czwartek, 12 czerwca 2014

Irytujący John Green

Tylko nie pobijcie mnie! Bo tak naprawdę, to Greena lubię. Może świadczyć o tym obecność wszystkich jego książek w mojej biblioteczce, recenzje ich (pozytywne, a nawet bardzo) i chęć wybrania się na ekranizację Gwiazd naszych wina. Może nawet odważę się napisać, że jest jednym z moich ulubionych pisarzy. Co nie zmienia faktu, że irytujący jest...

jego fenomen. Nie muszę chyba długo tłumaczyć. No wiecie, wystarczy spojrzeć na pasek blogów, które się odwiedza i wszystko staje się jasne. Ostatnio prawie każdy o nim pisze, nowej książce, ekranizacji, samym Greenie i o tym jaki jest cudowny, jak genialnie pisze, jaki jest optymistyczny, kochany, słodki i... Och. Może wystarczy? Ja też o nim piszę i na tym poście wcale nie zakończę tego. Irytuję się, bo wszędzie on jest, a jednak pisanie o jego twórczości przychodzi z łatwością. Green, inspirujesz! 

Miałam o tyle fajnie, że byłam ambasadorką każdej jego książki wydanej przez wydawnictwo Bukowy Las. Sami mogliście zauważyć, że organizowałam konkursy, wstawiałam fragmenty i je recenzowałam. Bardzo się z tego cieszę, bo większość tych powieści przeczytałam dużo wcześniej niż inni ludzie i mogłam poznać go przed tym całym szumem. Jak dopiero miłość do jego dzieł zaczęła kwitnąć wśród młodzieży i starszych. Fajnie było polecać innym Gwiazd naszych wina i za jakiś czas czytać podziękowania za to, że nakłoniłam kogoś do zapoznania się z tak fenomenalną historią. Też tak mieliście?

Po raz pierwszy z jego twórczością zetknęłam się w Gwiazd naszych wina - dla mnie najlepszej jego powieści (co prawda nie przeczytałam jeszcze tej najnowszej, 19 razy Katherine). Niektórzy dziwią się, że cały czas o tej pozycji jest głośno, ale ja nie. Mnie totalnie pochłonęła i pomimo tego, że nie piszę na każdym kroku jaka jest cudowna, to wiedzcie, że naprawdę taka jest! :) Papierowe miasta były o czymś już zupełnie innym, ale nadal Green pozostał w tematach młodzieżowych, problemach, które mogą dotykać młodych ludzi. Nie ujął mnie aż tak bardzo, co nie zmienia faktu, że książkę wspominam bardzo miło. Miałam jednak mały problem na początku z pozycją Szukając Alaski - bo przypominała mi Buszującego w zbożu (którego nie trawię), ale kiedy przestałam w końcu myśleć, że jest podobnie i spróbowałam podążyć myślami autora, to ponownie się zachwyciłam i skończyłam szybciej niżbym tego chciała.

19 razy Katherine jest dla mnie jeszcze taką małą tajemnicą, bo nie wiem o czym jest i nie zaczęłam jej czytać. Na dniach zacznę i możecie spodziewać się nie tylko recenzji, ale i konkursu!

Chciałam wspomnieć przy okazji o ekranizacji Gwiazd naszych wina. Film można oglądać w Polsce, jeśli się nie mylę od poprzedniego piątku. Czytałam parę recenzji i większość osób poleca, chociaż niektórzy mają raczej średnie zdanie na ten temat. Oglądaliście? Napiszcie, czy się Wam podobał! Ja dopiero mam w planach wybranie się do kina i aż zżera mnie ciekawość jak to im wyszło. O, zapomniałabym. Kiedy otworzyłam 19 razy Katherine znalazłam w środku zakładkę i oprócz standardowych okładek książek Greena jest też na niej wydanie filmowe GNW. Jest super! 

Wracam do irytującego Greena. Może nie tylko ja się wkurzam na jego wszechobecność, ale jeśli nie czytaliście jeszcze żadnej jego powieści, to musicie to zmienić. Może Was nudzi to już (mnie też, ale przeczytałam), ale serio warto! Praktycznie każdy go lubi, to staje się trochę nudne. W takim razie jestem nudna. Ale czytajcie!

Paplanina o Greenie i myślenie Cassiel - mam nadzieję, że się podobało. :)

39 komentarzy:

  1. Pierwszy raz widzę "19 razy Katherine" w real photo. Prezentuje się świetnie, mam nadzieję, że również treść mnie zachwyci. Będę na nią polować, bo, cóż, jestem kolejna fanką Greena i mam nadzieję, że tych bestsellerów napisze jak najwięcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę takiej kolekcji, z chęcią sięgnęłabym po te książki. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mnie zaskoczyłaś pisząc o książkach Johna Greena :) Ja przeczytałam "Gwiazd naszych wina" w styczniu, pokochałam ją i jej autora także. Pochłonęłam także "Szukając Alaski" i teraz czekam, aż natknę się na pozostałe powieści. Marzę o tym, żeby obejrzeć film, niestety mam trochę daleko do kina, więc muszę poczekać, aż pojawi się w internecie ;) Nawet nie chciałabym obejrzeć w kinie, bo nieciekawie byłoby płakać przy obcych ludziach. Już na samym zwiastunie płakałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że inni też mogą płakać więc nie byłabyś sama! Czytaj pozostałe, są równie fajne :)

      Usuń
  4. Jeśli chodzi o Greena, to moja znajomość z tym panem dopiero się zaczyna, bo jestem dopiero po "Gwiazd naszych wina", niemniej jednak dwa kolejne tytuły czekają na półce, a ten najnowszy czeka w empikowym schowku na odpowiedni moment żeby dołączyć do reszty :D

    Natomiast jeśli chodzi o Twojego posta, to muszę przyznać, że jest nieco pokręcony, przynajmniej dla mnie. Bo z jednej strony mówisz, że wszechobecny Green i sympatia do niego Cię irytuje, ale sama powielasz ten irytujący Cię schemat tym właśnie postem. Nie bardzo rozumiem po co pisać o Greenie zachwycając się nim, ale jednocześnie mówić, coś takiego jest nudne i denerwujące, przy czym ponownie zachęcasz ludzi, by dalej powielali ten schemat, który ponoć Cię irytuje. Trochę nie ogarniam tego posta i Twojego myślenia, bo wszystko to się jakoś wyklucza wzajemnie, jak na mój gust :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czytaj kolejne, przeczytam recenzje jak napiszesz! Co do mojego myślenia, to ono właśnie najczęściej tak wygląda, że stoję gdzieś pośrodku i większość rzeczy się wyklucza. :D Ale tak jest - jak się widzi, że coś jest wszędzie to są chwile kiedy myślę *jezuu ile tego jest?*, a za chwilę się cieszę, że jednak innym podoba się to co Green pisze. Bez sensu, ale tak mam :D Tak też było z IŚ. ^^

      Usuń
  5. A wiesz co mnie wkurza? Na fanpage, pod filmikami na youtube czai się cała armia "czytaczy Greena zanim stał się popularny po ekranizacji GNW". Wg nich osoby, które zakochały się w filmie powinny się schować i nie udzielać, bo nie są true fanami. Ja poznałam Greena jeszcze za czasów "Szukając Alaski" wydanej w Znaku i jakoś nie uważam się za lepszą fankę niż osoby, które poznają autora wydawanego w Bukowym Lesie.

    Dla mnie Green jest jednym z najlepszych autorów książek dla młodzieży. Planuję w najbliższych dniach wizytę w empiku i zakup 19 razy Katherine, mimo, że okładka mnie trochę odstrasza. Ale fajnie wyglądają razem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem właśnie o tym, że SA było jeszcze przed wydaniami Bukowego Lasu ze Znaku, ale w sumie dopiero teraz stał się tak hm 'oblegany' przez wszystkich. Co nie zmienia faktu, że taka ''armia'' śmieszna jest :D Okładki Greena są specyficzne, ale pięknie wyglądają obok siebie :))

      Usuń
  6. Ja czytałam tylko Gwiazd Naszych Wina i książka mi się spodobała, ale szczerze mówiąc nie rozumiem jej fenomenu i szału na Greena, ale może zmienię zdanie, jak przeczytam inne książki autora. Co do filmu, to bardzo mi się spodobał i nawet uważam, że jest lepszy od książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja rozumiem dzięki GNW właśnie :). Filmu nie oglądałam, ale właśnie są różne opinie - jedni kochają, inni wręcz przeciwnie. Sama jestem ciekawa jak będzie ze mną.

      Usuń
  7. Faktycznie wszędzie ten Green, ale to nie zmienia faktu, że go uwielbiam. W kinie na GNW jeszcze nie byłam, ale niedługo planuję się wybrać i zobaczę, co zrobili z tą genialną książką.;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie rozumiem jego fenomenu, a wszystkie posty na prawie każdym książkowym blogu są już denerwujące ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Rety... Nie rozumiem jak fenomen Greena może irytować. Moim zdaniem powinniśmy się właśnie z tego powodu cieszyć. Dobrze, że w końcu jakieś wartościowe lektury opanowują świat i jest o nich głośno. Każdy wpis o jego powieściach wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, gdyż wiem, że dotrze on do jeszcze większej liczby ludzi. Irytował mnie fenomen Greya, ale Greena?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jest czegoś strasznie dużo to tak mam i nie tylko ja. Tak było z IŚ, Zmierzchem i innymi takimi. :)

      Usuń
  10. "Gwiazd naszych wina" miałam czytać, ale nie wyszło. Myślę, że w wakacje sięgnę z czystej ciekawości, skoro jest tak polecana no i ciekawi mnie ekranizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja jeszcze nie czytałam Greena. Serio! Cały ten szum wokół niego raczej mnie odpychał. Pewno za jakiś czas nadrobię zaległości, kiedy trochę te zachwyty opadną;)

    OdpowiedzUsuń
  12. To prawda, Green teraz jest wszędzie, ale myślę, że sobie na to zasłużył :) Bardzo dobrze, że tyle osób czyta jego książki, sama lubię jego twórczość :) Niestety nie mam jeszcze wszystkich jego książek, ale stopniowo je nabywam. Jeśli chodzi o ekranizacje, to byłam w dniu premiery i naprawdę się nie zawiodłam, była genialna! Koniecznie idź do kina, bo warto.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmm ... aż mi głupio, że jeszcze nie znam książek Greena:( muszę to jak najszybciej nadrobić
    http://mirabelkowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Byłam na ekranizacji "Gwiazd naszych wina", jednak nie miałam jeszcze możliwości sięgnięcia po jego książki, czego bardzo żałuję. Mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości, bo wszystkie blogerki się zachwycają. Coś w tym musi być :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszyscy ciągle o nim piszą, czytają, zachwycają się, no właśnie, jest irytujący. Możesz mi bliżej opowiedzieć, o czym są te książki? Bo widzę zwykle same ogólniki, a z opisów na okładkach niewiele wynika :c Chyba będę jakimś mentalnym hipsterem, bo ostatnio większość popularnych książek, po które decyduje się sięgnąć, okazuje się być strasznie słaba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zerknąć do moich recenzji, masz je podlinkowane w 4 akapicie, tam znajdziesz najważniejsze informacje :). A zdradzać więcej nie będę bo czytanie książek byłoby wtedy bez sensu :). Sięgnij po GNW i zobacz czy spodoba Ci się to co Green pisze :).

      Usuń
  16. Właśnie czekam, aż przyjdzie do mnie "19 razy Katherine" i chyba zaraz umrę z niecierpliwości, bo już chciałabym mieć tę książkę w swoich rękach. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam i zaraz jak przeczytam ''Magię indygo'' to sięgnę po nią ^^

      Usuń
  17. Lekturę jego powieści mam dopiero przed sobą i szczerze mówiąc - nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Podobnie jak Ty uważam "Gwiazd naszych wina" za najlepszą książkę :) We wtorek byłam w kinie i muszę przyznać, że film jest świetny! Nawet się nie zastanawiaj tylko pędź na seans - obiecuję, nie zawiedziesz się :) Ja jestem oczarowana i siłą powstrzymywałam się żeby nie płakać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, pójdę! :D Pewnie ja też będę się powstrzymywać.

      Usuń
  19. Green to jest "MISZCZ" i o tym się nie dyskutuje o! ;D Muszę jeszcze na ekranizację GNW się przejść, ale w moim zawszonym mieście grają od 20 czerwca -.-

    OdpowiedzUsuń
  20. Mnie się Gwiazd naszych wina nie podobało. Niby dobra, poprawna książka, ale historia wtórna. Na mnie wrażenia nie zrobiło, w każdym razie, i póki co nie planuję czytać kolejnych jego powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie właśnie zrobiła ogromne wrażenie ta książka chyba dlatego, że autor nie potraktował tego tematu tak jak większość pisarzy. Pisał o tym na luzie, z humorem i chwilami poważnie. Bardzo mi się to spodobało :).

      Usuń
  21. Mi z kolei bardziej przypadła do gustu "Szukając Alaski" niż "Gwiazd naszych wina" - mam za sobą wiele książek o tematyce choroby, dlatego ta nie była niczym odkrywczym... "Buszujący w zbożu" zupełnie nie trafił w mój gust i początkowo byłam przerażona owym porównaniem, ale na szczęście książka "Szukając Alaski" okazała się o niebo lepsza. Niebawem chcę sięgnąć po "Papierowe miasta" i "19 razy Katherine".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buszujący w zbożu jest okropną książką! Nie wiem dlaczego ktoś porównał SA do niej. :< Ale na szczęście powieść Greena, tak jak piszesz jest o wiele lepsza. :) Sięgaj, bo warto! ^^

      Usuń
  22. Ostatnio uległam i kupiłam sobie "Gwiazd naszych wina" ;) To fakt, że wszędzie pełno tego Greena ostatnio, chociaż ja z reguły tak mam, że sięgam po książki, które już dawno za sobą mają ten cały szum, ale może tym razem zrobię wyjątek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam często :D Po Greena też pewnie sięgnęłabym dopiero teraz, gdyby nie to, że zostałam ambasadorką i mogłam je na bieżąco pochłaniać :)

      Usuń
  23. Darzę olbrzymim szacunkiem Greena i choć "Gwiazd naszych wina" nie uważam za fenomen, (za który jest uważany prze inne nastolatki), to z wielką sympatią spotkał się u mnie niesamowity, dowcipny styl pana Johna. Naprawdę lubię to, jak łatwo Green brnie dalej w fabułę, nie tracąc przyzwoitości i wprowadzając w całość głębię, której brakuje innym powieściom młodzieżowym (no może nie licząc twórczości Rainbow Rowell).
    Na razie moja przygoda z Greenem ogranicza się do jednego tytułu - własnie GNW, ale mam wszystkie jego książki w planach (także tę najnowszą). :) Poza tym, słyszałam, że dla tych, którzy przy GNW nie płakali i którym książka wydawała się co najwyżej bardzo dobra, "Szukając Alaski" może się okazać lepszą pozycją :)
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tak często zdarza, dla mnie GNW zrobiło jednak większe wrażenie niż SA. I też lubię to w twórczości Greena :)

      Usuń
  24. No, piękną masz kolekcję! Oby rosła i rosła. Ja na razie mam na regale dwie książki Greena i tylko te dwie przeczytane, ale zaległości na pewno nadrobię! ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz pozostawić po sobie jakiś ślad - proszę przeczytaj post wyżej, żebyś wiedział/a przynajmniej, co komentujesz. =)