją Fabio Volo Jeszcze jeden dzień. Od razu zwróciłam uwagę na tę powieść, a później liczne opinie utwierdziły mnie w przekonaniu, że ją trzeba przeczytać. Tak naprawdę nie liczyłam na wiele, wiedziałam że będzie to jedna z tych lekkich lektur z dość schematyczną fabułą. Trochę się pomyliłam, o czym przekonanie się w dalszej części recenzji.
Giacomo jest trzydziestoletnim facetem, który nie wymaga wiele od życia. Każdy jego dzień wygląda podobnie - budzik, kawa, tramwaj, biuro, siłownia, pizza, kino, romanse. Umawia się z przypadkowo poznanymi kobietami nawet, nie znając ich imion. Nie umie, albo boi się zaangażować w poważny związek.. Jednak pewnego dnia jadąc tramwajem, spotyka pewną intrygującą dziewczynę, o której nie będzie mógł zapomnieć. Widzi ją codziennie, wyobraża sobie co wydarzyłoby się, gdyby podszedł do niej i coś powiedział. Ukradkowe, nieśmiałe spojrzenia już nie wystarczają. W końcu nieznajoma zaprasza go na kawę i oświadcza, że to spotkanie jest ich pierwszym, ale i ostatnim. Michaela wyjeżdża do Nowego Jorku.
Sięgając po tę powieść, tak jak pisałam wyżej, nie oczekiwałam wiele, ale przypuszczałam, że będzie schematycznie. Otóż, moi drodzy - nie było! Autor strasznie mnie zaskoczył, bo nie przedstawił typowego romansidła, a coś zupełnie innego. Pokazał miłość, której wcześniej nie widzieliście. Volo wymyślił sobie, że główni bohaterowie zagrają w pewną, dość intrygującą grę. Co powiedzielibyście na związek z ustaloną z góry datą ważności? Nie brzmi ciekawie? Pomysł na taką fabułę był strzałem w dziesiątkę, bo chyba nikt nie spodziewałby się czegoś takiego. Ale ten pomysł wszedł w życie trochę później, a początek był niestety dość nudny.
„-Przepraszam za spóźnienie. Szczerze mówiąc, od dwudziestu minut cię obserwowałam. Bałam się i byłam zbyt wzruszona... Kiedy przyszłam, już tu byłeś. Długo czekałeś? -Mniej więcej trzydzieści lat.”
Główny bohater - Giacomo początkowo mnie zanudzał na śmierć swoimi rozważaniami na różne tematy, czy też opowieściami co zrobił, będąc dzieckiem. Czytając te fragmenty, nasuwała mi się nieustannie myśl: ''co za dzieciak z tego trzydziestolatka!''. Z biegiem czasu jednak zmieniał się i zaczynałam go coraz bardziej lubić. Udowodnił, że nie jest wcale taki, jak mogłoby wydawać się na pierwszy rzut oka. Michaela jest postacią nadal tajemniczą, bo nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele, niemniej jednak interesującą. Sylvię - przyjaciółkę Giacoma - odebrałam jako przyjazną, serdeczną, która uczy się być silna. Ogólnie rzecz biorąc Fabio Volo stworzył nawet godnych wzmianki bohaterów, ale nie takich, których zapamiętalibyśmy na długo.
Język jest prosty, a czasami aż do przesady. Na początku bardzo irytowały mnie pojedyncze zdania, później już przestałam zwracać na nie uwagę, a później już ich nie było. Nie tylko ewoluował bohater, ale też język i styl. Na koniec było wszystko dopięte na ostatni guzik i gdyby całość też taka była, książka otrzymałaby ode mnie dużo wyższą ocenę. Według mnie, Jeszcze jeden dzień zasługuje na ocenę dobrą, ponieważ jest to niecodzienna historia, nad którą warto się zastanowić. Opowiada też o innych problemach, które w codziennym życiu są ważne. Muszę wspomnieć też o muzyce, którą główny bohater namiętnie słucha, kupuje płyty itd. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że słucha naprawdę dobrej, bo wymienia chociażby takie kapele (bądź wykonawców) jak: Pink Floyd, Radiohead, Arctic Monkey, Billie Holiday i wiele innych. Czy polecam? Ocena dobra chyba mówi sama za siebie, że warto przeczytać i przekonać się samemu. :)
Moja ocena 4/6, 6/10
Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu Muza!
W książce pojawia się np. ten kawałek:
To prawda, książka kusi niesamowicie:) Mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńA mnie się trochę bardziej podobała niż Tobie - trafiła nawet na listę hitów 2012 ;) Ale co kto lubi ;D
OdpowiedzUsuńJa również zwróciłam uwagę na muzykę, jakiej słuchał główny bohater. Jakoś już tak mam, że z wielkim zainteresowaniem śledzę takie ciekawostki. Może też m.in. dlatego tak bardzo cenię twórczość Murakamiego - u niego muzyka pojawia się w każdej książce, w każdym rozdziale, na każdej niemal stronie [tak, tak - zagalopowałam się nieco ;)].
OdpowiedzUsuńDla mnie mimo wszystko cała ta historia była dosyć przewidywalna, choć podobało mi się, że autor nie przesadzał z lukrem i uczynił z 'Jeszcze jednego dnia' bardziej powieść psychologiczną, niż romans.
Co do okładki - faktycznie jest bardzo ładna, ale razem z opisem stanowi sztampową zapowiedź taniego romansidła, zwyczajnego harlequina - moim zdaniem to wielka krzywda dla tej książki. Za dobra jest, żeby ją tak szufladkować.
Ja zwróciłam kiedy wymienił kilka, a później zaczęłam wszystkie zapisywać, aby później zapoznać się z nimi. Co do Murakamiego, to jeszcze (niestety) nie przeczytałam ani jednej jego książki, ale coraz bardziej mnie zachęcacie. :D I okładka - ja właśnie spodziewałam się taniego romansidła trochę i całe szczęście otrzymałam coś zupełnie innego.
UsuńKsiążka kusi mnie od dawna, okładka jestem oczarowana i mam książkę na swojej liście tylko muszę ją jakoś zdobyć:) Pozdrawiam i zapraszam do mnie, będzie mi bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńJa na muzyke nie zwracałam uwagi, bo jeśli nie są to kapele które znam, to nie chce mi się szukać :P I własną ścieżkę dźwiękowa dobieram :P A ksiażka bardzo mi sie podobala, letnia przyjemna, chociaż nie była do bólu banalna
OdpowiedzUsuńJa znałam tylko może dwie, czy trzy. Resztę kojarzyłam po nazwach, albo nie znałam, ale wszystkie wypisałam i się z nimi zapoznaję ;)
UsuńMam nadzieję, że w styczniu w końcu znajdę chwilkę czasu na tę pozycję :) w końcu nie jest ona zbyt długa, a na pewno wciągająca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Do tej pory udało mi się obejrzeć film - wynudziłam się przez pierwszą połowę, a już druga zaczęła mi się podobać. Na książkę mam ochotę i na pewno rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała zastanowić się nad tą książką.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś. Na dziś mam ciekawsze lektury w kolejce na półce :)
OdpowiedzUsuńChyba szału nie ma ale i tak mam wrażenie, że ta książka mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być szalenie urocza. Szkoda, że Ci się nie spodobała. Myślę, że mimo to i tak bym po nią sięgnęła. ;)
OdpowiedzUsuńPo czym wnioskujesz, że książka mi się nie podobała? :) Owszem w recenzji pojawiają się mankamenty tej powieści, niemniej jednak ogólna ocena to czwórka.
UsuńChętnie przeczytałabym tę książkę, mam teraz ochotę na coś takiego :)
OdpowiedzUsuńHmm zapiszę sobie może będę miała okazję:)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę poznać współczesną włoską literaturę, dlatego i ta książka znajduje się na mojej liście "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńA mnie już na wstępie urzekła okładka tej książki i chciałabym także poznać jej treść. Nie zniechęcam się w każdym razie twoją recenzją, tylko zamierzam sama przekonać się, jak ,,Jeszcze jeden dzień'' wypadnie w moich oczach.
OdpowiedzUsuńNie miałam styczności z włoskimi książkami, ale może kiedyś po nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńA i jeśli Ci to nie przeszkadza nominowałam Cię do Liebster Award.
Zapraszam na :
http://matraczyta5.blogspot.com/
Tak, ta okładka jest genialna! Chcętoprzeczytać! *.*
OdpowiedzUsuńPlanuję napad na twój dom, bo masz tyle świetnych książek, że musiałabym najpierw sprzedać wszystkie moje perełki, a potem zbankrutować, żeby je kupić :3 ^^
Nie mówię tak, ale i stanowczo nie odmawiam, jeśli chodzi o sięgnięcie po "Jeszcze jeden dzień". Jeśli natknę się na tę pozycję w bibliotece, być może ją wypożyczę, jednak po tej recenzji raczej nie kupię tej książki, by wzbogacić swoją domową biblioteczkę. ;)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do niej od jakiegoś czasu. Pieniędzy na nią nie wydam, ale jak wpadnie mi w rączki to z przyjemnością się z nią zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńKupić, na pewno nie kupię. W bibliotece raczej jej nie spotkam, dlatego z książka się raczej nie zapoznam. W sumie, jakoś mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńLekka, przyjemna książka. Miło ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię sięgnąć po taką książkę :)
OdpowiedzUsuń