czwartek, 21 lutego 2013

Przez burze ognia - Veronica Rossi


Tytuł oryginału: Under the Never Sky
Seria/cykl wydawniczy: Przez burze ognia I
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 23 styczeń 2013
„- A ile według ciebie mam lat? 
- Nie znam się na skamielinach, ale dałabym ci pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt tysięcy. 
- Mam osiemnaście lat.”

Wczoraj skończyłam czytać Przez burze ognia, książkę która trafiła na listy bestsellerów i ostatnio jest o niej strasznie głośno. Zazwyczaj to mnie demotywuje do sięgnięcia po taką pozycję, ale tym razem było inaczej. Gdzieś w środku czułam, że dobrą decyzją będzie zapoznanie się z nią. Po obejrzeniu zapowiedzi i przeczytaniu opisu nie miałam już żadnych obaw i na szczęście dałam jej szansę. Bo Veronica Rossi w swojej debiutanckiej powieści zaskakuje i pokazuje na co ją stać, a to przecież dopiero pierwsza część.

Aria jest siedemnastolatką, która mieszka w Reverie - rozwiniętym technologicznie świecie oddzielonym od reszty świata. Dziewczyna spędza całe dnie w wirtualnych Sferach, może być w dwóch miejscach jednocześnie za pomocą Wizjera.  Ale to się kończy w dniu, w którym zostaje wygnana za coś czego nigdy nie zrobiła, w miejsce, w którym może szybko umrzeć.. Perry ma osiemnaście lat i jako Wykluczony żyje w świecie, w którym aby przeżyć musi walczyć o przetrwanie. Co wcale nie jest łatwe pośród eterowych burz, kanibali, plemiennych wojen i Osadników. Chłopak daje sobie radę dzięki specjalnym zdolnościom, które nie raz uratowały mu życie. Co łączy tę dwójkę? Aria może nie przeżyć bez niego kolejnego dnia, a on potrzebuje jej aby odnaleźć kogoś bliskiego. Jak zakończy się ich pełna niebezpieczeństw podróż?

Sięgając po tę pozycję nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba i że wywrze na mnie tak dobre wrażenie. Oczywiście, miałam nadzieję na coś dobrego, co umili mi czas, ale że aż tak bardzo? Tego nie spodziewałam się, nawet po przeczytaniu kiepskiego początku. Nie rezygnujcie z lektury już we wstępie, ponieważ dopiero trochę dalej zaczyna się prawdziwa przygoda. Autorka źle zaczęła, ale za to pięknie skończyła - czy to wystarczy na zachętę? Bo już jako wielbicielka tej opowieści mogę przyznać się do tego, że gdyby Veronica Rossi zmieniła ten nieszczęsny, mało zrozumiały i odpychający fragment to całość odebrałabym stanowczo lepiej.

Kiedy Aria i Perry się spotykają zaczyna się już coś dziać, coś czego nikt nie będzie mógł przerwać. Rozpoczyna się walka o przetrwanie i poszukiwanie odpowiedzi na tysiące zadanych pytań, ale też podróż, która nauczy każdego z nich naprawdę wiele i przede wszystkim uświadomi to, co w sobie od dawna skrywali. Ujawni wszelkie tajemnice i spowoduje, że coś zacznie się wśród nich rodzić - coś co ich przeraża, a u czytelnika powoduje szybsze bicie serca i wielkie zniecierpliwienie. Ale tak naprawdę to jest tłem ich głównej misji, bo to ich cel jest tutaj najważniejszy - to od tego czy zrobią wszystko dobrze i szybko, zależy życie ich najbliższych i ich samo.

Przez burze ognia to powieść, którą śledzimy zarówno z perspektywy Ari jak i Perry'ego - postaci nad wyraz barwnych i wyrazistych, którzy zapadają na długo w pamięć i bez trudu można ich polubić. Ich zachowanie było bardzo naturalne, wypowiedzi idealnie pasujące do danej sytuacji. Po drodze dołącza do nich Roar, przyjaciel głównego bohatera, którego obecność bardzo wpłynęła na dziewczynę i atmosferę, która stawała się z każdym krokiem coraz przyjemniejsza. Jednak nie tylko ich poznajemy, a również wiele innych osób, które możemy uznać za dobre, albo złe - do tych drugich z pewnością należy Hess, człowiek z zimnym charakterem i bardzo niebezpieczny, dla którego liczy się tylko i wyłącznie władza.  Cinder to młody chłopak, który niejednokrotnie mnie zaskoczył, ale też wzbudził we mnie wiele skrajnych emocji - należy do postaci, dla których najważniejsza jest się przyjaźń i dobro innych.

Przez burze ognia to książka, która ma w sobie wszystko co lubię - akcję, miłość w tle, nietuzinkowych posiadających wady bohaterów, nietypową historię, chwytający ze serce język, którym autorka potrafi wszystko opisać tak, że ma się wrażenie jakby samemu było się w świecie przez nią stworzonym. Z wielką niecierpliwością będę oczekiwać tomu drugiego i mam szczerą nadzieję, że w Polsce pojawi się naprawdę szybko! W książce podobało mi się wszystko oprócz początku i myślę, że naprawdę warto po nią sięgnąć i samemu się przekonać co się o niej myśli. Ja dodaję ją do ulubionych i Wam z całego serca ją polecam.
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte/Moondrive.
***
Nie wiem jak Wy, ale ja powieścią jestem oczarowana i od wczoraj non stop o niej gadam wszystkim na około, więc się nie dziwcie (proszę!) że nadal nie mogę przestać. ^^ Bardzo chciałabym przeczytać już kontynuację, ponieważ zakończenie było takie (omg!), że musiałam przeczytać je z pięć razy i sama wyobrazić co było dalej. <3 Z racji uwielbienia znalazłam bloga autorki, o tutaj i stronę poświęconą serii o tutaj. Jestem ciekawa Waszych opinii, więc podzielcie się w komentarzach, a osobom które nie czytały - koniecznie biegnijcie do księgarń!
I zwiastun:

wtorek, 19 lutego 2013

Żelazna córka - Julie Kagawa


Tytuł oryginału: The Iron Daughter
Seria/cykl wydawniczy: Żelazny Dwór tom II
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: luty 2012
,,Cóż za kłamstwo. Nawet jak skończę dziewięćdziesiątkę, zapadnę na starczą demencję i zapomnę wszystko, to wspomnienie zimowego księcia będzie jak świecąca latarnia morska, która nigdy nie gaśnie.''

Są serie, które od samego początku przyciągają mnie jak magnes i zawsze z niecierpliwością wyczekuję premier kolejnych części. Do takich należy z pewnością Żelazny Dwór, który mnie oczarował swoją magią, romantyzmem i niebezpieczeństwem. Druga część została wydana rok temu, a ja dopiero teraz po nią sięgam, można by rzec że to już tradycja - wolę sięgać po coś trochę później kiedy minie na to szał . Chyba minął, nie?

Meghan Chase przebywa aktualnie w pałacu u królowej zimowych elfów - Mab. Jest tam, ponieważ dotrzymała obietnicy, którą złożyła Ashowi. Bohaterka nie wie dokładnie, jak długo znajduje się tam i czy  królowa kiedykolwiek wypuści ją jako wolną osobę. A nawet jeśli będzie miała możliwość powrotu do domu, co zrobi gdy dowie się, że tak naprawdę w świecie śmiertelników minęło sto lat i nikt już kogo kochała, nie żyje? Mroczny Dwór skrywa w sobie tajemnice o jakich nawet nie myśleliście, a Mag i jej synowie zaczynają knuć nowe intrygi, poniżając przy tym Meghan. Dziewczynę, która zdała sobie sprawę, że w świecie magicznych elfów jak i stworów żelaza zakochała się w kimś, w kim nigdy nie powinna. 

„- One wszystkie widzą tylko zewnętrzną skorupę, a nie to, kim naprawdę jestem, w głębi. A ty tak. Przejrzałaś moje uroki i iluzje, nawet te, które okazuję swojej rodzinie, tę farsę, którą gram, by przetrwać. Ty dostrzegłaś, kim naprawdę jestem, a mimo to wciąż tu jesteś. - Przesunął kciukiem po mojej skórze, pozostawiając pasmo lodowatego żaru. - Jesteś tu, a jedyny taniec, jakiego pragnę, to ten.”

Sięgając po Żelazną córkę nie miałam żadnych obaw przed tym, że może mi się nie spodobać, ponieważ po przeczytaniu waszych recenzji, zdałam sobie sprawę z tego, że właściwie nie ma czego się bać. Pisarce można bez wątpienia zaufać, a wiedzą to wszyscy, którzy czytali tom pierwszy, Żelaznego króla. Pamiętam, że kiedy rok temu przewracałam ostatnią kartkę czułam ogromny niedosyt, chciałam stanowczo więcej. W końcu się tego doczekałam, moja ciekawość została w miarę zaspokojona i mogę napisać, że autorka zrobiła kawał dobrej roboty.

Na kartkach powieści odżywa świat, który wyobrażaliśmy sobie jako małe dzieci, świat nieziemsko pięknych i przerażających elfów, czerwonych kapturków, śmiertelników. Połączenie ze sobą pięknej, dobrej i ciepłej magii z równie piękną, ale złą i zimną wywołuje niecodzienne emocje nie tylko na twarzy ale również gdzieś w środku duszy czytelnika. Dodajmy do tego świetną kreację bohaterów, którzy posiadali swoje charakterystyczne cechy, byli barwni, wyraziści i bez wątpienia można uznać ich za oryginalnych. Takich, którzy zostają w pamięci  na naprawdę długi czas. Język jakim posługuje się Julie Kagawa jest prosty w odbiorze, poetycko działa na wyobraźnię i oczarowuje na każdym kroku.

„Myślałem, że los spłatał mi okrutnego figla. Że dziewczyna, która mogłaby być lustrzanym odbiciem Arielli, dotrzymywała towarzystwa mojemu zaprzysięgłemu wrogowi... Tego było za wiele. Chciałem zabić was oboje.”

Żelazna córka jest jednak niestety odrobinę gorsza od tomu pierwszego, ponieważ kiedy tam było całkiem sporo Asha, mojego ukochanego bohatera, tutaj pojawiał się na chwilę i znikał. A główna bohaterka nie mogła bez niego żyć, nie zadręczając się myślami, że za nim tęskni itd. To zimowy książę wzbudzał we mnie tak silne emocje, że nie mogłam odłożyć książki na chwilę. Czytałam mimo bólu oczu i dość późnej pory, ponieważ chciałam zobaczyć jak się to wszystko zakończy. Poza tym nie mogłabym spać, gdybym się tego nie dowiedziała. Nie podobało mi się również to, że bohaterowie mało przebywali w krainie Nigdynigdy i przez to nie spotykali na swojej drodze tak wielu ciekawych istot, jak wcześniej, tak ciekawych i naturalnych miejsc. Ponadto w moim egzemplarzu jest powtórzony pewien fragment, mam stronę 80, a obok 65 i jest kilka literówek.

Żelazna córka to powieść z pięknie opowiedzianą historią, która chwyta za serce i sprawia, że staje się nam bardzo bliska. Spotkamy tutaj elementy, za które pokochałam ten cykl - nutkę romantyzmu, magię, szybko mknącą akcję, nietuzinkowych bohaterów i piękny język, który oczaruje każdego z Was. Mimo pewnych wad, książka staje się jedną z ulubionych, ponieważ sprawiła, że zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie, a dzięki temu mogłam wejść do krainy Nigdynigdy, której nigdy nie chciałabym opuścić. Ponadto zakończenie, zakończenie które wprawiło mnie w totalny stan osłupienia i nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Że to stało się możliwe. Żelazna córka to pozycja bez dwóch zdań - świetna! Polecam!!
Moja ocena 5/6, 8/10
***
Czy muszę też pisać, że jestem TEAM ASH? :D Chłopak mnie w sobie rozkochał i strasznie go było tutaj mało, więc będę marudzić. Ale następna część zapowiada się bardzo obiecująco, bo po takim zakończeniu w końcu  spełni się moje marzenie co do Żelaznego Dworu. <3 Wam oczywiście polecam z całego serca tę serię. :)
„- Ależ jestem pokręcona – wyszeptałam, padając na łóżko. Pęknięcia w suficie uśmiechnęły się do mnie szyderczo. – Co ja mam zrobić? – jęknęłam. 
- Najlepiej rozpaczać w ciszy, żebym mógł zasnąć.”
Kocham kota! :D
Żelazny Dwór:
Żelazny król | Żelazna córka | Żelazna królowa | Żelazny rycerz

poniedziałek, 18 lutego 2013

Piękne Istoty - Kami Garcia, Margaret Stohl


Tytuł oryginału: Beautiful Creatures
Seria/cykl wydawniczy:  Kroniki Obdarzonych tom I
Wydawnictwo: Łyński Kamień
Data wydania: maj 2010
„Szesnaście księżyców, szesnaście lat
 Szesnaście razy trwoga ma trwa
 Szesnaście razy rozpacz się śni
 Spadam, spadam przez wszystkie te dni...


Czasami jest tak, że do danej pozycji w ogóle mnie nie ciągnie i nie umiem sobie odpowiedzieć, dlaczego. Po prostu włącza się jakiś alarm i staram się jej unikać przez jakiś czas. Do takich książek należą właśnie Piękne Istoty, które postanowiłam jednak przeczytać, ponieważ zwiastun filmu na podstawie tej powieści oczarował mnie. Zobaczyłam tam coś nowego i niezwykle fascynującego, intrygującego. Wtedy właśnie stwierdziłam, że zanim pójdę na ekranizację do kina, zapoznam się z pierwowzorem. Tak też zrobiłam i niestety się zawiodłam, a teraz patrząc na trailer nie widzę w nim tego, co widziałam wcześniej.. 

Ethan jest zwykłym nastolatkiem, który mieszka w małym miasteczku niewyróżniającym się na tle innych niczym. Chodzi do liceum, gra w koszykówkę i spędza czas ze znajomymi gadając o dziewczynach i innych ''męskich'' sprawach. Jednak w pewnym sensie chłopak jest inny, ponieważ marzy o tym aby kiedyś wyjechać z rodzinnych stron i udać się do miejsc nieznanych, móc poznawać świat. Od dawna też śni mu się pewien sen - on i jakaś dziewczyna, którą za wszelką cenę chce uratować i jej nie puścić. Wtedy w mieście pojawia się Lena Duchannes, która wywraca życie Ethana i innych mieszkańców do góry nogami. Trzeba wspomnieć o tym, że tamtejsza ludność nie uznaje osób, które nie wywodzą się z Gatlin. Lena stara się wtopić w tłum i żyć jak normalna nastolatka, ale znowu się nie udaje, ponieważ wszyscy wytykają ją palcami, a ona w pewnym momencie wybucha. Rozbita szyba w klasie? To dopiero początek, a zostało jej naprawdę niewiele czasu. Kiedy skończy szesnaście lat, zostanie Istotą Światła albo Ciemności...

Powiem tak (i się powtórzę po raz kolejny): Piękne Istoty to jedna z najdziwniejszych książek jakie kiedykolwiek czytałam. Wywołała we mnie tyle emocji, a jednocześnie tak zawiodła, że niejednokrotnie chciałam walnąć nią o ścianę i jej nie podnosić. Ale tego nie zrobiłam, ponieważ tak naprawdę byłam ciekawa tego jak się to skończy.. Zacznijmy może od początku. Nie podobała mi się narracja z perspektywy Ethana, zwykłego chłopaka, który nic sobą nie reprezentował. Myślałam, że tak będzie tylko na początku, ale niestety nie. Nie wiem co chciały dzięki temu osiągnąć autorki, może myślały że bardziej zaciekawi czytelników życie młodzieży i to co myślą o Lenie i o jej wujku? Bardzo chciałabym, żeby narracja została zamieniona, żebyśmy widzieli oczami Leny wszystko i ją lepiej poznali. Bo tak naprawdę, to ona była tutaj kimś, kto sprawił, że chciałam czytać dalej. Serce biło mi szybciej, gdy była mowa o członkach jej rodziny, o ich mocach, imionach i całym świecie istot Obdarzonych. Ale nie.. lepiej przedstawić to wszystko tak jak widział mało istotny człowieczek, który może się tylko wpakować się w gówno po same uczy. Nienawidzę Ethana całym sercem i chciałabym móc go rozszarpać. Niestety nie było to możliwe, a nawet tak ciekawie zapowiadające się zakończenie, skończyło się totalnym nieporozumieniem.

Jeśli mówimy o wkurzających rzeczach, idźmy dalej.. Historia mimo że wciąga, jest mało realistyczna i odechciewa się w nią zagłębiać. Nie mogłam uwierzyć w to, że do głównego bohatera tak szybko dotarło wszystko, czego dowiedział się o swojej miłości. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak po prostu śnił im się ten sam sen i że się ze sobą dziwnie porozumiewali. To co działo się między nimi, było tak naiwne i sztuczne, że Bella z Edwardem przy nich to naprawdę para, która jest w 100% prawdziwa, po której widać to wszystko. Tutaj odzywki chłopaka były nie na miejscu i tak głupkowate, że chwilami miałam wrażenie że zrobiło mi się go szkoda. Ponadto punkt kulminacyjny, na który czekałam z niecierpliwością zawiódł mnie. Czekam, aż dziewczyna skończy te szesnaście lat i na to kim się stanie, co zrobi potem. Miałam nadzieję, że to będzie moment, po którym będę mogła zbierać szczękę z podłogi, a ona nawet nie opadła na nią. Wspomnieć muszę też o błędach, które mocno raziły mnie w oczy. Bo od kiedy pisze się: ,,chłopaki miały''? To nie jedyny raz, w którym coś takiego niestety wystąpiło.


To teraz, żeby sił zostały zrównoważone coś o atutach powieści. Do nich należy przede wszystkim Lena i członkowie jej rodziny - bohaterowie bardzo wyraziści, barwni i pełni życia, którzy wprowadzili w tę historię magię, strach, grozę, przerażenie, ale również dobrą zabawę. Lenę polubiłam od samego początku, ponieważ wyróżniała się spośród innych i była w sobie tak zamknięta, miała w sobie zarówno dobrą stronę jak i tą złą, mroczną i nieustannie z tym walczyła. Nie płakała, bo ktoś jej zrobił coś złego, a wybuchała i traciła nad sobą panowanie, a wtedy dochodziło do dziwnych wydarzeń. Do pozytywnych stron Pięknych Istot zaliczyć trzeba atmosferę grozy i tajemniczości, która mimo że nie jest taka na jaką liczyłam, zawsze jakaś. To ona wzbudzała niepewność i lęk przed przyszłością. Powieść jest też na pewno oryginalna, ponieważ nie ma tu czegoś co było wcześniej - istoty Obdarzone są dla nas tak tajemnicze jak życie na innej planecie.  I najważniejszym atutem, który sprawił, że chwilami miałam ochotę postawić książce szóstkę były emocje, tak silne i tak niespodziewane, że przez dłuższą chwilę nie wiedziałam co powiedzieć o niej. Sprawiły, że ją jednocześnie pokochałam i znienawidziłam, bo jak można stworzyć tak genialny pomysł i go doprowadzić do ruiny? Jak?!

Piękne Istoty to książka ciekawa i intrygująca, ale nie posiadająca pewnych narządów, bez których niestety nie działa tak jak powinna. Kami Gacia i Margaret Stohl niestety mnie zawiodły i w sumie dobrze zrobiłabym, gdybym nigdy nie poznała historii Leny. Jednak z drugiej strony, gdzieś w głębi duszy, nie żałuję tego, ponieważ świat Obdarzonych niezwykle mnie zaintrygował i chciałabym móc przebywać wśród tych istot dłużej, mimo że są niezmiernie przerażające. Czy polecam? Sama nie wiem. Jeśli chcecie obejrzeć ekranizację, radziłabym zacząć od książki - tak jak ja. Na film z pewnością się wybiorę, ponieważ chcę zobaczyć czy wyjdzie lepiej niż tutaj, mam taką nadzieję. Na koniec stawiam 3+, a  po kontynuację nie sięgnę prędko, ale kiedyś na pewno to zrobię.
Moja ocena 3+/6, 5/10
Za książkę dziękuję serdecznie księgarni Gandalf! Tam też możecie nabyć tę pozycję, wystarczy kliknąć w baner! :)

Kroniki Obdarzonych:
Piękne Istoty | Istoty Ciemności | Istoty chaosu

sobota, 16 lutego 2013

Nowości i zapowiedzi {12}

NOWOŚCI
_____________________________________________________________
Lewa strona życia, Lisa Genova
Premiera: 15 lutego 2013
Papierowy Księżyc
Sarah Nickerson jest jedną z wielu pracujących, ambitnych mam z Welmont, bogatego przedmieścia Bostonu. Mieszka tam z mężem Bobem, wierną nianią i trójką dzieci – Lucy, Charliem i dziewięciomiesięcznym Linusem.
Wciąż w biegu, pomiędzy rekrutowaniem najlepszych i najbardziej błyskotliwych umysłów jako wiceprezes zasobów ludzkich w Berkley Consultings, odwożeniem dzieci na mecze, do żłobka i na lekcje pianina, przekonywaniem nauczycielki swojego syna, że dziecko prawdopodobnie nie ma zaburzeń uwagi i spieszeniem do domu na wspólną kolację, ta ambitna i zapracowana kobieta praktycznie nie ma czasu na głębszy oddech.
Jakimś cudem, niczym kontroler lotów, Sarah trzyma w ryzach każdą minutę swojego życia. Ale ten nadmuchany do granic możliwości balon musi kiedyś wybuchnąć. Pewnego pechowego dnia, Sarah jadąc do pracy rozmawia przez telefon i o sekundę za długo nie patrzy na drogę. W jednym momencie, wszystkie idealnie zgrane i zgodnie pracujące części mechanizmu zwanego życiem, zostają z hukiem zatrzymane.
Spowodowany wypadkiem uraz mózgu całkowicie wymazuje lewą stronę jej świata, i po raz pierwszy, Sarah pozwala na to żeby kontrolę przejęli jej bliscy, w tym od dawna nieobecna w jej życiu matka. Nie mogąc nawet porządnie umyć zębów, musi przemyśleć swoją przeszłość i zastanowić się nad niepewną przyszłością.
Teraz, kiedy siłą woli próbuje odzyskać niezależność i zdrowie, Sarah musi nauczyć się, że jej prawdziwe przeznaczenie, jej nowe, prawdziwe życie, może znajdować się daleko od świata sal konferencyjnych i projektów. Musi dostrzec, że szczęście i satysfakcja większa niż sukces zawodowy znajdują się w jej zasięgu, wystarczy tylko przez chwilę zwolnić tempo.
ZAPOWIEDZI
_____________________________________________________________
 Osaczenie, Kelly Armstrong
Premiera: 18 lutego 2013
Zysk i S-ka
Maya Dalaney czuła się zawsze związana z naturą. Lasy wokół domu są jej ukochanym schronieniem, a znamię w kształcie łapy, które ma na biodrze, jest jakby znakiem tego, dokąd przynależy. Ale wokół Salmon Creek, małego ośrodka badań medycznych, zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Młoda dziewczyna tajemniczo tonie pośrodku spokojnego jeziora. Koło domu Mai pojawiają się pumy i nie zamierzają się wynieść. Jej najlepszy przyjaciel, Daniel, zaczyna miewać dziwne uczucia w odniesieniu do niektórych ludzi i przedmiotów. Jedną z takich osób jest Rafa, nowy łobuziak w miasteczku. Jaką tajemnicę skrywa jego nagłe zainteresowanie Mayą…


 Kroniki Ellie, John Marsden
Premiera: 18 lutego 2013
Znak
Główna bohaterka serii Jutro powraca!
Wojna się skończyła, ale walka trwa nadal.
Liczyliśmy na spokój. Ale kiedy opadł bitewny kurz okazało się, że teraz o wiele trudniej rozpoznać, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Przekonałam się też na własnej skórze, że nasze czyny przynoszą czasem konsekwencje, których nie da się przewidzieć – i którym nie jesteśmy w stanie zapobiec…
Acha. Jest jeszcze Lee. Coś się między nami wydarzyło. Coś, co zmieniło mnie na zawsze…
Książki Johna Marsdena to fenomen. Powieści o grupie nastolatków, którzy walczą z tajemniczym wrogiem atakującym Australię otrzymały kilkadziesiąt nagród w Australii, Stanach Zjednoczonych, Szwecji i Niemczech. W USA znalazły się na liście najlepszych książek dla młodzieży, a w Szwecji na pierwszym miejscu na liście książek polecanych przez nastolatków. W Polsce również stały się bestsellerami.
Jeśli staniesz do walki, możesz wygrać albo przegrać. Jeśli nie będziesz walczyć, przegrasz na pewno.

 Sklepik z niespodzianką. Lidka, Katarzyna Michalak
Premiera: 20 lutego 2013
Nasza Księgarnia
Miasteczko Pogodna, które Bogusia pokochała od pierwszego wejrzenia, stało ciche i spokojne w promieniach przedpołudniowego słońca. Zegar na ratuszowej wieży wybijał kolejne kwadranse, kasztanowce w parku szumiały na wietrze od morza, a światło w kroplach fontanny tworzyło tęcze, którymi powinny zachwycać się maluchy. Zwykle o tej porze było ich w parku pełno. Nie dziś jednak. Bo chociaż tutaj, na rynku, panował leniwy letni spokój, parę przecznic dalej rozgrywał się dramat…
„Sklepik z Niespodzianką” to wciąż miejsce spotkań kręgu zaprzyjaźnionych kobiet: uroczej właścicielki Sklepiku – Bogusi, pięknej i humorzastej tap madl – Konstancji, energicznej femme fatale – Adeli, zagubionej pani weterynarz – Lidki, dobrej duszy miasteczka – Stasi. Jednak w małej nadmorskiej miejscowości nastał czas zmian. Lidka była uroczą, kochającą życie kobietą. Była. Niespełnione marzenie o dziecku, własnym, ukochanym maleństwie, zmienia wszystko. Z lekarki weterynarii, którą w Pogodnej lubiano i szanowano, ze wspaniałej przyjaciółki, na którą Bogusia, Adela i Stasia mogły liczyć, Lidka przeistacza się w godną pożałowania istotę, raniącą najbliższych. Co jeszcze poświęci, by zostać matką? Niespodziewane trudności pojawiają się także w życiu Bogusi i Adeli. Czy kobiety odnajdą w końcu szczęście i spokój? Czy los się do nich uśmiechnie?
Oprócz barwnych losów mieszkańców Pogodnej autorka gwarantuje wzruszenia, emocje, miłość i nienawiść. Poszukiwanie własnej drogi i własnego miejsca w życiu. Problemy zwyczajne i niezwyczajne. Małe radości i smutki…

 Wszędzie śnieg, Gregg Olsen
Premiera: 21 lutego 2013
Prószyński i S-ka
Hannah Griffin była dzieckiem, gdy na rodzinnej farmie doszło do tragedii. Wciąż pamięta blask płomieni odbijający się od świeżego śniegu i trupy, które znalazła policja – w tym ciało jej matki. Było to jedno z najbardziej makabrycznych miejsc zbrodni, jakie Ameryka widziała od dziesięcioleci, a mordercy nigdy nie znaleziono… Dwadzieścia lat później, gdy Hannah robi błyskotliwą karierę w laboratorium kryminalistycznym, przeszłość znów puka do jej drzwi. Tłumione do tej pory pytania domagają się odpowiedzi. Zabójca po latach pragnie wyrównać rachunki. Anonimowa wiadomość mrozi Hannah krew w żyłach: Dzwoniła Twoja matka…

 Circus Maximus, Damian Dibben
Premiera: 22 lutego 2013
Egmont
Strażnicy historii ponownie są w niebezpieczeństwie. Zasoby atomium, dzięki któremu mogą podróżować w czasie, jeszcze nigdy nie były tak niskie. Jake ma przenieść się do XVIII-wiecznej Szwecji, aby odebrać nową partię tej cennej substancji. Jednak to dopiero początek… Demoniczna Agata Zeldt planuje przejąć kontrolę nad legionami rzymskimi i zawładnąć całym starożytnym światem. Aby pokrzyżować jej plany strażnicy muszą przenieść się do 27 roku naszej ery, do pełnego przepychu Rzymu czasów cesarza Tyberiusza. Jednak Jake ma jeszcze jeden cel – odnaleźć swoją ukochaną Topaz..

***
*__* No to tak.. Jako, że wyszła już druga książka Lisy G., to postanowiłam że przeczytam w końcu jej Motyla, a dopiero tę (wiem że warto! :D). Kroniki Ellie mam zamiar jak tylko skończę serie Jutro, ale od roku stanęłam na tomie czwartym i nic z tym nie robię, więc trzeba się z tym też ruszyć. o.O  Powieść pani Michalak z pewnością kiedyś będę mieć i na pewno pokocham, ale nie teraz. :D Gregg Olsen się pojawił, bo czytałam wcześniej jego Zazdrość (dla młodzieży), a po tę pewnie już nie sięgnę, ale może Wy się skusicie? A Circusa Maximusa mam, ale pierwsza część muszę wysłuchać (tak Cassiel pierwszy raz będzie audiobooka słuchać, a nie nie pierwszy bo teraz mam Czarnego kota!), więc będą recenzje.

A teraz zmykam coś oglądać :)

piątek, 15 lutego 2013

Tron Półksiężyca - Saladin Ahmed


Tytuł oryginału: Throne of the Crescent Moon
Seria/cykl wydawniczy: Królestwa Półksiężyca, tom I
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: październik 2012

,,- Możesz się złościć, ile chcesz derwiszu - rzekł Książę. - Bóg od sześciu tysięcy lat w dupie ma swoje dzieci! Naprawdę wierzysz, że siedzi w niebie i uśmiecha się do nas? Rozejrzyj się! Popatrz na ten szalony, krwawy, błotnisty świat dookoła!''

Adulla Machslud nazywany przez innych doktorem, jest tak naprawdę od kilkudziesięciu lat łowcą ghuli . Swoją pracą jest już zmęczony i chciałby zakończyć swoją działalność, ale pewnego dnia ktoś morduje rodzinę jego byłej kochanki. Postanawia ostatni raz wyruszyć w pościg za potworami. Ale jak się później okazuje, będzie musiał zmierzyć się z kimś potężniejszym niż same ghule. Z kimś kto potrafił je stworzyć, aby móc dążyć do odebrania władzy obecnemu kalifowi. Nie tylko zresztą on chce usunięcia kalifa, bo o Księciu Sokołów słyszał każdy w Dhamsawaacie - to jego nazywa się potocznie mistrzem złodziei i to on pragnie sprawiedliwości w kraju ghuli i dżinów, świętych wojowników i heretyków. Ludzie zaczynają ginąć w dziwnych okolicznościach, a doktor wraz ze swoim pomocnikiem Raseedem bas Raseedem i silną Zamią zauważają, że ostatnie wydarzenia łączą się ze sobą w dość dziwny sposób..

Sięgnęłam po Tron Półksiężyca tak naprawdę tylko dlatego, że zachęciło mnie jedno zdanie z okładki: Świat Baśni z tysiąca i jednej nocy ożywa na kartach opowieści o łowcy demonów. Spodziewałam się po powieści naprawdę wiele i niestety bardzo się zawiodłam. Starałam się nie czytać wszystkich recenzji, ale po większości wywnioskowałam, że odebraliście tę pozycję tak samo jak ja. Osobiście uważam, że należy do tych średnich, ponieważ autor miał naprawdę świetny pomysł, ale go niestety w pełni nie wykorzystał. Pozycja liczy sobie ponad trzysta stron, na których można powiedzieć że dzieje się dużo, ale gdzieś nam to nieustannie umyka. Nie dowiadujemy się o wielu rzeczach, które zostają pominięte, albo tylko wspomniane i nierozwinięte, a szkoda. Myślę, że gdyby autor bardziej rozbudował fabułę, końcowy efekt byłby dużo bardziej imponujący i można byłoby powiedzieć: Wow! To jest naprawdę świetny debiut. No, ale nie jest i nie wiem po czym wywnioskowało, że jest inaczej Fantasy Book Critic.

Bohaterowie z jednej strony wywarli na mnie pozytywne wrażenie, a z drugiej wręcz przeciwnie. Nie wiem czym jest to do końca spowodowane, ale przyjrzymy się temu bliżej. Adulla Machslud to odważny, przyjazny i otwarty, ale też chwilami wulgarny, zimny mężczyzna posiadający specyficzne poczucie humoru. Raseed bas Raseed był okropnie irytujący swoim nieustannym poczuciem winy, po czym za chwilę robił to co trzeba, mimo że się wszystkiego wstydził i wypierał to ze swojego umysłu. Litaz to przyjaciółka łowcy ghuli, która jako jedyna postać kobieca naprawdę wywarła na mnie pozytywne wrażenie, jej zachowanie niczym mnie nie denerwowało bo było w pełni naturalne. Dawoud jako jej mąż był odrobinę podobny do doktora, ale można by rzec, że bardziej doświadczony i wyuczony. Księcia Sokołów właściwie od początku polubiłam mimo kilku złych występków, ale pod koniec cieszyłam się z takiego obrotu spraw z jego udziałem. Kreacja postaci jak sami widzicie wypadła średnio, ale pomimo tego kiedy skończyłam czytać ich historię, wyczułam u siebie jakiś smutek. Więc można też powiedzieć, że się z nimi zżyłam, ale ich chwilami niestety sztuczne zachowanie bardzo mnie irytowało.

Tron Półksiężyca to powieść napisana prostym, odrobinę wulgarnym językiem, który nie spodoba się każdemu. Czytając pewne wypowiedzi bohaterów bardziej dziwiłam się autorowi, że wymyślił tak proste żarty, które zamiast bawić oburzały mnie. Historia bez wątpienia potrafi wciągnąć czytelnika w świat pełen intryg i tajemnic, świat zupełnie inny od tego, który znamy - jest tu magia, kalif, święci wojownicy, dżiny - czyli elementy nam nieznane i intrygujące.  Na korzyć książki na pewno wpływa okładka, która mi osobiście bardzo się podoba. Żałuję, że autor nie wykorzystał w stu procentach swojego pomysłu, bo gdyby to zrobił, zamiast stawiać ocenę trzy z plusem, postawiłabym minimum piątkę. Mimo tych minusów, mogę jednak powiedzieć, że ciekawie spędziłam te kilka godzin, ale jednocześnie mogłam je wykorzystać trochę lepiej. Czy polecam tę książkę? Gdybym miała ją przeczytać drugi raz, z pewnością wahałabym się nad tym wyborem, ponieważ przede mną jeszcze wiele wspaniałych pozycji, a ta wśród na pewno zginie. Niemniej jednak jeśli interesuje Was tego typu literatura i chcecie dowiedzieć się jak skończy się ta opowieść, zachęcam.
Moja ocena 3+/6, 5/10
Za książkę dziękuję serdecznie wydawnictwu Prószyński i S-ka!

Właśnie przeczytałam, że Tron Półksiężyca tak naprawdę otwiera trylogię Królestw Półksiężyca. Zastanawiam się co autor jeszcze wymyślił, jak tę powieść można uznać jako rozpoczęcie i jednocześnie zamknięcie tej historii. Co o tym myślicie?

czwartek, 14 lutego 2013

Zawsze o tym marzyłam - Rita Golden Gelman


Tytuł oryginału: Tales of female nomad: living at large in the world
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: październik 2012
,,Jej opowieść przypomniała mi, że kiedyś marzyłam o pływaniu dookoła świata, spływie Amazonką, spotkaniach  z pierwotnymi plemionami i poznawaniu ich życia. Kochałam tę ukrytą we mnie dziewczynę, która potrafiła marzyć.''

Są książki po które sięgam rzadko, ale to właśnie one wywierają na mnie największe wrażenie, inspirują, zmuszają do działania i sprawiają, że wiara w swoje marzenia nie zanika, a powiększa się. Mam na myśli pozycje podróżnicze, w których ludzie opisują jakie przeżyli niesamowite przygody, co musieli zrobić, co wpłynęło na to, że podjęli takie kroki. Historie takich osób są niezwykle motywujące i podbudowują naszą osobowość. Jak w takim razie wypadła opowieść spisana przez Ritę Golden Gelman?

Główną bohaterka jest sama autorka, bo to ona opisuje nam jak wyglądało jej życie po rozwodzie z mężem. Wiele osób po takim zdarzeniu rezygnuje ze wszystkiego, a ona postanowiła poszukać innego sposobu na życie, bez faceta u boku. I odnalazła. Przez ponad dwadzieścia lat podróżuje, prowadzi koczowniczy styl życia i nie ma stałego adresu. Jej pasją jest poznawanie ludzi, co można zaobserwować na pierwszy rzut oka czytając Zawsze o tym marzyłam. Nieustannie zawiera z kimś przyjaźnie, ktoś zaprasza ją jako nieznajomą do swojego domu, a po wymianie zdań stają się dla siebie bliższymi osobami. Jej sposobem na ich lepsze poznanie, jest zamieszkanie wśród danej społeczności - nieważne czy to będą dzikie plemiona czy rodzina książąt. Miała możliwość brać udział w religijnych ceremoniach, widzieć skutki czarnej magii. Rita sama nie wie gdzie będzie za pół roku, zawsze idzie za instynktem, który prowadzi ją w najbardziej fascynujące miejsca świata.

Książka przeleżała u mnie kilka miesięcy i mimo że codziennie mój wzrok padał na jej piękną okładkę, mówiłam sobie, że przeczytam ją za jakiś czas. Ten ''jakiś czas'' stanowczo za bardzo się przedłużył i postanowiłam spróbować wgłębić się w świat podróży w ferie, dni wolne od szkoły. Myślałam, że pochłonę ją w mgnieniu oka, a tak się nie stało. Historia wciąga, jest opowiedziana bardzo ciekawie i realistycznie, ale w między czasie wiele razy budziłam się na tym, że zamiast czytać rozmyślam nad tym, co ja zrobiłabym w  danej sytuacji, czy odważyłabym się. Pytań miałam tysiące i do siebie i do autorki i to właśnie spowodowało, że czas czytania się wydłużał. Niemniej jednak cieszyłam się z tego, ponieważ nie chciałam szybko zakończyć zwiedzania oczami wyobraźni tych pięknych miejsc, chciałam jak najdłużej cieszyć się z tego, czego doświadczyła autorka.

Sięgając po Zawsze o tym marzyłam, wiedziałam że nie zobaczę zdjęć, które z pewnością podwyższyłyby jakość tej książki, ale czytając tę historię wiele razy zastanawiałam się, dlaczego ich tu nie ma. Fotografie urozmaiciłyby lekturę, pomogłyby w budowaniu pewnej atmosfery. Zabrakło mi też pewnych szczegółów, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego że byłoby to niemożliwe, bo książka miałaby wtedy trzy razy tyle stron. Rita Golden Gelman często przedstawiała pewne fazy gotowania i samo jedzenie, tak o jedzeniu można było przeczytać co kilka stron. Było to interesujące i sprawiało, że czytelnik sam miał ochotę pójść i to ugotować, ale oczekiwałam bardziej przedstawienia szczegółowo miejsc, w których była, niż tego co jadła.

Zawsze o tym marzyłam to książka po której spodziewałam się trochę więcej, ale nie jest z pewnością tak źle, jak mogłoby być. Opowieści były bardzo intrygujące i sprawiały, że nie mogłam usiedzieć na miejscu, bo automatycznie chciałam być tam i przeżywać to co Rita. Poznawać tak niezwykłych ludzi, ich obyczaje i tradycje, starając się przy tym do niczego nie wtrącać. Autorka odnalazła nowy sposób na życie, przy tym motywując wielu ludzi, do których teraz należę i ja. Poznawanie świata jest czymś niezwykłych, więc dlaczego by nie próbować? Mimo kilku wad, uważam że po pozycję warto sięgnąć i poczytać o doświadczeniach tej fascynującej kobiety, która odważyła się pojechać do miejsc nieznanych i tajemniczych. Polecam!
Moja ocena 4+/6, 7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Pascal!

Strona autorki: tu

wtorek, 12 lutego 2013

Top 10: lektury obowiązkowe każdego nastolatka


Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Sama jestem nastolatką i zapewne za kilka lat ta lista wyglądać będzie zupełnie inaczej, niemniej jednak postaram się wybrać książki, które według mnie powinien przeczytać każdy człowiek w tym młodzieńczym okresie :D

1. Replika Amy (Amy numer siedem) - książkę czytałam w podstawówce i wtedy była dla mnie czymś wyjątkowym. W sumie nie wiem czy teraz też bym ją tak odebrała, pewnie nie. Jednak uważam, że warto po nią sięgnąć.
2. Dary Anioła (Miasto Kości) - seria, która spowodowała, że zaczęłam sięgać po fantastykę, albo bardziej, czytać częściej książki. Od tamtej pory robiłam to z wielką przyjemnością i taki stan trwa do dziś =)
3. Akademia Wampirów - o cyklu też wypowiadałam się już wiele razy. Dodam tylko tyle, że nie wyobrażam sobie że miałabym przeżyć drugi raz swoje nastoletnie życie bez Dymitra i Rose xD
4. Chuda - powieść, która potrafi nas wiele nauczyć i uświadomić wiele istotnych spraw. Nadal nie rozumiem dziewczyn, które non stop mówią sobie że źle zrobiły, że coś zjadły mimo że są chude jak cholera. Zrozumieć rówieśniczki. o.O
5. Ćpun - o tej pozycji też wiele razy pisałam. Tutaj inni pewnie wymienią My dzieci z dworca Zoo - ja nie czytałam więc umieściłam Ćpuna. Książka prawdziwa, która ukazuje wszystkie brudy świata narkomanów.
6. Siewca wiatru - nie spodziewałam się, że ksiażka przypadnie mi do gustu. W szkolnej bibliotece mijałam ją milion razy i w końcu gdy już nie miałam czego stamtąd czytać, wzięłam ją. I przepadłam i pokochałam.
7. Zimowy monarcha - po przeczytaniu całej trylogii uświadomiłam sobie że kocham wszystko co jest związane z legendami arturiańskimi i częściej zaczęłam sięgać po tego typu literaturę.
8. Jutro - seria, która wywołuje wiele emocji i przede wszystkim uczy czym jest przyjaźń, miłość, wiara, patriotyzm. 
9. HP - nie przeczytałam nadal całej serii, ale i tak wiem że są to obowiązkowe lektury każdego nastolatka - dlatego je czytam :D
10. Gwiazd naszych wina - doskonale wiecie co sądzę o niej i że ją wszystkim polecam. Całkowicie inne spojrzenie na choroby, które zostało opisane w piękny sposób.

***
Kolejność jest przybliżona do takiej w jakiej te książki czytałam *starałam się* :D Pewnie teraz zmieniłabym ją, bo przypomniałam sobie o wielu innych, ale już za późno. Może pozostać taka =)

I na koniec, całkiem przyjemny kawałek:

poniedziałek, 11 lutego 2013

Kroniki Tempusu: Królowa musi umrzeć - K. A. S. Quinn


Tytuł oryginału: The Queen Must Die
Seria/cykl wydawniczy: Kroniki Tempusu, tom I
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: grudzień 2012
,,Królowa musi umrzeć, a z nią umrze nierówność wśród ludzi.''

Podróżowanie w czasie ostatnio stało się dość popularne w literaturze, jedne powieści stają się popularne i zdobywają uznanie rzeszy czytelników, a inne szybko zostają zapomniane. Miałam już możliwość przeczytać kilka takich pozycji i nie każda mi się podobała. Niemniej jednak lubię sprawdzać kolejne i doszukiwać się nowych, nietypowych pomysłów. Czy znalazłam jakieś w książce Królowa musi umrzeć? Czy zaskoczyła mnie czymś autorka? Może nie do końca, ale z pewnością warto po nią sięgnąć, ponieważ można spędzić z nią miło czas!

Katie lubi czytać książki, ponieważ przenoszą ja do innego świata, w którym może zapomnieć o otaczającej ją rzeczywistości i problemach. Pewnego dnia jednak coś ulega zmianie. W jednej chwili siedzi pod łóżkiem w Nowym Jorku, a w następnej w Pałacu Buckingham w okresie panowania Królowej Wiktorii. Znajduje ją córka królowej i zaprzyjaźnia się z bohaterką, a później dołącza do nich inny chłopiec. Okazuje się, że miejsce nie należy do bezpiecznych, a na domiar złego ktoś planuje zamach na władczynię. Dzieci odkrywają, że po tajnych przejściach krążą źli ludzie, a po nocach w ukrytych miejscach czają się tajemnicze postaci. Dodatkowo Katie nie jest jedyną podróżniczką w czasie.
.
Postanowiłam przeczytać tę książkę, ponieważ lubię gdy tłem wydarzeń są czasy wiktoriańskie, a gdy do tego dorzucimy podróżowanie w czasie, powieść wydaje nam się bardziej intrygująca. Oczekiwania miałam raczej wypośrodkowane, dlatego też nie zawiodłam się na niej tak bardzo, ale też nie piałam z zachwytu. Uważam, że historia jest naprawdę ciekawa, a autorka idealnie przedstawiła nam tamte czasy. Dzięki temu mogliśmy bez trudu poruszać się po ulicach Londynu i rozumieć pewne zachowania ludności. Quinn pisze bez wątpienia językiem prostym, a jej styl można określić jako lekki. 

- Fajnie jest czytać, Katiusiu - powiedział kiedyś jej ojciec - ale dlaczego aż tyle?
- Bo to jest jak wyruszanie w podróż - próbowała wyjaśnić. - Jakbym naprawdę gdzieś jechała. Przenoszę się, podróżuję w głowie, sama jedna. Wszystko zależy ode mnie. Czasami spotykam nowych przyjaciół - nie tylko osoby z książki, ale też tego, kto ją napisał, i poznaję ich historię

Kreacja bohaterów jest całkiem interesująca, ponieważ każdy z nich prezentuje sobą coś innego, każdy ma zupełnie inne zadanie do wykonania. Katie próbująca za wszelką cenę wrócić do swojego domu i jednocześnie pomóc na zamku, Alicja chcąca jak najlepiej zarówno dla przyjaciółki jak i rodziny, czy też inni ludzie, którzy definitywnie różnią się od pozostałych. Mają jakiś związek z podróżnikami w czasie, ale nie dowiadujemy się o nich niestety tyle, ile byśmy sobie tego życzyli.

Spodziewałam się rozwinięcia wątku podróżników w czasie, miałam nadzieję, że główna postać będzie robiła to częściej - w sumie raz zrobiła to nieświadomie, a za drugim razem była już u siebie w domu. Miałam wrażenie, że pisarka zrobiła to na ''odwal się'' i mogło tutaj w ogóle tego nie być. Po drugie początek nie zachęcał do lektury, musiałam przeczytać jakieś sześćdziesiąt stron, aby się w jakimś stopniu zaciekawić i czytać dla przyjemności, a nie z przymusu.

Królowa musi umrzeć to powieść, którą ogólnie rzecz biorąc odebrałam jako przyjemną i ciepłą, chociaż pojawiały się momenty, których nie opisałabym jako miłe. Poleciłabym ją raczej młodszym czytelnikom, niemniej jednak starsi nie zawiodą się na niej, jeśli nie będą wymagać od niej wiele. Nie jestem pewna, czy przeczytam kontynuację, ale zaciekawiła mnie końcówka i tekst od autorki. Na koniec stawiam 4 i myślę, że warto po nią sięgnąć. Polecam.
Moja ocena 4/6, 6/10
Za książkę dziękuję wyd. Dreams!

Insygnia. Wojny światów - S.J. Kincaid


Tytuł oryginału: Insignia
Seria/cykl wydawniczy: Insygnia, tom I
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: luty 2013

„Teraz zaczął jednak rozumieć, od czego są przyjaciele: przypominają, że w gruncie rzeczy nie jest tak źle. Że trzeba umieć śmiać się z samego siebie.”

Leży przede mną książka, po której w ogóle nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, co mogę spotkać w środku i z czym dokładnie się zmierzyć. Wcześniej nie czytałam nic co jest powiązane z gatunkiem science-fiction, więc byłam ciekawa i jednocześnie przerażona. Wtedy zaczęłam czytać i przepadłam na kilka godzin, przez które przeżyłam jedną z najbardziej niesamowitych przygód w życiu!

Tom Raines żyje z dnia na dzień - nie wie czy kolejną noc spędzi w hotelu czy na ławce w parku, czy pójdzie do szkoły. Wędruje ze swoim ojcem, a domem może nazwać jedynie kasyno, miejsce w którym mogą zarobić pieniądze. Chłopak jest bystry i potrafi pokonać każdego gracza, dlatego też pewnego dnia nieznajomy mężczyzna składa mu pewną propozycję - będzie mógł zostać kadetem w Wieży Pentagonu, elitarnej akademii wojskowej. Ściślej rzecz biorąc, będzie miał swoją szansę aby stać się kimś wyjątkowym. Zostanie członkiem Sił Układu Słonecznego, nadludzką maszyną bojową - a dzięki temu zyska przyjaciół, szacunek rywali i przede wszystkim, będzie mógł poprowadzić swój kraj do zwycięstwa w III wojnie pozaziemskiej.

„Uwagę Toma przykuł nagle widok własnych piersi. Sięgnął do nich i wsunął rękę za dekolt. Wyatt odchrząknęła znacząco. 
- No co? - bronił się Tom. - Są moje. 
- Chyba nie zamierzasz siedzieć tutaj i obmacywać się na moich oczach? To trochę niegrzeczne, nie uważasz? 
Tom opuścił rękę, nieco zawstydzony.
 - Daj spokój, ty też masz całkiem nowy sprzęt. Nie jesteś ciekawa?”

Powieści na pewno nie można zarzucić tego, że jest mało oryginalna - autorka postarała się o całkiem nowy pomysł, który po przelaniu na papier wypadł bardzo korzystnie. Kiedy sięgnęłam po Insygnię, nie sądziłam że spodoba mi się już na początku, ale tak właśnie było. Po przeczytaniu kilku stron polubiłam język i styl pisarki i to trwało do samego końca. Wiem, że niektórym osobom poszczególne słowa mogą sprawiać trudności, czy same  nazwy głównych bohaterów, ale mi to nie przeszkadzało. Bardziej wzbudzało ciekawość i fascynację światem S. J. Kincaid. Gdy nie rozumiałam danego słowa (a było ich raptem kilka), sprawdzałam w sieci, a imiona nadane im, idealnie pasowały do tej rzeczywistości.

Insygnia. Wojny światów jest bez wątpienia dobrą lekturą, którą zapamiętam na długo dzięki wielu czynnikom. Przede wszystkim trzeba wspomnieć o świecie jaki wykreowała pisarka - normalni ludzie zamieniani w ulepszonych, mających w swoich głowach procesory, dzięki którym potrafią rzeczy o których wcześniej nawet nie śnili. Do tego dochodzą jeszcze symulacje, w których uczestniczą na zajęciach - walki, praca zespołowa, śmierć - a wszystko wraca do normy po odłączeniu specjalnych kabelków. Po drugie, podobne do symulacji - gry wirtualne, w których bierze udział główny bohater i jest w nich całkiem dobry.  Po trzecie, powrót do świata bardziej rzeczywistego, w którym można pójść do kina i do tego mniej, polecieć w niebo i wziąć udział w bitwie pozaziemskiej.

„- Dostanie zawału, kiedy się o tym dowie - poinformowała go Wyatt. - Liczę raczej na wylew - odrzekł ze śmiechem Tom.” 

Postaci są barwne, wyraziste i mają swoje indywidualne cechy, dzięki czemu bez trudu ich rozpoznajemy i z czasem coraz bardziej lubimy. Towarzyszymy im na każdym kroku i widzimy jak się zmieniają, do czego są zdolni. Niektórzy potrafią irytować nas na każdym kroku, ale był to z pewnością zabieg zamierzony, skoro Tom miał często z nimi na pieńku. Możemy zauważyć jak wśród nastolatków wybuchają poważne sprzeczki, jaka jest polityka, z kim się trzymają. Uważam, że stworzenie grup było świetnym pomysłem, ponieważ dzięki temu nieustannie coś się działo na kartkach powieści i nie było czasu na nudę. Moimi ulubionymi bohaterami zostają z pewnością: Tom, Vik, Wyatt i Meduza, którzy nieustannie mnie czymś zaskakiwali.

Wspomniałam o plusach, a niestety podczas czytania zauważyłam pewne braki i coś mnie denerwowało. Przede wszystkim, po przeczytaniu opisu tak jak pisałam we wstępie, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale skoro padły tam takie słowa jak: III wojna pozaziemska, akademia wojskowa, nadludzka maszyna bojowa - to czy nie przypuszczalibyście, że będzie tutaj dużo poważnych walk? Bo ja tak myślałam i się na tym zawiodłam. Myślałam, że będą walczyć w kosmosie, spędzać tam więcej czasu i niestety tego nie było. Po drugie zabrakło mi większej liczby informacji o całym procesie i wszystkich innych funkcjach jakie posiadł Tom w wyniku umieszczenia w jego głowie procesora, czy też o całym systemie i regułach panujących w akademii.

Podsumowując, Insygnię. Wojny światów uważam za powieść bardzo dobrą, dzięki której spędziłam naprawdę miło popołudnie. Zabrała mnie do całkiem innego świata, w którym wcześniej nie przebywałam i do którego z pewnością wrócę, ponieważ w przygotowaniu jest tom drugi! Osobiście jestem niezwykle ciekawa co wymyśli pisarka w kolejnej części i mam nadzieję, że będzie równie ciekawie jak tu, albo jeszcze bardziej. Historia ta obfituje w niespodziewane zwroty akcji, nie możecie przewidzieć niczego bo i tak coś Was zaskoczy. Myślę, że warto po nią sięgnąć, a kolejnym plusem niech będzie to, że potrafiła mnie wiele razy rozbawić wypowiedziami bohaterów. Polecam serdecznie!
Moja ocena 5/6, 8/10

Zapowiedź:

sobota, 9 lutego 2013

Nowości i zapowiedzi {11}

NOWOŚCI
_____________________________________________________________
Piękne istoty, Kami Garcia & Margaret Stohl
Premiera: 11 lutego 2013
Łyński Kamień
 Lena Duchannes jest inna. I to nie tylko dlatego, że jest znikąd i nie pasuje do blondwłosych piękności z Gatlin, ale również dlatego, że skrywa mroczną tajemnicę. Klątwę, która ciąży na jej rodzinie od pokoleń. Klątwę, której nie pogrzebią mroczne bagna i zapadłe cmentarzyska tego zapomnianego przez ludzi Południa. Etan Wate marzy tylko o tym, żeby się wyrwać z Gatlin. Chłopak od miesięcy śni o pewnej dziewczynie, której nigdy wcześniej nie spotkał. Jakie jest jego zdziwienie, kiedy tę samą dziewczynę widzi na szkolnym korytarzu. Od tej chwili liczy się tylko ona i niezwykła więź, która ich połączyła.

 Życie po arabsku, Emire Khidayer
Premiera: 7 lutego 2013
Prószyński i S-ka
Kontynuacja „Arabskiego świata”.
Podobnie jak w swojej poprzedniej książce, Emire Khidayer przybliża czytelnikowi arabską obyczajowość, przełamuje stereotypy i weryfikuje naszą wiedzę o niezwykle ciekawym kręgu kulturowym. Jak więc wygląda arabska codzienność? Jaka jest rola mężczyzny i kobiety w arabskim małżeństwie? Jacy są Arabowie?

Próbując znaleźć odpowiedzi na te i wiele innych pytań, autorka zabiera nas w podróż do barwnego świata, który – choć różni się bardzo od tego, co znamy na co dzień – fascynuje i przyciąga.

ZAPOWIEDZI
_____________________________________________________________

 Islamski bękart, Alexander Khan
Premiera: 12 lutego 2013
Prószyński i S-ka
Prawdziwa, fascynująca i zarazem przerażająca opowieść chłopca rozdartego pomiędzy dwiema kulturami.

Świat trzyletniego Mohammeda rozsypuje się na kawałki, kiedy zostaje rozdzielony ze swoją angielską matką i podstępnie wywieziony przez ojca do Pakistanu. Na krótko udaje mu się wrócić do Anglii, jednak mieszkając u muzułmańskiej rodziny, tęskni za matką i nie potrafi przystosować się do innego stylu życia, całkowicie odmiennego od tego, które wiodą jego angielscy rówieśnicy.
Prawdziwe kłopoty zaczynają się jednak, kiedy ojciec niespodziewanie umiera, a chłopiec trafia do jego pakistańskiej rodziny w Tadżaku, która za wszelką cenę chce, by został „dobrym muzułmaninem”. Tam Mohammed przekonuje się, co to znaczy być sierotą, a jeszcze dotkliwiej uświadamia to sobie, gdy wbrew swojej woli trafia do obozu szkoleniowego ekstremistów…
„Islamski bękart” to fascynująca i przerażająca historia porzuconego i osamotnionego dziecka, które desperacko szuka zrozumienia i akceptacji.

 Złota lilia, Richelle Mead
Premiera: 13 lutego 2013
Nasza Księgarnia
Drugi tom „Kronik krwi”, sagi osadzonej w świecie znanym z „Akademii wampirów”.
Sydney sądziła, że zaprowadziła względny spokój w Palm Springs. Jednak gdy ma się pod opieką morojską księżniczkę i jej nieumarłych przyjaciół, nic nie jest proste. Zwłaszcza że do alchemiczki dołącza również Dymitr Bielikow. Adrian nie jest tym zachwycony. Nie przepuszcza też żadnej okazji, by dogryźć Braydenowi, który wydaje się wręcz stworzony dla Sydney.
Dziewczyna ma jednak większy kłopot. Nauczycielka pod pozorem pracy semestralnej nakłania ją do eksperymentowania z magią. A posługiwanie się czarami jest wbrew wszelkim zasadom, jakie jej wpojono. Poza tym Sydney nie wie, na jaką zażyłość może sobie pozwolić względem nowych przyjaciół, a szczególnie Adriana. Komu powinna zaufać – zwierzchnikom czy własnemu sercu?

 Saga o Rubieżach. Tom II, Liliana Bodoc
Premiera: 14 lutego 2013
Prószyński i S-ka
Po odparciu najeźdźców mieszkańcy Żyznych Ziem odetchnęli. Lecz nie na długo. Porażki nie osłabiają Nienawiści. Przeciwnie – po każdej z nich podnosi się i ryczy z furią na cztery strony świata. Wkrótce do wybrzeży kontynentu przybija kolejna flota Misaianesa.
W drugim tomie „Sagi o Rubieżach” Żyzne i Stare Ziemie łączą siły, by stoczyć decydującą wojnę. Syn Śmierci dowodzi bitwami, nie ruszając się z wnętrza swojej góry. Matka obserwuje go z oddali. By pokonać Misaianesa, wojna, polityka i magia muszą działać jak jeden organizm. Tylko czy to możliwe?

Przysięga, Kimberly Derting
Premiera: 14 lutego 2013
Amber
Słowa są najniebezpieczniejszą bronią..
Ludania, brutalny kraj z surowymi prawami i społeczeństwem podzielonym na klasy mówiące różnymi językami. Najmniejsze naruszenie zasad, nawet spojrzenie w oczy przedstawicielowi wyższej klasy, karane jest śmiercią – tak jak najmniejsza próba sprzeciwu wobec rządów bezwzględnej królowej.
Siedemnastoletnia Charlaina rozumie wszystkie języki. Przez całe życie z powodzeniem ukrywała ten śmiertelnie niebezpieczny dar – aż do dnia gdy spotyka Maxa. Przystojny, zagadkowy chłopak mówi językiem, jakiego wcześniej nie słyszała. I zna jej tajemnicę...

***
 Piękne istoty to wznowienie, okładka filmowa, która mi osobiście się nie podoba. Powieści jeszcze nie czytałam, ale na dniach to zrobię i mam pierwsze wydanie. Złotą lilię z pewnością przeczytam, ale muszę najpierw przeczytać Kroniki krwi. A zrobię to na 100% bo Mead uwielbiam. To samo z Przysięgą, która mnie baardzo interesuje! ;)
Zaciekawiło Was coś?

środa, 6 lutego 2013

Rozwiązanie konkursu!

Jaki dzisiaj mamy dzień? 6 lutego, a więc przede wszystkim premierę książki Gwiazd naszych wina, a co za tym idzie - wyniki konkursu, który trwał przez tydzień. Wystarczyło zgłosić się w komentarzu i podać cytat, który najbardziej przypadł Wam do gustu. Zgłosiło się osób 51 i każdy z Was wziął udział w losowaniu. Mam nadzieję, że dzięki fragmentom trochę Was zaciekawiłam do przeczytania tej niezwykłej powieści. Chciałam zrobić tradycyjne losowanie, ale niestety nie mam czasu, a już jest po 22. Zrobiłam listę i wypisałam Was w takiej kolejności jakiej się zgłaszaliście. A na random.org została wylosowana liczba 38 - a osobą kryjącą się po nią jest... 
Truskawakowaa ! 
Gratuluję =)
Z cytatem: "W każdej ulotce, na każdej stronie internetowej i w ogóle we wszelkich materiałach dotyczących raka wśród efektów ubocznych choroby zawsze wymieniana jest depresja. Lecz tak naprawdę ona nie jest skutkiem ubocznym raka. Depresja jest skutkiem ubocznym umierania."

Zaraz wysyłam do Ciebie e-mail z prośbą o podanie adresu, a książkę wyślę w ciągu tygodnia. Teraz czekam aż przywędruje do mnie z wydawnictwa, a później poleci do Ciebie. Jeszcze raz gratuluję! A innym osobom dziękuję za wzięcie udziału. Ponadto, jeśli nie udało się Wam wygrać u mnie zawsze możecie próbować swoich sił u innych, zapraszam na konkurs do Tris i do Tirindeth (ten trwa do dzisiaj do północy!) - u dziewczyn możecie również wygrać tę powieść! =] Wystarczy kliknąć w banerki:

POZDRAWIAM SERDECZNIE! =]