Tytuł oryginału: Warm BodiesWydawnictwo: ReplikaData wydania: wrzesień 2011
„Bo gdy już dotrzesz do końca świata, to nie ma wielkiego znaczenia, którą drogę wybierzesz.”
Jeszcze rok temu nie uwierzyłabym w to, że przeczytam książkę o zombie, istotach, które w ogóle mnie nie interesują i nawet nie wydają się ciekawe. Zmieniłam jednak zdanie, kiedy zobaczyłam zwiastun filmu Wiecznie żywy, który powstał na podstawie Ciepłych ciał. Krótka zapowiedź bawi, intryguje i zachęca do pójścia do kina, a ja jako dziecko książek sięgnęłam po pierwowzór z dość dużymi oczekiwaniami. Popełniłam też dość duży błąd bo powieść okazała się dość słaba i na pewno nie ma w niej nic zabawnego i czarującego. W sumie czemu się dziwić, czytając o zjadaniu mózgu można być tylko zniesmaczonym.
Poznajcie R, który nie ma imienia, wspomnień i pulsu. Żyje wraz z innymi zombie na opuszczonym lotnisku, nie robiąc nic pożytecznego i nie odczuwając upływu czasu. Kiedy stają się głodni, idą do miasta w poszukiwaniu Żywych aby ich zabić i zjeść. Zjadanie części ciała powoduje przepływ wspomnień ofiar, obserwowanie tego kim byli. Na jednej z takich wypraw coś się zmienia - R znajduje Julie i ocala ją przed śmiercią. Dziewczynę zabiera razem ze sobą na teren Martwych, nie spodziewając się tego, jak ich znajomość może wpłynąć nie tylko na nich, ale cały świat. Zbliżają się zmiany, którym przeciwni nie będą zombie, a potwory dużo mroczniejsze od nich.
Chciałabym móc napisać o tej powieści same najlepsze rzeczy, że jest ekscytująca, że wciąga, że to zupełnie nowe spojrzenie na przyszłość i że potrafi poruszyć. Problem w tym, że nie mogę, ponieważ ona najzwyczajniej w świecie taka nie jest. Od samego początku jest dziwnie - zostajemy zapoznani z głównym bohaterem, który nie prezentuje sobą nic ciekawego i potrafi mówić tylko o tym, że nic nie pamięta, a pomimo tego różni się od innych. Czym? Lubi mówić, chociaż nie bardzo mu to wychodzi, lubi zjeżdżać ruchomymi schodami przez kilka godzin i się nie ruszać. Czy uważacie takie zachowanie za interesujące? Bo ja w ogóle, a kiedy dorzucimy do tego opisy zjadania, jakże smacznego mózgu, palców czy innych części ciała, uwierzcie mi, nie będzie ciekawiej. Z wielką niecierpliwością oczekiwałam momentu, w którym zombie spotka Julie myśląc, że może dzięki temu będzie zabawnie, ale nie było. Obojętność R praktycznie na wszystko co się wokół dzieje, była mało realistyczna, tak samo jak rozwinięcie wątku z żoną i dziećmi, po czym rzucenie go w kąt. Po co zaczynać coś, co w ogóle nie ma sensu i nie wpłynie nawet w najmniejszym stopniu na całą historię? To jeden z wielu wątków, które były niepotrzebne i nikt nie zauważyłby tego, gdyby zostały wyrzucone.
Autorowi nie można zarzucić z pewnością tego, że nie potrafi pisać - bo potrafi i to dość dobrze. Tylko jego problemem jest nie wiązanie ze sobą pewnych faktów, a przez to powieść traci na wiarygodności. Często punkt A nie zgadzał się z punktem B - tak jakby chciał połączyć ze sobą noc i dzień i zrobić z nich przyjaciół. Isaac Marion budzi w czytelniku coraz większą ciekawość tego co spotka bohaterów na samym końcu, ale zaraz psuje wszystko ich przewidywalnym zachowaniem. Od pewnego momentu wiadome jest, co za chwilę zrobią, co mogą powiedzieć. Zmiany zachodzące we wszystkich, są dość nieoczekiwanie, nie jest wyjaśnione dlaczego i co się za tym wiąże - sami musimy się domyślić, chociaż nie sądzę aby pisarz wiedział wiele więcej od nas. Pomysł na stworzenie takiej opowieści był ciekawy, ale niestety nie został do końca wykorzystany, a właściwie praktycznie w ogóle nie został wykorzystany.
Ciepłe ciała to książka, która ma więcej wad niż zalet, a przez to czytanie jej nie sprawia przyjemności, a zwiększającą się z każdą kolejną stroną irytację. Po jej przeczytaniu uświadomiłam sobie, że zombie to nie moja bajka i wątpię w to, abym kiedyś sięgnęła po coś w tym klimacie. Istoty te wywołały u mnie bardziej zniesmaczenie, niż chęć przeżywania wraz z nimi miłości do Julie. Nie była to fascynująca, cudowna i wspaniała przygoda, jak to jest napisane na okładce - właściwie nie wiem czy można nazwać to jakąkolwiek przygodą. Czyta się ja bardziej z ciekawości i z nadziei że dalej będzie lepiej. Myślę, że ocena 2/6 jest dla tej pozycji i tak wysoka.
Moja ocena 2/6, 2/10
Za książkę dziękuję księgarni Gandalf.
Huh, na pewno będę omijać tę książkę szerokim łukiem, tak jak zresztą miałam zamiar. Zombie zupełnie mnie nie interesuje, a i jak napisałaś, brzydzi :x Trailer filmu wydawał mi się tak dziwnie śmieszny, że prędzej obejrzę ekranizację, niż sięgnę po pierwowzór ;p
OdpowiedzUsuńYh, szkoda że ja tak nie zrobiłam. :x
UsuńA ja byłam jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że recenzja jest tak negatywna. Czytałam o tej książce dużo pozytywów, ale każdy ma swój gust. Może kiedyś z ciekawości ją wypożyczę, jeśli będzie ona w mojej bibliotece. Ekranizacji jestem ciekawa, więc możliwe, że ją także obejrzę, jeśli tylko będę miała okazję.
OdpowiedzUsuńJedni chwalą, inni krytykują, najlepiej przekonać się samej ;)
OdpowiedzUsuńNie było to nic wybitnego, ale mnie się nawet podobało... Chociaż film bardziej ;D
OdpowiedzUsuńOjojoj, mam tę książkę u siebie (to nowsze wydanie), ale po Twojej recenzji trochę się zniechęciłam do jej lektury... Mam jednak nadzieję, że moja pierwsza przygoda z zombiakami będzie bardziej udana niż Twoja ;). Oby!
OdpowiedzUsuńZombie? No proszę, tego jeszcze nie było. Szkoda że, według Twojej recenzji, to zmarnowany potencjał. Ale przynajmniej okładka ciekawa.;)
OdpowiedzUsuńmam ją na liście do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńOd początku nie byłam przekonana do tej książki. Jednak twoja recenzja jeszcze bardziej utwierdziła moje zdanie, że nie warto jej przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńSłuchajcie bo dziś ogłaszam z serdecznością iż nasza koleżanka została nominowana na The Versatile Blogger Award :P
OdpowiedzUsuńSłonko jak chcesz się dowiedzieć więcej wskocz na moją stronę --------> http://przez-szpony.blogspot.com/
Wierzyłam, że książka ma w sobie coś więcej. Teraz trochę się jej boję i nie jestem taka pewna, czy chcę przeczytać...
OdpowiedzUsuńMnie ta książka nigdy nie pociągała, mimo wielu pozytywnych recenzji.
OdpowiedzUsuńMam już za sobą tę książkę i również znalazłam kilka wad, ale oceniłam ją o wiele wyżej, bo pomimo niektórych minusów, spodobała mi się;)
OdpowiedzUsuńO nie, a ja miałam taką ochotę na "Ciepłe ciała"... Teraz na pewno rozważę, czy warto sięgać po tę powieść.
OdpowiedzUsuńDla mnie sam fakt bycia zombie uczynił R ciekawym. Poza tym bardzo podobało mi się jego czarne poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńNareszcie ktoś kto podziela moją opinię, choć ja oceniłam ją trochę lepiej :D
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Mnie sam tytuł książki już jakoś odrzuca.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiediząłam, ze 'Wiecznie żywy' powstał na podstawie książki. Szkoda, ze taka słaba, ja jednak obejrze tylko film, a ksiaze sobie odpuszcze.
OdpowiedzUsuńMnie się nawet ,,Ciepłe ciała" podobały (może dlatego, że zombie to jeden z moich ulubionych tematów). Co do filmu - polecam! Niby czerpie z tego samego źródła co książka, ale rozrasta się w zupełnie innym kierunku. Nie wiem jak z polskim tłumaczeniem dialogów, ale w oryginale jest naprawdę genialnie. Film jest o wiele, wiele lepszy i należy do tych rozlicznych przypadków, gdy przy ekranizacji lepiej nie sugerować się papierowym pierwowzorem.
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że film polecasz - mam nadzieję że przypadnie mi do gustu bardziej niż książka.
UsuńOjoj, a polowałam na tę książkę :c
OdpowiedzUsuńNo cóż, film wydaje się lepszy i chyba zabawniejszy, więc odpuszczę sobie książkę i zabiorę się za ekranizację :3
(To samo mówiłam po Twojej recenzji "Pięknych istot", ale i tak muszę mieć powieść pań Garcii i Stohl <3).
Pozdrawiam!
Nie mam w planach tej książki, a po Twojej recenzji jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńStrasznie irytująca książka- zakochane zombie, kto to słyszał... FUJ!
OdpowiedzUsuńNie nie, noł noł i jeszcze raz niet xD A w ogóle to jakieś takie niesmaczne mi się wydaje no... film też...
OdpowiedzUsuńA mi książka się podobał i to nawet bardzo :D Zawsze to jakaś odskocznia od ciągłej obecności wampirów oraz upadłych aniołów. Co prawda R jako zombie do rozmownych nie należy, ale pomysłowości mu nie można odmówić :P Z chęcią obejrzę film, jak już uporam się z zaległościami z zeszłego roku w tej domenie :P Jakoś nie ciągnie mnie ani do siedzenia przed telewizorem, ani w kinie :D
OdpowiedzUsuńZwiastun był intrygujący i mocno zachęcił mnie do książki, którą i tak miałam w planach. Aczkolwiek książki nigdzie nie znalazłam, więc póki co nie przeczytałam. Ale zamierzam, by się samej przekonać, jaka jest.
OdpowiedzUsuńKoniec świata to rzadko okazja do wspaniałych przygód, nieważne co starają nam się wmówić ;].
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, tlyko dostępny na Amazonie darmowy fragment i widziałam film. Film jest... uroczy. Są w nim oczywiście straszne głupoty (miłość odwraca proces gnicia tkanek), pewne wątki nie są wyjaśnione, ale wygrywa optymizmem. No i muzyka!
Ale nadal sądzę, że zombie to nie moja bajka i na "Wojnę Z" się nie wybieram
Gratuluje zostajesz nominowana do The Best Blog Award :)
OdpowiedzUsuńBy dowiedzieć się teraz co musisz zrobić wejdź na
http://przez-szpony.blogspot.com/
Wydaje mi się, że troszkę zbyt surowo oceniłaś książkę :) Ty nie lubisz tematyki zombie, ja ją uwielbiam więc tak naprawdę obie nie jesteśmy wiarygodne w swoich opiniach :P:P
OdpowiedzUsuńCo do argumentów, które podajesz to z tego co pamiętam książka nie miała być zabawna - właśnie ja odebrałam ją jako nostalgiczną i smutną - to że twórcy hollywoodzcy postanowili zrobić z niej komedie romantyczną nie znaczy, że pierwowzór tym miał być :)
Zacytuje też fragment Twojej recenzji do którego chciałabym się odnieść: "Często punkt A nie zgadzał się z punktem B - tak jakby chciał połączyć ze sobą noc i dzień i zrobić z nich przyjaciół" - mogłabyś podać jakiś przykład? Bo jestem strasznie ciekawa :) Ja nie zauważyłam takich rzeczy a w sumie fajnie by było podyskutować na temat tego co się przeoczyło :)
Mam nadzieje, że nie odbierzesz mojego komentarza negatywnie i że nic w nim Cię nie urazi :)
Pozdrawiam serdecznie :):)
ps. Aaaa... co do ekranizacji... to chyba już jestem za stara. Nastoletnie dziewczę siedzące obok mnie w kinie pochlipywało przy końcówce, a ja nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Według mnie reżyser i scenarzyści z dobrej książki zrobili urocze ale głupie filmidło :)
Czy zbyt surowo? W sumie nie powiedziałabym bo książka faktycznie mnie zirytowała i spodziewałam się czegoś innego. Nie ukrywam, że o zombie nie wiem praktycznie nic, ale to tutaj było dla mnie mało ciekawe. Co do niezgodności, przykładem może być nawet to, że bohater twierdził że nie ma wspomnień, a za chwilę mówił coś tak jakby je miał i jednak coś pamiętał. To się ze sobą nie zgadzało. :) Były jeszcze jakieś inne elementy, ale musiałabym odnaleźć konkretne fragmenty. Komentarza tak nie odbieram, właściwie cieszę się, że ktoś chce podyskutować o danej pozycji, bo rzadko to się zdarza. :P Wiecznie żywego jeszcze nie miałam okazji obejrzeć, ale pomimo kiepskiej (według mnie) powieści mam zamiar. Trailer mnie rozbawił i dlatego postanowiłam przeczytać książkę, może właśnie przez to nastawiłam się na coś zupełnie innego i tak wyszło że wystawiłam 2/6. :D
Usuń